Tag: książka o kolarstwie

  • The Norwegian Method

    The Norwegian Method

    Jedną z najważniejszych porad treningowych dla amatorów jest “nie trenuj jak zawodowcy”. Dlatego też mam dla Was recenzję książki “The Norwegian Method”, dzięki której będziecie jak Blummenfelt, Iden i Ingebrigtsen. Od razu jak wszyscy trzej na raz ;).

    A tak naprawdę to nie. Oczywiście. 

    Jeśli interesujecie się treningiem, rozwojem osobistym poprzez sport, poprawą własnych możliwości, wcześniej czy później spotkacie na swojej drodze trend, który ma być receptą na wszystkie wasze problemy. Wyrwie ze stagnacji, zapewni wzrost parametrów wydolnościowych i wyniki na zawodach przy minimalnym nakładzie czasu i środków. I jest oczywiście lepszy niż wszystkie poprzednie. 

    Mam wrażenie, że dyscypliny wytrzymałościowe i tak całkiem dobrze opierają się uleganiu chwilowym modom w porównaniu choćby ze światem szeroko pojętego fitnessu. Mimo to i tak ciągle szukamy drogi na skróty, najchętniej dzięki prostym rozwiązaniom, podszytym jakimś rodzajem magii.

    Ullrich wygrywa jeżdżąc z niską kadencją: wszyscy jeżdżą z niską kadencją. Armstrong rozkręca swój “młynek”? Przepychanie na twardo staje się passe zanim jeszcze Amerykanin dociera do mety na Alpe d’Huez. Froome zakłada owalne zębatki? Pogacar skraca korby? Wiecie co robić, prawda?

    “Metoda Norweska” jest idealnym produktem: ma gwiazdy osiągające wielkie sukcesy, posiada jeden, teoretycznie łatwy do zrozumienia element treningu (“Double Threshold Day”) i jest dodatkowo związana z sentymentem do surowego stylu życia Skandynawów (który kojarzy się ze zdrowiem, ekologią, powrotem do korzeni i charyzmą Travisa Fimmela ;) ). Tyle, że równocześnie “Metoda Norweska” od bycia produktem jest niezmiernie daleko.

    Dziennikarz vs Wikingowie

    Jeśli myślicie, że książka Brada Culpa weźmie was za rękę i na skróty doprowadzi do sukcesu, cóż, będziecie srogo rozczarowani. Pełny tytuł to bowiem “Metoda norweska: kultura, nauka i ludzie stojący za przełomowym podejściem do treningu w sportach wytrzymałościowych”.

    Pochodzący z okolic Chicago Culp sam jest triathlonistą, przede wszystkim jednak dziennikarzem z wieloletnim doświadczeniem. Swoją fascynację sukcesami norweskich sportowców i metodyką ich treningu prezentuje w formie krótkich rozdziałów, w których na przemian nawiązuje do Wikingów, przełomowych momentów w historii Norwegii, zarysowuje kluczowe postaci wpływające na ewolucję tamtejszego systemu szkolenia i wreszcie sam spotyka się z Blummenfeltem i trenuje z nim w Bergen. A także streszcza zasady treningu opartego o pomiar mleczanu, pomiar temperatury ciała, przygotowania na wysokości i dni z dwoma ćwiczeniami o intensywności okołoprogowej. 

    Cierpliwość, nie magia

    Tyle tylko, że najbardziej oczekiwane przez odbiorcę “mięso” dostajemy na końcu w stosunkowo niewielkiej objętości. Zanim dojdziemy do clou, zapoznajemy się z niezbędnym kontekstem. A kontekst w tym przypadku jest wszystkim i bez niego nie ma się co zabierać za próbę imitowania treningu norweskich mistrzów.

    Norwegia nie jest jedynym na świecie małym, zamożnym krajem, który osiąga sukcesy w sporcie. Bezpieczeństwo socjalne, tradycja i przywiązanie do spędzania czasu na zewnątrz i kontaktu z przyrodą czy dający przestrzeń do samorealizacji system edukacji to tylko niektóre składowe tej układanki. 

    I z całym szacunkiem dla osiągnięć naukowych Mariusa Bakkena czy medialnego i komercyjnego rozgłosu wokół Blummenfelta i Ingebrigtsenów, Brad Culp całkiem skutecznie przekonał mnie, że ich osiągnięcia są bezpośrednio powiązane z tym, skąd pochodzą. A w norweskiej metodzie nie ma za wiele magii: jest za to konsekwencja, cierpliwość i precyzja. 

    “The Norwegian Method”

    216 stron
    Brad Culp
    80/20 Publishing

    Książkę kupiłem w grudniu 2024 za 77PLN na Amazonie. 

