Chaotyczny i pełen agresji finisz czwartego etapu Tour de France 2017 zakończył się upadkiem Marka Cavendisha i wyrzuceniem z wyścigu mistrza świata, Petera Sagana. To trudna i zarazem odważna decyzja sędziów.
Nic nie zapowiadało katastrofy. Etap z Mondorf-Les-Bains do Vittel przebiegał zgodnie z przewidywaniami. Postawmy sprawę jasno: było niesamowicie nudno.
Przed peletonem przez wiele kilometrów samotnie jechał Guillaume Van Keirsbulck (Wanty – Groupe Gobert), który, gdy grupy sprinterów wzięły się do pracy, stracił przewagę i został doścignięty.
Ponieważ to wczesna faza wyścigu a i tempo od początku nie było zawrotne, przed finiszem zaczęła się ostra rywalizacja o pozycje. Na czele zmieniały się drużyny sprinterów, momentami brakowało szerokości drogi, by zmieścili się na niej wszyscy chętni.
Peter Sagan harshly ejected by Tour race jury. Cavendish went for a gap that did not exist, what was Sagan to, but to put his elbow out. pic.twitter.com/NuNxFDtQsA
— The World of Cycling (@twocGAME) July 4, 2017
Niby nic szczególnego, ale na ok. 1200m przed metą na jednym z zakrętów upadło kilku kolarzy z czoła peletonu. Z przodu została wyselekcjonowana grupka najmocniejszych sprinterów, którzy czujnie uniknęli problemów.
Szosa pięła się delikatnie w górę, potrzeba była więc nie lada siła, by nabierać prędkości. Sprinterzy zmieniali tor jazdy, z lewej na prawą pędził Arnaud Demare a za nim Mark Cavendish. Brytyjczyka, podobnym torem jazdy dco Demare spróbował minąć Peter Sagan, ale wszystkich zaczęło jeszcze bardziej znosić w prawo. Sagan wystawił łokieć i Cavendish poleciał na barierki.
Etap wygrał, ewidentnie najmocniejszy Demare, który nota bene znów wrócił na lewą stronę, za nim do kreski dotarli Sagan i Kristoff. W leżącego Cavendisha wpadł jeszcze Degenkolb.
Skruszony mistrz świata przeprosił poturbowanego rywala, ale sędziowie, zgodnie z przewidywaniami przesunęli go na ostatnie miejsce w grupie i odebrali punkty.
Wkrótce potem podjęli jednak bardziej drastyczną decyzję. Słowak został wykluczony z wyścigu!
To spora kontrowersja, równa podyktowaniu rzutu karnego w ostatniej minucie piłkarskich mistrzostw świata. Owszem, Sagan faulował, ale powiedzmy sobie szczerze: to był bardzo chaotyczny i pełen agresji sprint, w czasie którego reguły naginali wszyscy uczestnicy.
Kontynuując piłkarską abalogię, pod bramką za koszulki łapali się wszyscy, ale sędzia zauważył przewinienie tylko jednego zawodnika.
Co ciekawe, sam Cavendish zdecydowanie nie jest aniołkiem i często finiszuje na granicy zasad. W grupie walczących o zwycięstwo zawodników znalazł się Nacer Bouhanni, który często jest karany za niebezpieczną i agresywną jazdę.
Kolarski sprint to nie jest gra dla małych chłopców, ale równocześnie trzeba pamiętać o przestrzeganiu jakiś elementarnych prawideł.
Dziś przesadzali wszyscy, najbardziej oberwało się Saganowi. To duża kontrowersja, duża strata dla wyścigu, ale też poważne osłabienie ekipy Bora – Hansgrohe i Rafała Majki. Sagan, choć jest niekwestionowaną gwiazdą, wielokrotnie pokazywał, że potrafi pomagać kolegom z zespołu, jego wykluczenie z jednej strony więc wyjaśnia sytuację Polaka (jest jedynym liderem ekipy), ale równocześnie ją komplikuje.
Ponieważ w sprincie nie uczestniczył Marcel Kittel (stracił czas w poprzedniej kraksie), wykluczono Sagana a Demare wydaje się być w bardzo wysokiej formie, to właśnie Francuz z ekipy FDJ jest teraz faworytem do zdobycia zielonej koszulki najlepszego sprintera.
Na swoją szóstą i wyrównanie rekordu Erika Zabela Sagan musi poczekać jeszcze rok.