Tag: polityka

  • Jakie znaczenie mają wybory dla rowerzystów i kolarzy?

    Jakie znaczenie mają wybory dla rowerzystów i kolarzy?

    Rozpoczynający się maraton kolejnych elekcji może znacząco wpłynąć na to gdzie, w jakich warunkach i jak bezpiecznie będziemy jeździć, startować i trenować.

    Sport, rekreacja, urbanistyka, ekologia, bezpieczeństwo ruchu drogowego. Na każdym z tych pól spierają się grupy interesów reprezentowane przez partie, komitety wyborcze czy indywidualnych kandydatów.

    Od jesieni 2018 do wiosny 2020 wybierzemy kolejno: samorządowców, parlamentarzystów europejskich, posłów i senatorów oraz prezydenta Polski.

    Rower zarówno jako element zrównoważonego transportu, forma rekreacji a kolarstwo jako sport masowy, wyczynowy i olimpijski są obecne w dyskursie prowadzonym w ramach kolejnych kampanii wyborczych.

    Jeśli wydaje Wam się, że to tylko kwestia obietnic związanych z budową kolejnych kilometrów ścieżek rowerowych, nic bardziej mylnego. Od rezultatów rozpoczynającego się maratonu wyborczego zależy nie tylko z jakiej infrastruktury będziemy korzystać dojeżdżając do pracy czy szkoły, ale też czy wystartujemy w lokalnych zawodach a także jakie finansowanie otrzyma kadra narodowa, czy szkółki, w których trenuje kolarska młodzież.

    Tematów okołorowerowych w kolejnych, politycznych starciach jest wiele.

    Wspomniane „ścieżki” czy też infrastruktura wiążą się z poprawą jakości życia w miastach: mniejszymi korkami, większym bezpieczeństwem, czystszym powietrzem. Jedni kandydaci wolą uśmiechać się do kierowców, inni są ewidentnie „eko-prorowerowi”, jeszcze inni pamiętają też o transporcie zbiorowym. W kampaniach samorządowych obietnice kolejnych kilometrów ścieżek padają często. Infrastruktura rowerowa to jednak nie tylko duże miasta i nie tylko funkcja komunikacyjna.

    Powstająca na niespotykaną do tej pory skalę sieć tras turystycznych np. na wałach rzecznych, infrastruktura sportowa czy sportowo-turystyczna (bike parki, kompleksy singletracków, pumptracki, tory bmx itd), to wszystko kosztuje grube miliony a decyzja o budowie może wiązać się z rozwojem nie tylko pojedynczej miejscowości ale wręcz całego regionu.

    Wizerunek miejsca dobrego do życia, rekreacji czy uprawiania sportu jest obecnie bezcenny a zyski z tak poczynionych inwestycji mogą procentować latami. Z punktu widzenia jednostki-rowerzysty to poprawa indywidualnego komfortu, z szerszej perspektywy to decyzja w 100% polityczna.

    W budżetach partycypacyjnych kolejnych gmin co roku sporo projektów dotyczy infrastruktury rekreacyjnej. Choć wszyscy narzekamy na permanentny brak czasu, właściwie każdy kawałek nowej ścieżki, czy to rowerowej, biegowej, rolkarskiej, siłownia na świeżym powietrzu, zrewitalizowany park czy jakikolwiek inny teren tego typu od razu zapełnia się mieszkańcami aktywnie spędzającymi wolne chwile.

    O tym, czy pieniądze samorządu: miejskie, gminne, powiatowe lub wojewódzkie zostaną wydane na poprawę jakości naszego życia czy np. kolejny pomnik możemy zdecydować właśnie przy urnie wyborczej.

    Podobnie ma się sprawa z klubami sportowymi oraz imprezami, czy to masowymi czy wyczynowymi. Udział samorządów w organizacji zawodów kolarskich: od poziomu World Touru (czyli Tour de Pologne) przez popularne serie maratonów po przysłowiowy „Puchar Wójta” jest ogromny. Organizatorzy komercyjni przywożą swoje wyścigi tam, gdzie dostają więcej, czy to w gotówce czy to w barterze. Z kolei wiele imprez wyczynowych bez udziału finansowego lub choćby życzliwości gmin zwyczajnie by się nie odbyła.

