Niewykluczone, że przy okazji długich, jesiennych wieczorów pojawi się tu nieco zmian. Większych lub mniejszych, zależnie od dostępnych zasobów. Zatem w związku z tym mam do Was pytanie:
Jak chcę komentować na blogu Marka?
Obojętne – nie mam w zwyczaju komentować artykułów (42%, 37 Votes)
Obojętne – i tak komentuję pod postami na facebooku (22%, 19 Votes)
Tak jak teraz – przy użyciu Facebook Comments (18%, 16 Votes)
Chcę Disqusa – wtedy będę komentował każdy tekst! (18%, 16 Votes)
Jakkolwiek kolarstwo nie zdobywałoby popularności, wciąż jest nas za mało. Zwłaszcza, gdy chodzi o różnego rodzaju plebiscyty.
Rok zaczął się obiecująco. Michał Kwiatkowski zajął trzecie miejsce w zestawieniu Przeglądu Sportowego. Rafał Majka w tym samym głosowaniu publiczności był siódmy. Rok wcześniej Maja Włoszczowska odpadła w internetowej ankiecie Onetu. Najlepszej polskiej kolarce górskiej do podium w plebiscycie Przeglądu Sportowego nie wystarczyły takiej dokonania jak mistrzostwo świata czy wicemistrzostwo olimpijskie.
Ostatniej zimy rowerowi blogerzy dość ambitnie podeszli do konkursu na ?Blog Roku?. W głosowaniu SMSowym zarówno ja jak i Łukasz Gumowski ze swoim projektem Rovver otarliśmy się o finał. By wejść do top10 zabrakło nam zaledwie paru głosów: mnie w kategorii blogów profesjonalnych, Łukaszowi w kategorii ?Pasje?.
Latem o sfinansowanie wyjazdu na mistrzostwa świata Adventure Racing w głosowaniu organizowanym przez Idee Kaffee również ?o błysk szprychy? przegrała Justyna Frączek ze swoją drużyną.
Teraz do finału ?Nagrody Alchemika? nie weszła Joanna Ciszewska, mistrzyni świata mtb 12h solo. Co ciekawe, zawodniczka zadeklarowała, że nagrodę (20 tysięcy złotych) podzieli między kolarskie projekty: ścieżki enduro czy wsparcie dla juniorów ścigających się w xc. Jej również do zakwalifikowania się do części ocenianej przez jurorów zabrakło niewiele.
W każdym z tych przypadków, zarówno dotyczących gwiazd sportu wyczyczynowego jak i pasjonatów w ten czy w inny sposób związanych z kolarstwem, zaangażowanie rowerowej społeczności było naprawdę spore. Sam przy głosowaniu na ?Blog Roku? (wymagającym, sporego jak na takie sytuacje wysiłku, czyli wysłania płatnego SMSa) spotkałem się z niespodziewaną dawką życzliwości i wsparcia. A mimo to zabrakło.
Nie wiem, czy wciąż jest nas za mało czy może kolarstwo jako takie zwyczajnie nie budzi wystarczających emocji. Nie pobudza wyobraźni na tyle, by nie tylko fani, przyjaciele, znajomi i życzliwe im osoby wsparły rowerowy projekt, zawodnika czy twórcę. Finansowanie Idde Kaffee wygrali triathloniści, większe zaangażowanie wzbudziły blogi o e-papierosach, używanych samochodach czy rękodziele. Maja Włoszczowska w pojedynku na popularność uległa zawodnikowi MMA a do finału ?Alchemika? weszli podróżnicy i artyści.
I teraz pytanie: czy to kolarstwo jest zbyt nudne, zbyt trudne do opowiedzenia, za mało dynamiczne i po prostu ?zbyt zwykłe? czy może to my: zawodnicy i twórcy mamy za mało charyzmy by przebić się do mainstreamu i przekonać nowe twarze, że to co robimy naprawdę jest takie fajne?
Brytyjczycy co roku przyznają nagrody dla najlepszych mediów rowerowych. Nasz rynek jest na to trochę za mały, więc w zamian proponuję Wam przewodnik po tym, co warto o rowerach i kolarstwie czytać po polsku.