    PS

    By spiąć ten materiał właściwą klamrą sam kupiłem “The Norwegian Method” by poznać bliżej koncepcję treningu z użyciem miernika mleczanu, którą od niedawna stosuję i lepiej zrozumieć ideę “double threshold days” a nie historię Wikingów czy norweskiego stylu życia. Czyli, tak jak wszyscy szukałem kolejnej recepty na wszystko. Natomiast realnie zacząłem rozważać zmianę metodologii z dość restrykcyjnie stosowanej “80/20” na “norweską” kilka miesięcy wcześniej. Choć teoretycznie nie jest to najlepszy pomysł dla sportowca niezawodowego, eksperyment ten traktuję właśnie jako element samorozwoju. Spośród różnych książek o treningu kolarskim czy też ogólnie o treningu w sportach wytrzymałościowych “The Norwegian Method” jest w najmniejszym stopniu poradnikiem natomiast w większym inspiracją. Ostatecznie napisał ją dziennikarz a nie naukowiec, co w sumie jest jej zaletą.

    Dla chcących rozszerzyć temat polecam trzy materiały uzupełniające:

    Rozmowę z autorem, Bradem Culpem na podcaście “The Coaching Lab”. 

    Rozmowę ekipy Fast Talk z Dr Stephenem Seilerem, guru “treningu spolaryzowanego”. 

    Wideo z Blummenfeltem i Idenem, ikonami “treningu po norwesku”, którzy podsumowują swój sezon 2024. Który był dla nich co do zasady porażką.

  • Anonimowy Kolarz. Prawdziwe życie w zawodowym peletonie.

    Anonimowy Kolarz. Prawdziwe życie w zawodowym peletonie.

    Zwierzenia zawodowca z World Touru, który zachowując anonimowość dzieli się z nami kolarską kuchnią. W teorii brzmi atrakcyjnie, ale w praktyce wychodzi to średnio. 

    Anonimowy Kolarz robi wszystko, by zachować anonimowość. Pewną atrakcją w brnięciu przez jego refleksje na temat sportu rowerowego na najwyższym poziomie wyczynu jest poszukiwanie pozostawionych przez autora tropów dotyczących jego tożsamości.

    Kolarzy, których kariery były długie, zawierały w sobie kilka miejsc w top10 wielkich torów i łączyły się z używaniem lub nie określonego sprzętu wcale nie było wielu.

    Oczywiście może być tak, że anonim próbuje nas zmylić, łącząc w opowieści wspomnienia nie tylko swoje, ale i swoich kolegów, natomiast realnie rzecz ujmując tożsamość autora nie ma zasadniczego znaczenia biorąc pod uwagę formę jego memuarów. 

    Jak sam wspomina, swoje refleksje spisywał w kolejnych pokojach hotelowych w czasie sezonu 2017 i 2018, pełniąc rolę pomocnika w składzie jednej z worldtourowych ekip. Jako reprezentant nieco starszego pokolenia kolarzy, cieszy się wypracowaną przez lata pozycją i przyzwoitym kontraktem. 

    Opowiada więc o finansowym aspekcie kolarstwa, dopingu, bezpieczeństwie, teamie Sky, życiu na walizkach i relacjach międzyludzkich w zawodowym peletonie. Na chwilę oddaje nawet głos swojej żonie, co nadaje nieco nużącej opowieści odrobinę świeżości. 

    Nasz anonim atakuje nas bowiem swoistym strumieniem świadomości. Rodzajem bloga, teoretycznie podzielonego na tematyczne rozdziały, w praktyce jednak co chwilę powtarzającego te same kwestie, problemy a nawet frazy. Choć z jednej strony podkreśla, że dobrze czuje się w swoim świecie i odnalazł komfort w życiu, większość rzeczy, o których pisze uważa za złe, kiepskie, do bani. 

    Biorąc pod uwagę chaos, powtórzenia i brak puentowania kolejnych tematów, całość jest więc dość męcząca. 

    Dodatkowy problem to brak dodanej wartości poznawczej, przynajmniej dla jakkolwiek bardziej zaangażowanego fana kolarstwa. Głębszy wgląd w życie zawodowego peletonu dostajemy w felietonach “The Secret Pro” na cyclingtips, natomiast sporo kwestii anonsowanych jako kontrowersyjne i wcześniej nieznane poruszali już zawodowcy nieukrywający się za kotarą anonimowości w wywiadach dla Guardiana, Cyclingews, Velonews, Cyclingtips i innych mediów. 

    Inna kwestia, że większość tego typu materiałów dostępnych jest po angielsku, teraz za sprawą wydawnictwa SQN mają do nich dostęp polscy czytelnicy. 

    Z pewnością nie jest to pozycja “must have”, natomiast jako wakacyjne czytadło można przez nią przebrnąć. Choć raczej polecam śledzenie dobrych, kolarskich treści na bieżąco.

    “Anonimowy kolarz. Prawdziwe życie w zawodowym peletonie”
    Wydawnictwo SQN 2021
    304 strony

    Wersję elektroniczną książki kupiłem w lipcu 2021 na stronie wydawnictwa za 27,51zł 

  • The Plant-Based Cyclist, czyli kolarz roślinożerca.

