Tag: Peter Sagan

  • Giro d’Italia 2021, daily vlogi, część 1.

    Giro d’Italia 2021, daily vlogi, część 1.

    W czasie wielkich tourów codziennie wieczorem przygotowuję dla Was szybki komentarz do najważniejszych wydarzeń na trasie. Analizuję sytuację na etapie i staram się popatrzeć na wyścig z szerszej perspektywy. Szukam narracji całego wyścigu, staram się znajdować zależności między sposobem jazdy poszczególnych zawodników i drużyn. Porównuję tempo jazdy na podjazdach i podaję dane o mocy generowanej przez faworytów. Podczas kilku minut wypowiedzi nagrywanej zazwyczaj mniej niż godzinę po dotarciu przez kolarzy do mety przygotowuję podsumowanie kluczowych faktów.

    Poniżej zestaw codziennych komentarzy z pierwszych dziesięciu dni Giro d’Italia 2021.

    Jeśli chcecie być na bieżąco, serdecznie zapraszam do subskrybcji mojego kanału na youtube. Natomiast jeśli preferujecie korzystanie z podcastów, te same treści są również dostępne na anchor.fm, spotify, apple podcast, google podcast, breaker lub overcast.

    Giro d’Italia 2021, czas na kawę w dniu przerwy :)

    Giro d’Italia 2021, etap 10. Peter Sagan i wszystko jasne!

    Giro d’Italia 2021, etap 9. Pokaz siły Egana Bernala.

    Giro d’Italia 2021, etap 4. Dombrowski wygrywa, de Marchi na różowo, Landa atakuje.

    Giro d’Italia 2021, etap 7. Caleb Ewan gra we własnej lidze.

    Giro d’Italia 2021, etap 6. Mäder wygrywa, Valter liderem, Bernal najmocniejszy.

    Giro d’Italia 2021, etap 5. Zwycięstwo Ewana, dramat Landy.

    Giro d’Italia 2021, etap 4. Dombrowski wygrywa, de Marchi na różowo, Landa atakuje.

    Giro d’Italia 2021, etap 3. Taco van der Hoorn i pierwsza niespodzianka wyścigu.

    Giro d’Italia 2021, etap 2. Tim Merlier ogrywa Włochów.

    Giro d’Italia 2021, etap 1. Idealny dzień Filippo Ganny.

    Trzy tygodnie piękna. Zapowiedź Giro d’Italia 2021.

  • Kto wygra Tour de France 2020 i dlaczego?

    Kto wygra Tour de France 2020 i dlaczego?

    Ineos Grenadiers kontra Jumbo – Visma. Przy sile ognia tych dwóch latających fortec pozostałe drużyny i ich liderzy pozostają nieco w cieniu, ale to nie znaczy, że w kluczowych momentach nie przejmą inicjatywy i nie powalczą o żółtą koszulkę.

     

    27/08/2020 – Tour de France 2020 – Presentation des equipes a Nice – Groupama – FDJ, fot. materiały prasowe ASO

    Marzenie Francuzów

    Gospodarze czekają na zwycięstwo w swoim domowym wyścigu od 1985r. W drugiej dekadzie XXIw Francuzi doczekali się przynajmniej dwóch reprezentantów, którzy byli bliżej wygranej niż Virenque i Morreau w “erze epo”.

    Artysta Bardet i uniwersalny żołnierz Pinot pokazywali już, że są w stanie przełamać dominację zespołu Ineos (wcześniej Sky), ale brakowało im niezawodności. 

    Bardet za słabo jeździł na czas a Pinot gdy był realnie najmocniejszym kolarzem Wielkiej Pętli musiał wycofać się z powodu kontuzji. 

    Z myślą o idolach Francji, znakomicie czujących się w górzystym terenie, organizatorzy przygotowali z jednej strony trasę bardzo ciężką i marginalizującą znaczenie czasówki a równocześnie unikającą dużych wysokości sprzyjających rywalom z Ameryki Południowej.

    Powyżej 2000m n.p.m. peleton znajdzie się tylko na jednym etapie i to zaledwie na chwilę. Na odcinku numer 17 kolarze zafiniszują w Meribel na wysokości 2304m. 

    O ile wygląda na to, że pomysły Bardeta na pokonanie Ineos się skończyły (po tym sezonie przechodzi do Sunwebu, przed startem zdejmuje z siebie presję twierdząc, że chce tylko walczyć o zwycięstwa etapowe), o tyle Pinot ma pełne wsparcie drużyny FDJ, jest w dobrej formie a do tego wie, że może być szybszy pod górę niż Egan Bernal. 

    Każdy dzień to nowa szansa

    Często Tour de France daje kolarzom okazję do złapania wyścigowego rytmu, nabranie rozpędu i dojście do optymalnej dyspozycji po kilku etapach. 

    W tym roku nie tylko zawody rozgrywane są z mniejszą liczbą dni wyścigowych w nogach (ok. 20 w miejsce często spotykanych 40), to jeszcze odstęp między głównymi testami (w tym roku było to de facto tylko Criterium du Dauphine) a startem docelowym jest mniejszy, zaledwie dwutygodniowy.

    Co więcej, już pierwsze dwa dni to solidny sprawdzian w górach na trasach znanych z finału Paryż-Nicea a finisz na podjeździe i to pierwszej kategorii zaplanowany już na etap numer cztery.

    Dodatkowo peleton dwukrotnie zmierzy się z nieprzewidywalnym terenem Masywu Centralnego, zarówno przed jak i po Pirenejach.

    Etapem decydującym wcale nie musi być ten wspomniany z podjazdami Col de la Madeleine i Meribel a wcześniejszy, jurajski (numer 15.) ze stromym finiszem na Grand Colombiere a także wymagającym zjazdem z Col de la Biche (to właśnie presja, jaką w tamtej okolicy na rywalach wywarł zespół Ag2r zaowocowała dramatycznymi upadkami Gerainta Thomasa, Richiego Porte i Rafała Majki w 2017r).

