Tag: Giro d’Italia

  • Giro vs klimat

    Giro vs klimat

    Trasa Giro d’Italia 2022 to ciekawa propozycja dla kolarzy o różnych specjalizacjach. Najbardziej zwraca uwagę jej układ, który powinien rozwiązać problemy pogodowe trapiące włoski tour w ostatnich latach. 

    Trudne czasy

    Kolarstwo tak jak inne dziedziny życia zmaga się ze zmianami klimatu. Te wyrażają się między innymi radykalizacją zdarzeń pogodowych. Niewykluczone też, że przez jakiś czas w niektórych rejonach Europy powrócą ostrzejsze zimy, uzupełniające letnie fale upałów oraz nawałnice. 

    Giro d’Italia jest w szczególnie trudnej sytuacji. To pierwszy wielki tour sezonu, który do tego tradycyjnie odwiedza szosy położone nie tylko powyżej 2000, ale nawet 2500m n.p.m. 

    Wiosną tradycyjnie na takich wysokościach zalega jeszcze gruba pokrywa śnieżna, szosy prowadzące przez legendy włoskiego toury: Gavię czy Stelvio udrażnianie są zazwyczaj na kilka dni przed przejazdem kolumny wyścigu. 

    Owszem, ekstremalne warunki towarzyszyły peletonowi Giro niemal od zawsze. Do historii przeszedł szczególnie rok 1988 i jazda w śnieżycy przez wspomnianą wcześniej przełęcz Gavia. 

    Niechlubna tradycja

    W XXIw skracanie lub odwoływanie etapów stało się niemal tradycją “Corsa Rosa”. Właściwie co roku “królewskie” etapy zawodów do ostatniej chwili stoją pod znakiem zapytania. 

    Dzieje się tak nie tylko ze względu na zmieniające się standardy bezpieczeństwa. Powoli choć systematycznie kolarze zyskują poprawę warunków swojej pracy przypominając, że sport, nawet rozgrywany w otwartym terenie i wystawiony na działanie żywiołów, powinien szanować zdrowie i życie atletów. 

    Załamania pogody faktycznie są coraz bardziej nagłe i brutalne, dlatego też, mimo całej nowoczesnej technologii, odzieży czy łączności, organizatorzy muszą mieć w zanadrzu plan awaryjny. 

    Co ważne, dotyczy to nie tylko rozgrywanego najwcześniej w sezonie Giro, ale również Touru (by przypomnieć rok 2019 i błotne lawiny), czy Vuelty, która zmaga się zarówno z piekielnymi upałami jak i nagłymi załamaniami pogody. 

    Wspólny problem

    To staje się męczące poniekąd dla wszystkich. Ogranizatorzy muszą ponosić większe koszty zmian podejmowanych na ostatnią chwilę. Niezadowoleni są sponsorzy jak i samorządy płacące za obecność wyścigu na swoim terenie. 

    Walczący o wyniki kolarze nastawiający się na konkretne etapy, dokonujący rekonesansów tras, planujący taktykę nie mogą realizować swoich planów.  Rozczarowani są też kibice. Zarówno ci przed telewizorami jak i ci rezerwujący noclegi czy planujący rowerowe wakacje oparte o kibicowanie zawodowcom. 

    Mamy rozwiązanie

    Zaprezentowana trasa Giro d’Italia 2022 rozwiązuje większość z tych problemów. Choć nieco brakuje jej balansu (zawiera zaledwie 26km jazdy na czas), powinna wyłonić godnego zwycięzcę. 

    Istotny jest fakt, że peleton powyżej 2000m n.p.m. wjedzie zaledwie dwa razy, na ostatnim górskiem etapie 28 maja. 

    Nie oznacza to jednak, że będzie łatwo. Zawodnicy zmierzą się z Etną, Blockhausem, Mortirolo, Pordoi czy Fedaią a do tego z całą masą wymagających wzniesień położonych jednak na nieco niższej wysokości. 

    Co więcej, etapy są również krótsze, najdłuższy z nich ma 201km, najdłuższy górski 200km. Mimo to wydaje się, że akumulacja zmęczenia będzie wystarczająca, by tradycyjny “trzeci tydzień Giro” był prawdziwą rzezią. Na sześć etapów mamy bowiem jeden płaski, finałową czasówkę i cztery odcinki górskie, każdy z nich niezmiernie wymagający. 

    Zapewne organizatorzy w kolejnych latach będą jeszcze podejmowali próby wizyt na Gavii czy Stelvio, ale równie dobrze może się okazać, że wcześniej niż później pożegnamy się z legendarnymi podjazdami Giro. Przynajmniej do czasu, gdy świat nie upora się ze zmianami klimatu.

  • Giro d’Italia 2021, daily vlogi, część trzecia

    Giro d’Italia 2021, daily vlogi, część trzecia

    Skuteczna obrona mimo problemów Egana Bernala, znakomita jazda Damiano Caruso i renesans Simona Yatesa oraz Joao Almeidy. Trzeci tydzień Giro d’Italia w pigułce codziennych podsumowań wideo.

    W czasie Giro d’Italia 2021 codziennie wieczorem przygotowywałem dla Was komentarz do najważniejszych wydarzeń na włoskim tourze. Poza informacjami „kto wygrał”, „kto prowadzi w generalce” i „co czeka kolarzy następnego dnia” szukałem szerszego kontekstu, przyczyn takiej a nie innej jazdy, dyspozycji czy zachowania zawodników i drużyn.

    Łączny czas wszystkich nagrań to ponad trzy godziny. Poniżej znajdziecie materiały z ostatniej, trzeciej części tegorocznego Giro a także krótkie podsumowanie.

    Jeśli chcecie być na bieżąco z wydarzeniami w kolarstwie zawodowym, serdecznie zapraszam do subskrybcji mojego kanału na youtube. Natomiast jeśli preferujecie korzystanie z podcastów, te same treści są również dostępne na anchor.fmspotifyapple podcastgoogle podcastbreaker lub overcast.

    Giro d’Italia 2021 – podsumowanie.

    Giro d’Italia 2021, etap 21. Ganna wygrywa czasówkę, Egan Bernal cały wyścig.

    Giro d’Italia 2021, etap 20. Wzruszające zwycięstwo Caruso i kolejna lekcja kolarstwa dla wszystkich.

