fbpx
Banner serialu tour de france unchained

Tour de France: Unchained. (W sercu peletonu).

Zapowiadany jako jedno z ważniejszych wydarzeń medialno-marketingowych dla wyczynowego kolarstwa serial Netflixa robi dobrą robotę dla sportu rowerowego, ale pozostaje typowym produktem streamingowego giganta. 

Zwiastun „Tour de France: Unchained” (polski tytuł: W sercu peletonu”)

Ośmioodcinkowy serial hitowego “F1: Drive to survive” podąża za kilkoma drużynami i zawodnikami startującymi w “Wielkiej Pętli” 2022. Każdy epizod ma zbliżoną strukturę: opowiada historię jednego lub dwóch protagonistów: przez krótki zarys postaci, jakiś rodzaj wyzwania, z którym się mierzy i dążenie do wyznaczonego celu w czasie zeszłorocznego wyścigu. 

Najwięcej czasu spędzamy z ekipami Jumbo – Visma, Alpecin – Fenix, Quick Step – Alpha Vinyl i Groupama FDJ oraz Ineos Grenadiers. Nieco mniej z Bora Hansgrohe, Ag2r Citroen oraz EF – Easy post, za to jej manager, Jonathan Vaughters jest jednym z głównych ekspertów serialu obok Davida Millara, Orli Chennaoui i Steve’a Chainel. 

Co istotne, na współpracę z Netflixem nie zdecydowała się drużyna UAE Team Emirates.

Ze względu na koncepcję serialu, nie podążamy linearnie za przebiegiem wyścigu, za to śledzimy losy wybranych przez producentów bohaterów. 

Prawdopodobnie na potrzeby widowni spoza kolarskiego światka, każdej ekipie i zawodnikowi nadano zestaw łatwych do dopasowania i skojarzenia cech. EF to outsiderzy, Alpecin debiutanci, Ineos bogaci dominatorzy a Jumbo pretendenci do tytułu. Vingegaard jest niepewny siebie i rośnie na mistrza w trakcie touru, Philipsen to uroczy fajtłapa, który w końcu osiąga sukces, Thomas to weteran a Gaudu i jego szef Madiot szukający sposobu na zdobycie podium francuscy intelektualiści. Co ciekawe, rolę czarnego charakteru i naczelnego egoisty przypisano Van Aertowi. 

To wszystko ma jakieś uzasadnienie narracyjne, jednak poczucie dopasowania realnych wydarzeń do wcześniej napisanego scenariusza jest nieco uwierające. 

A szkoda, bo Tour de France 2022 był niemal jednogłośnie oceniany przez kibiców i ekspertów jako jeden z najlepszych w ostatnich latach. Producenci dostali do adaptacji wybitny materiał źródłowy, z którego wykroili typowy dla Netflixa, przeciętny produkt rozrywkowy. 

Owszem, ogląda się to dobrze. Mamy sporo ujęć nagranych specjalnie na potrzeby serialu, zmontowanych z fragmentami relacji telewizyjnej oraz “onboardów”. Jest dynamicznie i emocjonująco. Czterdziestominutowy format sprawdza się znakomicie, zwłaszcza w porównaniu z wielogodzinnymi relacjami z Tour de France, w czasie których peleton, cóż, po prostu przemieszcza się na tle przyrody i architektury.

Tymczasem w serialu dostajemy samo kolarskie “mięso”, bez dłużyzn i nudy. 

Tyle tylko, że w takiej formie można przedstawić każdy wielki tour, bez względu na to, co na nim się wydarzyło. Jestem sobie w stanie wyobrazić produkcję na tym samym poziomie opisującą powszechnie uznawane za nudne (czy też, używając eufemizmu, “dla koneserów”) tegoroczne Giro:

walkę Pinota o etap, ucieczki Dereka Gee, dosłowne i metaforyczne upadki oraz powroty Roglica, zdziesiątkowaną drużynę Quick Stepu radzącą sobie po wycofaniu Evenepoela, wielki come back Cavendisha oraz walkę peletonu z wrogimi żywiołami. I już, mamy kolejny sezon serialu. Taka prawda ekranu.

Co więcej, przywiązanie do scenariusza i brak współpracy z UAE zaowocowały pominięciem ikonicznego momentu po upadku Pogacara w Pirenejach, gdy Vingegaard najpierw na niego poczekał, następnie panowie podali sobie ręce by przystąpić do kontynuowania morderczej rywalizacji. Nie ma też zbyt wiele o szarżach Pogacara w pierwszej części wyścigu. Choć bohaterami są kolarze EF, zabrakło miejsca dla jednego z bohaterów Touru, czyli Magnusa Corta Nielsena. Jak w każdym wielkim tourze, narracji jest bez liku i mam wrażenie, że producenci nie zareagowali właściwie na toczący się na żywo spektakl, podążając tylko za tymi, które zaplanowali sobie wcześniej. 

W „TdF: Unchained” pokazano tylko poślizg Vingegaarda. Zabrakło upadku Pogacara, gestu fair play i ikonicznego uścisku rąk.


Do tego, jak to na platformach streamingowych, dostajemy niechlujnie przygotowane napisy z licznymi błędami, nieścisłościami czy też niezręcznościami. Fanów kolarstwa rażą a mniej zorientowanych widzów mogą wprowadzać w konfuzję.

Krótko mówiąc “Tour de France: Unchained” to fajna produkcja, którą można sobie puścić do obiadu. Dla fanów kolarstwa zdecydowanie ciekawszy będzie “Najmniej spodziewany dzień”, czyli dokument o ekipie Movistaru, dostępny na tej samej platformie. 

Casualowych subskrybentów Netflixa serial o Wielkiej Pętli być może wprowadzi w świat zawodowego kolarstwa i zachęci do śledzenia tegorocznej edycji wyścigu. Sądząc jednak po tym, że recenzji poza mediami kolarskimi jest jak na lekarstwo a w Polsce serial nie wbił się do top 10 najpopularniejszych nowości, póki co nie odniósł sukcesu. 

“Tour de France: Unchained” (“W sercu peletonu”)


Netfix 2023

8 odcinków po 40 minut

Parę ciekawostek na koniec

  • Jonathan Vaughters kilka lat temu próbował pozyskać Netflixa jako sponsora dla swojego teamu. Nie udało mu się to, ale być może zasiał w ten sposób ziarno, które zaowocowało powstaniem “TDF Unchained”
  • Ekipa Jumbo – Visma, która dostała bardzo obszerną ekspozycję w serialu boryka się z problemami finansowymi. Sieć supermarketów Jumbo wkrótce kończy współpracę, jeden ze współmecenasów zalega z wypłatami. Czy zatem serial Netflixa pojawił się w odpowiednim momencie pomoże topowej ekipie pozyskać komercyjne wsparcie? 
  • Patrick Lefevere znany z kontrowersyjnych wypowiedzi przedstawiony jest jako opanowany i sympatyczny starszy pan
  • Zaprezentowanie Wouta van Aerta jako antagonisty serii spotkało się z niezrozumieniem samego zainteresowanego i sporej części środowiska kolarskiego
  • Na chwilę obecną produkcja drugiego sezonu wciąż nie jest potwierdzona

Komentarze

Jedna odpowiedź do „Tour de France: Unchained. (W sercu peletonu).”

  1. Awatar Miecz
    Miecz

    „ Ośmioodcinkowy serial hitowego “F1: Drive to survive” podąża za kilkoma drużynami i zawodnikami startującymi w “Wielkiej Pętli” 2022”

    Czegoś chyba zabrakło w tym zdaniu? Pozdrawiam