    A to oznacza, że możliwe są różnego rodzaju zagrywki taktyczne. Wyścig ma szansę wygrać nie tylko kolarz najmocniejszy, ale też podejmujący największe ryzyko. Miguel Angel Lopez, Tadej Pogacar, Mikel Landa, Emanuel Buhmann, Nairo Quintana, Guillaume Martin, Adam Yates, kolarze Movistaru (Mas, Valverde, Soler), Bauke Mollema i Richie Porte, Daniel Martiznez czy Rigoberto Uran wcale nie stoją na straconej pozycji. 

    27/08/2020 – Tour de France 2020 – Presentation des equipes a Nice – Ineos Grenadiers (IGD), fot. materiały prasowe ASO

    Pojedynek wagi ciężkiej

    Choć w latach ubiegłych drużyna Movistar próbowała swoich sił ze składem pełnym gwiazd, nikt jeszcze nie rzucił takiego wyzwania ekipie Ineos jak teraz robi to Jumbo – Visma. Nie tylko dlatego, że Primoz Rogic i Tom Dumoulin to równorzędni rywale dla Egana Bernala i Richara Carapaza. Holenderski team to pierwsza ekipa w czasach dominacji Brailsforda, która poszła tą samą drogą co Brytyjczycy. Jumbo – Visma przywozi do Francji skład, którego każdy z członków mógłby być liderem innego zespołu a przez trzy tygodnie będzie wspólnie rywalizował z dream teamem Ineosu poświęcając indywidualne ambicje dla wspólnego, wyższego dobra. 

    Tour de l’Ain i Criterum du Dauphine pokazały, że siła ognia Jumbo Visma jest nawet większa od tego, co prezentowali Grenadierzy. Co prawda to było kilka tygodni temu a Tour zaczyna się teraz, jednak ostatnie lata pokazały, że wcześniejszy szczyt formy nie musi oznaczać słabości na Wielkiej Pętli. Podobnie jak nieco słabsza postawa kilkanaście dni przed TdF może świadczyć o tym, że najwyższa sprawność dopiero nadejdzie. 

    Michał Kwiatowski, Dylan van Baarle, Luke Rowe, Andrey Amador, Jonathan Castroviejo i Pavel Sivakow będą robić wszystko, by pokonać rywali w żółto-czarnych koszulkach. George Bennett, Wout Van Aert, Tony Martin, Robert Gesink, Amund Grondahl Jansen i rewelacyjny Sepp Kuus to prawdopodobnie najsilniejsi pomocnicy, z jakimi przyszło mierzyć się pociągowi Ineos. Pokuszę się o stwierdzenie, że tak mocnych konkurentów nie miały ani zespoły Lance’a Armstronga ani Miguela Induraina. 

    Szansa na przełamanie brytyjskiej hegemonii jest więc tym razem większa niż kiedykolwiek wcześniej. 

    To powoduje daleko idące konsekwencje. Przy kilku niezmiernie silnych ekipach, maleją szanse na powodzenie ucieczek. Może się też okazać, że mimo wielkich oczekiwań, wyścig będzie rozgrywany defensywnie, z nastawieniem na wyniszczenie rywali a nie rozstrzygnięcie śmiałym atakiem. Przy tak wyrównanej stawce odjechanie nadającym mordercze tempo konkurentom może być zwyczajnie niemożliwe. 

    Dla kibiców scenariusz – marzenie to nieustająca wojna, podobna do tej, którą na Giro d’Italia 2015 prowadziły drużyny Tinkoff-Saxo i Astana. Dla kolarzy jadących w peletonie tegorocznej Wielkiej Pętli byłby to koszmar i prawdopodobnie najcięższy wyścig w życiu.

    27/08/2020 – Tour de France 2020 – Presentation des equipes a Nice – Bora – Hansgrohe, fot. materiały prasowe ASO

    A co z zieloną koszulką?

    Stuprocentowi sprinterzy będą mieli w tym roku w porywach sześć okazji do sprawdzenia swoich możliwości. A to oznacza, że rywalizacja o zieloną koszulkę i prowadzenie w klasyfikacji punktowej rozegra się między Peterem Saganem a… trudno stwierdzić kim. 

    Nawet, jeśli Słowak póki co w tym sezonie nie błyszczał, konsekwencja, determinacja, czołowe lokaty na płaskich oraz lekko górzystych etapach oraz kilka lotnych premii na etapach górskich powinny dać mu ósme zwycięstwo w drugiej, najważniejszej klasyfikacji touru. 

    Najszybszym sprinterem w stawce jest teoretycznie Caleb Ewan, w dobrej dyspozycji są też Niccolo Bonifazio i Giacomo Nizzolo. 

    Trzeba też powiedzieć, że przy takim układzie trasy, finisze z peletonu będą nie tylko miłą odmianą, ale wręcz wyczekiwanym punktem programu. 

    Z kolei biorąc pod uwagę przewidywany przebieg rywalizacji i ostre ściganie Grenadierów z Jumbo – Visma całkiem prawdopodobne jest, że koszulka najlepszego górala trafi w ręce jednego z zawodników walczących o czołową lokatę w klasyfikacji generalnej. 

    Zatem kto wygra 107. Tour de France?

    Bukmacherzy wskazują na Egana Bernala. W drugiej kolejności największe szanse ma Primoz Roglic, dalej Tom Dumoulin, Thibaut Pinot, Tadej Pogacar i Richard Carapaz. 

    Stosunkowo niskie notowania mają Buchmann, Landa czy Miguel Angel Lopez.

    Nie wiemy też, czy informacje o kontuzjach i np. wcześniejsze wycofywanie się z Criterium du Dauphine były efektem licznych kraks, w których leżeli niemal wszyscy czy zaplanowanej wcześniej taktyki. Może się bowiem okazać, że pozornie niegroźne otarcia były realnie poważnymi stłuczeniami uniemożliwiającymi skuteczny trening w dniach bezpośrednio poprzedzających Tour.

    Na koniec wreszcie znaczenie będzie odgrywała pandemia z groźbą relagacji z wyścigu po przekroczeniu dozwolonej liczby dwóch pozytywnych przypadków Covid-19 w drużynie.