Rok temu pokusiłem się o własne wyróżnienia, wzorując się na kategoriach Cycling Media Awards. W ciągu ostatnich 12 miesięcy boom na kolarstwo trwa na Wyspach na dobre, w związku z czym CMA rozrosły się, ja dla odmiany po prostu pokażę Wam najbardziej wartościowe źródła kolarskich treści, bez podziału na kategorie.
Brutalna prawda jest taka, że w porównaniu z zagranicznymi, z polskich źródeł korzystam w znikomym stopniu. O tym, gdzie śledzę kolarstwo pisałem całkiem niedawno. Mimo pewnej posuchy, z czystym sumieniem mogę polecić niektóre rodzime produkcje, projekty i przedsięwzięcia.
Zacznę nieco nietypowo, bo od mainstreamu a nie mediów stricte rowerowych. Agora i ich portal sport.pl od dłuższego czasu inwestuje w treści kolarskie. Zamieszczają nie tylko newsy, ale też niezłej jakości artykuły. Paweł Gadzała z rowery.org dostarcza treści dla bardziej obeznanych czytelników, natomiast dziennikarze ?ogólnosportowi? Radosław Leniarski i Paweł Wilkowicz w przystępny sposób piszą dla okazjonalnych kibiców kolarstwa. Ich teksty nie tylko nie przynoszą wstydu, ale też mogą być ciekawe dla bardziej doświadczonych fanów zawodowego peletonu. Naprawdę duży plus dla Gazeta.pl. Może nie jest to jeszcze poziom ?Guardiana?, ale dobre, autorskie materiały to zdecydowana ?wartość dodana? do wszechobecie przeklejanych wyników i informacji prasowych.
Trudno stwierdzić, czy strona Eurosportu to ?mainstream? czy media specjalistyczne. Z jednej strony relacje z wyścigów w telewizji, z drugiej ?portal? znajdujący się w strukturach Onetu, który co do zasady jest przestrzenią udostępniającą gotowce. Mimo to, od czasu do czas trafi się tam niezły wywiad.
Jeśli już mowa o telewizji i Eurosporcie, to bez względu na to, jakimi uczuciami darzycie komentatorów tej stacji, poziom zarówno ?wizji? jak i ?fonii? jest od lat na stałym, wysokim poziomie. W relacjonowanie kolarstwa zaczyna bawić się Polsat przy użyciu swoich sportowych anten, ale, cóż, przed nimi jeszcze wiele lat nauki.
W kwestii samej ?fonii? wspomnieć należy też o ?Jeszcze Więcej Sportu?, czyli audycji Przemysława Iwańczyka w Tok FM oraz ?Trzeciej Stronie Medalu? w radiowej trójce. Informacje, komentarze, czasem wypowiedzi ekspertów pojawiają się tam nie tylko przy okazji sukcesów Polaków, ale też, gdy na świecie dzieje się coś ważnego. Nie znajdziecie tam newsów z Pucharu Świata MTB, ale wielkie toury czy wiosenne klasyki to tematy obowiązkowe w szanujących się programach sportowych.
Dociekliwi kibice po większą porcję treści kolarskich muszą udać się do specjalistów. Wydarzeniem sezonu jest z pewnością pojawienie się na rynku ?papierowego? magazynu Szosa. Jest on o tyle ciekawy, że w przeciwieństwie do pozostałych tytułów nie skupia się na sprzęcie i jego parametrach a na ludziach i ich historiach. Mam wrażenie, że spora część tradycyjnych mediów rowerowych pozostała mentalnie jeśli nie w poprzednim stuleciu, to przynajmniej w poprzedniej dekadzie.
Nie jestem przekonany, czy prezentacje kolejnych modeli, przetwarzanie newsów oraz specyfikacji technicznych w sytuacji, gdy zarówno opinie jak i twarde dane na bieżąco pojawiają się online jest obecnie najlepszym pomysłem. Stąd też ?Szosa?, która poszukuje w kolarstwie czegoś więcej niż prostej konsumpcji jest powiewem świeżości.
W tym miejscu trzeba też wspomnieć o rowery.org. Najstarszy polski ?portal? kolarski przeszedł mocną transformację. Obok materiałów stricte informacyjnych coraz więcej tam publicystyki, autorskich materiałów, wywiadów oraz recenzji książek oraz filmów. Krótko mówiąc, jeśli chcecie poczytać o kolarstwie a nie tylko przeglądnąć newsy, które wcześniej pojawiły się na twitterze, to jest właściwe miejsce.