    Giro d’Italia 2021, etap 19. Yates z Alemidą szarżują, Bernal minimalizuje straty.

    Giro d’Italia 2021, etap 18. Bettiol wygrywa, peleton czeka na wielki finał.

    Giro d’Italia 2021, etap 17. Wygrana Martina, zły dzień Bernala, kolejny powrót Yatesa.

  • Giro d’Italia 2021, daily vlogi, część druga

    Giro d’Italia 2021, daily vlogi, część druga

    Dominacja Egana Bernala, trzy zwycięstwa etapowe kolarzy Qhubeka Assos, rekordy na podjazdach i nieustająca walka z pogodą. Zobaczcie podsumowanie drugiego tygodnia Giro d’Italia 2021.

    W czasie wielkich tourów codziennie wieczorem przygotowuję dla Was szybki komentarz do najważniejszych wydarzeń na trasie. Analizuję sytuację na etapie i staram się popatrzeć na wyścig z szerszej perspektywy. Szukam narracji całego wyścigu, staram się znajdować zależności między sposobem jazdy poszczególnych zawodników i drużyn. Porównuję tempo jazdy na podjazdach i podaję dane o mocy generowanej przez faworytów. Podczas kilku minut wypowiedzi nagrywanej zazwyczaj mniej niż godzinę po dotarciu przez kolarzy do mety przygotowuję podsumowanie kluczowych faktów.

    Poniżej zestaw codziennych komentarzy z drugiej części Giro d’Italia 2021.

    Jeśli chcecie być na bieżąco, serdecznie zapraszam do subskrybcji mojego kanału na youtube. Natomiast jeśli preferujecie korzystanie z podcastów, te same treści są również dostępne na anchor.fm, spotify, apple podcast, google podcast, breaker lub overcast.

    Giro d’Italia 2021 – drugi dzień przerwy.

    Giro d’Italia 2021, etap 16. Skrócona trasa wystarczyła by Bernal zrobił „rzeź”.

    Giro d’Italia 2021, etap 15. Campenaerts z wygraną, kraksa opóźnia etap.

    Giro d’Italia 2021, etap 14. Fortunato wygrywa, Yates wraca do gry i rekord Bernala na Zoncolanie.

    Giro d’Italia 2021, etap 13. Nizzolo w końcu wygrywa i utrudnia życie Saganowi.

    Giro d’Italia 2021, etap 12. Wygrana Vendrame i szarża Nibalego.

    Giro d’Italia 2021, etap 11. Ineos i Bernal rządzą ma szutrach, ale ten wyścig dopiero się zaczyna!

    Zdjęcie okładkowe: Foto Marco Alpozzi/LaPresse, materiały prasowe RCS

  • Giro d’Italia 2021, daily vlogi, część 1.

    Giro d’Italia 2021, daily vlogi, część 1.

    W czasie wielkich tourów codziennie wieczorem przygotowuję dla Was szybki komentarz do najważniejszych wydarzeń na trasie. Analizuję sytuację na etapie i staram się popatrzeć na wyścig z szerszej perspektywy. Szukam narracji całego wyścigu, staram się znajdować zależności między sposobem jazdy poszczególnych zawodników i drużyn. Porównuję tempo jazdy na podjazdach i podaję dane o mocy generowanej przez faworytów. Podczas kilku minut wypowiedzi nagrywanej zazwyczaj mniej niż godzinę po dotarciu przez kolarzy do mety przygotowuję podsumowanie kluczowych faktów.

    Poniżej zestaw codziennych komentarzy z pierwszych dziesięciu dni Giro d’Italia 2021.

    Jeśli chcecie być na bieżąco, serdecznie zapraszam do subskrybcji mojego kanału na youtube. Natomiast jeśli preferujecie korzystanie z podcastów, te same treści są również dostępne na anchor.fm, spotify, apple podcast, google podcast, breaker lub overcast.

    Giro d’Italia 2021, czas na kawę w dniu przerwy :)

    Giro d’Italia 2021, etap 10. Peter Sagan i wszystko jasne!

    Giro d’Italia 2021, etap 9. Pokaz siły Egana Bernala.

    Giro d’Italia 2021, etap 4. Dombrowski wygrywa, de Marchi na różowo, Landa atakuje.

    Giro d’Italia 2021, etap 7. Caleb Ewan gra we własnej lidze.

    Giro d’Italia 2021, etap 6. Mäder wygrywa, Valter liderem, Bernal najmocniejszy.

    Giro d’Italia 2021, etap 5. Zwycięstwo Ewana, dramat Landy.

    Giro d’Italia 2021, etap 4. Dombrowski wygrywa, de Marchi na różowo, Landa atakuje.

    Giro d’Italia 2021, etap 3. Taco van der Hoorn i pierwsza niespodzianka wyścigu.

    Giro d’Italia 2021, etap 2. Tim Merlier ogrywa Włochów.

    Giro d’Italia 2021, etap 1. Idealny dzień Filippo Ganny.

    Trzy tygodnie piękna. Zapowiedź Giro d’Italia 2021.

  • Giro, Vuelta i polskie transfery w World Tourze

    Giro, Vuelta i polskie transfery w World Tourze

    Intensywna końcówka pandemicznego sezonu ucieka przed złą pogodą i zaostrzającym się rygorem sanitarnym w Europie. Jest też sporo dobrych informacji z transferem Rafała Majki do drużyny UAE Team Emirates na czele. 

    Giro jedzie do Mediolanu?

    W Lombardii właśnie wprowadzana jest godzina policyjna w związku z rozpędzającą się epidemią a tymczasem Giro d’Italia zmierza przez Alpy do stolicy tego regionu. W dniu przerwy peleton po raz kolejny został przetestowany na obecność koronawirusa. Pozytywny wynik uzyskał Fernando Gaviria, który jako jeden z pierwszych sportowców w tym sezonie był chory jeszcze w lutym. 

    Zgodnie z komunikatami Gaviria jest jedynym kolarzem z pozytywnym wynikiem, nie wiadomo jeszcze czy faktycznie jest zarażony, czy test dał wynik fałszywie pozytywny. 

    Dobrą wiadomością jest z kolei pogoda. Choć w wysokich partiach gór spadł już śnieg, drogi są przejezdne i niewykluczone, że uda się rozegrać najważniejsze etapy w niezmienionej lub tylko nieznacznie zmienionej wersji. 

