fbpx

Odpowiedzialność zbiorowa

Sprawa motodopingu Femke van den Driessche została oficjalnie zakończona. UCI nałożyła na dziewiętnastoletnią zawodniczkę karę sześcioletniej dyskwalifikacji oraz pokaźną grzywnę. Kolarka została ukarana indywidualnie, z pewnością sama złożyła rower z ukrytym silnikiem elektrycznym i ustawiła go w boksie. Tak samo jak niektórzy złapani na EPO kolarze brali je w samotności, bez porozumienia z trenerami i lekarzami.

Stosowanie odpowiedzialności zbiorowej zawsze jest kontrowersyjne. Zasady MPCC, ?ruchu na rzecz wiarygodnego kolarstwa? wedle których zespoły same miały wykluczać się z rywalizacji po kolejnych wykroczeniach dopingowych ich zawodników okazały się gwoździem do trumny Ruchu.

Owszem, Astana po kolejnych przypadkach pozytywnych wyników testów wykluczyła się z uczestnictwa w Tour od Beijing 2014, ale to m.in. obowiązek stosowania odpowiedzialności zbiorowej spowodował, że obecnie w MPCC zrzeszonych jest zaledwie osiem zespołów World Touru. Z kolei groźba odebrania licencji Astanie czy Katiuszy była głównie groźbą, trudną do zrealizowania przed niezawisłym sądem.

Nie w tym jednak rzecz, by karać całe ekipy. Za stosowanie dopingu karani są głównie sami sportowcy. Z kolei, ekipa Sky zadziałała nieco na wyrost i wprowadziła zasadę ?zera tolerancji? na podstawie której zrezygnowała ze współpracy m.in. z Bobbym Julichem czy Steven de Jonghiem. Byli kolarze, którzy w latach dziewięćdziesiątych stosowali EPO po zwolnieniu ze Sky szybko znaleźli zatrudnienie w innej ekipie.

Za organizowanie dopingu w drużynie przed organami dyscyplinarnymi stawali współpracownicy Lance?a Armstronga: Johan Bruynell, Pedro Celaya czy Luis Garcia del Moral. Z ostracyzmem spotkał się także Manolo Saiz, za to upiekło się m.in. Bjarne Riisowi. Organy ścigania zajmowały się również takimi ?gwiazdami? jak Michele Ferrari czy Eufemiano Fuentes. Swoje dopingowe ?pięć minut? miał także masażysta Bogdan Madejak przy okazji afery Cofidisu.

Zazwyczaj jednak ci, którzy organizują, dostarczają, ?przepisują? czy też podają niedozwolone pozostają w cieniu. Ten sam cień powoduje, że to nie oni błyszczą przed kamerami po wygranych wyścigach, ale też chroni ich gdy nielegalne praktyki wychodzą na jaw.

Femke van den Driessche nie tylko miała zapasowy rower z silnikiem elektrycznym przygotowany w boksie podczas przełajowych mistrzostw świata. Z dużym prawdopodobieństwem używała tego sprzętu wcześniej, np. podczas zawodów Koppenberg Cross.

Czy wierzycie, że dziewiętnastolatka,która oczywiście zaprzecza, by cokolwiek działo się za jej wiedzą i zgodą – sama zmodyfikowała swój rower, umieściła go w boksie i używała podczas wyścigów bez wiedzy mechanika, który ten sprzęt serwisuje czy też trenera analizującego czasy okrążeń, tempo na podjazdach, rytm serca czy moc generowaną przez zawodniczkę?

Po doping, jak się teraz okazuje mechaniczny, ale przede wszystkim po niedozwoloną farmakologię często sięgają młodzi zawodnicy. Ostatecznie to w ich żyłach płynie sztucznie natleniona krew i to ich poziom testosteronu jest nienaturalnie podniesiony. Poza presją psychiczną nikt ich do złego nie zmusza. Wybór jest ich własnym wyborem i to oni ponoszą konsekwencje: zdobywają sławę i pieniądze, ale też tracą wszystko w momencie wykrycia oszustwa.

W przypadku dopingu technicznego wszystko dzieje się zgodnie z prawem: silniczki, elektromagnesy, bezprzewodowa łączność są do kupienia legalnie i każdy cykloamator może to zrobić stacjonarnie lub online, dostając paragon i gwarancję. Dla odmiany doping farmakologiczny w zasadzie zawsze wiąże się ze złamaniem prawa: korupcją lekarza, przemytem lub zakupem na czarnym rynku. I choćby za to, po stosownych wyjaśnieniach powinni odpowiadać pomocnicy sportowca-dopingowicza.

Tyle tylko, że to już jest zajęcie dla prokuratury a nie federacji kolarskiej, lekkoatletycznej czy jakiejkolwiek innej.


Opublikowano

w

,

przez

Komentarze

Jedna odpowiedź do „Odpowiedzialność zbiorowa”

  1. […] Wydawałoby się, że na najwyższym poziomie wyczynu takie błędy nie mogą się zdarzyć. Tymczasem wschodząca gwiazda brytyjskiego kolarstwa, Simon Yates przyjmował lek na astmę nie posiadając ważnego „TUE”, czyli zaświadczenia o wykluczeniu do celów terapeutycznych. Co ważne, zawodnik poinformował lekarza przeprowadzającego kontrolę w czasie wyścigu Paryż-Nicea, gdy pobrano próbkę, że lek przyjmuje. Drużyna Orica-Greenedge bierze na siebie odpowiedzialność za niedopełnienie formalności, ale smród będzie się ciągnął za samym kolarzem. To tak a propos ostatniego tekstu o motodopingu. […]