    The Plant-Based Cyclist, czyli kolarz roślinożerca.

    Wydany przez GCN poradnik Nigela Mitchella to wartościowa pozycja dla wszystkich kolarzy, nie tylko tych, którzy myślą o rozpoczęciu przygody z dietą roślinną. 

    Od trzech lat razem z żoną eliminujemy z diety kolejne produkty zwierzęce. Zaczęliśmy od mięsa, następnie wykluczyliśmy ryby oraz sporą część nabiału. Do weganizmu nam jeszcze daleko, kolejne etapy wiążą się, poza kwestiami etycznymi, głównie z poszukiwaniem ulepszeń codziennego jadłospisu.

    Oboje trenujemy co roku ok. 600 godzin, właściwe odżywianie jest niewątpliwie istotnym elementem nie tylko poprawy osiągów sportowych, ale przede wszystkim dobrego samopoczucia i zdrowia. 

    Po “The Plant-Based Cyclist” chciałem sięgnąć już wcześniej, ale zwyczajnie nie mogłem, ponieważ pierwszy nakład sprzedał się dość szybko. 

    Nigel Mitchell od kilku lat współpracuje z popularnym kanałem Global Cycling Network

    Autor “Kolarza-roślinożercy”, Nigel Mitchell obecnie jest dietetykiem zespołu Education First, wcześniej podobną funkcję pełnił w teamie Sky oraz w British Cycling. Możecie go znać z występów na kanale GCN, gdzie prezentuje przepisy a także uchyla rąbka tajemnicy żywienia w zawodowym kolarstwie. 

    Mitchell nie tylko dba o wyczynowych sportowców, swoją karierę rozpoczynał jako dietetyk kliniczny. Dzięki temu łączy doświadczenia zdobyte w zawodowym peletonie z podstawami naukowymi. 

    Zapoczątkował też wiele trendów, które obecnie stają się standardem w menu naszych idoli. Jeśli śledzicie kolarstwo zawodowe trochę uważniej, zauważycie jak bardzo w ciągu ostatniej dekady zmieniły się posiłki spożywane choćby w czasie wielkich tourów. 

    Przygotowując “The Plant-Based Cyclist” sam testował na sobie dietę roślinną przez 12 tygodni, by móc lepiej doradzać zawodnikom, którzy chcą zrezygnować z pokarmów zwierzęcych. 

    Spoglądając na wydany przez Global Cycling Network poradnik, okaże się, że tak naprawdę to bardzo solidna pozycja o dietetyce żywieniu kolarzy w ogóle, zarówno wyczynowych jak i amatorów. “Roślinność” jest istotnym, ale de facto dodatkiem do głównej treści.

    Posiłkując się wiedzą i doświadczeniem Mitchell wskazuje, jak zorganizować dietę, odstawiając w mięso oraz inne produkty pochodzenia zwierzęcego. Jak poradzić sobie z zapotrzebowaniem na białko, mikro i makro elementy, jaka jest rola poszczególnych składników odżywczych oraz kiedy posiłkować się suplementacją. 

    W książce, jak to w poradniku, znajdziemy wiele ilustracji a także 23 przepisy. Całość, poza sporą dawką wiedzy może być traktowana przede wszystkimi jako inspiracja do własnych eksperymentów. Co ważne, jeśli drażniła was nachalna propaganda w paradokumencie “The Game Changers”, tu jej brak. To po prostu solidny poradnik, nie tylko dla sportowców-wegetarian. Tylko tyle i aż tyle!

    Ogólnie więc polecam, choć za 15GBP + koszty przesyłki miło byłoby dostać książkę w twardej oprawie. 

    The Plant-Based Cyclist
    Nigel Mitchell
    GCN 2019

  • Ryszard Szurkowski. Wyścig.

    Ryszard Szurkowski. Wyścig.

    Biografia wciąż najwybitniejszego polskiego kolarza to nie tylko jego wspomnienia z wypełnionej sukcesami kariery sportowej. Część dochodu zostanie przeznaczona na rehabilitację po poważnym wypadku, jakiemu Szurkowski uległ podczas jednego z amatorskich wyścigów, którymi wciąż cieszy się wiele lat po zakończeniu profesjonalnego uprawiania sportu.

    Przejdę od razu do rzeczy. Gdyby nie fakt, że za tym wydawnictwem stoi właśnie cel charytatywny, z pewnością bym go nie polecił. A tak, można oddać mistrzowi co mistrzowskie. Wszak przez wiele lat swoją postawą na szosie, jak i później w roli trenera sprawiał wiele radości kibicom żyjącym w niełatwych realiach „Polski Ludowej”, zatem wsparcie Ryszarda Szurkowskiego w trudnych chwilach jest pewnego rodzaju obowiązkiem (a jeżeli chcecie wydatniej dołożyć się do jego leczenia, możecie to zrobić tutaj).