    W rozpoczętym właśnie tygodniu zaplanowano trzy, bardzo ciężkie, górskie etapy, każdy z metą na podjeździe. W środę, czwartek i sobotę do pokonania będzie w sumie ponad 15000m przewyższenia. Do tego każdy z tych odcinków ma około 200km a przynajmniej trzy razy zawodnicy wjadą sporo ponad 2000m n.p.m.

    Jakby tego było mało, wtorkowy etap również zapowiada się selektywnie, z wymagającą końcówką na górzystej rundzie i finiszem na niewielkiej, ale stromej “ściance”. 

    Foto: Jennifer Lorenzini/LaPresse 18 ottobre 2020 Italia Sport Ciclismo Giro d’Italia 2020 – edizione 103 – Tappa 15- Da Base aerea Rivolto a Piancavallo Nella foto: Hart Tao Geoghegan Photo: Jennifer Lorenzini/LaPresse October 18, 2020 Italy Sport Cycling Giro d’Italia 2020 – 103 th edition – Stage 15- ITT – from Base aerea Rivolto to Piancavallo In the pic: Hart Tao Geoghegan

    W skrócie plan na końcówkę Giro wygląda następująco:

    • Wtorek: 229km (!) z górzystą końcówką
    • Środa: 203km, cztery premie górskie, meta na podjeździe w Madonna di Campiglio
    • Czwartek: 207km, cztery premie górskie w tym słynne Stelvio (2758m) i podjazd na krótkim, ale wymagającym podjeździe do Laghi di Cancano
    • Piątek: etap całkiem płaski, ale absurdalnie długi 253km
    • Sobota: tu mogą zajść zmiany na trasie w związku z pogodą i wizytą we Francji. W planie są podjazdy na Agnello (2744m), Izoard (2360m), Montgenevre i na metę w Sestriere. 
    • Niedziela: czasówka na ulicach Mediolanu, 15,7km. 

    W klasyfikacji generalnej spodziewane są spore zmiany. Oczy wszystkich skierowane są na ekipę Sunweb, która na podjeździe do Piancavallo pokazała, że jest w stanie przejąć kontrolę nad peletonem i nadać tempo tak selektywne jak Ineos czy Jumbo-Visma na Tour de France. 

    Tak duża kumulacja trudności w trzecim tygodniu wyścigu będzie sprzyjała nie tyle spektakularny atakom, co dalszej selekcji i kryzysom. Biorąc pod uwagę, że wielu zawodników w czołówce to debiutanci a równocześnie starzy wyjadacze jadą na limicie swoich możliwości, sytuacja może być dynamiczna. 

    Na koniec dodam jeszcze, że obserwujemy kontynuację trendu z Tour de France: tempo na Piancavallo oraz krótszych podjazdach jest bardzo wysokie. Nawet ci kolarze, którzy teoretycznie zostają nieco z tyłu, prezentują formę, która do tej pory wystarczała czy to do podium czy nawet do zwycięstwa w wielkich tourach. 

    Cycling: Vuelta Espana 2019 / Tour of Spain 2019/ La Vuelta/ Etapa 20/ Stage 20/ .MAILLOT ROJO LIDER/ RED LEADER JERSEY/ ROGLIC Primoz (SLO)/ QUINTANA Nairo (COL).Arenas de San Pedro – Plataforma de Gredos (190,4 km) 14-09-2019/.Vuelta Espana 2019 / La Vuelta/ Tour of Spain 2019/.Luis Angel Gomez .©PHOTOGOMEZSPORT2019

    Rusza Vuelta – kto by się tego spodziewał!

    Skrócona o trzy dni, za to z niezmienionym charakterem. 13 z 18 etapów będzie górzystych, siedem odcinków będzie się kończyło na podjazdach a jedyna, 34km czasówka finiszować będzie na “ściance” Mirador de Ezaro (niespełna 2km i 14% stromizny).

    W planie takie legendy jak Arrate (już pierwszego dnia), Tourmalet (ekscytujący finisz na słynnej przełęczy w Pirenejach), Angliru czy La Covatilla. 

    Lista startowa jest imponująca. W Jumbo-Visma pojadą Roglic, Dumoulin, Gesink, Kuus, Bennett, w Astanie Vlasov (po szybkim wycofaniu się z Giro wraca na Vueltę), w Ineosie Carapaz i żegnający się z ekipą Brailsforda, wracający do dyspozycji Froome, w Mitchelton-Scott Chaves, w Groupama-FDJ Gaudu i Pinot, w EF pro Cycling Martinez, Carthy i Woods, w Bahrainie Poels, w Cofidise Martin, w Movistarze Valverde, Mas i Soler, w Israel Startup Nation Martin, by tylko wymienić najgłośniejsze nazwiska mogące powalczyć w klasyfikacji generalnej. 

    Do tego sporo obiecujących, młodych talentów i, mimo niesprzyjającej trasy paru sprinterów z Samem Bennettem na czele. 

    Dla patriotów mamy sporą reprezentację kolarzy z Polski. W łabędzim śpiewie CCC udział wezmą Wiśniowski i Paluta (oraz polsko-włoski Mareczko), w Ineosie zobaczymy Gołasia a w Lotto-Soudal Tomasza Marczyńskiego, który właśnie przedłużył kontrakt o kolejny rok. 

    Kontekstem rywalizacji na hiszpańskich szosach będzie pogoń za kontraktami, walka o sponsorów oraz ucieczka przed pandemią i nadchodzącą zimą. Finał w Madrycie zaplanowany jest na 08.11. 

    W tygodniu, w którym Vuelta pokrywa się terminem z Giro, etapy w Hiszpanii będą kończyły się ok. godzinę później, zatem ok. 17.30. 

    W natłoku wydarzeń trudno nadążyć za kolejnymi wyścigami, zatem zapowiedzi Vuelty pojawiają się na ostatnią chwilę. Jeśli szukacie szczegółów trasy czy list startowych, możecie np. zapoznać się z prezentacją autorstwa Aleksandry Górskiej w naszosie.pl

    Majka w Emiratach

    Rafał Majka po czterech latach w Bora-Hansgrohe i czterech wcześniejszych w Tinkoff-Saxo kompletnie zmienia otoczenie. Od sezonu 2021 będzie reprezentował drużynę UAE – Team Emirates. Jego rolą będzie zarówno pomoc Tadejowi Pogacarowi jak i dalszy rozwój w krótszych i dłuższych wyścigach etapowych.  

