Biografia wciąż najwybitniejszego polskiego kolarza to nie tylko jego wspomnienia z wypełnionej sukcesami kariery sportowej. Część dochodu zostanie przeznaczona na rehabilitację po poważnym wypadku, jakiemu Szurkowski uległ podczas jednego z amatorskich wyścigów, którymi wciąż cieszy się wiele lat po zakończeniu profesjonalnego uprawiania sportu.
Przejdę od razu do rzeczy. Gdyby nie fakt, że za tym wydawnictwem stoi właśnie cel charytatywny, z pewnością bym go nie polecił. A tak, można oddać mistrzowi co mistrzowskie. Wszak przez wiele lat swoją postawą na szosie, jak i później w roli trenera sprawiał wiele radości kibicom żyjącym w niełatwych realiach „Polski Ludowej”, zatem wsparcie Ryszarda Szurkowskiego w trudnych chwilach jest pewnego rodzaju obowiązkiem (a jeżeli chcecie wydatniej dołożyć się do jego leczenia, możecie to zrobić tutaj).
Cztery zwycięstwa w Wyścigu Pokoju, indywidualne mistrzostwo i wicemistrzostwo świata indywidualnie i dwa złota drużynowo oraz dwa srebra olimpijskie w drużynie. Ryszard Szurkowski może nie był „polskim Merckxem”, ale prawie.
„Wyścig” to de facto opis jego największych sukcesów sportowych (a także kilku porażek) i… niewiele więcej. Na całość składają się trzy elementy: fragmenty książki „Być liderem” z 1983r autorstwa Krzysztofa Wyrzykowskiego, rozmów przeprowadzonych współcześnie oraz „dzienników” Szurkowskiego publikowanych w trakcie Wyścigu Pokoju (zatem nasz mistrz był pierwszym w kraju kolarskim blogerem ;) ).
Efekt jest taki, że o tych samych faktach, często w bardzo zbliżonej formie, czytamy trzykrotnie. Biorąc pod uwagę, że zarówno sam bohater jak i indagujący go dziennikarze nie wchodzą zbytnio w szczegóły, dostajemy rodzaj kroniki sportowej z lat ’60, ’70 i ’80 XXw, w której nazwiska, miejsca i daty zlewają się w jedno. Dodatkiem mającym nadać nieco kontekstu są wyróżnione, krótkie wypowiedzi kolarzy, których Szurkowski wymienia w swoich wspomnieniach.
Być może dla czytelników pamiętających emocje związane z rywalizacją polskiej kadry z „zaprzyjaźnionymi” reprezentacjami ZSRR i NRD podczas Wyścigu Pokoju będzie to powrót do czasów młodości, przez co przychylniej spojrzą na taką formę, choćby przez sam sentyment.
Choć wydawałoby się, że sportowiec z tak licznymi sukcesami będzie po latach usatysfakcjonowany przebiegiem swojej kariery, w wielu miejscach nawet nie odczuwalny a wręcz wyrażany wprost jest rodzaj żalu czy nawet pretensji. Do okoliczności, do rywali czy działaczy.
Ponieważ Szurkowski w swojej biografii raczej opowiada o swoich wynikach niż o sobie, wnioskować można tylko po pewnych tropach, które wskazują, że jest człowiekiem niezmiernie wymagającym, tak od siebie (co tłumaczyłoby poczucie niedosytu) jak i od innych (co może być odpowiedzią na pytanie o źródło licznych, dziwnych wypowiedzi i ocen, które znajdziemy w mediach).
Powiedziałbym, że być może to właśnie jest powód słabości tej książki. Mistrz peletonu narzucił swoją narrację, w której zabrakło miejsca np. na większe osadzenie w realiach epoki, które przybliżyłoby jego historię współczesnemu czytelnikowi. Nie spodziewałem się, że to kiedykolwiek napiszę, ale zdecydowanie lepiej zrobił to Czesław Lang w biograficznej części swoich wspomnień (tutaj moja recenzja).
Zakładam jednak, że wydanie „Wyścigu” akurat w tym momencie i formie wynika z potrzeby chwili, związanej z trudną sytuacją, jaką po wypadku na Gran Fondo w Kolonii znalazł się Ryszard Szurkowski. Raczej więc dla wydawnictwa SQN należą się gratulacje, bo to kolejna kolarska pozycja w ich portfolio. Nawet, jeśli, realnie rzecz ujmując, dość kiepska.
Ryszard Szurkowski. Wyścig.
Wydawnictwo SQN 2019
Ryszard Szurkowski, Krzysztof Wyrzykowski, Kamil Wolnicki
356 stron
Wydanie elektroniczne kupiłem za 27,99zł
PS. Ryszard Szurkowski do legenda Wyścigu Pokoju. Sam jestem jednym z ostatnich roczników, które pasjonowały się rywalizacją w tym „amatorskim odpowiedniku Tour de France”. Ile pamiętam z „Course de la Paix” możecie przeczytać TUTAJ.