Tag: recenzja

  • The Norwegian Method

    The Norwegian Method

    Jedną z najważniejszych porad treningowych dla amatorów jest “nie trenuj jak zawodowcy”. Dlatego też mam dla Was recenzję książki “The Norwegian Method”, dzięki której będziecie jak Blummenfelt, Iden i Ingebrigtsen. Od razu jak wszyscy trzej na raz ;).

    A tak naprawdę to nie. Oczywiście. 

    Jeśli interesujecie się treningiem, rozwojem osobistym poprzez sport, poprawą własnych możliwości, wcześniej czy później spotkacie na swojej drodze trend, który ma być receptą na wszystkie wasze problemy. Wyrwie ze stagnacji, zapewni wzrost parametrów wydolnościowych i wyniki na zawodach przy minimalnym nakładzie czasu i środków. I jest oczywiście lepszy niż wszystkie poprzednie. 

    Mam wrażenie, że dyscypliny wytrzymałościowe i tak całkiem dobrze opierają się uleganiu chwilowym modom w porównaniu choćby ze światem szeroko pojętego fitnessu. Mimo to i tak ciągle szukamy drogi na skróty, najchętniej dzięki prostym rozwiązaniom, podszytym jakimś rodzajem magii.

    Ullrich wygrywa jeżdżąc z niską kadencją: wszyscy jeżdżą z niską kadencją. Armstrong rozkręca swój “młynek”? Przepychanie na twardo staje się passe zanim jeszcze Amerykanin dociera do mety na Alpe d’Huez. Froome zakłada owalne zębatki? Pogacar skraca korby? Wiecie co robić, prawda?

    “Metoda Norweska” jest idealnym produktem: ma gwiazdy osiągające wielkie sukcesy, posiada jeden, teoretycznie łatwy do zrozumienia element treningu (“Double Threshold Day”) i jest dodatkowo związana z sentymentem do surowego stylu życia Skandynawów (który kojarzy się ze zdrowiem, ekologią, powrotem do korzeni i charyzmą Travisa Fimmela ;) ). Tyle, że równocześnie “Metoda Norweska” od bycia produktem jest niezmiernie daleko.

    Dziennikarz vs Wikingowie

    Jeśli myślicie, że książka Brada Culpa weźmie was za rękę i na skróty doprowadzi do sukcesu, cóż, będziecie srogo rozczarowani. Pełny tytuł to bowiem “Metoda norweska: kultura, nauka i ludzie stojący za przełomowym podejściem do treningu w sportach wytrzymałościowych”.

    Pochodzący z okolic Chicago Culp sam jest triathlonistą, przede wszystkim jednak dziennikarzem z wieloletnim doświadczeniem. Swoją fascynację sukcesami norweskich sportowców i metodyką ich treningu prezentuje w formie krótkich rozdziałów, w których na przemian nawiązuje do Wikingów, przełomowych momentów w historii Norwegii, zarysowuje kluczowe postaci wpływające na ewolucję tamtejszego systemu szkolenia i wreszcie sam spotyka się z Blummenfeltem i trenuje z nim w Bergen. A także streszcza zasady treningu opartego o pomiar mleczanu, pomiar temperatury ciała, przygotowania na wysokości i dni z dwoma ćwiczeniami o intensywności okołoprogowej. 

    Cierpliwość, nie magia

    Tyle tylko, że najbardziej oczekiwane przez odbiorcę “mięso” dostajemy na końcu w stosunkowo niewielkiej objętości. Zanim dojdziemy do clou, zapoznajemy się z niezbędnym kontekstem. A kontekst w tym przypadku jest wszystkim i bez niego nie ma się co zabierać za próbę imitowania treningu norweskich mistrzów.

    Norwegia nie jest jedynym na świecie małym, zamożnym krajem, który osiąga sukcesy w sporcie. Bezpieczeństwo socjalne, tradycja i przywiązanie do spędzania czasu na zewnątrz i kontaktu z przyrodą czy dający przestrzeń do samorealizacji system edukacji to tylko niektóre składowe tej układanki. 

    I z całym szacunkiem dla osiągnięć naukowych Mariusa Bakkena czy medialnego i komercyjnego rozgłosu wokół Blummenfelta i Ingebrigtsenów, Brad Culp całkiem skutecznie przekonał mnie, że ich osiągnięcia są bezpośrednio powiązane z tym, skąd pochodzą. A w norweskiej metodzie nie ma za wiele magii: jest za to konsekwencja, cierpliwość i precyzja. 

    “The Norwegian Method”

    216 stron
    Brad Culp
    80/20 Publishing

    Książkę kupiłem w grudniu 2024 za 77PLN na Amazonie. 

    PS

    By spiąć ten materiał właściwą klamrą sam kupiłem “The Norwegian Method” by poznać bliżej koncepcję treningu z użyciem miernika mleczanu, którą od niedawna stosuję i lepiej zrozumieć ideę “double threshold days” a nie historię Wikingów czy norweskiego stylu życia. Czyli, tak jak wszyscy szukałem kolejnej recepty na wszystko. Natomiast realnie zacząłem rozważać zmianę metodologii z dość restrykcyjnie stosowanej “80/20” na “norweską” kilka miesięcy wcześniej. Choć teoretycznie nie jest to najlepszy pomysł dla sportowca niezawodowego, eksperyment ten traktuję właśnie jako element samorozwoju. Spośród różnych książek o treningu kolarskim czy też ogólnie o treningu w sportach wytrzymałościowych “The Norwegian Method” jest w najmniejszym stopniu poradnikiem natomiast w większym inspiracją. Ostatecznie napisał ją dziennikarz a nie naukowiec, co w sumie jest jej zaletą.

    Dla chcących rozszerzyć temat polecam trzy materiały uzupełniające:

    Rozmowę z autorem, Bradem Culpem na podcaście “The Coaching Lab”. 

    Rozmowę ekipy Fast Talk z Dr Stephenem Seilerem, guru “treningu spolaryzowanego”. 

    Wideo z Blummenfeltem i Idenem, ikonami “treningu po norwesku”, którzy podsumowują swój sezon 2024. Który był dla nich co do zasady porażką.

  • Biniam Girmay. Geniusz Kolarstwa.

    Biniam Girmay. Geniusz Kolarstwa.

    Biniam Girmay wygrał trzy etapy Tour de France 2024 i zwyciężył w klasyfikacji punktowej. W niespełna godzinnym dokumencie udostępnionym przez Arte możemy obejrzeć archiwalne materiały z początków jego kariery.

    Zwiastun filmu Lievena Corthoutsa

    Aby nie pozostawiać żadnych wątpliwości: “Biniam Girmay. Geniusz Kolarstwa” (oryginalny tytuł „This Is My Moment. Veni, Vidi, Bini”) to propozycja dla zaangażowanych fanów kolarstwa, którzy szukają unikatowych treści. Udostępnia wiele niepublikowanych wcześniej materiałów, zarówno nagranych na potrzeby tego filmu jak i pochodzących z prywatnego archiwum zawodnika. 

    Wartość poznawczą ma więc sporą, tym bardziej, że twórcy pokazują same początki kariery erytrejskiego kolarza. Te zanim stał się sławny dzięki imponującym sprintowi na mistrzostwach świata w 2021, wygrał Gandawa – Wevelgem i etap Giro 2022 i wreszcie pokonał Jaspera Phllipsena podczas Tour de France 2024. 

    Mamy nieco ujęć z wyścigów w jego rodzinnej Asmarze, relacji rodzinnych czy początków związku z żoną Saliem. 

    Do tego należy dodać początki europejskiej kariery w centrum kolarstwa w Aigle oraz pierwszy kontrakt z grupą Delko, która zakończyła działalność w czasie pandemii. 

    Film to kronika życia Girmaya i trzeba przyznać, że twórca miał sporo szczęścia i wyczucia, że trafił na taki diament. Zawodnik jest bowiem nie tylko wybitnym kolarzem, ale, mimo iż angielski nie jest jego pierwszym językiem, przekazuje kilka znakomitych obserwacji na temat profesjonalnego sportu rowerowego. Fakt, że Lieven Corthouts poświęcił sześć lat na to, by podążać z kamerą za – początkowo anonimowym – erytrejskim sportowcem jest sam w sobie wyjątkowy. Zgodnie z notką prasową reżyser w procesie powstawania filmu zaprzyjaźnił się z Girmayem a ze względu na to, że spora część materiału to de facto vlogi samego zawodnika, należy go uznać za równoważnego współtwórcę.

    Krótko mówiąc, jeśli szukacie kolarskich treści „dla koneserów”, to zdecydowanie polecam. 