    Kontrakt z drużyną z drugim, największym budżetem w World Tourze, z wybitnymi dyrektorami sportowymi może dać trzydziestojednoletniemu zawodnikowi “drugą młodość”. Bo choć wszyscy są pod wrażeniem obecnej inwazji dwudziestolatków trzeba pamiętać, że Rafał Majka dopiero co wszedł w wiek uznawany dla zawodowych kolarzy za szczyt możliwości. 

    Ciekawym kontekstem poza powrotem do Włoch (ekipa z Emiratów jest w dużej mierze kontynuacją Lampre Giuseppe Saronniego), gdzie Majka czuje się bardzo dobrze będzie zmiana sprzętu. Przez całą zawodową karierę nasz kolarz jeździł bowiem na rowerach i akcesoriach Specialized. UAE w sezonie 2020 używali Colnago, Campagnolo, pedałów Look, siodeł Prologo i odżywek Enervit. 

    Marczyński w Lotto-Soudal i Eurosporcie

    Kolejna dobra wiadomość to przedłużenie o rok kontraktu z Lotto-Soudal przez Tomasza Marczyńskiego. Cieszy nie tylko dalsza obecność doświadczonego zawodnika w World Tourze, ale też fakt, że dołączy do niego Kamil Małecki, który dostanie szansę rozwoju uratowawszy się z tonącego CCC.

    Z dużym prawdopodobieństwem dla Marczyńskiego będzie to ostatni sezon na tym poziomie, chociaż nigdy nic nie wiadomo. 

    Dla zainteresowanych postacią dwukrotnego zwycięzcy etapowego Vuelty 2017 i trzykrotnego mistrza Polski, Eurosport przygotował krótki, kwadransowy reportaż. Całość ma nieco youtubową jakość produkcji, ale zawsze to fajnie, że taki materiał powstał. Druga emisja zaplanowana jest na czwartek, 22.10 na godz. 17.50. 

    Pożegnanie z klasykami

    Sezon najważniejszych wyścigów jednodniowych kończy się jutro, czyli w środę 21.10 wyścigiem De Panne. Na liście startowej Mark Cavendish, który wciąż nie pożegnał się z zawodowym peletonem, choć na mecie Gandawa-Wevelgem uronił kilka łez, będący w wysokiej dyspozycji Mads Pedersen i Alexander Kristoff oraz wielu innych specjalistów od jazdy na wietrze i po brukach. We wtorek na trasie z Brugii do De Panne swój sezon kończą także kobiety.

    Komentarze teraz też jako podcast

    Codzienne komentarze po etapach Giro d’Italia trafiają zawsze wieczorem na Youtube. Od kilku dni dostępne są również w wersji podcasdtowej na anchor.fm, które propaguje je również np. na Spotify.

    Zatem jeśli taka forma odbioru jest dla Was wygodniejsza, to zapraszam, podobnie jak do subskrybcji kanału na youtube a także do śledzenia konta na Twitterze. To tam a nie na facebooku wrzucam na bieżąco najciekawsze informacje o kolarstwie. 

  • Marco Pantani. Ostatni Podjazd.

    Marco Pantani. Ostatni Podjazd.

    W ogromie reporterskiej pracy, którą wykonał Matt Rendell opisując życie, karierę i śmierć Marco Pantaniego największą wartość mają te słowa, które nie przekonają nieprzekonanych, ale są rzadko spotykane w kolarskich mediach. Te, które boleśnie nazywają rzeczy po imieniu. 

    Wydawnictwo SQN specjalizujące się w sportowych biografiach tym razem sięgnęło po obszerną i gatunkowo ciężką biografię Marco Pantaniego. 

    Matt Rendell pierwszą edycję tej opowieści ukończył w 2006r, następnie rozszerzył ją o fakty związane z wynikami śledztw po śmierci kolarza w roku 2016. Polskie tłumaczenie ukazuje się w 2020, 21 lat po słynnym wyrzuceniu kolarza z Giro d’Italia i 16 po jego tragicznym odejściu. 

    W tym momencie większość zawartych w niej informacji trudno uznać za szokującą, natomiast niewątpliwie, tak jak w swoim posłowiu pisze Adam Probosz, nagromadzenie takiej ilości trudnych informacji jest zwyczajne bolesne, zwłaszcza dla kogoś, kto wciąż uważa Pantaniego za sportowego idola. 

    Rendell prowadzi swoją opowieść chronologicznie nie tylko podążając za losami Pantaniego, ale też w najmniej chwalebne części biografii kolarza wprowadza nas równolegle z tym, jak sam odkrywał kolejne fakty. 

    I tak pierwsze triumfy “Pirata” poznajemy jako wydarzenia o wadze stricte sportowej by dopiero w dalszej części dowiedzieć się, że stał za nimi najpoważniejszy doping, który towarzyszył Włochowi niemal od początku zawodowej kariery (a możliwe, że nawet wcześniej). 

    Najcięższe działa autor wytacza w epilogu, nazywając wprost sukcesy herosów “ery epo” fantomowymi a emocje, których dostarczał nam Pantani podobnie poddanymi terapii dopingowej jak sam kolarz. 

    Obcowanie z detalami upadku człowieka zmagającego się z zaburzeniami psychicznymi, nałogiem jak i przedstawionego bez szczególnie pozytywnych cech charakteru może być dla wielu fanów szokiem. 

    Osobiście od wielu lat podzielam większość poglądów Rendella, ale nie spodziewam się, by licząca 400 stron lektura zdobyła wielką popularność na naszym rynku. Dlatego tym bardziej składam wyrazy uznania dla wydawnictwa za pochylenie się nad docenionym przez krytykę, jednak niełatwym w odbiorze materiałem. 

    Matt Rendell, “Marco Pantani. Ostatni Podjazd”

    408 stron
    Wydawnictwo SQN, Kraków 2020
    Książkę kupiłem w formacie .mobi na stronie wydawnictwa w maju 2020 za 27,51zł

  • To było dobre Giro

    To było dobre Giro

    Wyrównana rywalizacja, wzruszające zwycięstwa i niespodziewany triumfator. Mimo spokojnego startu i wielu płaskich etapów, Giro d?Italia 2019 było ciekawym wielkim tourem. Jak to Giro.

    Embed from Getty Images

    Pierwszy i ostatni raz Carapaza?

