Nie trzeba pandemii koronawirusa, frenetycznego szturmu na zwifta i trenażery a następnie leśne ścieżki, polne drogi oraz podmiejskie szosy by zobaczyć, że ruch, aktywność i sport zaczęły odgrywać znaczącą rolę w naszym życiu. Po prostu teraz widać to wyraźniej.
Dane statystyczne vs dane anegdotyczne
Gdy prześledzimy dostępne wyniki badań okaże się, że Polacy wciąż są narodem, który nie jest zainteresowany aktywnością fizyczną. Maksymalnie 30% z nas rusza się trzy razy w tygodniu w łącznym czasie nieprzekraczającym 90 minut.
Krótko mówiąc słabo.
Gdy przychodzi wiosna, naszym narodowym zajęciem jest grillowanie, picie piwa i oglądanie “biało-czerwonych” biegających za piłką.
Tak jest w teorii, tak jest w rozumianej statystycznie praktyce. Tak jest też w wielu opracowaniach socjologów czy publicystów.
Lubimy o sobie myśleć jako o konsumentach-prostakach, “Januszach i Grażynkach”, nieco tylko uwspółcześnionych archetypach, których ojcem był Ferdynand Kiepski.
Tymczasem wystarczy rozejrzeć się wokół, by zobaczyć, jak wielu ludzi tu i teraz zmienia swoje życie: dba o zdrowie, unika chorób cywilizacyjnych uprawiając sport czy poprawiając nawyki żywieniowe.
Gry i zabawy klasy średniej
Możemy zżymać się na różne widełki płacowe wedle których spora część z nas zalicza się do klasy średniej, zwłaszcza w porównaniu z zamożnymi krajami europejskimi.
Trudno jednak polemizować z faktem, że, zwłaszcza od momentu wejścia Polski do Unii Europejskiej, niemal nieustająco żyło nam się z roku na rok coraz lepiej. Przynajmniej części z nas.
To nic, że na kredyt, wszak w ten sposób funkcjonuje większość współczesnego świata, ale napawaliśmy się konsumpcją kupując samochody, mieszkania, elektronikę i ciuchy z sieciówek. A także spędzając sporo czasu w podróżach, zwiedzając Europę, Azję, Afrykę, latem wygrzewając się na chorwackim wybrzeżu a zimą szusując na stokach włoskich Dolomitów.
Gdy już nasyciliśmy pierwszy głód, przyszedł czas na zaspokajanie kolejnych potrzeb. Z kartami Multisport w portfelu zapisaliśmy się na siłownie, ruszyliśmy do Decathlonów po leginsy i buty do biegania, kupiliśmy rowery i zostaliśmy sportowcami.
Tłok na bulwarach
Tak, to wciąż jest niewielki procent społeczeństwa. Tak, sport amatorski to często domena najbardziej zamożnych 25% społeczeństwa, zarabiających ponad 5000zł netto. Ale po pierwsze nie tylko nich, a po drugie to na tyle duża grupa, że staje się wyraźnie zauważalna.
W wiosenne popołudnia popularne miejsca rekreacji są zwyczajnie zatłoczone. Biegacze, kolarze, rolkarze, chodzący z kijkami okupują przestrzeń publiczną.
Nawet, jeżeli frekwencja na maratonach w największych aglomeracjach nie bije już rekordów, od przynajmniej dekady faktycznie “Polska Biega”. Biegają nie tylko miasta, biegają przedmieścia, biegają też wsie.
Peletony kolarzy przestały być elitarnymi towarzystwami wzajemnej adoracji, za to każdego dnia niezliczone grupy o różnym poziomie sformalizowania i zaawansowania umawiają się na wspólną jazdę. Jest ich na tyle dużo, by stopniowo oswajać kierowców z obecnością trenujących kolarzy na drogach publicznych.
Moje prywatne wspomnienie z początku lat 2000 przywołuje obraz samotnej Sylwii Korzeniowskiej (siostry Roberta), jednej z nielicznych osób, które zimą na krakowskich Błoniach trenowały cokolwiek. Obecnie, po 20 latach można w to miejsce wybrać się o dowolnej porze zarówno roku jak i dnia, by spotkać pasjonatów sportu. Jest nas dużo, jesteśmy widoczni i tak samo, jak grillujemy, masowo uprawiamy też sport.