Z kolei mtb-xc.pl skutecznie zagospodarowuje rodzimą scenę mtb. Choć możecie mieć mieszane uczucia w związku z momentami prowokacyjnym językiem autorów, którzy próbują wpływać na rodzime mtb oraz Polski Związek Kolarski (m.in. animując Puchar Polski w Maratonie MTB oraz domagając się większej transparentności w działaniach PZKol), trzeba im przyznać jedno: wykonują mrówczą pracę co tydzień gromadząc wyniki imprez mtb a także udostępniając przestrzeń do wolnej wypowiedzi dla zawodników. Dla wielu z nich jest to jedyne miejsce, gdzie bez bzdur w rodzaju patronatów i czczej wymiany logotypów mogą podzielić się swoimi wrażeniami z wyścigów i zapewnić minimum widoczności online swoim sponsorom. Nowością jest również próba wejścia na rynek wideo z kolarskim vlogiem. W 2015 trudno nazywać taki ruch ?odważnym?, ale musimy pamiętać, jak bardzo konserwatywne jest środowisko rowerowe.
W stosunku do zeszłego roku muszę też odnotować pozytywną zmianę, jaka zaszła w Velonews.pl. Choć to ?portal rowerowy? w tradycyjnym tego słowa znaczeniu, praca, jaką wkłada Mateusz Zoń jest widoczna a treści, które prezentuje on i jego zespół coraz lepsze i bardziej różnorodne.
Nie mogę też pominąć rodzimego giganta, czyli bikeWorld.pl. Największy byt w polskim, rowerowym internecie, jak każdy dużych rozmiarów organizm zmienia się powoli. Ale się zmienia, głównie śledząc pojawiające się trendy. Stąd też m.in. więcej komentarzy zawodników czy zestawień wyników. Do tego stały dopływ nowości sprzętowych, choć w tej kwestii, tak jak w przypadku ?prasy papierowej? należy się spodziewać dość tradycyjnego podejścia.
Podejścia nietradycyjnego można by spodziewać się za to śledząc kolarskie blogi. Najpopularniejsze wybrali czytelnicy mtb-xc.pl, podsumowanie możecie znaleźć w tym wideo:
Z mojego punktu widzenia nie jest już tak różowo. Trudno jest wskazać projekty, które trzymają równy poziom przez dłuższy czas. Problemem naszej rowerowej blogosfery jest z pewnością brak systematyczności. Wschodzącą gwiazdą sezonu 2015 jest z pewnością Michał Lalik i jego 1enduro.pl, de facto jedyny blog o tematyce stricte mtb. Dodatkowo w odświeżający sposób prezentuje kwestie sprzętowe. Z kolei bardziej osobisty charakter mają refleksje Anny Tkocz w jej projekcie 25/7. Mam tylko nadzieję, że nie będzie to kolejna, rowerowa efemeryda. Do pewnego stopnia w moje ślady, czyli analiz kolarstwa wyczynowego idzie Lucjan Owsianka w domenie zwij.pl. Autorzy, których polecałem przy okazji np. Share Week czy Blog Day, czyli Krzysztof Suchomski i jego Reflektorbossa.pl oraz Łukasz Gumowski i Rovver.pl ostatnio milczą. A szkoda.
I to by było właściwie na tyle.Trochę się uzbierało, choć jak to mówią ?szału nie ma?. Mimo wszystko to miłe, że od czasu do czasu można rzucić okiem na jakieś dobre, rowerowe treści tworzone po polsku.
Start i porażka w ważnych zawodach to szczególne doświadczenie, które daje szerszą perspektywę na kolarstwo jako takie. Mistrzostwa Polski MTB w Sławnie zapisuję w pamięci po stronie doznań niekoniecznie najprzyjemniejszych, za to z pewnością rozwijających.