    Cały film „Biniam Girmay. Kolarski Geniusz” osadzony z kanału Arte Dokumenty

    Biniam Girmay. Geniusz Kolarstwa.
    reż. Lieven Corthouts
    52′
    Belgia, 2024


    Film obejrzałem w lipcu 2024 na kanale youtube “Arte Dokumenty”. Będzie tam dostępny bez opłat do 20.08.2024, podobnie jak na platformie streamingowej Arte

    Strona filmu: https://www.thisismymomentdocumentary.com/

  • Challengers

    Challengers

    Luca Guadagnino, włoski prowokator a zarazem ulubieniec światowej krytyki swoim “Challengers” z Zendayą w roli głównej nobilituje kino sportowe. 

    Jestem fanem filmów sportowych. Jestem fanem Luki Guadagnino. Jestem fanem Zendayi. Co mogło więc pójść źle? Spoiler alert: wszystko poszło dobrze. 

    “Challengers” to (gra słów zamierzona) trójkąt kina sportowego, artystycznego i romansu. Niegłupie kino rozrywkowe z autorskim sznytem twórcy, który nie stroni od homoerotycznych motywów i wizualnych eksperymentów. 

    W skrócie: Tashi Duncan (Zendaya) to utalentowana tenisistka, która niedługo przed rozpoczęciem kariery zawodowej doznaje kontuzji wykluczającej ją z profesjonalnego uprawania sportu. Pozostaje jednak przy dyscyplinie, która jest dla niej więcej niż sportem, pasją czy pomysłem na karierę. Tenis to jej życie. Wiąże się więc na dobre i na złe: jako trenerka i żona z Artem (Mike Faist): jednym z pary przyjaciół, z którymi romansowała jako nastolatka. 

    Przez serię retrospekcji obserwujemy historię relacji między Tashi, Artem, Patrickiem (Josh O’Connor) a tenisem. Wyczynowy sport jest tu kontekstem, katalizatorem, początkiem i końcem całej tej, banalnej w sumie, opowieści.

    Każdy ma tu jakąś agendę, swoje niedokończone interesy: z przyjacielem, kochankiem czy pozycją w rankingu. Trzeba wiele energii i koncentracji do walki o wielkiego szlema, zarobienie na rachunki grając w podrzędnych turniejach czy udowodnienie światu, że choć los złamał karierę, nie złamał ducha. A mimo to bohaterowie dodatkowo wikłają się w emocjonalne gierki, jakby mało im było ekscytacji związanej z życiem mniej lub bardziej profesjonalnych graczy. 

    Czy postaci da się lubić? Nie. Czy są one perfekcyjnie napisane? Cóż, też nie. Czy ich historia jest w jakiś sposób wyjątkowa? Raczej nie odbiega od pewnej celebryckiej średniej.

    Dramaty są wielkie, wzruszenia głębokie, kariery większe niż życie a upadki bolesne. Brzmi jak kicz? Troszkę. 

    Ale jak to się ogląda! Montaż, soundtrack (hipnotyzująca ścieżka Trenta Reznora i Atticusa Rossa), innowacyjne ujęcia podczas decydującego o losach bohaterów meczu, nawiązania do kina artystycznego, kina akcji, ale też do anime, trochę czarnego humoru i sporo erotycznego napięcia. 

    Guadagnino inspiruje się kinem gatunkowym (filmy sportowe to, jakby na to nie patrzeć często produkcje “klasy B”), eksploatuje je do granic możliwości i przetwarza w swój autorski sposób. Europejski mistrz arthouse’u pokazuje więc, że kino sportowe może być i świetną rozrywką i propozycją dla koneserów. Czapki z głów. 

    Challengers (2024)
    reż. Luca Guadagnino
    2h11’

    Film obejrzałem w kwietniu 2024 w krakowskim Kinie pod Baranami.

  • Tour de France: Unchained. (W sercu peletonu).

    Tour de France: Unchained. (W sercu peletonu).

    Zapowiadany jako jedno z ważniejszych wydarzeń medialno-marketingowych dla wyczynowego kolarstwa serial Netflixa robi dobrą robotę dla sportu rowerowego, ale pozostaje typowym produktem streamingowego giganta. 

    Zwiastun „Tour de France: Unchained” (polski tytuł: W sercu peletonu”)

    Ośmioodcinkowy serial hitowego “F1: Drive to survive” podąża za kilkoma drużynami i zawodnikami startującymi w “Wielkiej Pętli” 2022. Każdy epizod ma zbliżoną strukturę: opowiada historię jednego lub dwóch protagonistów: przez krótki zarys postaci, jakiś rodzaj wyzwania, z którym się mierzy i dążenie do wyznaczonego celu w czasie zeszłorocznego wyścigu. 