    Po Australijczykach (Cadel Ewans, TdF 2011), Kanadyjczykach (Ryder Hesjedal, Giro 2012), Brytyjczykach (Wiggins, Froome, Yates), mamy kolejną narodowość, która w drugiej dekadzie XXIw dołączyła do grona zwycięzców wielkich tourów.

    Ekwadorczyk Richard Carapaz był najskuteczniejszy na trasie Giro d?Italia 2019. Nie tylko wygrał dwa etapy, ale był też najmocniejszy i najbardziej regularny przez całe trzy tygodnie wyścigu. Owszem, nie zaprezentował się dobrze podczas prób jazdy indywidualnej na czas, ale przewaga, jaką zdobył w górach: dzięki własnym, odważnym atakom, słabości rywali i wsparciu kolegów z drużyny Movistar złożyły się na jego sukces.

    Zawodnik z Ameryki Południowej już rok temu zaprezentował swój talent finiszując w ciężkim wyścigu na czwartym miejscu. Tym razem teoretycznie liderem Movistaru miał być Mikel Landa, ale gorzej pojechał czasówkę w San Marino, co ustawiło go w hierarchii za klubowym kolegą.

    Etapy z metą przy jeziorze Serru i dzień później z metą w Courmayeur były pokazem zarówno siły Carapaza jak i taktycznej przewagi jego drużyny. Dwa ataki dały Ekwadorczykowi nie tylko koszulkę lidera, ale w obliczu słabnącego Roglica szansę na przejście do defensywy.

    Kolejni rywale, w tym Vincenzo Nibali, na zmianę tracili czas do późniejszego zwycięzcy wyścigu, który do finałowej czasówki w Weronie przystąpił z bezpieczną przewagą de facto gwarantującą mu różową koszulkę i spektakularne trofeum.

    Trudno sobie wyobrazić bardziej korzystny przebieg rywalizacji dla obchodzącego w czasie wyścigu dwudziestosześcioletniego zawodnika.

    Bez względu na to, czy Carapaz zmieni barwy klubowe i za 1,5 miliona Euro rocznie stanie się kolejnym elementem machiny Team Ineos, czy też podąży inną drogą może się okazać, że była to jego jedyna szansa na wygranie wielkiego touru.

    I nie dlatego, że Ekwadorczyk zwyciężył przypadkiem, raczej dlatego, że wygrana w trzytygodniowej imprezie kolarskiej to rzadkość, szczyt marzeń i najjaśniejszy punkt kariery.

    Niewątpliwie w każdym kolejnym starcie Carapaz będzie teraz wymieniany w gronie faworytów, wywierana będzie na niego presja i prawdopodobnie nikt mu nie pozwoli na odjazdy takie, jak na tegorocznym Giro. Co nie zmienia faktu, że by zakończyć tegoroczną ?Corsa Rosa? na pierwszym miejscu, musiał być ?po prostu? najlepszym kolarzem w peletonie.

    Na koniec tego wątku wspomnę jeszcze, że poza historycznym zwycięstwem kolarza z Ekwadoru ważny jest jeszcze jeden fakt. Trenerem Carapaza jest była zawodniczka, Iosune Murillo Elkano, z którą zwycięzca Giro współpracuje jeszcze od czasów, gdy był amatorem. W patriarchalnym świecie zawodowego kolarstwa kobieta na takiej pozycji to rzadkość, ale jak widać to nie płeć decyduje o sukcesie.
    Embed from Getty Images

    Giro wzruszeń

    Gdy zawodnicy tacy jak Cesare Benedetti czy Dario Cataldo jako pierwsi mijają linię mety, łza kręci się w oku. Na co dzień pozostający w cieniu, prawdziwi rzemieślnicy z krwi i kości, bez których nie byłoby ani zawodowego peletonu ani imponujących triumfów i sławy największych gwiazd.

    Raz, czasami dwa razy w karierze przychodzi dzień, gdy wierny gregario ma swój dzień, swoje pięć minut, spełnienie marzeń. By się wydarzył, musi zagrać wiele elementów. Dyspozycja, sytuacja lidera drużyny, pogoda, skład ucieczki i wreszcie szczęście.

    To wyjątkowe momenty, charakterystyczne właściwie tylko dla tego sportu. Pokazują, że choć jest to piękna praca i wspaniała pasja, równocześnie bywa bardzo niewdzięczna. W powszechnej opinii wyrazem sukcesu jest tylko zwycięstwo a na to jedno, jedyne czasem trzeba wiele, wiele lat i dziesiątki, jeśli nie setki tysięcy kilometrów.

    Kolarzem, który w ucieczkach na trasie tegorocznej ?Corsa Rosa? przejechał prawie 1000km był Damiano Cima. Na 18. etapie również uczestniczył w śmiałej akcji i na ostatnich metrach obronił się przed napierającym peletonem, tylko nieznacznie wyprzedzając finiszującego po objęcie prowadzenia w klasyfikacji sprinterskiej Pascala Ackermana.

    Cima to reprezentant drużyny Nippo – Vini Fantini, startującej w Giro z ?dziką kartą?. Dzięki niemu zespół może uznać swoje uczestnictwo za spory sukces, podobnie jak Androni Giocatolli-Sidermec za sprawą Fausto Masnady, najszybszego na odcinku numer sześć.

    Embed from Getty Images

    Swoje pięć minut mieli także kolarze UAE Team Emirates za sprawą Valerio Contiego i Jana Polanca, którzy od szóstego do trzynastego etapu byli kolejno liderami klasyfikacji generalnej a jeśli doliczymy do tego przesuniętego na pierwsze miejsce odcinka nr. 3 Fernando Gavirię można mówić o jeździe ponad stan.

    Na szczególną uwagę zasługuje również Pello Bilbao z Astany, dwukrotny triumfator a także kolarze Treka-Segafredo: Giulio Ciccone, najlepszy ?góral? i zwycięzca etapowy oraz niespodziewany triumfator finałowej ?czasówki?, Chad Haga.

    Miło było też oglądać odbudowującego formę Estebana Chaveza, zawodnika z równie wielkim potencjałem co pechem do problemów zdrowotnych.

    Nie pastwmy się nad CCC

    Na drugim biegunie są zespoły takie jak CCC oraz Dimension Data, które przejechały 102. Giro d?Italia bez zauważalnego sukcesu. Zamiast na siłę doszukiwać się pozytywów, których de facto nie było, lepiej sprawę wytłumaczyć w dość prosty sposób.