    W imię zasady “bij mistrza” i chcąc obejrzeć najciekawszy i najbardziej zaskakujący Tour de France XXIw chciałbym zobaczyć podium, na którym staną Thibaut Pinot, Tom Dumoulin i Emanuel Buhmann. Ale szansa na takie rozstrzygnięcie jest minimalna. 

    Najlepsze opisy trasy wraz ze szczególami zasad w poszczególnych klasyfikacjach znajdziecie tutaj:

    Natomiast kompletną listę startową na Pro Cycling Stats https://www.procyclingstats.com/race/tour-de-france/2020/startlist

  • Peter Sagan. Mój świat

    Peter Sagan. Mój świat

    Największa gwiazda współczesnego peletonu opowiada o swoim podejściu do kolarstwa. I do życia trochę też. Choć to wciąż ?sportowa biografia?, skutecznie wymyka się schematom obciążającym tego typu publikacje i dzięki temu pozytywnie zaskakuje.

    Gdy ?The Inner Ring? opublikował nieszczególnie przychylną recenzję książki Sagana, do lektury zasiadłem bez entuzjazmu. Na szczęście wraz z kolejnymi stronami niechęć mijała i muszę stwierdzić, że spisane przez ghostwritera przemyślenia trzykrotnego mistrza świata to dobra propozycja dla fanów kolarstwa bez względu na ich doświadczenie czy poziom zaawansowania.

    Przede wszystkim Sagan unika schematycznej, linearnej opowieści, w zamian opierając swoją opowieść o bezprecedensowe, zdobyte z rzędu, trzy tytuły najlepszego kolarza globu.

    Sporo miejsca poświęca swojej relacji z Olegiem Tińkowem, kontrowersyjnym miliarderem i pasjonatem kolarstwa, który był równocześnie szefem Sagana w sponsorowanym przez siebie zespole. Wygląda na to, że mimo wielu konfliktów i różnicy zdań, słowacki mistrz ostatecznie znajdował wspólny język z ?szalonym? Rosjaninem. Z pewnością obu panom nie brakuje charyzmy, cechy, która we współczesnym, zawodowym peletonie jest na wagę złota.

    Motywem przewodnim ?Mojego Świata? jest znaczenie i funkcjonowanie ?Team Peter?, czyli grupy najbliższych współpracowników i przyjaciół Sagana. Nie byłoby trzech tęczowych koszulek bez brata, menadżera, trenerów, rzecznika prasowego, przyjaciół-gregario, masażysty i mechanika. Myśląc o kolarstwie jako o sporcie zespołowym, zazwyczaj mówimy o roli, jaką pełni drużyna na szosie. Tymczasem Peter Sagan przybliża swoim czytelnikom zasady działania grupy ludzi, którzy wydatnie przyczyniają się do jego kolejnych sukcesów.

    A cała reszta? Cóż, zawodowego sportowca, celebrytę, gwiazdę kina, jakąkolwiek osobę publiczną znamy na tyle, na ile ona sama zechce dać się poznać. Sagan prezentuje się jako wyluzowany gość, chwytający życie i każdego dnia cieszący się swoim talentem.

    Książka sama w sobie ma nieco wad. Momentami czuć, że spory udział miał ghostwriter, pewne nieścisłości pojawiają się również w tłumaczeniu. Jest też już nieco nieaktualna, ponieważ od jej napisania sporo zmieniło się w życiu prywatnym Petera Sagana (jest w separacji z żoną, w biografii znajdziemy tylko informację o ich spektakularnym weselu). Mimo wszystko fajnie, że wydawnictwo SQN wprowadziło tę pozycję na nasz rynek, co więcej wiosną, czyli w czasie, gdy jej bohater co roku walczy w wyścigach klasycznych.

    Peter Sagan. Mój Świat
    Wydawnictwo SQN, 2019
    Cena na okładce: 39,99, swój egzemplarz kupiłem w promocyjnej cenie 28zł.

  • Ranking Kolarskich Mistrzów Świata, edycja 2018

    Ranking Kolarskich Mistrzów Świata, edycja 2018

    Peter Sagan trzeci rok z rzędu jeździł w tęczowej koszulce. Dla każdego zawodnika to wielkie wyzwanie. Słowak znakomicie sprostał temu wyzwaniu, choć nie poprawił wyników z sezonu 2016, gdy był najbardziej skutecznym mistrzem świata w XXIw.

    Pomysł na podsumowanie sezonu ustępującego mistrza świata pojawił się, gdy z anegdotyczną ?klątwą? mierzył się Michał Kwiatkowski.

    Niewątpliwie zawodnik prezentujący przez cały rok insygnia zwycięzcy mistrzostw świata zwraca szczególną uwagę. Presja ze strony kibiców, atencja mediów, dodatkowe obowiązki względem sponsorów i zwiększona widoczność w peletonie. To wszystko w efekcie powoduje, że nie każdy kolarz sezon w tęczowej koszulce może zaliczyć do udanych.

    Embed from Getty Images

    Trzyletnia seria Petera Sagana: od Richmond przez Dohę po Bergen jest bezprecedensowa. Słowak dołączył do Eddy?ego Merckxa, Alfredo Bindy, Rika van Steenbergena i Oscara Freire, którzy również wygrywali mistrzostwa trzykrotnie, ale tylko on zrobił to rok po roku.

    W sezonie 2018 lider zespołu Bora-Hansgrohe do imponującej kolekcji swoich sukcesów dodał drugi ?monument? w karierze. W koszulce mistrza świata zwyciężył w Paryż-Roubaix, co w połączeniu z triumfem w Ronde van Vlaanderen w 2016r jest pięknym zestawem godnym największych kolarzy w historii. Wyrównał również rekord (trzech) zwycięstw w Gandawa-Wevelgem oraz (sześciu) w klasyfikacji punktowej Tour de France, gdzie po roku przerwy znów założył na podium zieloną koszulkę najbardziej regularnego sprintera. Sukces w Paryżu okrasił trzema wygranymi etapami a w World Tourze dodatkowo był najszybszy na odcinkach Tour de Suisse i Tour Down Under.