    Ryszard Szurkowski - osiągnięcia sportowe
    Ryszard Szurkowski – osiągnięcia sportowe

    Cztery zwycięstwa w Wyścigu Pokoju, indywidualne mistrzostwo i wicemistrzostwo świata indywidualnie i dwa złota drużynowo oraz dwa srebra olimpijskie w drużynie. Ryszard Szurkowski może nie był „polskim Merckxem”, ale prawie.

    „Wyścig” to de facto opis jego największych sukcesów sportowych (a także kilku porażek) i… niewiele więcej. Na całość składają się trzy elementy: fragmenty książki „Być liderem” z 1983r autorstwa Krzysztofa Wyrzykowskiego, rozmów przeprowadzonych współcześnie oraz „dzienników” Szurkowskiego publikowanych w trakcie Wyścigu Pokoju (zatem nasz mistrz był pierwszym w kraju kolarskim blogerem ;) ).

    Efekt jest taki, że o tych samych faktach, często w bardzo zbliżonej formie, czytamy trzykrotnie. Biorąc pod uwagę, że zarówno sam bohater jak i indagujący go dziennikarze nie wchodzą zbytnio w szczegóły, dostajemy rodzaj kroniki sportowej z lat ’60, ’70 i ’80 XXw, w której nazwiska, miejsca i daty zlewają się w jedno. Dodatkiem mającym nadać nieco kontekstu są wyróżnione, krótkie wypowiedzi kolarzy, których Szurkowski wymienia w swoich wspomnieniach.

    Być może dla czytelników pamiętających emocje związane z rywalizacją polskiej kadry z „zaprzyjaźnionymi” reprezentacjami ZSRR i NRD podczas Wyścigu Pokoju będzie to powrót do czasów młodości, przez co przychylniej spojrzą na taką formę, choćby przez sam sentyment.

    Choć wydawałoby się, że sportowiec z tak licznymi sukcesami będzie po latach usatysfakcjonowany przebiegiem swojej kariery, w wielu miejscach nawet nie odczuwalny a wręcz wyrażany wprost jest rodzaj żalu czy nawet pretensji. Do okoliczności, do rywali czy działaczy.

    Ponieważ Szurkowski w swojej biografii raczej opowiada o swoich wynikach niż o sobie, wnioskować można tylko po pewnych tropach, które wskazują, że jest człowiekiem niezmiernie wymagającym, tak od siebie (co tłumaczyłoby poczucie niedosytu) jak i od innych (co może być odpowiedzią na pytanie o źródło licznych, dziwnych wypowiedzi i ocen, które znajdziemy w mediach).

    Powiedziałbym, że być może to właśnie jest powód słabości tej książki. Mistrz peletonu narzucił swoją narrację, w której zabrakło miejsca np. na większe osadzenie w realiach epoki, które przybliżyłoby jego historię współczesnemu czytelnikowi. Nie spodziewałem się, że to kiedykolwiek napiszę, ale zdecydowanie lepiej zrobił to Czesław Lang w biograficznej części swoich wspomnień (tutaj moja recenzja).

    Zakładam jednak, że wydanie „Wyścigu” akurat w tym momencie i formie wynika z potrzeby chwili, związanej z trudną sytuacją, jaką po wypadku na Gran Fondo w Kolonii znalazł się Ryszard Szurkowski. Raczej więc dla wydawnictwa SQN należą się gratulacje, bo to kolejna kolarska pozycja w ich portfolio. Nawet, jeśli, realnie rzecz ujmując, dość kiepska.

    Ryszard Szurkowski. Wyścig.
    Wydawnictwo SQN 2019
    Ryszard Szurkowski, Krzysztof Wyrzykowski, Kamil Wolnicki
    356 stron
    Wydanie elektroniczne kupiłem za 27,99zł

    PS. Ryszard Szurkowski do legenda Wyścigu Pokoju. Sam jestem jednym z ostatnich roczników, które pasjonowały się rywalizacją w tym „amatorskim odpowiedniku Tour de France”. Ile pamiętam z „Course de la Paix” możecie przeczytać TUTAJ.

  • Jonathan Vaughters: One Way Ticket

    Jonathan Vaughters: One Way Ticket

    Od utalentowanego juniora z VO2Max 90ml/kg/min, przez niespełnionego zawodowca po CEO jednej z najciekawszych, choć nie najbogatszych ekip World Touru. Jonathan Vaughters doprowadził do upadku Lance?a Armstronga, stworzył grupę deklarującą jazdę 100% fair i rozpowszechnił wśród kolarzy charakterystyczny wzór ?argyle?.