Zanim kilka słów o zawodach jako takich, garść refleksji natury osobistej. Do Mistrzostw przygotowywałem się ?wedle najlepszej swojej wiedzy i umiejętności?. Nawet na rozgrzewce czułem się dobrze, jednak już po rundzie rozbiegowej wiedziałem, że to nie jest mój dzień. Nigdy nie znosiłem dobrze takich upałów, skwar w Sławnie zabił mnie na tyle skutecznie, by nieco nadgorliwy sędzia zastosował zasadę 80% i przedwcześnie zakończył moje cierpienia.
Szkoda, bo mimo fatalnego samopoczucia nie zszedłem z trasy (choć chciałem), uniknąłem też upadków i problemów technicznych, które pod wpływem zmęczenia trapiły wielu rywali, z których spora część ma ?DNF? przy swoim nazwisku. Zawody skończyłem na 13 miejscu w najliczniej od lat obsadzonym wyścigu Mastersów. Szału nie ma, ale mogło być gorzej.
Tak czy inaczej kolejny raz własne doświadczenie pomaga mi lepiej zrozumieć ten sport. Dzięki temu łatwiej mi ważyć słowa, gdy na etapie Tour de France kolejni, typowani do podium faworyci nie tylko nie nadążają za ?turbo młynkiem? Chrisa Froome?a, ale też jadą wyraźnie poniżej oczekiwanego od nich poziomu. Wiem też, co znaczy, gdy w kluczowych klasykach kolarz wąskiej specjalizacji, który ma tylko 2-3 szanse w sezonie na dobry wynik przegapia akcję dnia i kończy na nastym miejscu kilka lat z rzędu, choć teoretycznie ma wszystkie argumenty by myśleć o wygranej.
Tak to już bywa, ?dyspozycję dnia? da się często wyjaśnić, w ekipach zawodowych, zwłaszcza tych bazujących na naukowym zapleczu analizuje się najmniejsze detale decydujące o sukcesie lub porażce. Założę się jednak, że niejeden zawodnik po etapie do La Pierre-Saint Martin nadal głowił się nad tym, co poszło nie tak. A w obliczu porażki w najważniejszym starcie myśli nad tym, co zrobić z pozostałymi do końca roku miesiącami, by jakkolwiek uratować swój sezon.
Osobiste doznanie podobnego stanu na imprezie docelowej, choć oczywiście z zachowaniem skali, uczy pokory na tyle, by zawsze uszanować wysiłek innych, bez względu na to, czy walczą o żółtą koszulkę Tour de France czy na lokalnym ogórku o puchar wójta gminy X. Krótko mówiąc: umarłem i zebrałem baty, ale przez to ten blog będzie jeszcze ciekawszy.
https://instagram.com/p/5M7mPpEcuF/
Po tym przydługim wstępie przejdę do samych mistrzostw w Sławnie. Zacznę od gratulacji dla ekipy, która zrobiła na mnie najlepsze wrażenie. Zawodnicy KCP Elzat Bieniasz Bike Team zwyciężyli w sztafecie oraz zdobyli medale w może nie tak eksponowanych, ale bardzo ważnych kategoriach: złoto w Młodzikach (Łukasz Helizanowicz), srebro w Młodziczkach (Gabriela Hudyka, wygrała Ewa Miłek z Sokoła Kęty), brąz w Juniorach (Wiktor Hudyka, wygrał Filip Helta z KKW Superior Wałbrzych) i srebro wśród orlików (Jakub Zamroźniak, zwyciężył Bartłomiej Wawak z Krossa).
Od swojego powrotu na rower dwa i pół roku temu śledzę pracę, jaką Mirek Bieniasz wykonuje dla swoich młodych podopiecznych i jestem pod wrażeniem zaangażowania, które przyniosło efekty w postaci worka medali wywalczonego w Sławnie.
Kolejna uwaga dla odmiany bardziej gorzka. Dotyczy trasy, która, owszem, dla wszystkich była taka sama, ale sprawdziła się jako właściwa arena tylko dla kilkorga najlepszych w kraju zawodników i zawodniczek elity. Marek Konwa i Maja Włoszczowska a także ich bezpośredni rywale radzili sobie śpiewająco. Jednak szczytem kuriozum były wyścigi w formule XCE, podczas których najlepsi specjaliści sprintów, w tym kolarze z doświadczeniem na arenie międzynarodowej czy w bardziej ekstremalnych odmianach mtb kluczowy i z założenia najbardziej widowiskowy element rundy pokonywali biegiem. Jeśli świetni zawodnicy, którzy po solidnym zapoznaniu się z trasą rezygnują z jazdy, bo ta staje się nieopłacalna, oznacza to, że gdzieś popełniono błąd.