    Sagan ewidentnie nie chce jeździć w standardowej, klubowej koszulce, zatem zdając sobie sprawę, że szanse na obronę tytułu na dziesiątej, najbardziej górzystej w historii mistrzostw świata trasie w Innsbrucku są właściwie żadne, w czerwcu zdobył tytuł mistrza swojego kraju. Właśnie w stroju mistrza Słowacji będzie prezentował się przynajmniej do końca wiosny.

    W sumie daje to osiem zwycięstw, najmniej w czasie trzech lat panowania Sagana na kolarskim tronie. Równocześnie w punktacji ?CQ Ranking? (możliwie obiektywny ranking uwzględniający wyścigi zawodowe bez względu na reformy kalendarza UCI) przekładają się one na trzeci najlepszy rezultat uzyskany przez mistrza świata w XXIw. Lepszy sezon miał tylko Tom Boonen (2006) oraz sam Sagan w swoim pierwszym sezonie w tęczowych barwach (2016).

    Embed from Getty Images

    Przy okazji przedłużania kontraktu z Bora-Hansgrohe wspomniał, że to dobry czas na lekką zmianę priorytetów. Do wygrania zostało mu jeszcze kilka ?monumentów? oraz etapy Giro d?Italia. W nadchodzących sezonach Sagan może też pobić kilka ciekawych rekordów. Nie licząc tegorocznego Innsbrucka mistrzostwa świata w kolejnych sezonach wydają się być idealne dla niego, trasa Liege-Bastogne-Liege będzie kończyła się w innym miejscu, zatem jego szanse tam rosną a siódma zielona koszulka Tour de France wydaje się być tylko kwestią czasu.

    Bo pamiętajmy, że Peter Sagan wciąż jest przed ?trzydziestką?!

    Co nie zmienia faktu, że w ?rankingu mistrzów świata? w przyszłym roku podsumuję sezon kogoś innego.

    Ranking Kolarskich Mistrzów Świata, edycja 2018

  • Wielkim kolarzem jest

    Wielkim kolarzem jest

    Mówi, że cieszy się jazdą na rowerze. Że trzeci z rzędu tytuł mistrza świata zdobył bez planu, bez zapoznania z trasą i niemal mimochodem, bo w końcówce pojawiła się taka okazja. A tymczasem Peter Sagan budzi w nas zachwyt i miłość. Bo robi rzeczy wielkie.

    Mistrz wszechwag

    Czy Peter Sagan mógł nie zostać mistrzem świata? Oczywiście, że tak. Czy był najlepszym sprinterem z grupy, która wspólnie jechała w stronę linii mety w Bergen? Oczywiście, że nie! Ba, Słowak mógł w ogóle nie liczyć się w rozgrywce o tęczową koszulkę, ale górę wziął jego zmysł taktyczny, zimna krew, skłonność do ryzyka a może po prostu szczęście.

    Sagan po raz kolejny w karierze wymknął się wszelkim próbom przypisania go do określonej kategorii kolarza. Teoretycznie był faworytem wyścigu i nawet przeziębienie na kilka dni przed mistrzostwami nie zmniejszało jego szans na obronę tytułu.

    Jest na tyle szybki, wytrzymały i dynamiczny, że poza nielicznymi wyjątkami (krótkie, pozbawione najmniejszych pagórków etapy z płaską prostą do ?kreski?) zawsze liczy się w sprincie z peletonu. Równocześnie potrafi nie tylko skutecznie przetrwać nawet średniej wielkości podjazdy, co nawet na nich zaatakować i zdobyć przewagę nad rywalami. Nie bez powodu wygrywa klasyki rozgrywane w trudnych warunkach i pofałdowanym terenie czy też, często jako jedyny z zainteresowanych wytrzymuje selekcję na górzystych odcinkach wielkich tourów i w ten sposób zbiera punkty w walce o miejsce w klasyfikacji sprinterskiej.

    To kolarz właściwie kompletny, o wielu talentach, z ?darem od boga?. To ograna fraza, ale ktoś taki faktycznie pojawia się raz na pokolenie.

    Ryzykant

    Mimo tego trudno uwierzyć w trzeci z rzędu tytuł mistrza świata dla zawodnika, który w wyścigu, gdzie tak bardzo liczy się taktyka i siła drużyny, jedzie w ekipie zapewniającej mu minimalne wsparcie.

    Owszem, nie wolno podważać pracy, jaką dla Petera wykonują jego brat Juraj, Michael Kolar czy Erik Baska, ale na tle większości reprezentacji, Słowacka kadra prezentuje się mizernie.

    Sagan jest więc skazany na swój instynkt, uważne śledzenie tego, co dzieje się w peletonie i wykorzystywanie pracy innych zespołów.

    W Bergen część tęczowej koszulki i złotego medalu nowy-stary mistrz zawdzięcza Polakom i Francuzom. Gdy sam jechał schowany w peletonie, to ?biało-czerwoni? i ?trójkolorowi? kasowali ucieczkę Tima Wellensa. A gdy, w pogoni za Julianem Alaphilippem grupa popękała i Sagan został nieco z tyłu, Słowak nie rzucił się w pogoń tylko wyczekał aż na zjazdach i płaskim dojeździe do mety w naturalny dla takich sytuacjach sposób wszystko znów się połączy i dotrwa do finiszu.

    Trzeba mieć stalowe nerwy i wiele wyczucia, by w takiej sytuacji nie ?spalić się? i nie dać ponieść emocjom. Sagan właściwą pozycję, na kole Alexandra Kristoffa zajął zaledwie kilkaset metrów przed metą a gdy Norweg rozpoczął sprint, wyszedł mu z koła, wyrzucając rower na linię mety i zdobywając trzecią z rzędu tęczową koszulkę.

    Karma?

