Najskuteczniejsza drużyna kolarska, HTC Highroad po sezonie 2011 kończy działalność. Od 2008r zawodnicy kierowani przez Boba Stapletona zwyciężali 484 razy. Ciekawe, o ile za mało?
Nie jest to informacja zaskakująca, sugestie, że jest źle pojawiały się od przynajmniej kilkunastu dni. Kluczowi kolarze ogłosili, że podpiszą kontrakty z nowymi pracodawcami. Teraz sprawa stała się jasna. Każdy z obecnych pracowników HTC Highroad ma wolną rękę i powinien zająć się szukaniem nowego zespołu. To niemal tak, jakby piłkarska Barcelona z dnia na dzień sprzedała cały swój skład.
Team Highroad (ze sponsorami Columbia ? producent odzieży outdoorowej oraz HTC ? telefonów) powstał na zgliszczach uwikłanego w doping zespołu T-Mobile. Z ekipy budowanej wokół doświadczonych Niemców zmienił diametralnie swój profil. Stał się globalnym zespołem wprowadzającym do zawodowego peletonu najbardziej utalentowanych zawodników. Drużyna Stapletona stała się trampoliną, z której wybili się: Mark Cavendish, Edvald Boasson Hagen czy Peter Velits . W Highroad szczyt kariery przeżył Kim Kirchen. Zwycięstwa etapowe w wielkich tourach, ostatnio aż sześć w ?Wielkiej Pętli? to jednak za mało dla sponsorów ? obecnych i potencjalnych.
Kolarze, którzy byli tak skuteczni z pewnością znajdą zatrudnienie. Głównym pytaniem jest oczywiście to dotyczące kolejnej stacji pociągu rozprowadzającego Marka Cavendisha. Prawdopodobnie najszybszy obecnie sprinter trafi do teamu Sky, który gdy powstawał, miał skupiać najlepszych brytyjskich zawodników. O pracę nie powinni się również martwić pozostali kolarze.
Upadek potentata nie jest pierwszym w zawodowym peletonie. Problemy finansowe doprowadziły do zniknięcia ze sceny m.in. ekip Kelme czy Fassa Bortolo. Kłopoty ze znalezieniem sponsora tłumaczone były zazwyczaj popsutym przez doping wizerunkiem kolarstwa. W przypadku Fassa Bortolo, dyrektor sportowy Giancarlo Ferretti dodatkowo w negocjacjach z nowym sponsorem trafił na oszusta-mitomana, który podawał się za zupełnie inną osobę. Tym samym utytułowana ekipa przestała istnieć.
Paradoksem jest, że Highroad to drużyna, która w sposób zasadniczy wyróżnia się w gronie najlepszych zespołów zawodowych świata. Nie tylko promuje młodych zawodników, ale też prowadzi transparentną politykę zapobiegania dopingowi a szef teamu często krytykuje UCI i WADA za nie dość konsekwentną walkę z niedozwolonym wspomaganiem. Jakby tego było mało, tegoroczny Tour de France był najciekawszym od ponad dekady i uznawany jest za ?najczystszy? od lat ponad dwudziestu. Żaden z tych elementów nie pomógł Stapletonowi ani w negocjacjach z HTC ani w pozyskaniu nowego mecenasa.
Samemu HTC trudno się dziwić. Marka jest na fali wznoszącej, zaczyna mieć określony wizerunek, zatem sport wyczynowy pokroju kolarstwa niekoniecznie pasuje do szerszej strategii. Dobrze obrazuje to ostatnia reklama, w której zawodowcy są na dalszym planie. Głównymi postaciami są młodzi mieszkańcy miasta, którzy choć sympatyczni, niewiele maja wspólnego z profesjonalnymi kolarzami. Ci dyskretnie się uśmiechając, przejeżdżają w tle.
Pytanie, czy istnienie grupy takiej jak Highroad jest możliwe, gdy obok niej wyrastają nowe projekty? Sky, Katusha czy Leopard to zespoły o chatakterze ?narodowym? a przynajmniej z silną identyfikacją (odpowiednio brytyjską, rosyjską i luksemburską). Każda z nich bazuje na wsparciu, będącym właściwie kaprysem jednego człowieka, właściciela danej korporacji. Odpowiadając na pytanie o możliwość istnienia Highroad? wygląda na to, że nie. I nie pomaga nawet obecność w tabloidach dzięki twitterowej aktywności Cavendisha.
W tym kontekście wypada się więc cieszyć, że przedstawiciel ścisłej czołówki polskiego biznesu, Dariusz Miłek ma kaprys sponsorować od lat właśnie kolarstwo. Nie tylko szosowe, ale też górskie. Nie tylko zawodowców, ale też zawodników z młodszych kategorii poprzez wsparcie dla kadry narodowej. Mógłby przecież zacząć rywalizować ze swoimi kolegami po fachu i kupić sobie klub piłkarski. Pożytku miałby z tego pewnie tyle samo a przynajmniej mógłby czasami zasiąść w loży honorowej na wyremontowanym stadionie.