    Najwięcej czasu spędzamy z ekipami Jumbo – Visma, Alpecin – Fenix, Quick Step – Alpha Vinyl i Groupama FDJ oraz Ineos Grenadiers. Nieco mniej z Bora Hansgrohe, Ag2r Citroen oraz EF – Easy post, za to jej manager, Jonathan Vaughters jest jednym z głównych ekspertów serialu obok Davida Millara, Orli Chennaoui i Steve’a Chainel. 

    Co istotne, na współpracę z Netflixem nie zdecydowała się drużyna UAE Team Emirates.

    Ze względu na koncepcję serialu, nie podążamy linearnie za przebiegiem wyścigu, za to śledzimy losy wybranych przez producentów bohaterów. 

    Prawdopodobnie na potrzeby widowni spoza kolarskiego światka, każdej ekipie i zawodnikowi nadano zestaw łatwych do dopasowania i skojarzenia cech. EF to outsiderzy, Alpecin debiutanci, Ineos bogaci dominatorzy a Jumbo pretendenci do tytułu. Vingegaard jest niepewny siebie i rośnie na mistrza w trakcie touru, Philipsen to uroczy fajtłapa, który w końcu osiąga sukces, Thomas to weteran a Gaudu i jego szef Madiot szukający sposobu na zdobycie podium francuscy intelektualiści. Co ciekawe, rolę czarnego charakteru i naczelnego egoisty przypisano Van Aertowi. 

    To wszystko ma jakieś uzasadnienie narracyjne, jednak poczucie dopasowania realnych wydarzeń do wcześniej napisanego scenariusza jest nieco uwierające. 

    A szkoda, bo Tour de France 2022 był niemal jednogłośnie oceniany przez kibiców i ekspertów jako jeden z najlepszych w ostatnich latach. Producenci dostali do adaptacji wybitny materiał źródłowy, z którego wykroili typowy dla Netflixa, przeciętny produkt rozrywkowy. 

    Owszem, ogląda się to dobrze. Mamy sporo ujęć nagranych specjalnie na potrzeby serialu, zmontowanych z fragmentami relacji telewizyjnej oraz “onboardów”. Jest dynamicznie i emocjonująco. Czterdziestominutowy format sprawdza się znakomicie, zwłaszcza w porównaniu z wielogodzinnymi relacjami z Tour de France, w czasie których peleton, cóż, po prostu przemieszcza się na tle przyrody i architektury.

    Tymczasem w serialu dostajemy samo kolarskie “mięso”, bez dłużyzn i nudy. 

    Tyle tylko, że w takiej formie można przedstawić każdy wielki tour, bez względu na to, co na nim się wydarzyło. Jestem sobie w stanie wyobrazić produkcję na tym samym poziomie opisującą powszechnie uznawane za nudne (czy też, używając eufemizmu, “dla koneserów”) tegoroczne Giro:

    walkę Pinota o etap, ucieczki Dereka Gee, dosłowne i metaforyczne upadki oraz powroty Roglica, zdziesiątkowaną drużynę Quick Stepu radzącą sobie po wycofaniu Evenepoela, wielki come back Cavendisha oraz walkę peletonu z wrogimi żywiołami. I już, mamy kolejny sezon serialu. Taka prawda ekranu.

    Co więcej, przywiązanie do scenariusza i brak współpracy z UAE zaowocowały pominięciem ikonicznego momentu po upadku Pogacara w Pirenejach, gdy Vingegaard najpierw na niego poczekał, następnie panowie podali sobie ręce by przystąpić do kontynuowania morderczej rywalizacji. Nie ma też zbyt wiele o szarżach Pogacara w pierwszej części wyścigu. Choć bohaterami są kolarze EF, zabrakło miejsca dla jednego z bohaterów Touru, czyli Magnusa Corta Nielsena. Jak w każdym wielkim tourze, narracji jest bez liku i mam wrażenie, że producenci nie zareagowali właściwie na toczący się na żywo spektakl, podążając tylko za tymi, które zaplanowali sobie wcześniej. 

    W „TdF: Unchained” pokazano tylko poślizg Vingegaarda. Zabrakło upadku Pogacara, gestu fair play i ikonicznego uścisku rąk.


    Do tego, jak to na platformach streamingowych, dostajemy niechlujnie przygotowane napisy z licznymi błędami, nieścisłościami czy też niezręcznościami. Fanów kolarstwa rażą a mniej zorientowanych widzów mogą wprowadzać w konfuzję.