    Przez cały sezon, ba przez kilkadziesiąt ostatnich miesięcy rywale Słowaka patrzyli na niego, pilnowali, często kolegialnie jeździli przeciwko niemu. Choć i tak przed Bergen triumfował 11 razy (w tym sezonie więcej zwycięstw ma tylko Marcel Kittel), to bywało, że będąc najmocniejszym kolarzem wyścigu musiał uznawać wyższość konkurentów.

    Tym razem oni wszyscy: Van Avermaet, Gilbert, Kristoff, Matthews, Kwiatkowski rozegrali zawody tak, jakby zapomnieli o umiejętnościach Sagana. Trudno oczekiwać, że po, jakby na to nie patrzeć, długim i ciężkim wyścigu na finiszu z kilkunastoosobowej grupy nie włączył się on do walki o zwycięstwo. Jedyne, poważniejsze poszukiwania innego rozwiązania podejmowali de facto tylko Tom Dumoulin i Julian Alaphilippe, ale przy braku chętnych do współpracy przegrali z rozpędzonym peletonem, w którym ukryty Sagan dojechał do ostatniego kilometra przed metą.

    A tam zrobił to, co umie najlepiej, przy okazji przechodząc do historii kolarstwa.

    Co dalej?

    Czwartego tytułu z rzędu raczej nie będzie. Za rok, w Innsbrucku trasa jest zaprojektowana z myślą o ?góralach?. A to oznacza, że Peter Sagan będzie mógł zmienić akcenty w czasie sezonu, inaczej się przygotować i powalczyć o nowe cele.

    Niewątpliwie wciąż ma wiele do udowodnienia w wiosennych klasykach. Zwycięstwa w Mediolan-San Remo i Paryż-Roubaix wciąż wymykają mu się z rąk. Słowak nie ma również ani jednego wygranego etapu w Giro d?Italia, więc kto wie, jeśli już na chwilę nasycił się tęczowymi koszulkami, może pomyśleć o starcie we Włoszech.

    W lipcu czeka na niego Tour de France i zielona koszulka klasyfikacji punktowej. W sezonie 2017 nie mógł o nią walczyć z powodu wykluczenia z wyścigu po dyskwalifikacji za (wciąż nieudowodniony) faul podczas jednego z finiszy. By zostać samotnym rekordzistą w tej kategorii i pobić Erika Zabela musi być skuteczny w zbieraniu punktów jeszcze podczas dwóch ?Wielkich Pętli?.

    A potem? Cóż, Sagan w styczniu będzie miał zaledwie 28 lat. Trasy mistrzostw świata w latach 2019 i 2020 w Harrogate i Vicenzie powinny mu pasować. Do tej pory nikt, nawet Eddy Merckx nie zdobył ?tęczy? czterokrotnie, zatem można przypuszczać, że obecny, trzykrotny zwycięzca po chwili przerwy rozpocznie polowanie na kolejny tytuł.

  • Bergen 2017: Kto zostanie mistrzem świata?

    Bergen 2017: Kto zostanie mistrzem świata?

    Sagan? ?Kwiato?? Dumoulin? A może któryś ze sprinterów? Tu nie chodzi tylko o typowanie. Wiadomo, wygra najlepszy, ale przy okazji może powstać ciekawa historia.

    Czy prawie 270km w lekko pofałdowanym terenie może w mistrzowskim peletonie pełnym sprzecznych interesów wprowadzić wystarczającą selekcję, by o tęczowej koszulce nie rozstrzygnął finisz z dużej grupy? Czy ?Łososiowe wzgórze?, którego parametry nie wyglądają imponująco: zaledwie 1,5km o średniej stromiźnie 6,7%, do tego ze szczytem przed połową właściwego, pokonywanego 11 razy okrążenia to dogodne miejsce do ataku?

    Cóż, wiele wskazuje na to, że będziemy oglądali wyścig, gdzie będzie liczyła się siła drużyn oraz taktyka. W związku z tym, choć kilku kolarzy należy traktować jako poważnych pretendentów, możliwa jest także niespodziewana wygrana kogoś z ?drugiego szeregu?.

    Tak czy inaczej faworytem jest Peter Sagan, który potrafi zarówno zaatakować na podjeździe, znaleźć się w odpowiedniej akcji jak również skutecznie zafiniszować z peletonu, o ile nie ma w nim jakiegoś super-sprintera. A do tego jest bardzo wytrzymały, więc dystans wyścigu o mistrzostwo świata raczej nie zrobi na nim wrażenia.

    Choć Słowak w ostatnich dniach zmagał się z przeziębieniem, stoi przed szansą zdobycia trzeciego tytułu z rzędu. Do tej pory nikomu taka sztuka się nie udała. Sagan jest jednym z zaledwie sześciu kolarzy, którzy byli w stanie obronić tęczową koszulkę. Ale ani Paolo Bettini, ani Gianni Bugno, Rik Van Looy, Rik van Steenbergen ani Georges Ronsse nie byli w stanie sięgnąć po złoto trzykrotnie, rok po roku.

    Portfolio Sagana już teraz jest imponujące i z pewnością ma on swoje miejsce w historii sportu rowerowego, ale jeśli wygra w Bergen, faktycznie stanie się legendą.

    Przed ciekawym wyzwaniem stoi Michał Kwiatkowski. Polak ma w tym sezonie dobrą zaliczkę w postaci zwycięstwa w ?wiosennych mistrzostwach świata?, czyli klasyku-monumencie, Mediolan-San Remo. Wygranie zarówno ?Primavery? jak i tęczowej koszulki w jednym sezonie to rzadka sztuka, której ostatnio dokonał w 2004r Oscar Freire.

    ?Kwiato? to fenomen: potrafi ograć w sprincie Sagana a w górach gubić najlepszych górali. Do tego znakomicie odnajduje się w skomplikowanych rozgrywkach taktycznych i często zabiera do decydujących o zwycięstwie akcji.

    Rywalizację w Bergen można by więc łatwo sprowadzić do rywalizacji słowacko-polskiej, ale na tęczową koszulkę czyhają też Belgowie, z których niemal każdy ma potencjał, by po nią sięgnąć.