Z drugiej strony w wyścigach XCO czołówka, w imię większej płynności, sprawnie radziła sobie z wybudowanym ?rock gardenem?, co było nie tylko miłe dla oka, ale potwierdza klasę i doświadczenie medalistów: Marka Konwy, Bartłomieja Wawaka, Piotra Brzózki, Mai Włoszczowskiej, Oli Dawidowicz i Marleny Droździok.
https://instagram.com/p/5MOcq2EcrL/
Fakt, że w centrum Polski jest możliwe wytyczenie wymagającej i selektywnej trasy mtb pokazuje, że kolarstwo górskie na wysokim poziomie można uprawiać - i szkolić - niemal wszędzie. Z drugiej strony, po kilkuletnim pobycie na nizinach miło byłoby, gdyby krajowy czempionat znów zawitał w środowisko bliższe swojej nazwie. Z całym szacunkiem dla Sławna i okolic a także dla organizatorów, którzy wykonali olbrzymią pracę przy stworzeniu całego wydarzenia, jakim były Mistrzostwa Polsi XC 2015, górskie kurorty oferują lepszą infrastrukturę bliżej samej trasy wyścigu.
Na koniec, jeśli nie byliście w Sławnie, zawsze możecie przejrzeć relację wideo dostępną na youtubowym kanale Sport Channel. Transmisja była dostępna na żywo, obraz z kilku kamer pokazywał, co dzieje się na trasie, komentatorzy mieli dostęp do bieżących komunikatów generowanych przez sędziów. Śmiem twierdzić, że o wiele mniejsza i realizowana o wiele skromniejszymi środkami niż szosowy odpowiednik impreza dostarczyła lepszy przekaz niż współpracująca z Lang Teamem TVP podczas czerwcowych mistrzostw w Sobótce!
https://www.youtube.com/watch?v=e6k2OSmLbOw
Zestaw wyników znajdziecie u niezawodnego sędziego Godlewskiego.
Sezon urlopowy w pełni, często więc słyszę pytanie, gdzie jadę na wakacje. Co do zasady, nie jadę, no chyba, że na kilka dni w październiku. Ale dzięki kolarstwu, tak naprawdę wakacje mam co tydzień.
Jeśli za wakacje uważać tydzień spędzony w hotelu, na wycieczce czy też w domku nad jeziorem, to, cóż, jestem pracoholikiem, który na wakacje niemal nigdy nie jeździe. Jeśli jednak za ?wakacje? przyjąć możliwość spędzania wolnego czasu w sympatycznych okolicznościach przyrody, to cotygodniowy wyjazd na zawody jest dla mnie właśnie wakacjami.
Dodatkowo, jeśli wyścig jest dalej niż 100-150km od domu i łączy się z noclegiem, wtedy poczucie przebywania na urlopie jest spotęgowane. A biorąc pod uwagę fakt, że w tym roku niemal pół na pół startuję w Polsce i na Słowacji, mogę śmiało mówić o wakacjach za granicą!
Wakacje to bowiem nie wyjazd z biurem podróży a stan świadomości. Jeśli policzę moje ?etaty?: marketingowca, kolarza, blogera i mechanika obsługującego domowy tabor rowerowy, naprawdę zasługuję na częsty i intensywny odpoczynek.
A czy można odpoczywać bardziej intensywnie niż startując w zawodach mtb? Doświadczać organoleptycznego kontaktu z matką ziemią i tym, co z niej wyrasta i rzęzić z tętnem 175 gdzieś w lesie obok miejscowości, której nazwa mało komu co mówi?
W tym tygodniu moje wakacje będą wyjątkowo długie. Spędzę cztery dni w okolicach Sławna. Nie, nie tego nad Bałtykiem, lecz innego, dobrze ukrytego w krzakach, nieopodal Łodzi.
Zaplanowany turnus przewiduje około ośmiu godzin ćwiczeń fizycznych, z czego nieco ponad godzina odbędzie się w formie zorganizowanej przez znane biuro turystyczne: Polski Związek Kolarski.
