Ineos Grenadiers kontra Jumbo – Visma. Przy sile ognia tych dwóch latających fortec pozostałe drużyny i ich liderzy pozostają nieco w cieniu, ale to nie znaczy, że w kluczowych momentach nie przejmą inicjatywy i nie powalczą o żółtą koszulkę.
Marzenie Francuzów
Gospodarze czekają na zwycięstwo w swoim domowym wyścigu od 1985r. W drugiej dekadzie XXIw Francuzi doczekali się przynajmniej dwóch reprezentantów, którzy byli bliżej wygranej niż Virenque i Morreau w “erze epo”.
Artysta Bardet i uniwersalny żołnierz Pinot pokazywali już, że są w stanie przełamać dominację zespołu Ineos (wcześniej Sky), ale brakowało im niezawodności.
Bardet za słabo jeździł na czas a Pinot gdy był realnie najmocniejszym kolarzem Wielkiej Pętli musiał wycofać się z powodu kontuzji.
Z myślą o idolach Francji, znakomicie czujących się w górzystym terenie, organizatorzy przygotowali z jednej strony trasę bardzo ciężką i marginalizującą znaczenie czasówki a równocześnie unikającą dużych wysokości sprzyjających rywalom z Ameryki Południowej.
Powyżej 2000m n.p.m. peleton znajdzie się tylko na jednym etapie i to zaledwie na chwilę. Na odcinku numer 17 kolarze zafiniszują w Meribel na wysokości 2304m.
O ile wygląda na to, że pomysły Bardeta na pokonanie Ineos się skończyły (po tym sezonie przechodzi do Sunwebu, przed startem zdejmuje z siebie presję twierdząc, że chce tylko walczyć o zwycięstwa etapowe), o tyle Pinot ma pełne wsparcie drużyny FDJ, jest w dobrej formie a do tego wie, że może być szybszy pod górę niż Egan Bernal.
Każdy dzień to nowa szansa
Często Tour de France daje kolarzom okazję do złapania wyścigowego rytmu, nabranie rozpędu i dojście do optymalnej dyspozycji po kilku etapach.
W tym roku nie tylko zawody rozgrywane są z mniejszą liczbą dni wyścigowych w nogach (ok. 20 w miejsce często spotykanych 40), to jeszcze odstęp między głównymi testami (w tym roku było to de facto tylko Criterium du Dauphine) a startem docelowym jest mniejszy, zaledwie dwutygodniowy.
Co więcej, już pierwsze dwa dni to solidny sprawdzian w górach na trasach znanych z finału Paryż-Nicea a finisz na podjeździe i to pierwszej kategorii zaplanowany już na etap numer cztery.
Dodatkowo peleton dwukrotnie zmierzy się z nieprzewidywalnym terenem Masywu Centralnego, zarówno przed jak i po Pirenejach.
Etapem decydującym wcale nie musi być ten wspomniany z podjazdami Col de la Madeleine i Meribel a wcześniejszy, jurajski (numer 15.) ze stromym finiszem na Grand Colombiere a także wymagającym zjazdem z Col de la Biche (to właśnie presja, jaką w tamtej okolicy na rywalach wywarł zespół Ag2r zaowocowała dramatycznymi upadkami Gerainta Thomasa, Richiego Porte i Rafała Majki w 2017r).
A to oznacza, że możliwe są różnego rodzaju zagrywki taktyczne. Wyścig ma szansę wygrać nie tylko kolarz najmocniejszy, ale też podejmujący największe ryzyko. Miguel Angel Lopez, Tadej Pogacar, Mikel Landa, Emanuel Buhmann, Nairo Quintana, Guillaume Martin, Adam Yates, kolarze Movistaru (Mas, Valverde, Soler), Bauke Mollema i Richie Porte, Daniel Martiznez czy Rigoberto Uran wcale nie stoją na straconej pozycji.
Pojedynek wagi ciężkiej
Choć w latach ubiegłych drużyna Movistar próbowała swoich sił ze składem pełnym gwiazd, nikt jeszcze nie rzucił takiego wyzwania ekipie Ineos jak teraz robi to Jumbo – Visma. Nie tylko dlatego, że Primoz Rogic i Tom Dumoulin to równorzędni rywale dla Egana Bernala i Richara Carapaza. Holenderski team to pierwsza ekipa w czasach dominacji Brailsforda, która poszła tą samą drogą co Brytyjczycy. Jumbo – Visma przywozi do Francji skład, którego każdy z członków mógłby być liderem innego zespołu a przez trzy tygodnie będzie wspólnie rywalizował z dream teamem Ineosu poświęcając indywidualne ambicje dla wspólnego, wyższego dobra.
Tour de l’Ain i Criterum du Dauphine pokazały, że siła ognia Jumbo Visma jest nawet większa od tego, co prezentowali Grenadierzy. Co prawda to było kilka tygodni temu a Tour zaczyna się teraz, jednak ostatnie lata pokazały, że wcześniejszy szczyt formy nie musi oznaczać słabości na Wielkiej Pętli. Podobnie jak nieco słabsza postawa kilkanaście dni przed TdF może świadczyć o tym, że najwyższa sprawność dopiero nadejdzie.
