fbpx

Byłem – widziałem: Mistrzostwa Polski XC w Sławnie

Start i porażka w ważnych zawodach to szczególne doświadczenie, które daje szerszą perspektywę na kolarstwo jako takie. Mistrzostwa Polski MTB w Sławnie zapisuję w pamięci po stronie doznań niekoniecznie najprzyjemniejszych, za to z pewnością rozwijających.

Zanim kilka słów o zawodach jako takich, garść refleksji natury osobistej. Do Mistrzostw przygotowywałem się ?wedle najlepszej swojej wiedzy i umiejętności?. Nawet na rozgrzewce czułem się dobrze, jednak już po rundzie rozbiegowej wiedziałem, że to nie jest mój dzień. Nigdy nie znosiłem dobrze takich upałów, skwar w Sławnie zabił mnie na tyle skutecznie, by nieco nadgorliwy sędzia zastosował zasadę 80% i przedwcześnie zakończył moje cierpienia.

Szkoda, bo mimo fatalnego samopoczucia nie zszedłem z trasy (choć chciałem), uniknąłem też upadków i problemów technicznych, które pod wpływem zmęczenia trapiły wielu rywali, z których spora część ma ?DNF? przy swoim nazwisku. Zawody skończyłem na 13 miejscu w najliczniej od lat obsadzonym wyścigu Mastersów. Szału nie ma, ale mogło być gorzej.

  Tak czy inaczej kolejny raz własne doświadczenie pomaga mi lepiej zrozumieć ten sport. Dzięki temu łatwiej mi ważyć słowa, gdy na etapie Tour de France kolejni, typowani do podium faworyci nie tylko nie nadążają za ?turbo młynkiem? Chrisa Froome?a, ale też jadą wyraźnie poniżej oczekiwanego od nich poziomu. Wiem też, co znaczy, gdy w kluczowych klasykach kolarz wąskiej specjalizacji, który ma tylko 2-3 szanse w sezonie na dobry wynik przegapia akcję dnia i kończy na nastym miejscu kilka lat z rzędu, choć teoretycznie ma wszystkie argumenty by myśleć o wygranej. Tak to już bywa, ?dyspozycję dnia? da się często wyjaśnić, w ekipach zawodowych, zwłaszcza tych bazujących na naukowym zapleczu analizuje się najmniejsze detale decydujące o sukcesie lub porażce. Założę się jednak, że niejeden zawodnik po etapie do La Pierre-Saint Martin nadal głowił się nad tym, co poszło nie tak. A w obliczu porażki w najważniejszym starcie myśli nad tym, co zrobić z pozostałymi do końca roku miesiącami, by jakkolwiek uratować swój sezon. Osobiste doznanie podobnego stanu na imprezie docelowej, choć oczywiście z zachowaniem skali, uczy pokory na tyle, by zawsze uszanować wysiłek innych, bez względu na to, czy walczą o żółtą koszulkę Tour de France czy na lokalnym ogórku o puchar wójta gminy X. Krótko mówiąc: umarłem i zebrałem baty, ale przez to ten blog będzie jeszcze ciekawszy. https://instagram.com/p/5M7mPpEcuF/ Po tym przydługim wstępie przejdę do samych mistrzostw w Sławnie. Zacznę od gratulacji dla ekipy, która zrobiła na mnie najlepsze wrażenie. Zawodnicy KCP Elzat Bieniasz Bike Team zwyciężyli w sztafecie oraz zdobyli medale w może nie tak eksponowanych, ale bardzo ważnych kategoriach: złoto w Młodzikach (Łukasz Helizanowicz), srebro w Młodziczkach (Gabriela Hudyka, wygrała Ewa Miłek z Sokoła Kęty), brąz w Juniorach (Wiktor Hudyka, wygrał Filip Helta z KKW Superior Wałbrzych) i srebro wśród orlików (Jakub Zamroźniak, zwyciężył Bartłomiej Wawak z Krossa). Od swojego powrotu na rower dwa i pół roku temu śledzę pracę, jaką Mirek Bieniasz wykonuje dla swoich młodych podopiecznych i jestem pod wrażeniem zaangażowania, które przyniosło efekty w postaci worka medali wywalczonego w Sławnie. Kolejna uwaga dla odmiany bardziej gorzka. Dotyczy trasy, która, owszem, dla wszystkich była taka sama, ale sprawdziła się jako właściwa arena tylko dla kilkorga najlepszych w kraju zawodników i zawodniczek elity. Marek Konwa i Maja Włoszczowska a także ich bezpośredni rywale radzili sobie śpiewająco. Jednak szczytem kuriozum były wyścigi w formule XCE, podczas których najlepsi specjaliści sprintów, w tym kolarze z doświadczeniem na arenie międzynarodowej czy w bardziej ekstremalnych odmianach mtb kluczowy i z założenia najbardziej widowiskowy element rundy pokonywali biegiem. Jeśli świetni zawodnicy, którzy po solidnym zapoznaniu się z trasą rezygnują z jazdy, bo ta staje się nieopłacalna, oznacza to, że gdzieś popełniono błąd. Z drugiej strony w wyścigach XCO czołówka, w imię większej płynności, sprawnie radziła sobie z wybudowanym ?rock gardenem?, co było nie tylko miłe dla oka, ale potwierdza klasę i doświadczenie medalistów: Marka Konwy, Bartłomieja Wawaka, Piotra Brzózki, Mai Włoszczowskiej, Oli Dawidowicz i Marleny Droździok. https://instagram.com/p/5MOcq2EcrL/ Fakt, że w centrum Polski jest możliwe wytyczenie wymagającej i selektywnej trasy mtb pokazuje, że kolarstwo górskie na wysokim poziomie można uprawiać - i szkolić - niemal wszędzie. Z drugiej strony, po kilkuletnim pobycie na nizinach miło byłoby, gdyby krajowy czempionat znów zawitał w środowisko bliższe swojej nazwie. Z całym szacunkiem dla Sławna i okolic a także dla organizatorów, którzy wykonali olbrzymią pracę przy stworzeniu całego wydarzenia, jakim były Mistrzostwa Polsi XC 2015, górskie kurorty oferują lepszą infrastrukturę bliżej samej trasy wyścigu. Na koniec, jeśli nie byliście w Sławnie, zawsze możecie przejrzeć relację wideo dostępną na youtubowym kanale Sport Channel. Transmisja była dostępna na żywo, obraz z kilku kamer pokazywał, co dzieje się na trasie, komentatorzy mieli dostęp do bieżących komunikatów generowanych przez sędziów. Śmiem twierdzić, że o wiele mniejsza i realizowana o wiele skromniejszymi środkami niż szosowy odpowiednik impreza dostarczyła lepszy przekaz niż współpracująca z Lang Teamem TVP podczas czerwcowych mistrzostw w Sobótce! https://www.youtube.com/watch?v=e6k2OSmLbOw Zestaw wyników znajdziecie u niezawodnego sędziego Godlewskiego.


Opublikowano

w

przez

Tagi: