fbpx

Ile pamiętam z Wyścigu Pokoju

?Course de la Paix? to wyścig – legenda. Przynajmniej u nas i dla części z nas. Najważniejsza, kolarska impreza amatorska w Europie, gdzie wyczynowi sportowcy rywalizowali ku chwale demokracji ludowej. Z założenia polityczny manifest, pokaz siły i jedności przyjaciół z Układu Warszawskiego a zarazem arena rywalizacji ciemiężonych z okupantami. Narzędzie propagandy i opium dla ludu pracującego miast i wsi. Nie będę tu jednak snuł nieprawdziwych opowieści. Po pierwsze są naoczni świadkowie, zatem to ich zapytajcie. Po drugie w latach osiemdziesiątych, które są moimi pierwszymi wspomnieniami, niemal wszystko za żelazną kurtyną ulegało entropii.

marzi

Tak się szczęśliwie złożyło, że nieco pamiętam. Nie wiem czemu, moi rówieśnicy często nie są w stanie przywołać obrazków sprzedawczyni, która wielkimi nożycami odcina fragmenty kuponu na mięso, dziwnych kolesi wymieniających pod ?Pewexem? papierki przypominające pieniądze z ?Eurobiznesu? czy problemów z zatankowaniem ?Malucha?. Fajnie, bo z perspektywy wspomnień dziecka, ten czas opisany jest w komiksach ?Marzi?, o ile się nie mylę, w kilka kadrów załapał się i Wyścig Pokoju.

Uwe Ampler w 1987r, fot. wikimedia commons, Bundesarchiv, Bild 183-1987-0725-018 / CC-BY-SA
Uwe Ampler w 1987r, fot. wikimedia commons, Bundesarchiv, Bild 183-1987-0725-018 / CC-BY-SA

Gdy przychodził maj, telewizor był mój. Widać ?cykloza? w tym przypadku rozwinęła się bardzo wcześnie. Mając cztery lata śledziłem trzęsący się obraz z wiezionej na motocyklu kamery i obserwowałem, głównie, liczne przerwy w transmisji. Słynna czasówka kończąca się na skoczni w Harrachovie, gdzie kolarze zsiadali z rowerów, szalone finisze zawodnika, którego później na Zachodzie przezwano ?The Tashkent Terror? i? porażki ?naszych?.

Druga połowa lat osiemdziesiątych była zdominowana przez kolarzy z NRD. Uwe Ampler i Olaf Ludwig rządzili na trasach Wyścigu Pokoju, jedynego dużego wyścigu kolarskiego, o którego istnieniu wówczas widziałem. O Lechu Piaseckim i jego wygranej w 1985 słyszałem tylko z opowieści, wydawał się równie odległą postacią, co Szurkowski, Szozda i Królak. Pokolenie naszych zawodników z tamtych czasów było jednak więcej niż dobre. Igrzyska Olimpijskie w Seulu oglądałem przyssany do ekranu, widowiskowa jazda drużynowa na 100 kilometrów zakończyła się zdobyciem srebrnego medalu i minimalną porażką ze wschodnimi Niemcami.

Nagły Atak Spawacza uczcił piosenką jedną z legend Wyścigu Pokoju, Niemca Uwe Amplera

Jaskuła czy Halupczok, tak jak ich rywale: Ampler, Ludwig, Svorada czy Abdużaparow zaledwie kilka lat później znakomicie odnaleźli się wśród zawodowców. Quasi amatorscy kolarze zza żelaznej kurtyny nieodwracalnie zmienili ten sport, gdy tylko dostali szansę wyjazdu na zachód i reprezentowania firm, przedsiębiorstw i marek w miejsce narodów i ideologii. Przez dobrych kilka lat po upadku żelaznej kurtyny, dzieci ludowej myśli szkoleniowej odnosiły wielkie sukcesy. Jaskuła był trzeci w Tour de France, Ludwig, Abudżaparow i Svorada walczyli o zieloną koszulkę najlepszego sprintera ?Wielkiej Pętli?, znakomicie radząc sobie również w wyścigach klasycznych. Nieodżałowany Halupczok dawał nadzieję na wyniki przynajmniej porównywalne z tymi, jakie odnosił Jaskuła. Spora grupa kolarzy z byłego ZSRR (choćby Jekimow, Konyszew, Bierzin) a także Jan Ullrich, wychowany w jednej ze szkół-obozów w NRD to była ścisła czołówka lat dziewięćdziesiątych. Co ciekawe, wspomniany Uwe Ampler nie tylko doczekał się ?tribute?u? w postaci utworu zespołu Nagły Atak Spawacza, ale w 1998r powrócił na trasę Wyścigu Pokoju w barwach polskiej grupy Mróz i wygrał tę imprezę po raz czwarty w karierze. Miał wtedy 34 lata i było to dziewięć sezonów po ostatnim triumfie, jeszcze z czasów zimnej wojny.

Charakterystyczna fanfara zwiastująca początek relacji z Wyścigu Pokoju

O ile kolarze na wolnym rynku poradzili sobie znakomicie, o tyle sam wyścig zaczął mieć problemy. Choć, podobnie jak Tour de Pologne, awansował w klasyfikacji UCI, Czesi, którzy przejęli organizację nie podołali finansowo. Najwyraźniej zabrakło komercyjnego podejścia, tak często wytykanego Czesławowi Langowi. W tym roku pojawiła się niepierwsza pogłoska o reaktywacji wyścigu, okazało się niestety, że po raz kolejny był to tylko wstępny projekt. Szkoda, ponieważ dobry wyścig na zapleczu World Tour przydałby się w tej części Europy, tak nam, jak i Czechom a co najbardziej intrygujące, Niemcom. Po licznych aferach dopingowych kolarstwo zawodowe jest tam w sporym kryzysie a ich narodowy Tour również zbankrutował.


Opublikowano

w

,

przez