    Nawet w World Tourze nie wszystkie ekipy są w stanie zbudować skład na tyle mocny, by równo obstawić wszystkie trzy wielkie toury oraz najważniejsze klasyki. Niewątpliwie Dariusz Miłek nie ma udanego debiutu na najwyższym poziomie zawodowego kolarstwa, ale ostateczną ocenę będziemy wystawiali po sezonie. Wiosenne klasyki przejechane na ?+3? i kiepskie Giro nie przekreślają szans w nadchodzących miesiącach. Dobra forma van Avermaeta na Tour de France, kilka wygranych etapów na tygodniowych etapówkach i ostatnia szansa, czyli Vuelta mogą sprawić, że zapomnimy o bezbarwnym występie we Włoszech.

    Co więcej, z Giro w minorowych nastrojach wyjechali nie tylko nasi ?pomarańczowi?. Utytułowana ekipa Deceuninck – Quick Step po odebraniu zwycięstwa na trzecim odcinku wyścigu Elii Vivianiemu nie była w stanie odegrać większej roli do końca wyścigu.

    Z kolei Arnaud Demare, choć raz był najszybszy, po błędzie taktycznym swojej drużyny przegrał koszulkę najlepszego sprintera z Pascalem Ackermannem.

    Przy okazji sprinterów wspomnę jeszcze Caleba Ewana. Tak jak większość specjalistów finiszy z peletonu wycofał się z rywalizacji przed wjazdem w góry, ale zrobił to z dwoma wygranymi etapami. Australijczyk ewidentnie dojrzewa jako sprinter i można o nim myśleć jako o następcy Robbiego McEwena.

    Embed from Getty Images

    Rafał Majka a sprawa polska

    Współlider Bora-Hansgrohe, Rafał Majka dojechał do mety w Weronie na 6. pozycji. Podczas finałowej czasówki wyprzedził w klasyfikacji generalnej Miguela Angela Lopeza. Po drodze zaliczył dwa trudne dni, gdy do Primoza Roglica (3. miejsce) i Bauke Mollemy (5. miejsce) stracił łącznie 2?47? (czyli wbrew powszechnej opinii to nie był jakiś dramat, raczej chwilowa niedyspozycja). W ostatecznym rozrachunku Majka był wolniejszy od Carapaza o 6?57?, a Roglica i Mollemy odpowiednio o 4?26? i 1?13?.

    To trzeci, najlepszy wynik Majki w wielkim tourze, po trzeciej lokacie na Vuelcie (2015) i piątej na Giro (2016) oraz wyrównanie wyniku z Włoch z 2014r. Równocześnie to pierwszy od 2016r trzytygodniowy wyścig, który zakończył w czołówce i pierwszy, gdy momentami stanowił realne zagrożenie dla zawodników walczących o podium.

    Rafał Majka pojechał bowiem w Giro d?Italia 2019 inaczej niż wcześniejsze toury. Kilkukrotnie atakował (m.in. na etapie do jeziora Serru), sprawdzając formę zarówno swoją jak i rywali. Choć nie jest wybitnym specjalistą jazdy indywidualnej na czas, przypomniał o swoich dobrych czasówkach z przeszłości (z Giro czy z Tour de Pologne) oraz, co ważne, podczas dni kryzysu zminimalizował straty najbardziej jak się dało.

    Szkoda, że wzorem Ilnura Zakarina nie udało mu się wygrać etapu, ale i tak cały występ Polaka trzeba zapisać na plus. Z grona faworytów wypadł jedynie Tom Dumoulin, zatem stawka, z którą mierzył się Majka była wyjątkowo mocna.

    Kto przed wyścigiem spodziewał się, że na mecie w Weronie będzie przed Simonem Yatesem i Miguelem Angelem Lopezem czy uciekał Vincenzo Nibalemu? Brytyjczyk był typowany do zwycięstwa a tymczasem nie był w stanie nawiązać rywalizacji z czołówką. Lopez zaś w górach należał do najmocniejszych kolarzy tegorocznego Giro, lecz jechał zarówno nerwowo jak i pechowo, co chwilę plącząc się w jakieś kłopoty. Sam Nibali, choć po raz dwunasty w karierze stanął na podium wielkiego touru i raczej jest zadowolony ze swojej postawy nie był w stanie pokonać Carapaza i stracił, prawdopodobnie ostatnią, szansę na wygranie swojego trzeciego Giro.

    W tym miejscu muszę też dodać, że choć wygrana Carapaza wygląda na przekonującą a dominacja jego drużyny na wyraźną, cały wyścig był rozgrywany w ofensywnym stylu z poszukiwaniem ryzykownych i ambitnych rozwiązań przez jego głównych bohaterów.

     

     

    Smutek i żal

    Rosnąca popularność kolarstwa powoduje, że więcej i więcej osób ma potrzebę wypowiedzi, skomentowania i oceny najważniejszych wydarzeń. To świetnie.

    Natomiast nieco mniej świetnie prezentuje się styl tych wypowiedzi. Nie mówię, że złośliwość, pochopność a przede wszystkim brak szacunku dla wysiłku sportowców dominują, ale są zauważalne nie tylko na profilach ?anonimowych internautów?, ale też zawodowych czy pół zawodowych komentatorów.

    Jasne, nie chodzi o to by ekscytować się każdym obrotem korbą, co można usłyszeć np. w brytyjskim Eurosporcie, ale odrobina empatii a także zrozumienia rozmaitych funkcji, jakie w zawodowym peletonie pełnią poszczególne postaci byłaby mile widziana. A i na żarty w czasie wielogodzinnych relacji znajdzie się miejsce, niekoniecznie w chwilach, gdy kolejni zawodnicy na trasie przeżywają trudne chwile.

    Nie sądzę, by w czasie nadchodzącego Tour de France miało się coś zmienić. Wręcz przeciwnie, przewidywana dominacja Team Ineos w połączeniu z obecnością Michała Kwiatkowskiego tylko wzmocni emocje, ale cóż, takie czasy. Co nie zmienia faktu, że w kwestii (social-i-nie-tylko)medialnych komentarzy Giro skończyłem obserwować z pewnym niesmakiem.