Michał Kwiatowski, Dylan van Baarle, Luke Rowe, Andrey Amador, Jonathan Castroviejo i Pavel Sivakow będą robić wszystko, by pokonać rywali w żółto-czarnych koszulkach. George Bennett, Wout Van Aert, Tony Martin, Robert Gesink, Amund Grondahl Jansen i rewelacyjny Sepp Kuus to prawdopodobnie najsilniejsi pomocnicy, z jakimi przyszło mierzyć się pociągowi Ineos. Pokuszę się o stwierdzenie, że tak mocnych konkurentów nie miały ani zespoły Lance’a Armstronga ani Miguela Induraina.
Szansa na przełamanie brytyjskiej hegemonii jest więc tym razem większa niż kiedykolwiek wcześniej.
To powoduje daleko idące konsekwencje. Przy kilku niezmiernie silnych ekipach, maleją szanse na powodzenie ucieczek. Może się też okazać, że mimo wielkich oczekiwań, wyścig będzie rozgrywany defensywnie, z nastawieniem na wyniszczenie rywali a nie rozstrzygnięcie śmiałym atakiem. Przy tak wyrównanej stawce odjechanie nadającym mordercze tempo konkurentom może być zwyczajnie niemożliwe.
Dla kibiców scenariusz – marzenie to nieustająca wojna, podobna do tej, którą na Giro d’Italia 2015 prowadziły drużyny Tinkoff-Saxo i Astana. Dla kolarzy jadących w peletonie tegorocznej Wielkiej Pętli byłby to koszmar i prawdopodobnie najcięższy wyścig w życiu.
A co z zieloną koszulką?
Stuprocentowi sprinterzy będą mieli w tym roku w porywach sześć okazji do sprawdzenia swoich możliwości. A to oznacza, że rywalizacja o zieloną koszulkę i prowadzenie w klasyfikacji punktowej rozegra się między Peterem Saganem a… trudno stwierdzić kim.
Nawet, jeśli Słowak póki co w tym sezonie nie błyszczał, konsekwencja, determinacja, czołowe lokaty na płaskich oraz lekko górzystych etapach oraz kilka lotnych premii na etapach górskich powinny dać mu ósme zwycięstwo w drugiej, najważniejszej klasyfikacji touru.
Najszybszym sprinterem w stawce jest teoretycznie Caleb Ewan, w dobrej dyspozycji są też Niccolo Bonifazio i Giacomo Nizzolo.
Trzeba też powiedzieć, że przy takim układzie trasy, finisze z peletonu będą nie tylko miłą odmianą, ale wręcz wyczekiwanym punktem programu.
Z kolei biorąc pod uwagę przewidywany przebieg rywalizacji i ostre ściganie Grenadierów z Jumbo – Visma całkiem prawdopodobne jest, że koszulka najlepszego górala trafi w ręce jednego z zawodników walczących o czołową lokatę w klasyfikacji generalnej.
Zatem kto wygra 107. Tour de France?
Bukmacherzy wskazują na Egana Bernala. W drugiej kolejności największe szanse ma Primoz Roglic, dalej Tom Dumoulin, Thibaut Pinot, Tadej Pogacar i Richard Carapaz.
Stosunkowo niskie notowania mają Buchmann, Landa czy Miguel Angel Lopez.
Nie wiemy też, czy informacje o kontuzjach i np. wcześniejsze wycofywanie się z Criterium du Dauphine były efektem licznych kraks, w których leżeli niemal wszyscy czy zaplanowanej wcześniej taktyki. Może się bowiem okazać, że pozornie niegroźne otarcia były realnie poważnymi stłuczeniami uniemożliwiającymi skuteczny trening w dniach bezpośrednio poprzedzających Tour.
Na koniec wreszcie znaczenie będzie odgrywała pandemia z groźbą relagacji z wyścigu po przekroczeniu dozwolonej liczby dwóch pozytywnych przypadków Covid-19 w drużynie.
W imię zasady “bij mistrza” i chcąc obejrzeć najciekawszy i najbardziej zaskakujący Tour de France XXIw chciałbym zobaczyć podium, na którym staną Thibaut Pinot, Tom Dumoulin i Emanuel Buhmann. Ale szansa na takie rozstrzygnięcie jest minimalna.
Najlepsze opisy trasy wraz ze szczególami zasad w poszczególnych klasyfikacjach znajdziecie tutaj:
- The Inner Ring https://inrng.com/2020/08/tour-de-france-2020-guide/
- Rowery.org https://rowery.org/2020/08/27/prezentacja-trasa-tour-de-france-2020/
Natomiast kompletną listę startową na Pro Cycling Stats https://www.procyclingstats.com/race/tour-de-france/2020/startlist