Poza juniorami, którzy mają wolne od szkoły i zawodnikami Elity, z których część to zawodowcy lub ?półzawodowcy?, oprócz mnie będzie tam przynajmniej setka innych, wypoczywających od zgiełku codzienności rowerzystów.
Takie wakacje, jak mistrzostwa Polski mtb to ja rozumiem. Do Hurghady może pojadę za rok. Albo nigdy.
Google Analytics to moje narzędzie pracy. Rzuciłem więc okiem na to, co najbardziej przypadło Wam do gustu na moim blogu. Wyniki tego przeglądu są całkiem budujące.
Staram się dostarczać Wam możliwie różnorodne treści. Gdybym chciał znaleźć wzór na tekst, który automatycznie zdobędzie popularność, to… takiego nie ma! Szczerze mówiąc bardzo mnie to cieszy. Dzięki temu mam dodatkową motywację, by szukać nowych pomysłów.
Wśród najbardziej popularnych wpisów znajdziecie coś dla początkujących fanów kolarstwa, recenzję niszowego filmu, porównanie kosztów funkcjonowania klubów różnych dyscyplin sportu, ale też coś mniej poważnego. Pierwsza piątka pierwszego półrocza sezonu 2015 prezentuje się następująco:
Nie dostałem się do czołowej dziesiątki plebiscytu ?Blog Roku 2014?. Mimo to wygrałem, nawet więcej niż raz!
Statystyki
W etapie polegającym na wysyłaniu SMSów zebrałem 320 głosów. Dało mi to 14. miejsce na niemal 400 blogów zgłoszonych w kategorii ?Specjalistyczne i firmowe?. Do pierwszej dziesiątki, gwarantującej udział w półfinale i ocenę przez jurorów zabrakło 160 głosów.
Pierwsza wygrana
Pisałem o tym w wielu postach na facebooku, jeszcze w trakcie trwania plebiscytu. Życzliwość i wsparcie, które dostałem od społeczności rowerowej przeszło moje najśmielsze oczekwiania. Głosowaliście sami, namawialiście bliskich i znajomych, udostępnialiście moje wydarzenie i prośbę o wysyłanie SMSów. Zaangażowaliście się w to zupełnie bezinteresownie, także ci z Was, których fanpage mają do pewnego stopnia komercyjny charakter. Mimo to poświęciliście swój czas i przestrzeń na wsparcie mojej spontanicznej akcji. To dla mnie absolutnie bezcenne i daje wiele motywacji do dalszej pracy! Przy tym wszystkim te 320 wysłanych SMSów wspomogło cel charytatywny.
Druga wygrana
Zgłaszając się do konkursu, zapisałem się do kategorii ?Pasje i twórczość?. W końcu traktuję swojego bloga jako działalność hobbystyczną. Decyzją organizatora zostałem jednak przeniesiony do ?specjalistycznych?. W ?Pasjach? 320 głosów dałoby mi upragnione top10. W zasadzie osiągnąłem to, co chciałem, tyle, że bez oficjalnego efektu ;).
Trzecia wygrana
Podobno wygrywa ten, kto ma rację. Zatem, cóż, nie tak dawno miałem rację, pytając ?Gdzie ten sport?. W pierwszej dziesiątce dowolnej kategorii nie znalazł się żaden blog poruszający tematykę okołosportową. Zdrowy tryb życia pojawia się jedynie w kontekście ?lajfstajlu?. Łeb w łeb ze mną w kategorii ?specjalistyczne? konkurował blog o fitnessie (i też przepadł), z kolei Łukasz Gumowski i jego Rovver uzsykał w kategorii ?Pasje? niemal tyle samo głosów co ja w swojej, ale poniżej granicy gwarantującej wejście do top10. Muszę w tym miejscu zaznaczyć, że nasz zasięg i ilość fanów na facebookowych fanpage są stosunkowo niewielkie. Chyba to wciąż zbyt wcześnie, by mówić o sporcie jako elemencie kultury masowej. Biorąc pod uwagę, że środowisko rowerowe mocno się zaangażowało w promowanie głosowania zarówno na XOUTED jak i Rovveru a mobilizacja przeszła moje najśmielsze oczekiwania, wygląda na to, że jest nas zwyczajnie zbyt mało. Taka wygrana nie smakuje zbyt dobrze, jedyne co pozostaje, to praca i cierpliwość.