    Zacznę od laurki dla Jonathana Vaughtersa. Uważam go za jedną z najciekawszych i inteligentnych postaci w zawodowym kolarstwie. Z przyjemnością czytam jego kolejne wypowiedzi i artykuły, ponieważ wnoszą sporo świeżości do konserwatywnego świata sportu rowerowego, do tego zazwyczaj są sensownie uargumentowane.

    ?One Way Ticket? jest dość standardową, linearną biografią sportowca z tą różnicą, że opisuje losy osoby, która faktycznie zmieniła swoją dyscyplinę. Choć trzeba pamiętać, że opis wydarzeń dostajemy z punktu widzenia naszego bohatera, trudno polemizować z kilkoma faktami.

    Bez względu na sympatię lub jej brak do postaci ?JV?, w swojej dotychczasowej karierze dokonał kilku istotnych rzeczy. Jako kolarz zmagał się z różnymi problemami które sprawiły, że jako atleta pozostał niespełniony.

    Jonathan Vaughters.JPG
    By KennethnortonOwn work, CC BY-SA 4.0, Link

    Wiele wskazuje, że tak jak w przypadku innych, utalentowanych młodych ludzi, którzy uczestniczyli w zawodowym sporcie na przełomie XX i XXIw, jego wyniki były zaburzone przez powszechnie stosowane, niedozwolone środki i kulturę z tym związaną.

    Dlatego też Vaughters odcisnął piętno na światowym kolarstwie nie jako zawodnik a jako działacz. Twórca Slipstream Sports, orędownik jazdy bez dopingu, prezydent AIGCP i wreszcie jeden z głównych świadków w sprawie prowadzonej przez Travisa Tygarta i Amerykańską Agencję Antydopingową (USADA).

    Owszem, wiele osób może być znużonych ewangelizacją za ?czystym kolarstwem?, nie podzielać podejścia Vaughtersa do kwestii związanych ze sponsoringiem w tym sporcie i wreszcie uważać go za hipokrytę (sam brał doping a później zatrudniał skruszonych dopingowiczów), jednak jego udział w stworzeniu w zawodowym peletonie lepszych i uczciwszych warunków pracy jest znaczny.

    Co więcej, choć cała opowieść jest momentami nieco rozwlekła, główny wątek, jaki można zaobserwować w prezentowanym czasie, od lat ?80 do 2019 to właśnie zaburzenia, które doping wprowadza do sportowej rywalizacji. To odebrane szanse prawdziwie utalentowanym jednostkom, to przerwane kariery i stracone marzenia.

    https://www.instagram.com/p/BzNOO5roTx8/

    Wygląda na to, że materiały do książki powstawały przez wiele lat. Część z nich Vaughters publikował w formie własnych artykułów, część historii, głównie tych związanych z dopingową przeszłością mogliśmy poznać w udzielanych przez niego wywiadach.

    Czynnikami, które miał wpłynąć na jej publikację były drugi rozwód, przebyta terapia (w trakcie której zdiagnozowano u niego lekką postać zespołu Aspergera) i wyczerpująca walka o zapewnienie bezpieczeństwa finansowego drużyny.

    Niewątpliwie Vaughters nie ma też do końca przepracowanej swojej relacji z Lancem Armstrongiem, którego postać przewija się przez kolejne strony jako nemezis autora, ale wygląda na to, że wcześniej czy później przyjdzie czas na pojednanie tych dwóch postaci.

    Zatem, jeśli nie przeszkadza wam czytanie po angielsku (nie sądzę by ta pozycja kiedykolwiek ukazała się po polsku), jest to lektura obowiązkowa dla każdego fana kolarstwa zawodowego.

    Jonathan Vaughters
    ?One Way Ticket: Nine Lives on Two Wheels?
    Quercus 2019
    Wydanie na Kindle kupiłem na Amazonie za $12,16

  • Peter Sagan. Mój świat

    Peter Sagan. Mój świat

    Największa gwiazda współczesnego peletonu opowiada o swoim podejściu do kolarstwa. I do życia trochę też. Choć to wciąż ?sportowa biografia?, skutecznie wymyka się schematom obciążającym tego typu publikacje i dzięki temu pozytywnie zaskakuje.

    Gdy ?The Inner Ring? opublikował nieszczególnie przychylną recenzję książki Sagana, do lektury zasiadłem bez entuzjazmu. Na szczęście wraz z kolejnymi stronami niechęć mijała i muszę stwierdzić, że spisane przez ghostwritera przemyślenia trzykrotnego mistrza świata to dobra propozycja dla fanów kolarstwa bez względu na ich doświadczenie czy poziom zaawansowania.

    Przede wszystkim Sagan unika schematycznej, linearnej opowieści, w zamian opierając swoją opowieść o bezprecedensowe, zdobyte z rzędu, trzy tytuły najlepszego kolarza globu.

