Nie rozumiem. Nie wiem, czy jestem w stanie intelektualnie dorównać tytanom, którzy utrzymują tak zbudowany system. Zresztą, nie wiem, czy chcę. Odejście Pauli Goryckiej z grupy CCC wyciągnęło na wierzch chore zasady na jakich funkcjonuje polskie kolarstwo górskie w wydaniu wyczynowym. A właściwie brak zasad.
Miało być nowe otwarcie. Zwolnienie Andrzeja Piątka ze wszystkich możliwych posad, zarówno w grupie CCC jak i w Polskim Związku Kolarskim teoretycznie wywróciło stary system. Marek Galiński miał lub ma budować nowy. Nigdy nie uważałem, że to, co przez lata funkcjonowało pod opieką Piątka było co do zasady dobre, czy też zdrowe. Sprawdzało się, bo regularnie Polacy przywozili z ekip mistrzowskich medale. Mimo różnych teorii, argumentów merytorycznych lub osobistych trudno polemizować z tym, że był skuteczny. Andrzej Piątek był twórcą tego systemu, który powstał jeszcze gdy nasi zawodnicy większość punktów zdobywali na Grand Prix MTB, które wówczas sponsorowała Skoda a zawodników grupy zawodowej Piątka Lotto wraz z PZU. Trudno się dziwić, że go bronił. Być może na tamte czasy to miało sens. W międzyczasie sporo się zmieniło, np. nie mamy Grand Prix MTB, a Polacy po punkty UCI jeżdżą za granicę.
Zmieniło się coś jeszcze. Orliczki i juniorki, które wówczas trenował Piątek dorosły (bo powiedzieć że się postarzały nie wypada). Są zawodniczkami światowej czołówki elity lub do niej aspirują. Mają, przynajmniej w teorii, zawodowe kontrakty. Są zawodowymi sportowcami zatrudnionymi w firmie. Powinny, przynajmniej w teorii, jeździć na swoje konto, zarabiać swoim wizerunkiem pieniądze dla sponsora, który pensją i premiami odwdzięcza się za ich pracę. By to osiągnąć jest ekipa która je wspiera, sponsorzy wspomagający dostarczający sprzęt i tak dalej. Sport zawodowy na tym polega. Raz lub dwa razy do roku profesjonalny, dorosły sportowiec ubiera narodową koszulkę i nie reprezentuje sponsora a kraj.
Gdybym był sponsorem, chyba bym nie chciał, by ktoś z zewnątrz ingerował w przygotowanie moich zawodników. Chciałbym, by wyścigowe konie z mojej stajni były obecne w mediach i zdobywały laury. Regularnie, w dobrym stylu by potem ładnie o tym opowiedzieć i w pobudzający wyobraźnię widzów pojawić się w telewizorku. W końcu po to utrzymuję grupę, zawodową, czyż nie?
Tymczasem w naszych realiach o przygotowaniach profesjonalistów z grupy zawodowej ma decydować centrala. W imię czego powiedzcie mi? Dlaczego, obecnie, Marek Galiński jako pracownik PZKol ma decydować o tym, jakie obowiązki wykonuje Maja Włoszczowska zatrudniona przez Dariusza Miłka? Ach, zapomniałem Dariusz Miłek jest sponsorem zarówno Kadry jak i Grupy. Ups. No dobrze, ale wygląda na to, że Andrzej Piątek będzie miał swoją grupę ze swoimi sponsorami. A możliwe, że nie grupę zawodową a klub. To różnica.
Szkolenie przez Trenera Kadry Narodowej należy się jednej, może dwóm osobom. Pauli Goryckiej i być może jeszcze jakiejś zawodniczce. Dlaczego? Ponieważ są „orliczkami”, zawodniczkami kategorii U-23 i nie mają kontraktów zawodowych. Maja Włoszczowska, Anna Szafraniec, Aleksandra Dawidowicz (CCC), ale też Marek Konwa (Milka) czy zawodnicy JBG2 (Adrian i Piotr Brzózka, Kornel Osicki, Bartłomiej Wawak) jeśli mają kontrakty z zawodowymi grupami UCI, powinni sami troszczyć się o swoje przygotowanie. Ze strony PZKol powinni dostać opiekę co najwyżej logistyczną, ewentualnie, jeśli będą na to pieniądze, mogliby być objęci systemem stypendiów. Za wyniki lub „na zachętę”, to już jest kwestia wtórna.
Trener Kadry powinien się zajmować juniorami i młodzieżowcami i być może dokonywać selekcji na imprezy mistrzowskie. Jak? Nie według widzimisię, ale wedle jasno określonych i podanych do publicznej wiadomości minimów. Wyobraźmy sobie hipotetyczną sytuację związaną z Igrzyskami w Londynie. Maja Włoszczowska ma koszmarny sezon, dobrze prezentuje się Anna Szafraniec. Mistrzynią Polski zostaje Paula Gorycka. Kto pojedzie na Igrzyska? Włoszczowska jako obrończyni medalu i Dawidowicz jako jej wsparcie i przyjaciółka? Czy najlepsze zawodniczki, które mają szansę na medal? I kto o tym zadecyduje?
Polski Związek Kolarski powinien obowiązujące zasady po pierwsze przemyśleć. Po drugie spisać w pliku doc i wyeksportować do pdf. Następnie podać do publicznej wiadomości. Zasady, finansowanie, objęcie szkoleniem centralnym, minima kwalifikacji. Niezależnie od tego, jakie układy panują wewnątrz grup zawodowych. A jeśli grup będzie więcej niż jedna (jedna „damska” – CCC i jedna „męska” – JBG2) selekcję zlecić człowiekowi niezależnemu. Czy to tak trudno wymyślić?