    Krótko mówiąc “Tour de France: Unchained” to fajna produkcja, którą można sobie puścić do obiadu. Dla fanów kolarstwa zdecydowanie ciekawszy będzie “Najmniej spodziewany dzień”, czyli dokument o ekipie Movistaru, dostępny na tej samej platformie. 

    Casualowych subskrybentów Netflixa serial o Wielkiej Pętli być może wprowadzi w świat zawodowego kolarstwa i zachęci do śledzenia tegorocznej edycji wyścigu. Sądząc jednak po tym, że recenzji poza mediami kolarskimi jest jak na lekarstwo a w Polsce serial nie wbił się do top 10 najpopularniejszych nowości, póki co nie odniósł sukcesu. 

    “Tour de France: Unchained” (“W sercu peletonu”)


    Netfix 2023

    8 odcinków po 40 minut

    Parę ciekawostek na koniec

    • Jonathan Vaughters kilka lat temu próbował pozyskać Netflixa jako sponsora dla swojego teamu. Nie udało mu się to, ale być może zasiał w ten sposób ziarno, które zaowocowało powstaniem “TDF Unchained”
    • Ekipa Jumbo – Visma, która dostała bardzo obszerną ekspozycję w serialu boryka się z problemami finansowymi. Sieć supermarketów Jumbo wkrótce kończy współpracę, jeden ze współmecenasów zalega z wypłatami. Czy zatem serial Netflixa pojawił się w odpowiednim momencie pomoże topowej ekipie pozyskać komercyjne wsparcie? 
    • Patrick Lefevere znany z kontrowersyjnych wypowiedzi przedstawiony jest jako opanowany i sympatyczny starszy pan
    • Zaprezentowanie Wouta van Aerta jako antagonisty serii spotkało się z niezrozumieniem samego zainteresowanego i sporej części środowiska kolarskiego
    • Na chwilę obecną produkcja drugiego sezonu wciąż nie jest potwierdzona
  • Zaskakujący Dzień. Serial Netflixa o drużynie Movistar, sezon drugi.

    Zaskakujący Dzień. Serial Netflixa o drużynie Movistar, sezon drugi.

    Kolejny rok z drużyną Movistar i kolejne dramaty, spory, rozczarowania i sukcesy. “Zaskakujący dzień” towarzyszy Alejandro Valverde oraz jego kolegom podczas pandemicznego sezonu 2020.

    Pierwszy sezon “serialu o movistarze” trafił na Netflix w idealnym momencie. W środku pierwszego lockdownu, gdy siedząc w domach byliśmy pozbawieni dostępu do kolarskich emocji. 

    Druga odsłona produkcji dokumentującej życie drużyny Eusebio Unzue została udostępniona, gdy sezon 2021 był już w pełni. A szkoda, bo ciężko emocjonować się wydarzeniami sprzed pół roku, gdy tymczasem historia kolarstwa dzieje się na żywo.

    Lepszym terminem byłaby oczywiście zima, no ale cóż, jest jak jest. 

    “Zaskakujący dzień” po raz kolejny umożliwia nam zajrzenie za kulisy worldtourowej drużyny kolarskiej. Movistar to ekipa szczególna, funkcjonująca nieprzerwanie od 1980 roku. Kierowana przez doświadczonych, lecz często podejmujących kontrowersyjne decyzje menagerów, z utalentowanymi, ale chimerycznymi gwiazdami w składzie. 

    Drugi sezon produkcji Netflixa kontynuuje motywy zaprezentowane w premierowym: “problemy wychowawcze” z Markiem Solerem, kwestie przywództwa, zarówno na szosie, w samochodach technicznych i biurze jak również źródła podejmowanych decyzji, których efekty widzimy później na antenie Eurosportu. 

    Movistar jest bowiem tym klubem, którego jazda często budzi kontrowersje a taktyka jest trudna do zrozumienia. 

    Czy drugi sezon “Zaskakującego dnia” daje odpowiedź na pytania dotyczące ucieczek, pościgów i ataków kolarzy w niebieskich strojach? Cóż, przekonacie się sami, oglądając sześć dudziestopięciominutowych odcinków. 

    Nie spojlerując powiem tylko tyle, że widzę pewien związek między chaotycznym montażem do pewnego stopnia utrudniającym podążanie za kolejnymi wydarzeniami a sytuacją w drużynie. 

