fbpx

Nie dajmy sobie zabrać świetnej, kolarskiej wiosny

Afera bidonowa, zabroniona jazda w pozycji aerodynamicznej, odwołany Paryż-Roubaix i zamieszanie wokół przyszłości Petera Sagana tworzą szum, który zagłusza rewelacyjny początek kolarskiego sezonu 2021. 

Embed from Getty Images

Najlepsza wiosna od lat?

Właściwie każdy wyścig, który oglądamy w tym roku jest świetny. Dwa rozegrane monumenty: Mediolan – San Remo oraz Ronde van Vlaanderen zakończyły się niespodziewanymi, lecz zasłużonymi zwycięstwami Jaspera Stuyvena oraz Kasper Asgreena. 

Wielcy faworyci: Mathieu van der Poel i Wout van Aert choć bez monumentów, ale również kończą pierwszą część wiosny z cennymi wynikami na koncie. Obie wygrane, w Strade Bianche i w Gandawa-Wevelgem zostały osiągnięte po imponującej jeździe i finiszach z doborowej stawki asów. 

Obecność MVDP i WvA w każdej imprezie, w której brali udział wpływała na jazdę innych drużyn. Obaj wybitni kolarze z przełajowym rodowodem choć konkurujący ze sobą, stali wspólnie po drugiej stronie barykady niż reszta peletonu. 

Ekipy AG2r – Citroen, Ineos Grenadiers, Total – Direct Energie, Trek-Segafredo i przede wszystkim Deceuninck – Quickstep ścigały się uwzględniając pozycję, formę i sposób jazdy van der Poel i van Aerta. 

Czy van Aert i van der Poel przeszarżowali, walcząc jak wściekli w Tirreno-Adriatico odpowiednio o etapy i klasyfikację generalną? Być może, co widać było w drugiej części kampanii klasyków, gdzie niewątpliwie brakowało im nieco świeżości. Natomiast znów, dzięki ich postawie, włoska etapówka była najciekawszą od lat. Zatem zamiast narzekać na brak ich dominacji w klasykach trzeba raczej im podziękować za wpływ, jaki mieli na cały pierwszy akt sezonu.

Embed from Getty Images

Zwycięska wataha

Najmocniejsze ekipy podzieliły wiosenne łupy między sobą, choć trzeba przyznać, że po raz kolejny mistrzem taktyki okazali się podopieczni Patricka Lefevere’a/

Deceunink-Quickstep wygrywali cztery razy:

Davide Ballerini w Omloop Het Nieuwsblad, Kasper Asgreen w E3 oraz Dookoła Flandrii i Sam Bennett w de Panne. Mimo porażki w Scheldeprijs (drugie miejsce Bennetta), warto podkreślić powrót do formy Marka Cavendisha, który w tym wyścigu zajął trzecią lokatę. 

Dla Alpecin-Fenix van der Poel zwyciężył w Strade Bianche, Jsper Philipsen w Scheldeprijs ale musimy też pamiętać, że Tim Merlier był pierwszy w Le Samyn, Breden Koksijde i GP Jean-Pierre Monseré. Mniejszy kaliber, ale to wciąż zawodowe, ważne imprezy. Dla drużyny, która nie ma licencji World Touru to wyniki imponujące. 

Trek Segafredo mimo przerwy związanej z pozytywnymi testami na covid, mają na koncie monument, czyli Mediolan-San Remo po śmiałym ataku Stuyvena i Kuurne-Bruksela-Kuurne Pedersena. A dodatkowo, choć to nieco inny klimat, Trofeo Laigueglia Mollemy.

Ineos Grenadiers, choć przez sporą część wiosny szarżował Tom Pidcock, wracają z bruków z wygraną doświadczonego Dylana van Baarle w Dwars Door Vlaanderen. 

Na koniec wreszcie, Jumbo Visma i Wout van Aert spisali się świetnie podczas Gandawa-Wevelgem. 

Embed from Getty Images

Złoty wiek kolarstwa – także w klasykach

W kontekście narracji całego sezonu, jesiennej kumulacji mistrzostw świata we Flandrii i przełożonego Paryż-Roubaix oraz kolejnych lat wygląda to bardzo obiecująco. Choć oczywiście żal z nieobecności “Piekła Północy” wiosną, zwłaszcza przy prognozowanych opadach deszczu jest niezmierny. 