Jeszcze raz wielkie dzięki dla wszystkich, którzy głosowali i dla tych, którzy zaangażowali się w pomysł, by blogi rowerowe zdobyły szerszą publiczność. Czas na kilka godzin odpoczynku i pora wracać do pisania!
Znów jest mróz, znów jest śnieg. Zawodowcy znów ścigają się w ciepłych krajach. Minął rok od restartu bloga i teraz muszę zmierzyć się z cyklicznością wydarzeń. Bo choć każdy wyścig jest inny, pewne schematy pozostają.
To zawsze było zmorą, gdy pracowałem i współpracowałem z mediami rowerowymi. Sztampa. Kalendarz wyścigów określa tematykę wpisów. Pory roku nadają rytm artykułów o sprzęcie. Jak jest zima, to jest zimno, więc piszemy o ochraniaczach na buty. Gdy przychodzą wakacje, to o camelbackach. Co tydzień przełaje, potem Puchar Świata MTB i klasyki. Patronaty nad lokalnymi imprezami? Proszę bardzo: zapowiedź, zdjęcie, relacja. Tour de France? Lecimy. Zapowiedźzdjęcierelacja, zapowiedźzdjęcierel?
Co więcej, można na tym bazować w nieskończoność. Co roku producenci oferują nowe modele, które chcą zaprezentować publiczności. W każdym, kolejnym sezonie nowe gwiazdy aspirują do miejsc na podium najważniejszych wyników. Wreszcie rosnąca popularność kolarstwa sprawia, że co 12 miesięcy dochodzi grupa począkujących fanów, których można wprowadzić w zawiły acz piękny świat rowerowania. I wiecie co, to nawet nie jest takie złe. Jeśli lubisz kolarstwo, to możesz dostarczać taką treść bez uszczerbku na zdrowiu i honorze.
Wybrałem jednak inaczej. Nie relacjonuję a komentuję. Nie testuję a co najwyżej dzielę się opinią. Wygląda na to, że przypadło Wam to do gustu, bo jest Was tu coraz więcej, co bardzo mnie cieszy. Nie jestem też sam, bo w minionym roku zanotowałem wysyp blogów rowerowych i rozwój tych, które wcześniej działały bardziej dyskretnie, prywatnie i kameralnie. Rowerowanie i kolarstwo przestają być tylko pretekstem do promocji firm z branży, stają się otwarcie stylem życia i elementem wyrażania indywidualności.
Tu jednak pojawia się pułapka. Media internetowe w wielu przypadkach wciąż przegrywają z tradycyjnymi na kilku płaszczyznach. Są zbyt biedne, by oferować dopracowaną treść autorską. Oczywiście są wyjątki, ale one potwierdzają regułę. Dobry reportaż, dziennikarstwo śledcze a nawet profesjonalny wywiad wymagają środków, które niekoniecznie się zwrócą. ?Jakościowy content? klika się gorzej niż przysłowiowe [MAJTKI DODY SZOK I NIEDOWIERZANIE], za to jego produkcja jest kilkukrotnie droższa niż prostych treści rozrywkowych czy bezrefleksyjne przeklejenie informacji prasowych.
Idąc tym tropem, praca blogera ma same zalety. Jest tania, bo ogranicza się do jego opinii i wiedzy. Niepotrzebny jest research, wyjazdy i sprzęt. Niepotrzebne jest też zabieganie o względy reklamodawcy czy czytelnika, skoro pisze się szczerze od serca. Z drugiej strony to wciąż tylko opinia a chcąc dostarczać możliwie najlepszą treść, trzeba zacząć wychodzić poza swoje głębokie przekonanie.