    Jest to jednak tylko drobna wada formalna, skutecznie przykryta przez piękne zdjęcia a także bezcenny wgląd, jaki dostajemy za kulisy zawodowej drużyny kolarskiej. 

    Najważniejsza prawda, jaką oglądamy to ta, że choć często profesjonalnych sportowców odbieramy wyłącznie przez pryzmat ich wyników, to wciąż a może przede wszystkim są ludzie. Liczby, waty, kilogramy czy lata doświadczenia są niczym przy osobistych emocjach, temperamencie i czasem niezrozumiałych reakcjach organizmu. 

    Warto o tym pamiętać komentując wydarzenia na kolejnych wyścigach, czy to z udziałem kolarzy Movistaru czy innych drużyn. 

    “Zaskakujący dzień”, sezon 2

    Hiszpania 2021
    6 odcinków o długości ok. 25 minut każdy
    Serial na Netlflixie obejrzałem w czerwcu 2021

    PS Polskie napisy do tego serialu to prawdziwy dramat

  • Bikefitting. Zrób to sam.

    Bikefitting. Zrób to sam.

    TL;DR Ten kompleksowy poradnik samodzielnego bikefittingu to “must have” każdego świadomego rowerzysty.

    “Bikefitting. Zrób to sam” to pierwszy polski poradnik pozwalający samodzielne ustawienie właściwej pozycji na rowerze. Wiele wskazuje, że to pierwsza taka pozycja nie tylko po polski, ale w ogóle. 

    Owszem, na co lepszych portalach, kanałach youtube oraz stronach producentów sprzętu znajdziecie odpowiedzi na konkretne pytania  typu

    -“jakie wybrać siodło?”
    – “jaką dobrać szerokość kierownicy?”
    – “który rozmiar ramy jest dla mnie prawidłowy?”
    – “jak ustawić bloki w butach?”
     i wiele, wiele innych. 

    Co więcej, część tych materiałów będzie miało sporą wartość, natomiast w oderwaniu od szerszego kontekstu wcale nie musi prawidłowo rozwiązać waszych problemów związanych z niedospasowaną pozycją na rowerze.

    Jej właściwe ustawienie to bowiem cały proces, który zaczyna się pytaniem o cel jazdy, idzie przez pomiary zarówno ciała jak i roweru oraz jego komponentów a kończy nie tylko na właściwym doborze sprzętu, ale też dalszej pracy nad jego optymalizacją. 

    Tamara Górecka-Werońska, autorka “Bikefitting. Zrób to sam (rower szosowy)” nie tylko przeprowadzi was przez tę podróż przy pomocy wyczerpujących opisów, ale też ilustrując kolejne kroki właściwymi zdjęciami. Da wam także bardzo solidną podbudowę teoretyczną z zakresu fizjologii, ergonomii i biomechaniki. 

    Dzięki temu nie tylko samodzielnie ustawicie sobie rower, ale również będziecie wiedzieli dlaczego zrobiliście to tak a nie inaczej. Na koniec łatwiej będzie wam wyłapać przyczyny pojawiającego się w czasie jazdy dyskomfortu.

    Krótko mówiąc jest to pozycja obowiązkowa w biblioteczce każdego świadomego rowerzysty i kolarza. 

    “Bikefitting. Zrób to sam” dostępny jest jako ebook, książka lub kurs online (albo w zestawach tych elementów). Poradnik dotyczyczy samodzielnego bikefittingu roweru szosowego czy też gravelowego. Niebawem możecie się spodziewać drugiej części, skupionej na rowerach górskich. 

    “Bikefitting. Zrób to sam”. 
    Tamara Górecka-Werońska, Paweł Weroński
    Self-publishing 2021.
    170 stron.

    Poradnik możecie kupić korzystając z tych linków:

    E-book (129zł)
    E-book + wydanie papierowe (154zł)
    E-book + wydanie papierowe + dostęp do kursu online (344zł)

  • Slalom

    Slalom

    Historia młodej narciarki uwikłanej w toksyczny związek z trenerem. Francuski film “Slalom” to kolejny ważny głos w dyskusji o molestowaniu i nadużyciach w świecie sportu. 

    Pełnometrażowy debiut Charlène Favier zyskał na tyle uznania, by zostać wyselekcjonowanym do pokazów w kategorii “First Features” podczas ubiegłorocznego (odwołanego) festiwalu w Cannes. 

    Mimo pewnych wad scenariusza, broni się nie tylko jako znak czasów i głos w dyskusji #metoo, tym razem ze świata sportu. 