We wspomniane wcześniej słoneczne popołudnia frekwencja amatorów spędzania aktywnego czasu na świeżym powietrzu jest tak wysoka, że samo poruszanie się zarówno w tym, jak i w setkach innych podobnych miejsc w kraju staje się zwyczajnie uciążliwe. A mimo to ludzie przychodzą, biegają, jeżdżą…
Karbon to nowy mercedes?
Dotarliśmy już do momentu, w którym dbanie o siebie stało się wyznacznikiem statusu społecznego.
Karbonowy rower szosowy, uczestnictwo w triathlonie, opieka trenera personalnego czy współpraca z dietetykiem stały się modne.
Dla części wyższej klasy średniej sport jest wyznacznikiem prestiżu. Kolejnymi krokami rozwoju cywilizacyjnego mogą być już tylko uczestnictwo w kulturze wysokiej, społeczna odpowiedzialność biznesu i dobroczynność.
Prawnicy, właściciele prywatnych praktyk medycznych, senior developerzy kupują drogie rowery na fakturę vat, jeżdżą do Calpe i przygotowują się do połówki Iron Mana pod okiem specjalistów trenujących nie tylko biznesmenów, ale też reprezentantów kraju.
Spośród różnych aktywności, wydatków i kaprysów dobrze sytuowanej kadry menadżerskiej akurat te wydają się być nie tylko mało szkodliwe, ale zwyczajnie najmniej głupie.
Mówiąc już całkiem brutalnie, mogliby oni, niczym Kuba Wojewódzki parkować swoje Maserati na miejscach dla niepełnosprawnych a w zamian tego jedyne, co “złego” robią to zajmują z kolegami pas ruchu na podmiejskiej szosie.
Nowe koła zamiast telewizora
Równocześnie klasa średnia “biurowa”, czyli ta, która na co dzień przegląda tabelki w Excelu i zatwierdza milionowe przelewy w wielkich korporacjach, samemu żyjąc za średnią krajową (czyli wciąż niemało jak na nasze warunki) podejmuje ważne życiowo wybory.
Czy większą korzyść przyniesie zakup nowych kół czy trening na zgrupowaniu? Czy domowy budżet udźwignie zarówno start w wyścigu etapowym i kilkudniowy urlop, czy też może wakacje padną ofiarą sportowej pasji? I wreszcie czy lepiej kupić nowy telewizor, czy miernik mocy. No chyba, że ten telewizor będzie ekranem używanym do zwifta, to może da się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.
W hierarchii potrzeb coraz większej grupy Polaków sport, rozumiany nie tylko jako wypełnienie normy WHO (“3x30x130”), ale coś więcej: hobby, pasja, może nawet sposób na życie, awansuje na ważne miejsce.
Trudno oszacować, ilu nas jest. 2%? 5%? 12%?
To niełatwe, bo wyznaczenie granicy między rekreacją i sportem amatorskim a następnie sportem amatorskim i sportem wyczynowym jest podobnie skomplikowane co określenie, w którym miejscu zaczyna się łysina.
Amator w czasie pandemii
Gdy działający w chaosie rząd, próbując bronić nas przed koronawirusem ograniczył przemieszczanie się i uprawianie sportu na zewnątrz, kolarze-amatorzy zaczęli wykupywać trenażery i masowo dołączać do społeczności Zwifta. Obecnie, mimo sporej bariery wejścia do tego systemu, grupa na facebooku zrzeszająca fanów wirtualnego ścigania liczy ponad 8000 osób. Biorąc pod uwagę, że Polski Związek Kolarski od kilku lat wydaje rocznie ok. 2000 licencji a w dobry, wiosenny weekend na zawodach w całym kraju pojawia się około 5000 uczestników, to liczba zaiste imponująca.