    Nie wolno też zapominać o samych zawodnikach i klubach. Tam dotacja, stypendium czy nagroda od lokalnych władz to często być albo nie być: szkółki, klubu a bywa, że i kariery dobrze zapowiadającego się sportowca.

    Z kolei „patronat honorowy” marszałka województwa, prezydenta czy ministra to nie tylko prestiż, ale też szansa na notkę w prasie, wspomnienie w radiu i możliwość pozyskania funduszy.

    Organizacja imprez to również  konieczność uzyskania pozwoleń w zarządach zieleni, nadleśnictwach, zarządach dróg oraz policji.

    Teoretycznie Służba Cywilna powinna być bezstronna, ale po każdych wyborach w urzędach decydujących nie tylko o finansowaniu, ale też o formalnej zgodzie na przeprowadzenie zawodów sportowych następuje rotacja.

    Idąc szczebel wyżej, Minister Sportu i Turystyki ma wpływ na to, która dyscyplina sportu będzie „strategicznie” dotowana z budżetu państwa a która jest skazana na łaskę sponsorów pozapaństwowych.

    Warto zwrócić uwagę, że wiele wydarzeń, klubów czy kadr narodowych jest finansowana nie tylko przez Ministerstwo Sportu, ale również przez spółki skarbu państwa, gdzie decyzje zapadają często bez względu na argumenty biznesowe.

    Kryzys w Polskim Związku Kolarskim, choć mocno związany z kwestiami personalnymi i starciami frakcji wewnątrz tej organizacji, miał również aspekt polityczny. Zaangażowanie Ministra Sportu, wycofanie się marki Orlen, finansowanie przez Polski Komitet Olimpijski. Krótko mówiąc czysta polityka i to na dość wysokim szczeblu.

    Schodząc nieco niżej, wracając znów na poziom doświadczeń indywidualnych i komfortu prywatnego życia, czym innym jak nie polityką są wpływy środowiska myśliwych i związane z tym np. problemy z spędzaniem czasu na terenach leśnych?

    To wszystko można sprawdzić: jakie decyzje w sprawie infrastruktury rowerowej: komunikacyjnej, rekreacyjnej czy sportowej podejmował wasz prezydent, burmistrz czy wójt, rada miasta czy gminy. Nad czym dyskutowano w sejmiku wojewódzkim, jak nad projektami zmian w prawie o ruchu drogowym głosowali posłowie, czy wojewodowie byli przychylni nowym projektom, z którym lobby bratał się minister sportu, środowiska, edukacji czy szkolnictwa wyższego.

    Wreszcie, z jakimi inicjatywami ustawodawczymi wyszła „głowa państwa” i jak kontrolowała np. zmiany w prawie o ruchu drogowym. Choć ostatnie kadencje przyzwyczaiły nas do pasywnej prezydentury, można sobie wyobrazić, że otoczony ekspertami prezydent inicjuje dyskusję o bezpieczeństwie pieszych i rowerzystów lub zaczyna aktywnie działać w tematyce zdrowia publicznego, choćby prowadząc kampanię ograniczania otyłości wśród młodzieży. Co więcej, przestrzeń dla siebie może w takich działaniach znaleźć także „pierwsza dama”, np. współpracując z organizacjami pozarządowymi.

    Oczywiście rower, sport i rekreacja to nie jedyne aspekty życia, na które wpływ ma wynik wyborów.

    Wysokość podatków, jakość świadczeń zdrowotnych, wizerunek kraju na arenie międzynarodowej czy bezpieczeństwo zapewne są wyżej na liście priorytetów.

    Ale cóż, to blog dla kolarzy, dla wielu z nas ten właśnie, „rowerowy” aspekt życia to spora część codzienności, dobrego samopoczucia i szeroko pojętego komfortu.

    Więc wybierajmy z głową :)

  • Czy Lance Armstrong zostanie Prezydentem USA?