  • #Giro102, akt pierwszy

    #Giro102, akt pierwszy

    Obserwując pierwszą część Giro d?Italia 2019 mogliśmy się poczuć niczym dekadę temu. Dwie czasówki, szereg płaskich etapów i oczekiwanie na góry.

    A może nawet więcej niż dekadę? Jeszcze w latach dziewięćdziesiątych, gdy po szkole pierwszą rzeczą, jaką robiłem po przyjściu do domu było włączenie telewizora z kablówką, spora część etapów wielkich tourów była długa i płaska. Co zrozumiałe, dość szybko kończyło się to drzemką, przerywaną dopiero wtedy, gdy komentatorzy nieco podnosili głos opisując ustawianie się ?pociągu? Mario Cipolliniego.

    Takie trochę jest i 102. Giro d?Italia. Dwie jazdy indywidualne na czas ustawiły klasyfikację generalną, wyprowadzając zwycięzcę obu prób, Primoza Roglica na pewne prowadzenie przed wjazdem w góry. Na etapach płaskich najmocniejszy w peletonie był Pascal Ackerman, choć nie zdominował rywalizacji jak to czasem robią ?supersprinterzy?. Był najszybszy dwukrotnie, podobnie jak Caleb Ewan a dodatkowo finisze z peletonu wygrywali Arnaud Demare i Elia Viviani.

    Tyle tylko, że mistrzowi Włoch odebrano zwycięstwo za niebezpieczną jazdę i trzeci etap przypisano Fernando Gavirii. To ewidentnie rozstroiło Vivianiego, który nie był w stanie jeszcze raz minąć linii mety jako pierwszy, co niewątpliwie jest dla niego sporym rozczarowaniem. Tak czy inaczej niewielu sprinterów ukończy ten wyścig. Do końca Giro pozostał dla nich zaledwie jeden etap, trudno się więc dziwić, że już w czwartek rozpoczął się charakterystyczny dla włoskiego touru eksodus.

    Ciekawostką pierwszego tygodnia było odpuszczenie mocnej ucieczki na etapie do San Giovanni Rotondo, po którym nie tylko liderem został Valerio Conti, ale przede wszystkim sporo czasu nadrobili mocni Andrey Amador i Sam Oomen. Co więcej, dzień później, w l?Aquili peleton pozwolił, by zyskali Formolo i Bilbao. Całkiem możliwe, że w ostatecznym rozrachunku te minuty osiągnięte podczas ucieczek w pierwszej części wyścigu będą dla któregoś z nich ważne w kontekście wyniku uzyskanego w całym Giro.

    Taka sytuacja we w miarę dobrej pozycji ustawia również drużynę CCC. Amaro Antunes w San Giovanni Rotondo przyjechał przed peletonem a następnie przyzwoicie zaprezentował się w czasówce w San Marino. Dzięki temu przed wjazdem w wysokie góry jest siódmy w klasyfikacji generalnej i póki co ratuje ten wyścig dla polskiej ekipy. Ambicje dotyczące zajęcia dobrego miejsca w klasyfikacji generalnej wyraża też Victor de la Parte.

    Wspomniany wcześniej Roglic zrobił to, czego od niego oczekiwaliśmy. Zdominował jazdę indywidualną na czas, oba etapy o łącznej długości 43km. Choć jego możliwości poznaliśmy zarówno podczas Giro 2016, Touru 2018 i kolejnych, tygodniowych etapówek, Słoweniec nie przestaje mnie zadziwiać. Przeszłość skoczka narciarskiego jest z jednej strony anegdotyczna, z drugiej trudno sobie wyobrazić, by możliwa była tranzycja między dyscyplinami sportu wymagającymi tak różnych cech motorycznych.

    A jednak, Roglic stał się uniwersalnym kolarzem etapowym, łączącym znakomity stosunek mocy do masy wymagany w czasówkach i górach z wciąż sporą dynamiką. Pozostaje pytanie, czy będący w gazie od lutego zawodnik (wygrywał w tym roku kolejno UAE Tour, Tirreno-Adriatico i Tour de Romandie) wytrzyma trudny drugiego aktu Giro.

    We włoskim tourze często bowiem liczy się nie tylko moc, ale też wytrzymałość i wytrwałość. W tym roku niemal wszystkie trudności wyścigu znajdują się w jego ostatnich dziesięciu dniach. Ponieważ dodatkowo karty rozgrywała będzie pogoda – organizatorzy planujący odwiedzić wysoko położone przełęcze do ostatnich dni walczą o ich przejezdność – zapowiada się emocjonujące ściganie.

    Fakt, że przed kluczowymi etapami straty mają Simon Yates, Mikel Landa i Miguel Angel Lopez oznacza tyle, że myśląc o podium muszą atakować. Brak Toma Dumoulina, który odpadł po kraksie zmniejsza grono kolarzy, którzy mogliby jechać defensywnie.

    To z kolei otwiera szansę dla zawodników, którzy w przeszłości popisywali się wytrzymałością i wraz z kolejnymi kilometrami wykazywali najmniej zmęczenia. W tym miejscu myślę przede wszystkim o Vincenzo Nibalim, ale również o Rafale Majce, który pierwszy raz od wielu miesięcy przejechał początek wyścigu etapowego nie tylko w dobrej formie (skuteczny w czaówkach), bez upadku, ale i bez większych problemów w ogóle.

    Pierwszy finisz na dużym podjeździe czeka na kolarzy w piątek, ciekawie zapowiada się też sobotni etap z ciężką wspinaczką na przełęcz San Carlo a królewski odcinek z Gavią i Mortirolo zaplanowano na wtorek. Poza przyszłym czwartkiem (etap głównie zjazdowy, z płaską końcówką) oraz dniem odpoczynku w poniedziałek, peleton będzie się zmagał z wyrafinowanymi trudnościami już do końca tegorocznego Giro d?Italia.

  • Dwadzieścia lat po Madonna di Campiglio

    Dwadzieścia lat po Madonna di Campiglio

    Marco Pantani wyrzucony z Giro d?Italia 1999 to jeden z symboli kolarstwa ?Ery EPO?. Od tego wydarzenia minie w tym roku dwadzieścia lat. Od jego śmierci minęło już piętnaście.