Przede wszystkim, podobnie jak w wielkich tourach odchodzimy od klasycznej historii kolarskich pojedynków. Grono pretendentów jest wyrównane i szerokie. Młodzież dojrzewa bardzo szybko a każde z tegorocznych zwycięstw było poprzedzone konsekwentnym budowaniem pozycji, doświadczenia i formy w poprzednich sezonach. 

Obserwujemy “złoty wiek kolarstwa”, sytuację, w której na starcie każdego wyścigu staje znakomicie przygotowana, doświadczona, zmotywowana, bardzo szeroka grupa kolarzy i niemal każdego dnia ściga się jakby jutra miało nie być. 

Właściwie każda impreza, czy to worldtourowa czy nieco niższej kategorii jest świętem sportu i fascynującym widowiskiem niemal od startu do mety.

Aż żal patrzeć, że te znakomite widowiska rozgrywane są bez kibiców przy trasach. Rozentuzjazmowana publiczność zawsze jest dodatkowym czynnikiem motywującym atletów, ale też, nie ukrywajmy tego, potrafi wprowadzić dodatkowy, losowy element chaosu. 

Kto wie, jak kolarze, którzy przez rok rywalizują w ciszy zareagują, gdy znów będą pokonywać kluczowe segmenty wyścigów w towarzystwie wrzawy, wyciągniętych rąk i zasłaniających szosę flag?

Tak czy inaczej powodów do ekscytacji związanych z kolarską wiosną jest bez liku. I aż szkoda, że równocześnie pojawia się wystarczająco wiele zdarzeń, które przykrywają sport jako taki. 

Embed from Getty Images

Trudności i kontrowersje

Mamy więc nowe przepisy UCI skupiające się na bezpieczeństwie i ekologii. Jedne dobre, choćby te dotyczące poprawy jakości barierek, których poprawione wersje już były testowane. 

Inne kontrowersyjne, jak te zabraniające jazdy w bardziej aerodynamicznej, choć bardziej ryzykownej pozycji. I wreszcie te, które w założeniu sensowne, dotyczące zakazu śmiecenia, jednak w egzekucji zmieniające się w parodię zabraniającą rzucenia kibicom bidonu. Efekt jest taki, że dostajemy festiwal dyskwalifikacji i kar a największym absurdem jest ten, w którym na zawodniczkę relegowaną z kobiecego Ronde van Vlaanderen nakładana jest kara wyższa niż nagroda za zwycięstwo.

Arogancka i zagrażająca innym jazda Nacera Bouhanniego spotyka się ze zdecydowaną reakcją rywali z peletonu a federacja wzywa go na przesłuchanie i planuje większą karę, co powinno przyczynić się do ukrócenia takiego zachowania na szosie. Równocześnie francuski kolarz staje się obiektem nagonki ze strony fanów, którzy wykorzystują jego recydywę nie do potępienia bandyckiej jazdy a do rasistowskiego hejtu.

Wynaturzenia nie tylko przykrywają świetną rywalizację i wysiłek kolarzy, ale też obracają społeczność przeciwko ideom, stojącym za wprowadzanymi innowacjami.

Kolarstwo nie jest ekologicznym sportem. Więcej bidonów ląduje w rowach niż zbieranych jest przez dzieci z miejscowości przez które przejeżdżają wyścigi a imitujący pozycję “super tuck” młodzicy mogą ulegać wypadkom. 

Wraz z ekscytacją potencjalnym transferem Petera Sagana do Deceuninck – Quickstep i pięcioletnim kontraktem Remco Evenepoela trzeba pamiętać o dysproporcjach w zarobkach czy budżetach grup.

Ale, hej, nawet, jeśli są jakieś potknięcia, kolarstwo AD 2021 ma potencjał nieobserwowany od lat. A przed nami Ardeny, Giro i kolejne wyścigi, których nie mogę się doczekać!

Zdjęcie okładkowe: LaPresse – Marco Alpozzi, materiały prasowe RCS

Komentarze

Jedna odpowiedź do „Nie dajmy sobie zabrać świetnej, kolarskiej wiosny”

  1. Awatar Piotr
    Piotr

    Ciekawie piszesz i poruszasz dość istotne kwestie. Prowadzisz zdecydowanie jeden z najlepszych blogów kolarskich. Seria o dopingu świetna. Tak trzymaj.