    Czy Lance Armstrong zostanie Prezydentem USA?

    Fikcja? Niekoniecznie! Zanim Lance Armstrong został przyciśnięty do muru, skazany na dożywotnią dyskwalifikację przez Amerykańską Agencję Antydopingową i ?wyspowiadał się? w programie Oprah?y Winfrey, snuł plan by zostać gubernatorem Teksasu. A stamtąd na horyzoncie widać już Biały Dom. Czy mimo chwilowych problemów były kolarz i dopingowicz może powrócić do politycznych ambicji?

    Kumpel Busha, idol Kerry?ego

    To nie mrzonki. Lance Armstrong, w czasie swojej tymczasowej emerytury (czyli w latach 2006-2008) rozważał karierę polityczną. Urodzony w Teksasie kolarz, dzięki prowadzonej i firmowane przez siebie fundacji Livestrong oraz statusowi gwiazdy sportu na co dzień spotykał się z przedstawicielami świata biznesu i polityki.

    President George Bush and 2005 Tour de France winner Lance Armstrong take a ride together.jpg
    Public Domain, Link

    Gdy w 2005, po siódmym z rzędu triumfie Armstronga w Tour de France z gratulacjami zadzwonił ówczesny Prezydent USA, George W. Bush, wkrótce potem obaj panowie umówili się na przejażdżkę rowerową.

    Niemal równocześnie, w czasie kampanii prezydenckiej 2004r, z charakterystyczną, żółtą opaską Livestrong na nadgarstku był widywany rywal Busha, demokrata John Kerry (dostał ją od kobiety, która podczas konwencji wyborczej opowiedziała mu historię swojej własnej choroby. Sam Kerry w tym czasie leczył się na raka prostaty).

    Co więcej, Lance korzystał z usług specjalisty zajmującego się wizerunkiem, który współpracował z Bushem oraz kolejnym kandydatem republikanów (w wyborach 2008), Johnem McCainem.

    Mimo swojego pochodzenia z Teksasu oraz kontaktów z elitą republikanów, Armstrong spotykał się i szukał porad u Kerry?ego a całość światopoglądu, który znamy z mediów sugerowałby, że bliżej może mu być do demokratów.

    Grzech chciwości

    W wywiadzie dla Vanity Fair sprzed powrotu do peletonu, Lance Armstrong uznał za prawdopodobne, że w przyszłości (około roku 2014) mógłby się ubiegać o stanowisko gubernatora Teksasu. A gubernatorstwo w dużym stanie jest znakomitą odskocznią do Białego Domu.

    Tyle tylko, że życie sportowego emeryta i celebryty ewidentnie go nudziło. Co więcej, Lance gardził nowym pokoleniem kolarzy i chciał jeszcze raz stanąć na podium Tour de France by udowodnić peletonowi, kto jest prawdziwym ?Bossem?.

    To w tym momencie zaczęła się historia upadku wielkiej gwiazdy sportu, którą można poznać choćby dzięki filmowi ?The Armstrong Lie? (ZOBACZ RECENZJĘ).

    Nienasycony Lance zapłacił za swoją chciwość i arogancję bardzo wysoką cenę, banicji ze sportu i częściowo z życia publicznego. Odarty z zaszczytów, z groźbą wielomilionowych odszkodowań na karku usunął się w cień.

    Być może, gdyby nie błąd powrotu do peletonu w 2009r, w 2020r kandydowałby na urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych.

    Zabezpieczony przed kompromitacją

    Jako cechujący się niebywałą charyzmą, despotyczny człowiek sukcesu ze sporym rysem socjopatycznym, Lance Armstrong nadaje się do wielkiej polityki jak mało kto. Fakt niewielkiego doświadczenia w sprawowaniu funkcji publicznych nie jest przeszkodą w Stanach Zjednoczonych. Ronald Reagan, Arnold Schwarzenegger czy teraz Donald Trump weszli na szczyty nie będąc całe życie ?zawodowymi politykami?.