Zamknięcie lasów spotkało się z falą niezadowolenia a następnie, podczas luzowania restrykcji przynajmniej kilkaset osób wysłało email do stosownego ministerstwa z prośbą o możliwość treningu na terenach zielonych bez maseczek na twarzy.
W sytuacji, gdy gros obywateli pracuje z domu, ograniczając wyjścia do sklepów, pracy czy znajomych, zarówno sportowcy-amatorzy jak i po prostu ludzie, dla których ruch jest nieodzownym elementem codzienności stali się lepiej widoczni.
Gdy zabrakło turystów a studenci i uczniowie zostali odesłani do domów jesteśmy jedną z nielicznych grup społecznych obecnych w przestrzeni publicznej.
Dzielnie znosiliśmy niedogodności treningu w domu, ukrywaliśmy się na polach i w lasach niebędących własnością państwa a obecnie męczymy się podejmując wysiłek z zasłoniętą twarzą.
Jedyne, co nam zostało?
W czasach, w których tak wiele aktywności ma charakter wirtualny, trudno się dziwić, że poszukujemy kontaktu z fizycznością.
Nawet nie chodzi o słynny “kontakt z naturą”, ale o zwykłe doświadczenie wysiłku fizycznego. Jeżeli spora część prac ma charakter intelektualny (do tego odtwórczy) a stres wiąże się głównie z emocjami, ból mięśni, podniesione tętno i przyspieszony oddech pozwalają zachować niezbędny balans między ciałem i umysłem.
Idąc dalej tym tropem, zawodowa kariera wielu z nas, poza aspektem finansowym, nie daje poczucia szczególnego sensu. Doskonalenie i awanse są pozorne, wpływ na procesy niewielki a końcowy efekt pracy często niewidoczny.
Sport staje się więc jedną z bardziej dostępnych i możliwych do przeprowadzenia form rozwoju osobistego, realizacji aspiracji i zachowania zdrowia psychicznego. “Niezbędną potrzebą”, od której zaspokojenia zależy nasze być albo nie być w sytuacji, gdy te bardziej tradycyjnie rozumiane są tak czy inaczej zabezpieczone.
Mam też wrażenie, że w tak niepewnych czasach, wymierny charakter uprawianego sportu: ogólnych postępów, mocy, realizowanego planu treningowego, daje poczucie minimalnej kontroli i sprawstwa.
W skrajnej wersji ów mechanizm znany jest z zaburzeń odżywiania, jednak w łagodnym przebiegu sportowej “choroby”, struktura dnia, mikro czy makrocyklu jaką daje trening może być bardzo cenna dla jednostki postawionej przed otaczającym nas chaosem pandemii.
Koniec końców nawet, jeśli przymus “treningu, który musi zostać odbyty” nieco wymknie się spod kontroli, wciąż będzie to nie tylko uzależnienie społecznie akceptowalne, ale też jako jedno z nielicznych mające całkiem sporo zalet.
Bibliografia:
- Badanie Aktywności Fizycznej Polaków, 2018, Kantar dla MSiT https://msit.gov.pl/download/1/15795/BadaniepoziomuaktywnoscifizycznejspoleczenstwaAnalizawynikow2018v5.pdf
- Polacy lubią się spocić po pracy, 2018, Business Insider o badaniu Kantar dla Benefit System
https://businessinsider.com.pl/sport/polacy-i-sport-raport-multisport-index-2018/q9qy25y - Podsumowanie ogólnopolskiego badania wynagrodzeń, wynagrodzenia.pl, 2018 https://wynagrodzenia.pl/artykul/podsumowanie-ogolnopolskiego-badania-wynagrodzen-w-2018-roku
- Ilu jest w Polsce kolarzy, analiza liczby wydanych licencji kolarskich w Polsce, 2016 https://xouted.com/2016/02/ilu-jest-w-polsce-kolarzy/
- Wyniki – 30-31 marca 2019 https://mtb-xc.pl/2019/04/01/wyniki-30-31-marca-2019/
- Frekwencja na polskich maratonach ostro pikuje https://biegowe.pl/2018/10/frekwencja-na-polskich-maratonach-ostro-pikuje-co-jest-tego-powodem.html