    Tak jak Kwiatkowski może połączyć MŚ z Mediolan-San Remo, tak Greg Van Avermaet z Paryż-Roubaix a Philippe Gilbert z Ronde Van Vlaanderen, co również świadczyłoby o mistrzostwie najwyższej próby. Belgowie mogą jednak paść ofiarą klęski urodzaju. Stuyven. Benoot, Keukeleire, Teuns, Naesen, Vermote czy Wellens również mogą po wcześniejszym ataku pokusić się o złoto. Jeśli przy takim składzie Belgowie wygrają ten wyścig, będzie to równie ważne co sam fakt zwycięstwa.

    Trudno powiedzieć, jak w Bergen poradzą sobie Włosi. Teoretycznie skuteczniejszy w wyścigu klasycznym powinien być Sonny Colbrelli, ale lepszym sprinterem jest Elia Viviani. Jeśli dojdzie do finiszu z większej grupy, mistrz olimpijski w torowym omnium może zostać szosowym mistrzem świata.

    Dla fanów toru i potwierdzeniem, że jazda po drewnianym owalu ma przełożenie na wyniki w zawodowym peletonie dobrym typem jest też Fernando Gaviria, który był już mistrzem świata w wieloboju, czyli omnium. Co ważne, może on zostać pierwszym medalistą z Kolumbii i jeśli tak się stanie, będzie to swoiste kuriozum, ponieważ kraj ten słynie głównie z ?górali? a nie ze sprinterów. Ich równorzędnym liderem jest Rigoberto Uran, dobrze radzący sobie zarówno w wielkich tourach, klasykach i imprezach mistrzowskich, by przypomnieć jego srebro z Igrzysk w Londynie.

    Możliwość faktycznego przejścia do historii kolarstwa ma Tom Dumoulin. Już sam fakt zwycięstwa w wielkim tourze i zdobycia tęczowej koszulki w jeździe na czas jest rzadko zdobywanym trofeum, ale nikomu jeszcze nie udało się zgromadzić dwóch tytułów: w czasówce i ze startu wspólnego w jednym roku. Jeśli dołączymy do tego triumf w Giro, robi się z tego kumulacja godna antycznego herosa.

    Czy Dumoulin jako specjalista jazdy na czas i równocześnie dobry ?góral? jest w Bergen bez szans? Niekoniecznie! Gdy jest w formie, potrafi dobrze pojechać w wyścigu jednodniowym, o czym świadczy czwarte miejsce w Classica San Sebastian czy piąte w Strade Bianche. Biorąc pod uwagę jego charakterystykę, można sobie wyobrazić śmiały atak Dumoulina na kilometr lub dwa przed metą i samotną jazdę ?w trupa? przed rozpędzającym się peletonem w stylu, jaki w latach swojej świetności prezentował Fabian Cancellara.

    Na samą myśl o takim rozstrzygnięciu przechodzi dreszcz emocji, podobnie jak w przypadku potrójnej korony Sagana.

    Biorąc pod uwagę nie tylko samą tęczową koszulkę, ale i liczne konteksty, może zatem tak być, że do głosu dojdą kolarze z drugiego szeregu. Edvald Boasson Hagen, świetny zawodnik choć bez wielkich zwycięstw na koncie może sięgnąć po największy sukces w karierze. Alexander Kristoff wygrywając w Bergen powróci do gry o najważniejsze trofea po kilkunastu miesiącach posuchy. Michael Matthews wejdzie do ekstraklasy gwiazd zawodowego peletonu a kariery Juliana Alaphilippe?a czy Zdenka Stybara nabiorą dodatkowego rozpędu.

    Krótko mówiąc, do wygrania jest nie tylko tytuł, medal i koszulka, ale o wiele więcej. O tym, kto przejdzie do historii kolarstwa dowiemy się już w niedzielę, ok. 17.30.

  • Ranking mistrzów świata XXIw, edycja 2017

    Ranking mistrzów świata XXIw, edycja 2017

    Jedenaście zwycięstw i trzeci, najlepszy sezon kolarza w tęczowej koszulce uzyskany w XXIw. Taki jest dorobek obrońcy tytułu, Petera Sagana, który w norweskim Bergen będzie walczył o trzeci z rzędu złoty medal mistrzostw świata.

    Na pomysł, by porównywać osiągnięcia kolarskich mistrzów świata wpadłem, gdy polscy kibice oraz dziennikarze zaczęli kolegialnie narzekać na nieudany sezon Michała Kwiatkowskiego po tym, gdy nasz zawodnik zdobył tytuł w Ponferradzie w 2014r.

    Okazało się wówczas, że ?Kwiato? wcale nie zawodził a ?klątwa tęczowej koszulki? to raczej klasyczny mit, nie mający potwierdzenia w rzeczywistości.

    Punktem odniesienia była druga skrajność, czyli niezmiernie udany sezon 2006 Toma Boonena, który po zdobytym tytule w Madrycie triumfował 21 razy, w tym w Ronde van Vlaanderen, E3 Prijs, etapach Paryż-Nicea i Tour de Suisse oraz w wielu, innych imprezach.

    Dało mu to w sumie prawie 2500 punktów rankingu ?CQ Ranking?, w którym liczone są osiągnięcia ze wszystkich imprez zawodowych bez podziału na World Tour i wyścigi kontynentalne, i który jest punktem wyjścia do obiektywnej oceny postawy kolejnych mistrzów świata. Pod uwagę biorę czas od 1. stycznia w sezonie następującym po zdobyciu tęczowej koszulki do dnia przed startem kolejnego czempionatu.

    Kolarzem, który poprawił osiągnięcie Boonena był w 2016r Peter Sagan. Słowak triumfował 13 razy, tak jak Boonen w Ronde van Vlaanderen, ale też w Gandawa-Wevelgem, na trzech etapach Tour de France oraz w klasyku w Quebecu.