    W oczach wielu ludzi, Armstrong wciąż jest bohaterem. Nawet, gdy fanboje ze smutkiem przyjmują fakt przyznania się do stosowania i organizowania dopingu w grupie US Postal, przeznaczania publicznych funduszy na kupno niedozwolonych środków, zastraszanie, mobbing czy taki drobiazg jak rozwód z kobietą, która pomogła mu w trudnym czasie leczenia nowotworu, zawsze pozostaje Fundacja Livestrong.

    ?Walka z rakiem? jest tym, pozytywnym aspektem kariery Armstronga, którego raczej się nie kwestionuje.

    Paradoksalnie ciemne strony dopingowej przeszłości byłego kolarza mogą być traktowane jako pewnego rodzaju atut, jeśli jeszcze raz zechce podjąć wyzwanie zmierzenia się z karierą polityka.

    W brutalnej kampanii opartej o ?zbieranie haków?, Armstrong mógłby grać w otwarte karty. Wszak większość jego przewinień już znamy, ba, nawet w przypadku skazania go przez sąd w którejś z toczących się spraw, nadal mógłby ubiegać się o prezydenturę.

    Ponieważ śledztwo Jeffa Novitzkiego, które miało istotny wpływ na odebranie tytułów i dyskwalifikację Armstronga nabrało tempa, gdy administrację w Białym Domu przejęli demokraci (to dobra okazja dla fanów teorii spiskowych, ponieważ w ten sposób osłabiono lub wręcz wyeliminowano potencjalną gwiazdę republikanów, czyli Armstronga właśnie), można podejrzewać, że w przypadku startu na dowolne stanowisko publiczne, rywale dobiorą się do kulis drugiego filaru sławy kolarza, czyli właśnie do antynowotworowej fundacji.

    Zatem póki co Lance Armstong wydaje się być ?niewybieralny? nie tylko na stanowisko prezydenta USA, ale także na gubernatora jednego ze stanów.

    Trzeba jednak pamiętać, że jak na ewentualnego polityka wciąż jest stosunkowo młody (ma 45 lat), za dekadę jego dopingowa przeszłość może stać się tyle warta co słynne ?palił trawę, ale się nie zaciągał? Billa Clintona, jeden z grzechów młodości, które można śmiało zbagatelizować.

    Biorąc pod uwagę poważny kryzys nie tylko idei, ale i osobowości w życiu politycznym, tak w USA jak i w Europie, charyzmatyczna postać jaką jest Lance Armstrong, mimo wielu popełnionych przewinień, może jeszcze sporo namieszać. Bo skoro wygrał Donald Trump, równie dobrze jestem sobie w stanie wyobrazić wyborczy triumf Armstronga.

  • Loverove 09.11.2016

    Loverove 09.11.2016

    Najpotężniejszy człowiek na ziemi był kiedyś sponsorem kolarstwa. Loverove na środę, specjalnie dla Was:

    1. Donald Trump i kolarstwo

    https://twitter.com/ActualidadRT/status/792038216056524800

    Prezyden-elekt Stanów Zjednoczonych, Donald Trump ma w swojej karierze romans z kolarstwem. Na przełomie lat ’80 i ’90 XXw był współtwórcą i sponsorem wyścigu, który początkowo nazywał się… Tour de Trump by później zdobyć chwilową sławę od nazwy kolejnego sponsora, Tour duPont. Trump, po dwóch latach współpracy, wycofał się z tego projektu, pomysł, by Amerykanie mieli „swój Tour de France” dość szybko wyparował mu z głowy. Mimo wszystko Tour duPont to był przez pewien czas ciekawy wyścig w kalendarzu, wygrane w dwóch ostatnich edycjach (’95 i ’96) były istotne dla rozwoju kariery Lance’a Armstronga.

    https://twitter.com/derodevod/status/796272992816865281

    Choć Tour de Trump umarła, obecnie w USA rozgrywanych jest kilka interesujących imprez kolarskich, w tym Tour of California, który właśnie został włączony do World Touru. Ciekawe, czy nowy Prezydent obejmie patronat nad imprezą, przebiegającą przez jeden z najbardziej lewicujących, zatem konkurencyjnych dla niego stanów.