Zeszłoroczne odśnieżanie bloga, choć całkiem spontaniczne, miało nieprzypadkową datę. W końcu domenę miałem od trzech lat i czasem coś sobie w niej pisałem. Własne urodziny to dobry czas na zmiany i choć pomysł na restart pojawił się jako autoprezent, okazało się, że pociągnąłem go przez cały rok, niemal bez przerw. Aż sam siebie zadziwiłem. Nadal robię to bez napinki, bo cieszy mnie praca nad słowami a fakt, że interesuję się kolarstwem jest niezaprzeczalny. Mimo wszystko pojawiają się koncepcje, by robić to lepiej i dostarczać treść ciekawszą, bardziej intrygującą i lepiej opakowaną. Oby mi starczyło czasu i środków, bo przecież nie chcielibyście, żebym popadł w sztampę, czyż nie? Zobaczymy, co z tego wyjdzie, ale mam nadzieję, że za rok znowu się tu spotkamy a w międzyczasie przeczytacie sporo ciekawych słów.
W rankingu najbardziej wpływowych blogerów 2014 próżno szukać takiego, który porusza tematykę choćby zbliżoną do sportowej. ?Lajfstajl? to gadżety, hotele, ubrania, dzieci i jedzenie. Na aktywność fizyczną miejsca brak.
Oczywiście można mieć swoje zdanie na temat rankingu ?Kominka? vel ?Jasona Hunta?. Nawet, jeśli kontestować jego wybory i metodologię, to choćby jako samospełniająca się przepowiednia, wyznacza pewne trendy. Będąc mocno skupionym na swojej własnej pasji, przegląd trendów panujących w mainstreamie jest przykrym doświadczeniem.
Kilka tysięcy biegaczy na starcie każdego maratonu to niewiele, by wygenerować w internecie ruch zauważalny dla sieciowych ?influencerów?. Owszem, Tomasz Lis sam chętnie startuje w imprezach masowych, jednak z portalu, który firmuje swoją twarzą dział ?sport? wypadł już jakiś czas temu. Maciej Kurzajewski skorzystał ze swojej pozycji celebryty by skompletować ?koronę maratonów?, jednak nie jestem przekonany, czy akurat on przyczynił się do popularyzacji joggingu. Tu najlepsze efekty ma akcja Agory ?Polska Biega?. Z ?Polska na Rowery? nie poszło już tak łatwo, choć kolarzy na szosach i ścieżkach przybywa, trudno mówić o rewolucji, jaka stała się udziałem biegania.
W ostatnich dniach ekscytowałem się wynikami plebiscytu ?Przeglądu Sportowego?. Konkurs popularności jaki jest, taki jest, nie wnikam ani w kulisy, ani w zasady. Ważny był dla mnie nie sam fakt, że po raz kolejny ktoś wygrał, ktoś przegrał a dawni mistrzowie mogli jeszcze raz zaprezentować w blasku świateł. Istotny był czas antenowy, jaki dostali przedstawiciele dyscyplin nie będących piłką nożną, którzy na co dzień muszą rywalizować o miejsce w serwisie po ?Wiadomościach? równie zajadle co na zawodach w których startują.
Tym razem tego czasu kolarze dostali bardzo dużo. Krótko mówiąc ?rządzą?, o czym wspomniałem wczoraj. Mimo to, internauta będący targetem działań agencji reklamowych ma to w dupie, tak samo, jak Justynę Kowalczyk, Kamila Stocha a nawet naszych Siatkarzy. Ważniejsze dla niego są telefony, ubezpieczenia, wakacje w ciepłych krajach, granie na konsolach, nowe. modne ciuszki. Są jeszcze dzieci i przemysł z nimi związany, ale powiedzmy, że jeśli ?blogi parentingowe? mogą być kontestowane ze względów etycznych, to chociaż wiążą się z działaniem jakkolwiek konstruktywnym, a nie czysto konsumpcyjnym.
Wydawać by się mogło, że sport amatorski i zdrowy tryb życia to coraz popularniejszy element ?lajfstajlu? klasy średniej. Niższej, wyższej, biurowej i jakiejkolwiek innej. Jasne, to taki sam wyraz współczesnego hedonizmu, jak kupowanie nowej komórki, ale wygląda na to, że wciąż nie dość modny i popularny, by zasłużyć na obecność w głównym nurcie.Wygląda na to, że ubierając buty do biegania czy wciskając się w kolarską lycrę, jesteśmy większymi ?geekami? niż ci wszyscy lanserzy w okularach o rogowych oprawkach, którzy wymieniają się danymi technicznymi swoich telefonów. Ot paradoks.