    Teoretycznie obrona tytułu na płaskiej trasie w Katarze nie była mu pisana: mieli tam walczyć klasyczni sprinterzy wspomagani przez liczne drużyny a Sagan, choć potrafi finiszować z peletonu dobrze się czuje, gdy po drodze ?na kreskę? są jakieś górki a do tego Słowaków na starcie stanęło tylko trzech. Mimo to ograł Marka Cavendisha i Toma Boonena i przez kolejny rok jeździł w tęczowej koszulce mistrza świata.

    W nowej drużynie, Bora-Hansgrohe nie wszystko układało się po myśli Sagana, często w decydujących momentach rywale znajdowali na niego sposób, jak np. Michał Kwiatkowski na trasie Mediolan-Sanremo. Momentami wydawało się, że cały świat sprzysięga się przeciwko Słowakowi by zrównoważyć jego moc i fizyczną przewagę nad rywalami. Podczas Tour de France został wyrzucony z wyścigu po nie do końca pewnym faulu w trakcie sprintu a na trasie Ronde Van Vlaanderen zahaczył o kurtkę kibica gdy zaczynał ścigać Philippe’a Gilberta.

    Mimo to Peter Sagan potrafił wygrać etapy w Szwajcarii, Kalifornii, Tirreno-Adriatico, w Tour de Pologne i na Tour de France. Z wiosennych klasyków najszybszy był tylko w Kuurne-Bruksela-Kuurne a pod koniec sezonu, budując formę przed obroną tytułu po raz drugi w karierze odniósł sukces w Grand prix de Quebec.

    W Bergen znów wszyscy będą się na niego oglądać, pilnować go i śledzić każdą próbę ataku. Słowacy przystąpią do rywalizacji w szóstkę, tak samo jak Polacy z jednym z głównych rywali Sagana, Michałem Kwiatkowskim.

    Bez względu na to, kto tym razem wygra tęczową koszulkę, sezon 2016 był jednym z najlepszych, jakie zanotował obrońca tytułu mistrza świata w XXIw, o czym świadczy poniższa tabela:

  • Sagan wyrzucony z TdF – to jak karny w ostatniej minucie Mundialu

    Sagan wyrzucony z TdF – to jak karny w ostatniej minucie Mundialu

    Chaotyczny i pełen agresji finisz czwartego etapu Tour de France 2017 zakończył się upadkiem Marka Cavendisha i wyrzuceniem z wyścigu mistrza świata, Petera Sagana. To trudna i zarazem odważna decyzja sędziów.

    Nic nie zapowiadało katastrofy. Etap z Mondorf-Les-Bains do Vittel przebiegał zgodnie z przewidywaniami. Postawmy sprawę jasno: było niesamowicie nudno.

    Przed peletonem przez wiele kilometrów samotnie jechał Guillaume Van Keirsbulck (Wanty – Groupe Gobert), który, gdy grupy sprinterów wzięły się do pracy, stracił przewagę i został doścignięty.

    Ponieważ to wczesna faza wyścigu a i tempo od początku nie było zawrotne, przed finiszem zaczęła się ostra rywalizacja o pozycje. Na czele zmieniały się drużyny sprinterów, momentami brakowało szerokości drogi, by zmieścili się na niej wszyscy chętni.

    Niby nic szczególnego, ale na ok. 1200m przed metą na jednym z zakrętów upadło kilku kolarzy z czoła peletonu. Z przodu została wyselekcjonowana grupka najmocniejszych sprinterów, którzy czujnie uniknęli problemów.

    Szosa pięła się delikatnie w górę, potrzeba była więc nie lada siła, by nabierać prędkości. Sprinterzy zmieniali tor jazdy, z lewej na prawą pędził Arnaud Demare a za nim Mark Cavendish. Brytyjczyka, podobnym torem jazdy dco Demare spróbował minąć Peter Sagan, ale wszystkich zaczęło jeszcze bardziej znosić w prawo. Sagan wystawił łokieć i Cavendish poleciał na barierki.

    Etap wygrał, ewidentnie najmocniejszy Demare, który nota bene znów wrócił na lewą stronę, za nim do kreski dotarli Sagan i Kristoff. W leżącego Cavendisha wpadł jeszcze Degenkolb.

    Skruszony mistrz świata przeprosił poturbowanego rywala, ale sędziowie, zgodnie z przewidywaniami przesunęli go na ostatnie miejsce w grupie i odebrali punkty.

    Wkrótce potem podjęli jednak bardziej drastyczną decyzję. Słowak został wykluczony z wyścigu!

    To spora kontrowersja, równa podyktowaniu rzutu karnego w ostatniej minucie piłkarskich mistrzostw świata. Owszem, Sagan faulował, ale powiedzmy sobie szczerze: to był bardzo chaotyczny i pełen agresji sprint, w czasie którego reguły naginali wszyscy uczestnicy.

    Kontynuując piłkarską abalogię, pod bramką za koszulki łapali się wszyscy, ale sędzia zauważył przewinienie tylko jednego zawodnika.

    Co ciekawe, sam Cavendish zdecydowanie nie jest aniołkiem i często finiszuje na granicy zasad. W grupie walczących o zwycięstwo zawodników znalazł się Nacer Bouhanni, który często jest karany za niebezpieczną i agresywną jazdę.

    Kolarski sprint to nie jest gra dla małych chłopców, ale równocześnie trzeba pamiętać o przestrzeganiu jakiś elementarnych prawideł.

    Dziś przesadzali wszyscy, najbardziej oberwało się Saganowi. To duża kontrowersja, duża strata dla wyścigu, ale też poważne osłabienie ekipy Bora – Hansgrohe i Rafała Majki. Sagan, choć jest niekwestionowaną gwiazdą, wielokrotnie pokazywał, że potrafi pomagać kolegom z zespołu, jego wykluczenie z jednej strony więc wyjaśnia sytuację Polaka (jest jedynym liderem ekipy), ale równocześnie ją komplikuje.

    Ponieważ w sprincie nie uczestniczył Marcel Kittel (stracił czas w poprzedniej kraksie), wykluczono Sagana a Demare wydaje się być w bardzo wysokiej formie, to właśnie Francuz z ekipy FDJ jest teraz faworytem do zdobycia zielonej koszulki najlepszego sprintera.