    Sporo miejsca poświęca swojej relacji z Olegiem Tińkowem, kontrowersyjnym miliarderem i pasjonatem kolarstwa, który był równocześnie szefem Sagana w sponsorowanym przez siebie zespole. Wygląda na to, że mimo wielu konfliktów i różnicy zdań, słowacki mistrz ostatecznie znajdował wspólny język z ?szalonym? Rosjaninem. Z pewnością obu panom nie brakuje charyzmy, cechy, która we współczesnym, zawodowym peletonie jest na wagę złota.

    Motywem przewodnim ?Mojego Świata? jest znaczenie i funkcjonowanie ?Team Peter?, czyli grupy najbliższych współpracowników i przyjaciół Sagana. Nie byłoby trzech tęczowych koszulek bez brata, menadżera, trenerów, rzecznika prasowego, przyjaciół-gregario, masażysty i mechanika. Myśląc o kolarstwie jako o sporcie zespołowym, zazwyczaj mówimy o roli, jaką pełni drużyna na szosie. Tymczasem Peter Sagan przybliża swoim czytelnikom zasady działania grupy ludzi, którzy wydatnie przyczyniają się do jego kolejnych sukcesów.

    A cała reszta? Cóż, zawodowego sportowca, celebrytę, gwiazdę kina, jakąkolwiek osobę publiczną znamy na tyle, na ile ona sama zechce dać się poznać. Sagan prezentuje się jako wyluzowany gość, chwytający życie i każdego dnia cieszący się swoim talentem.

    Książka sama w sobie ma nieco wad. Momentami czuć, że spory udział miał ghostwriter, pewne nieścisłości pojawiają się również w tłumaczeniu. Jest też już nieco nieaktualna, ponieważ od jej napisania sporo zmieniło się w życiu prywatnym Petera Sagana (jest w separacji z żoną, w biografii znajdziemy tylko informację o ich spektakularnym weselu). Mimo wszystko fajnie, że wydawnictwo SQN wprowadziło tę pozycję na nasz rynek, co więcej wiosną, czyli w czasie, gdy jej bohater co roku walczy w wyścigach klasycznych.

    Peter Sagan. Mój Świat
    Wydawnictwo SQN, 2019
    Cena na okładce: 39,99, swój egzemplarz kupiłem w promocyjnej cenie 28zł.

  • Eat Race Win – jedz i wygrywaj z Hanną Grant

    Eat Race Win – jedz i wygrywaj z Hanną Grant

    Jeśli myślicie, że kolarze jedzą głównie makaron to, cóż? jesteście w błędzie. Hannah Grant w swoim poradniku ?Eat Race Win? pokazuje, że współczesny sportowiec odżywia się bardzo różnorodnie.

    Na postać Hanny Grant trafiłem, gdy szukałem przepisu na ?ciasteczka ryżowe?. Dunka wówczas była kucharzem w zespole Olega Tinkowa a dzięki swojemu występowi w odcinku Global Cycling Network oraz aktywności na twitterze zyskała status ?celebrity chef? zawodowego peletonu.

    Teraz Grant gotuje w programie zatytułowanym tak jak jej druga książka (napisana przy współudziale dr Stacy Sims), czyli właśnie ?Eat Race Win?, który dostępny jest w usłudze Amazona, a na wyścigach pojawia się z własnym foodtruckiem.

    Jej propozycja kolarskiej diety pokazuje, jak bardzo różni się żywienie zawodowców od tego, co powszechnie uważamy za słuszne, właściwe i prawdziwe.

    Tak jak w starym dowcipie o radzieckim kosmonaucie, który dziwi się, że przecież by zaspokoić zapotrzebowanie kaloryczne należy zjeść 30kg ziemniaków, tak i kolarz, biegacz czy triathlonista nie będzie dobrze ćwiczył, regenerował się i rozwijał żywiąc się wyłącznie makaronem.

    Sportowa kuchnia Hanny Grant jest jak każda inna? z tych na najwyższym poziomie: sezonowa, różnorodna, atrakcyjna wizualnie i przede wszystkim bardzo prosta.

    Większość przepisów to zaledwie kilka składników i parę zdań opisu. Bez skomplikowanych procedur i czasochłonnej obróbki na wiele sposobów. Propozycje potraw są dostosowane nie tyle do pór roku (choć niewątpliwie uwzględniają sezonową dostępność na półkuli określonych składników), co do okresów przygotowawczych oraz rodzajów podejmowanej aktywności.

    To wszystko ma sens i jest bardzo inspirujące. Nie tylko do korzystania z gotowych przepisów, ale przede wszystkim do zmiany podejścia do odżywiania.

    Z Hanną Grant możemy przygotować interesujący i pełnowartościowy posiłek w czasie zbliżonym do ugotowania makaronu z pomidorami z puszki, którego atrakcyjność będzie tysiąc razy wyższa.

     

    A do tego znaleźć wiele pomysłów na zdrowe desery, przedstartowe przekąski i wiele, wiele innych.