    2. Torowa zajawka

    Puchar Świata w Glasgow, na którym tak dobrze zaprezentowali się Polacy w krótkim wideo przygotowanym przez UCI.

    No i jakby na to nie patrzeć, w zasadzie każdy skrót z przełajów jest ciekawszy…

    3. Ankieta dla Mastersów


    Jeśli startujesz w cross country, albo chociaż o tym myślisz, wypełnij proszę ankietę dotyczącą Pucharu Polski dla zawodników „po trzydziestce”. Czyli Mastersów. Twoje zdanie ma znaczenie!

    3. Dlaczego zima to dobra pora na MTB?

    Ekipa Global Mountain Bike Network wyjaśnia:

  • Loverove 11.10.2016

    Loverove 11.10.2016

    Rozważania na temat designu i polityki w sporcie bledną przy ulubionej tematyce fanów kolarstwa, czyli dużej porcji bikeporn. Loverove, Wasz ulubiony przegląd kolarskich newsów:

    1. Koszulka dnia

    Producent ekskluzywnych zegarków, Tag Heuer powraca do kolarstwa. Przy okazji Mistrzostw Świata kierownictwo ekipy BMC potwierdziło „deal” i zaprezentowało nowego partnera. Być może Tag Heuer będzie stopniowo przejmował udziały w zespole Andy’ego Rhisa i zwiększać liczbę szwajcarskich kolarzy w składzie. Niestety póki co koszulka nie prezentuje się zbyt dobrze i z pewnością na sezon 2017 obaj sponsorzy będą musieli porozumieć się w kwestii designu:

    https://twitter.com/CyclingNewz/status/784844676700508160

    Na tym tle stroje grupy 7-eleven z lat ’80 XXw, gdy po raz ostatni Tag Heuer wspierał team kolarski, prezentują się o niebo lepiej:

    https://twitter.com/foozmeat/status/754154312243130368

    2. #dobrazmiana w polskim sporcie

    Minister sportu ogłasza propozycje zmian w polskim sporcie. Szczegóły znajdziecie tutaj a główne punkty prezentują się następująco:

    • Powołanie Polskiej Komisji Antydopingowej, kontrolerzy będą mieli uprawnienia funkcjonariuszy służby publicznej
    • Wprowadzenie transparentności i poprawa dostępu do informacji w Polskich Związkach Sportowych
    • Zakaz łączenia funkcji w zarządzie Polskiego Związku Sportowego z działalnością gospodarczą wykonywaną na rzecz Związku przez członka zarządu lub jego bliskich oraz zakaz łączenia funkcji szkoleniowych z administracyjnymi lub sędziowskimi.
    • Zwiększona kontrola Ministerstwa Sportu i Turystyki nad Związkami
    • Oświadczenia lustracyjne członków zarządu Związków Sportowych (tak, lustracja…) i zakaz pełnienia funkcji w Związkach przez funkcjonariuszy organów bezpieczeństwa PRL

    3. Wszystkie rowery IronMana

    Triathlonowe Mistrzostwa Świata na dystansie IronMan w tym sezonie odbiły się dość głośnym echem w światku rowerowym za sprawą kilku spektakularnych premier aerodynamicznych maszyn. Dla fanów „bikeporn”, jazdy na czas i aerodynamiki mam więc dwie galerie, w których można z bliska przyjrzeć się tym wynalazkom.

    Tutaj znajdziecie przegląd sprzętu, na którym jechały panie. 

    A tutaj galeria z rowerami i sylwetkami panów. 

  • Sportowiec gorszego sortu

    Sportowiec gorszego sortu

    Jestem rowerzystą. Jestem kolarzem. Od siedemnastu lat, publicznie, zawsze pod imieniem i nazwiskiem, propaguję zdrowy styl życia pisząc o kolarstwie, rowerach, turystyce i jeździe w mieście. Byłem przekonany, że kultura fizyczna i dbałość o środowisko naturalne to aktywności, które jako jedne z nielicznych we współczesnym świecie można dopasować do jakkolwiek pozytywnie pojmowanego pojęcia patriotyzmu. Cóż, byłem w błędzie.