    Na swoją szóstą i wyrównanie rekordu Erika Zabela Sagan musi poczekać jeszcze rok.

  • Michał Kwiatkowski wygrywa Mediolan-Sanremo. I ma sposób na Sagana!

    Michał Kwiatkowski wygrywa Mediolan-Sanremo. I ma sposób na Sagana!

    Po siedmiu godzinach jazdy o zwycięstwie w pierwszym ?monumencie? sezonu 2017 zadecydowały centymetry. Michał Kwiatkowski, dosłownym rzutem na taśmę pokonał mistrza świata, Petera Sagana.

    Sagan – showman, Kwiato – zwycięzca

    Nazwijmy rzecz po imieniu. Wyścig otworzył właśnie Sagan, który imponującym atakiem oderwał się od peletonu na ostatnim wzniesieniu dnia, czyli Poggio. Wydawało się, że czołowa grupa zostanie doprowadzona do mety na Via Roma przez mocne ekipy sprinterów, które, niczym team Sky w Tour de France ?zabetonowały? rywalizację.

    Tymczasem Sagan rzucił na szalę wszystkie siły, zrobił kilka metrów różnicy a gdy dołączyli do niego Michał Kwiatkowski i Julian Alaphilippe, przewaga nad peletonem zaczęła rosnąć.

    Ponieważ trzej panowie potrafią znakomicie zjeżdżać, pędząc z Poggio zyskali kolejne sekundy, co wystarczyło do rozegrania finiszu we własnym gronie. Choć to Sagan wydawał się być najmocniejszy, Kwiatkowski zdołał go doścignąć a na ostatnich metrach ?wystawić koło? i sięgnąć po zwycięstwo w jednym z najbardziej prestiżowych wyścigów sezonu, nie bez powodu nazywanym ?wiosennymi mistrzostwami świata”.

    Generacja herosów

    Zdjęcie z finiszu, na którym Kwiatkowski, Sagan i Alaphilippe walczą o wygraną w Mediolan-Sanremo już teraz trzeba uznać za jednego z faworytów w plebiscytach na najlepszą, kolarską fotografię sezonu.

    Nie tylko ze względu na sam, rewelacyjny kadr przedstawiający walczących bark w bark gladiatorów szosy, ale przede wszystkim na jego symboliczny wymiar.

    Kolarze, którzy tej wiosny stanęli na podium ?Primavery? należą do tego samego, ekstremalnie utalentowanego pokolenia, które przejmuje dowodzenie w zawodowym peletonie. Sagan i ?Kwiato? to rocznik 1990, Alaphilippe 1992. Są dynamiczni, są skuteczni i dzięki nim nie musimy się martwić o to, kto zastąpi odchodzących na emeryturę mistrzów wyścigów klasycznych.

    Portfolio Kwiatkowskiego

    Polak z teamu Sky był już mistrzem świata ze startu wspólnego a także w drużynowej jeździe na czas. Dwukrotnie wygrał Strade Bianche, i po razie E3 Harelbeke oraz Amstel Gold Race. Stał na podium Walońskiej Strzały i Liege-Bastogne-Liege. Jest szybki, dobrze jeździ na czas, potrafi sobie poradzić w terenie górzystym. Do tego świetnie radzi sobie na zjazdach i w terenie wymagającym ponadprzeciętnych umiejętności: na bruku i szutrze.

    Kolarz kompletny? A jakże! Tacy właśnie wygrywają w najważniejszych Klasykach, co ?Kwiato? raz za razem potwierdza.

    Czy to znaczy, że marzenia o dobrym wyniku w wielkim tourze należy odłożyć na półkę? Po 11. lokacie w Tour de France (2013) opcji dobrej jazdy w trzytygodniówce nie można wykluczyć, pytanie tylko, czy warto i czy trzeba, skoro już teraz dorobek Kwiatkowskiego w Klasykach jest tak imponujący. Być może to właśnie jest jego powołanie, dar od Boga, którego nie warto trwonić na górskie etapówki.

    https://twitter.com/bikeworldnews/status/713500803483348993

    Co więcej, Kwiatkowski ewidentnie znalazł sposób na pokonanie Petera Sagana. Był już od niego lepszy w Strade Bianche, w E3 Harelbeke i teraz w Mediolan-Sanremo. Kto wie, może po erze pojedynków Boonen-Cancellara kolejna dekada będzie pamiętana jako czas potyczek Kwiatkowskiego z Saganem?

    https://twitter.com/oufeh/status/843160556978757633

    Sagan pod presją

    Na koniec jeszcze kilka słów o drugim na mecie, Peterze Saganie. Słowak, który kolejny rok z rzędu jeździ w koszulce mistrza świata, nie pierwszy raz w tym sezonie pokazał wielką moc.

    Jest godnym następcą czempionów z przeszłości. Ma charyzmę, nie boi się brać spraw w swoje ręce ryzykować i? przegrywać. Można śmiało stwierdzić, że na trasie Mediolan-Sanremo był najmocniejszy, i tak jak wielokrotnie w ostatnich kilkudziesięciu miesiącach wziął ciężar otworzenia rywalizacji na swoje barki. Tym razem się nie udało, zapewne uda się w przyszłości. Najbliższy cel to Ronde Van Vlaanderen, gdzie znów oczy całego, kolarskiego świata będą zwrócone na pochodzącego z Żyliny mistrza świata.

    PS Nie wiem, czy zwróciliście uwagę, ale właściwie na samej linii mety, łańcuch w rowerze Sagana zaczął opuszczać należne mu miejsce na dużej zębatce. To niesamowite, że na tym poziomie wyczynu, w erze ?marginal gains?, w sprzęcie wartym grube tysiące euro zdarzają się takie rzeczy!

    Zdjęcie okładkowe: Photo LaPresse/ Gian Mattia D’Alberto March 18, 2017 Sanremo (Italy) Sport Cycling Race Milano – Sanremo