    Aby zobrazować, jak dziwne to były czasy posłużę się jednym przykładem. Klasyczny ?góral?, będący w glorii chwały zwycięzcy Giro i Touru 1998, Marco Pantani przez sporą część wyścigu walczył o różową koszulkę z Laurentem Jalabertem. Tym samym, który zaledwie cztery lata wcześniej wygrał zieloną koszulkę najlepszego sprintera Tour de France. To tak, jakby teraz o wygraną walczył Sagan z Quintaną.

    Fruwający w górach ?Pirat? od lat będący najszybszym ?wspinaczem? zawodowego peletonu (do tej pory czas uzyskany przez niego w 1997r na Alpe d?Huez jest rekordem tego podjazdu, Włoch jest dodatkowo autorem trzeciego i piątego rezultatu) dokonywał na trasie Giro rzeczy niezwykłych. Wspomnieć trzeba choćby słynną pogoń za Jalabertem do mety usytuowanej przy sanktuarium Oropa i dominację na etapach do Alpe di Pampeago i Madonna di Campiglio.

    Embed from Getty Images

    Zarówno to Giro jak i poprzednie oglądałem z zapartym tchem, wpatrzony w ekran telewizora, z nabożnym podziwem dla wyczynów Pantaniego. Jedno muszę włoskiemu kolarzowi oddać. Charyzma i charakter, jakie prezentował na alpejskich szosach były nieporównywalne z cechami jakiegokolwiek innego zawodnika.

    Nie miało dla mnie znaczenia, że wygrany przez niego Tour był tak naprawdę ?tourem wstydu?, nie miałem pojęcia, że zawodowi sportowcy w tamtych czasach nie funkcjonowali bez epo, testosteronu i hormonu wzrostu. ?Przerwany łańcuch?, Operacja Puerto, ?Wyścig tajemnic?, raport USADA, Armstrong u Oprah?y, to wszystko wydarzyło się później.

    Pantani został wyrzucony z Giro za nieznaczne przekroczenie dozwolonego poziomu hematokrytu, mimo wahań formy był potem jeszcze w stanie wrócić na trasę Touru 2000 i rzucić wyzwanie Armstrongowi.

    Zmarł w samotności, w pokoju hotelowym z powodu przedawkowania narkotyków, zimą 2004r. Na przełęczy Mortirolo znajdziecie jego pomnik, wielu kibiców wciąż uważa go za jednego z najbardziej wybitnych kolarzy w historii. Część uważa, że zabiła go mafia, część, że Pantani ?nigdy nie miał pozytywnego wyniku testu antydopingowego?. Jeszcze inni, że skoro wszyscy wówczas brali, Włoch i tak był najlepszy.

    Tak jak wspomniałem, nie można mu odmówić niepowtarzalnego stylu oraz odwagi. Całe epo świata nie sprawi, że jeżdżący zachowawczo kolarz rzuci się do samotnego ataku na wiele kilometrów przed metą. To nigdy nie boli mniej, po prostu jedzie się szybciej, by przywołać znany bon mot Grega LeMonda.

    Nie zmienia to faktu, że Pantani był równie bezkompromisowym, kolarskim artystą, co bezkompromisowym oszustem. Choć to Bjarne Riisa nazywa się ?panem 60%?, od poziomu hematokrytu, jaki osiągał dzięki kuracji epo, Pantani w swojej karierze również zanotował taki wynik, np. gdy jego krew zbadano przy okazji poważnego wypadku, jakiemu uległ w 1995r (czyli w roku ostatniego zwycięstwa Miguela Induraina w Tour de France, gdzie sam Pantani wygrał dwa etapy i klasyfikację młodzieżową).

    Co więcej, przebadane ponownie próbki z Touru 1998 dały wynik pozytywny, z resztą całe podium tamtego wyścigu zajmowali zawodnicy stosujący podobny, sprawdzony i klasyczny wówczas zestaw środków. Jak wiemy choćby ze wspomnieć Willy?ego Voeta, masażysty niesławnej ekipy Festina, niektóre zespoły i zawodnicy ze względów nie tyle etycznych co zdrowotnych trzymały doping w pewnych ryzach. Inni kolarze ?brali? niemal bez ograniczeń.

    Pewna powściągliwość była mimo wszystko wskazana. Jeśli bowiem uważacie (a takie, nieroztropne głosy wciąż pojawiają się w dyskursie, czasem nawet z ust osób na co dzień roztropnych), że doping należy zalegalizować i pozwolić atletom brać wszystko i w dowolnych ilościach to, cóż, lata ?90 XXw de facto były właśnie takim czasem. Efekt? Sportowcy zwyczajnie umierali z powodu zatorów, zawałów czy zatrzymania akcji serca podczas snu.

    Embed from Getty Images
    Również Pantani za doping zapłacił najwyższą cenę. Depresja, zaburzenia psychiczne, uzależnienie od narkotyków i wreszcie śmierć. Wierzę, że życie po wydarzeniach w Madonna di Campiglio, po kolejnych przesłuchaniach, po nalotach policji na pokoje hotelowe w czasie wyścigów, po ciągłych pytaniach musiało być koszmarem. Podobnie jak odnalezienie się w realiach sportu, w którym można wciąż wiele, ale już nie wszystko i nie aż tak bezwstydnie.

    Rekord Pantaniego na Alpe d?Huez obowiązuje, podobnie jak inne, wciąż najlepsze osiągnięcia w historii sportu. Bieg na 800m Jarmili Kratochvilovej, 100m Flo-Jo, do niedawna 400m Michaela Johnsona.

    Emocji czy inspiracji, których w tych, konkretnych momentach dostarczali nie odbierze nam nikt. Czy wstydzę się tego, że przez lata podziwiałem ?Pirata?, ba, że wrażenie robiła na mnie jazda Armstronga czy Herasa? Oczywiście, że nie, co nie przeszkadza mi oceniać tych wydarzeń jako przykrych a ich bohaterów za ciekawe a nawet wybitne postaci, jednak zaliczane do kategorii czarnych charakterów.

    Celebrowanie bohaterów ?ery epo?, jakkolwiek nie byliby fascynujący uważam za niestosowne. Dużo ważniejsze jest wsparcie dla deklarujących jazdę fair a także tych, którzy po błędach robią coś więcej niż tylko dyskretnie milczą. Choć wygląda na to, że kolarstwo wyczynowe po raz kolejny zaczyna zjadać swój ogon, wciąż można znaleźć zawodników będących po ?jasnej stronie mocy?. I to na nich warto skupiać uwagę.