    Jako bonus dostajemy wypowiedzi znanych zawodników (m.in. Petera Sagana) a kolejne przepisy oznaczone są piktogramami zależnie od tego, czy mamy do czynienia z jedzeniem przedstartowym, regeneracyjnym itd.

    ?Eat Race Win? jak na nasze warunki nie jest tania (kosztuje 45GBP, ja swój egzemplarz dostałem ?do recenzji?), można ją kupić bezpośrednio od autorki na jej stronie https://www.hannahgrant.com/shop/.

    Może być więc bardzo dobrym prezentem dla sportowca, który nie wiem czy od razu po jej przeglądnięciu zacznie wygrywać, ale z pewnością zacznie lepiej jeść. Wygrywanie przyjdzie chwilę później ;)

    A w wolnej chwili możecie zacząć obserwować Hannę Grant na twitterze https://twitter.com/dailystews/, facebooku https://www.facebook.com/hannahgrantcooking/ lub instagramie https://www.instagram.com/dailystews/ pamiętając oczywiście, że oglądanie atrakcyjnego jedzenia wzmaga głód.

  • Krew, seks i kolarstwo

    Krew, seks i kolarstwo

    Miał być gwiazdą. Właściwie wydawało mu się, że nią jest. Albo że będzie za chwilę. Żył szybko, kochał (się) mocno, na szczęście nie umarł. Thomas Dekker, upadła nadzieja holenderskiego kolarstwa.

    ?The Descent? (?Zjazd?, w oryginale ?Mijn Gevecht?, czyli ?Moja walka?) to opowieść zawodowego kolarza, który na potęgę stosował doping.

    Wydana jesienią zeszłego roku wywołała niemałe poruszenie w środowisku, zwłaszcza wśród opisywanych, byłych kolegów Dekkera z zespołu Rabobank.

    W skrócie, obecnie trzydziestoczteroletni Thomas Dekker opisuje swoją przygodę z wyczynową jazdą na rowerze. Od czasów juniorskich, przez ?orlika? po elitę i World Tour. Niewątpliwie utalentowany, jako młody zawodnik wygrywał ze starszymi, bardziej doświadczonymi rywalami. Szybko zaczął zarabiać spore pieniądze, i wygrywać coraz lepsze imprezy. Aż zderzył się ze ścianą.

    Był rok 2005 i Włosi oraz Hiszpanie, z którymi przyszło mu rywalizować w tygodniowych etapówkach jak Tirreno-Adriatico nadawali tempo, którego młody bóg, bo tak siebie widział Dekker, nie był w stanie utrzymać.

    Szybko podjął więc decyzję. Jeśli chce ścigać się na najwyższym poziomie, musi sięgnąć po doping. Z pomocą managera skontaktował się z Eufemiano Fuentesem i lawina niedozwolonego wspomagania ruszyła.

    Przez kolejne transfuzje i zastrzyki, aferę ?Puerto?, Tour de France 2007 z którego wyrzucony zostaje Michael Rasmussen po ostrzeżenie związane z nieprawidłowościami w paszporcie biologicznym, retroaktywny, pozytywny wynik testu na EPO, dyskwalifikację i powrót do czystego kolarstwa w ekipie Jonathana Vaughtersa towarzyszymy Dekkerowi w kolejnych, nie tylko dopingowych ekscesach.

    Holenderski zawodnik był bezkompromisowym sportowcem, ale też bezkompromisowym hedonistą. To właśnie nie doping a rozwiązłość obyczajowa i opisy imprez, orgii, popijaw i nadużywania narkotyków wraz z kumplami z ekipy Rabobanku wzbudziły tak wielkie kontrowersje.

    Jednego wieczoru Dekker potrafił zapić i zaćpać by następnego dnia rano stanąć na starcie wyścigu a po kilku godzinach, na linii mety wznieść ręce w geście triumfu. Na zgrupowaniach był w stanie wykonywać katorżniczą pracę w ciągu dnia, by nocami pić, tańczyć i chodzić do burdeli.

    https://www.instagram.com/p/BWNzuafgFjM/

    Ba, nie tylko na zgrupowaniach, ale i na wyścigach, w tym na lubianym przez niego Tour de Pologne.

    Im bliżej końca tej historii, tym bardziej Dekker brzmi jak człowiek po dogłębnej psychoterapii. Nazywa wprost destrukcyjne zachowania, którymi sabotował swoją karierę, życie prywatne i relacje z bliskimi. Ciągłe poszukiwanie doznań i kolejnych ekstremów: czy to w sporcie, używkach, szybkiej jeździe samochodem i przygodnych znajomościach towarzyszy mu całe życie.

    Z czasem palący go ogień zaczął wygasać, przynajmniej w tej części, która dotyczyła kolarstwa. Dekker zakończył karierę po cichu, często wycofując się z kolejnych wyścigów i walcząc z kontuzjami.