    W trudnej, głównej roli nastoletniej Lyz dobrze radzi sobie Noée Abita, do tego mamy piękne zdjęcia oraz sporo obserwacji dotyczących treningu, motywacji i kosztów sukcesu.

    Na drodze do niego towarzyszymy utalentowanej zawodniczce uprawiającej narciarstwo alpejskie. Choć w teorii ma łączyć szkołę z treningami w klubie, w praktyce jej życie skupione jest na sporcie. 

    Będąc w trudnej sytuacji rodzinnej, odrzuca relacje zarówno z matką jak i z rówieśnikami i wchodzi w romans z dwukrotnie starszym od siebie trenerem. 

    Fred jest szkoleniowcem wymagającym, szorstkim i brutalnym. Jego podopieczni osiągają jednak sukcesy a mimo początkowych trudności Lyz staje się jego ulubienicą. Od wsparcia i szczególnej uwagi jest już tylko krok do wątpliwego moralnie związku i nadużyć seksualnych.

    “Jak zawsze” bowiem w takiej relacji strony nie są równe. Różnica wieku to jedno, ale równie istotne są trudna sytuacja emocjonalna zawodniczki, typowe dla sportu hierarchia i autorytet, obietnice sukcesu, świetlanej przyszłości, wyjazdu na Igrzyska Olimpijskie czy bardziej pragmatyczne dostęp do sprzętu czy sponsorów.

    Bez względu na to, czy mówimy o szkole artystycznej czy klubie sportowym, zasady są podobne. Nawet biorąc pod uwagę, że początkowo fascynacja może być obustronna, ostatecznie to mentor zawłaszcza świat młodej, wchodzącej w dorosłość adeptki, zdobywa nad nią władzę i doprowadza do sytuacji, gdy ta jest od niego całkowicie zależna. 

    Jako obraz patologicznej relacji zawodniczki z trenerem lepiej sprawdza się “Mała Królowa”, bazujący na historii kanadyjskiej kolarki Geneviève Jeanson. “Slalom” mimo pewnych niedociągnięć scenariusza ma za to nieco większe ambicje stricte filmowe. Jest lepiej sfotografowany, lepiej zagrany i bliżej mu do bardziej uniwersalnego dramatu niż paradokumentu dla społeczności rowerowej. 

    Polecam zatem nie tylko czekającym na rozstrzygnięcie procesu Andrzeja P., śledzącym nadużycia w brytyjskim kolarstwie czy na polskich uczelniach artystycznych. 

    “Slalom”
    reż. Charlène Favier
    92’, Francja 2020

    W kwietniu 2021 “Slalom” obejrzałem na platformie VOD krakowskiego Kina pod Baranami

  • GCN+ Legends. Kolarskie comfort food.

    GCN+ Legends. Kolarskie comfort food.

    Sprawdzony format “co robią teraz gwiazdy z przeszłości” podany w eleganckiej i przyjemnej formie przez ekipę Global Cycling Network. Seria “Legends” przybliża postaci wielkich mistrzów i pokazuje ich nieustającą miłość do kolarstwa.

    Daniel Lloyd oraz Bernie Eisel, prezenterzy GCN i byli zawodowcy odwiedzają kolejno Andy’ego Schlecka, Andreę Tafiego, Fabiana Cancellarę i Johana Musseuwa (w niedalekiej przyszłości obejrzymy również spotkanie z Marcelem Kittelem). 

    Jadą na wspólną przejażdżkę ulubionymi trasami wielkich mistrzów, sprawdzają, jak byłe gwiazdy peletonu radzą sobie w “normalnym życiu”, jedzą charakterystyczne dla regionu przekąski.

    W międzyczasie czy też mimochodem rozmawiają o kolarstwie, o sukcesach, porażkach i przemycają nieznane wcześniej anegdoty. 

    GCN+ Legends: zwiastun programu z Andreą Tafim

    Ich kariery były różne, w różny sposób też się kończyły. Mistrzowie napotkali na swojej drodze liczne trudności, nieobce ich postaciom są również różnego rodzaju kontrowersje. 

    Schleck opowiada o swojej relacji z Contadorem, poznajemy historię drużynowego zwycięstwa w Paryż-Roubaix ekipy Mapei z punktu widzenia zarówno Musseuwa jak i Tafiego. Cancellara jak zawsze musi zmierzyć się z pytaniem o ukryty silnik w swoim zwycięskim rowerze a “Lew z Flandrii” ustosunkować się do dopingowej przeszłości. 