    ?Poprzedni rząd realizował tam (w mediach) określony lewicowy program. Tak jakby świat według marksistowskiego wzorca musiał automatycznie rozwijać się tylko w jednym kierunku – nowej mieszaniny kultur i ras, świata złożonego z rowerzystów i wegetarian, którzy używają wyłącznie odnawialnych źródeł energii i walczą ze wszelkimi przejawami religii. To ma niewiele wspólnego z tradycyjnymi polskimi wartościami? – Witold Waszczykowski, minister spraw zagranicznych RP.

    Poglądy mam, jakie mam. Są dalekie od tych, które prezentują obecni członkowie rządu. Czytelnicy mojego bloga znają je nie od dziś. Realnie rzecz ujmując nie mają one znaczenia. Znaczenie według p. ministra ma to, że jeżdżę na rowerze.

    Jak się okazuje ?Polakiem gorszego sortu? można być nie tylko opowiadając się za określoną partią, wyrażając swoje poparcie dla uchodźców, mniejszości religijnych, czy wyznając wartości tak, wydawałoby się, uniwersalne, jak tolerancja, otwartość, transparentność czy sprawiedliwość społeczna. Wrogiem klasowym mogę być dbając o swoje zdrowie, zmniejszając korki i szerząc pozytywne wartości, jakie niesie ze sobą uprawianie sportu.

    Na usta aż cisną się suche żarty o pedalskiej lycrze, w którą odziewają się kolarze oraz niezdrowej afirmacji dla tęczowej symboliki – insygniów najlepszego rowerzysty na świecie. Całe szczęście nasz, polski, mistrz stracił ?tęczę? i w sezonie 2016 będzie nosił ją Słowak. Duma narodowa, te wszystkie medale, które przyniosły nam wszystkim tyle radości są jak widać nic nie warte.

    Bądźmy jednak poważni. Dziesiątki i moich i Waszych znajomych przywitało Nowy Rok przejażdżką w kilkunastostopniowym mrozie. Swój wolny czas poświęcają na aktywność fizyczną, dzięki nim służba zdrowia i ZUS będą miały mniej wydatków. Ich dzieci, zachęcone przez rodziców nie będą otyłe, pójdą, bez wymówek i ?lewych? zwolnień na zajęcia W-F a poradnie schorzeń metabolicznych zajmą się innymi pacjentami.

    Również ci, którzy nie traktują jazdy jako sportu, lecz codziennie docierają do pracy czy szkoły przy użyciu roweru są przez ministra Waszczykowskiego dyskryminowani. Nie mając pojęcia o poglądach, zwyczajach, tradycjach czy upodobaniach (wszak bycie cyklistą nie ma nic wspólnego z poglądami politycznymi – wśród moich znajomych, przyjaciół i czytelników mam zwolenników niemal każdej opcji a upodobanie dla rowerów jest jedynie wycinkiem rzeczywistości, który wszystkich łączy) wrzuca nas do jednego worka traktując jako niegodnych, nieczystych, zdradzieckich i brudnych. Pewnie najchętniej wysłałby nas na Wyspy (a jeszcze lepiej do zaćpanego marihuaną, pedalstwem i cyklozą Amsterdamu) w zamian za kilka (bo przecież więcej nie jesteśmy warci) natowskich rakiet.

    Nie ważne, kim jesteś, w co wierzysz i co sądzisz. Wystarczy jeden, tak drobny element jak jazda rowerem, by zakwalifikować cię jako gorszego obywatela. Już sama idea dzielenia ludzi na lepszych i gorszych jest koszmarem. Jak widać można znaleźć dowolny element, wedle którego i Ty możesz stać się wrogiem.

    Jako kolarz i rowerzysta domagam się przeprosin od ministra spraw zagranicznych, Witolda Waszczykowskiego.

    Zdjęcie okładkowe: Piotr Drabik, marsz niepodległości 2015, CC BY 2.0, flickr