    Jego wielkim, choć nie do końca udanym dziełem była próba pobicia rekordu godzinnego zimą 2015r, kiedy to na torze w Meksyku przejechał imponujące 52,221km (zaledwie 270m mniej niż ówczesny rekord Rohana Dennisa), pokazując, że fizycznie wciąż może walczyć z najlepszymi kolarzami na świecie.

    Jednak psychicznie Dekker był wrakiem, wypalonym, zmęczonym i nie potrafiącym sobie znaleźć miejsca na świecie.

    Ta opowieść to próba rozliczenia z własną przeszłością i otwarcie nowej drogi. Z ludzkiego punktu widzenia jest historią smutną i przykrą, w której nie ma wiele nadziei.

    Dla fanów kolarstwa to ważny element układanki, spora porcja wiedzy o kolarstwie zawodowym, efektach i mechanizmach organizowania i stosowania dopingu a także odkrycie ciemnych kart funkcjonowania grup zawodowych oraz Międzynarodowej Unii Kolarskiej.

    Pozycja zdecydowanie warta przeczytania, o ile radzicie sobie z angielskim, niemieckim lub flamandzkim, bo w takich językach została póki co wydana.

    Ja kupiłem ebooka na Amazonie za $19, ale było warto.

  • Kiedyś to były czasy? Recenzja książki ?Historia najpiękniejszego kolarskiego wyścigu świata?.

    Kiedyś to były czasy? Recenzja książki ?Historia najpiękniejszego kolarskiego wyścigu świata?.

    Urok historii o kolarzach, których znamy z czarno-białych zdjęć jest nieodparty. Im dalej w przeszłość, tym opowieści z Giro d?Italia są bardziej doniosłe i budzą większy sentyment.

    Colin O?Brien zebrał wspomnienia o byłych mistrzach włoskiego touru, przeplatając je anegdotami o ważnych dla wyścigu miejscach. Dzięki temu dostajemy żwawą podróż przez sto edycji Giro d?Italia, która mija szybciej niż można się spodziewać.

    https://www.instagram.com/p/BT6SRQXjTwA/

    Binda, Coppi i Bartali, Gimondi, Anquetil, Merckx, Sarroni i Moser i wreszcie Pantani. A także wielu innych wielkich mistrzów. W tle interesy sponsorów, faszyści i doping. Zależnie od tego, jak bardzo interesujecie się kolarstwem, kolejne opowieści będą dla Was mniej lub bardziej znane. Nawet, jeśli słyszeliście je już wcześniej, miło będzie je sobie przypomnieć. Jeśli to Wasz pierwszy raz, będziecie zaskoczeni i podekscytowani przygodami herosów z przeszłości.

    Z perspektywy aerodynamiki, włókien węglowych i mierników mocy wydarzenia sprzed kilkudziesięciu lat są niczym podróż do egzotycznej krainy.

    Autor nie sili się na obiektywizm. Ma swój punkt widzenia, kolejnych mistrzów, ich charaktery i wybory ocenia wedle własnej sympatii. Dostajemy więc kawał klasycznego, sportowego dziennikarstwa podpartego solidną pracą faktograficzną.

    Najciekawiej prezentują się dwa wątki. Ten polityczny, związany z zawiłościami stosunku kolejnych zawodników do reżimu Mussoliniego skłania do refleksji. Ten sportowy, w którym głos dostaje Andy Hampsten, zwycięzca z 1988r, wspominający słynny etap na zaśnieżonej przełęczy Gavia, pokazuje jeden z przełomowych momentów w historii kolarstwa.

    Osobiście mam problem z brakiem jednoznacznej, negatywnej oceny pokolenia zawodników ścigających się w latach ?90 XXw i masowo stosujących doping. Autor wciąż jest pod wrażeniem spektakularnych ataków Marco Pantaniego a postać ?Pirata? zdobi różową okładkę książki. Ale cóż, takie prawo twórcy a ponieważ całość jest niezłą lekturą dla fanów nie tylko kolarstwa, ale i sportu w ogóle, ten drobny mankament można mu wybaczyć.

    Książkę do recenzji otrzymałem od wydawnictwa SQN, które ładnie ją wydało i złożyło tak, by lektura była jak najłatwiejsza dla czytelnika. Całość z przyjemnością pochłonąłem w dwa wieczory. Co i Wam polecam.

    Autor: Colin O’Brien
    Tytuł polski: Giro d’Italia. Historia najpiękniejszego wyścigu kolarskiego świata
    Tytuł oryginału: Giro d’Italia: The Story of the World’s Most Beautiful Bike Race
    Tłumaczenie: Bartosz Sałbut
    ISBN: 978-83-7924-845-2
    Data wydania: 10 maja 2016
    Format: 140 x 205 mm
    Liczba stron: 304 tekst 8 zdjęcia
    Okładka: Miękka

    Jest też dostępny ebook.