    Nie miejcie jednak złudzeń czy nadziei. To nie dziennikarstwo śledcze a kolarska wersja podróży kulinarnych Roberta Makłowicza. Rowerowe “comfort food”, pokazujące nieustającą pasję i miłość do tego sportu. 

    Dzięki niespiesznej formie narracji możemy odrobinę “pobyć” z herosami, których znaliśmy wyłącznie z walki na szosie. To ciekawe o tyle, że charakter w rozmowie czy na przejażdżce odzwierciedla styl, w jakim bohaterowie rywalizowali w czasie swojej zawodowej aktywności. 

    Ze wszystkich wartości, jakie wnoszą dokumenty GCN+, ta jest największa. Bo jeśli zastanawiacie się czasem, czemu podczas wyścigów kolarze podejmują takie a nie inne decyzje, widać wyraźnie że jak najbardziej zależy to od ich temperamentu. 

    GCN+ Legends,
    Seria programów dokumentalnych
    40-50’
    Wiosną 2021 dostępne w ramach subskrypcji GCN+

  • Co ma rower do Sokratesa?

    Co ma rower do Sokratesa?

    Kolarz-filozof pochyla się nad ważkimi kwestiami związanymi z wyczynowym sportem. Zobaczcie rozważania Guillaume Martina nad sensem wyścigów rowerowych. 

    Guillaume Martin wygrał klasyfikację górską hiszpańskiej Vuelty, zwyciężył w kilku mniejszych wyścigach a Tour de France był w stanie ukończyć na 11. miejscu. Jest także magistrem filozofii, którą traktuje niemal równie poważnie co zawodowe kolarstwo. 

    Raphaël Enthoven to filozof, który unika nazywania się w ten sposób. Jest wykładowcą, regularnie występuje w radiu i telewizji. Od 2006r w ramach formatu “Philosophie” produkowanego przez stację Arte prowadzi program, w którym gości przedstawicieli różnych dziedzin życia.

    Spotkanie Enthovena z Martinem jest więc okazją, by przyjrzeć się kolarstwu z pewną refleksją. 

    W niespełna półgodzinnej rozmowie poruszane są kwestie rywalizacji, zwycięstwa, społecznych aspektów jazdy na rowerze i oczywiście dopingu. 

    Choć każdy z tematów jest tylko sygnalizowany, Guillaume Martin w ciekawy sposób łączy doświadczenia kolarza zawodowego z teoretyczną wiedzą o świecie zdobytą w czasie studiów filozoficznych. 

    Zmiana kierunku dyskursu: z tradycyjnego analizowania wyników na szersze i bardziej humanistyczne spojrzenie na sport to intrygująca odmiana od codziennego przetwarzania newsów z kolarskiego światka. 

    Nieco archaiczna forma półgodzinnej dyskusji starszym widzom przypomni choćby magazyn kulturalny “Pegaz”, ale nie dajcie się zwieść. Nawet w kilku zdaniach sprawny rozmówca może zaznaczyć ciekawe spojrzenie na nasz ulubiony sport. 

    Co nadaje kolarstwu sens? Dlaczego legenda “wiecznie drugiego” Poulidora jest równa tej pięciokrotnego zwycięzcy Tour de France, Anquetila? Jak to się dzieje, że dziwimy się w momencie, gdy nasz idol “wpada” na dopingu? Czy sport jest integralną częścią społeczeństwa kapitalistycznego? 

    Jeśli kiedyś się nad tym zastanawialiście, ten półgodzinny materiał jest dla Was.

    “Co ma rower do Sokratesa”
    reż. Philippe Truffaut
    Francja 2021

    Program jest dostępny w telewizji Arte, można go za darmo obejrzeć od marca 2021 do lutego 2024, zatem jest jeszcze trochę czasu. Wideo osadzam poniżej, możecie je również obejrzeć klikając w ten link

    Jeśli spodobała się wam postawa Martina nie tylko na szosie, ale i w dyskusji a do tego w miarę sprawnie posługujecie się językiem francuskim, zawodnik Cofidisu napisał książkę “Socrate à Vélo”. Według recenzji The Inner Ring, znajdują się w niej nie tylko rozważania kolarza o jego startach i treningach, ale też relacja z wyimaginowanego wyścigu, w którym startują drużyny z Sokratesem, Nietzschem, Machiavellim i Marxem. 

    Zdjęcie okładkowe: Guillaume Martin, kolarz-filozof. Fot. materiały prasowe ASO