Tag: Puchar Świata XC

  • Czy Pidcock i MVDP zbawią kolarstwo górskie?

    Czy Pidcock i MVDP zbawią kolarstwo górskie?

    Rywalizacja Mathieu van der Poela i Toma Pidcocka ze sobą nawzajem, z Nino Schurterem, z Francuzami i Szwajcarami specjalizującymi się w XCO sprawia, że serca fanów cross country biją szybciej. Ale czy jest odpowiedzią na wyzwania, przed którymi stoi olimpijska odmiana kolarstwa górskiego?

    Gwiazdy poza kategorią

    Holender i Brytyjczyk wymykają się wszelkim klasyfikacjom. Niewątpliwie wywodzą się z przełajów, ale od dziecka ścigają się i w cyclocrossie i na szosie i na rowerach górskich. Mają imponującą wydolność, znakomitą technikę, jeżdżą dynamicznie i widowiskowo niemal w każdym wyścigu, w którym biorą udział. 

    Łączy ich również fakt osiągnięcia najwyższego poziomu sportowego w nominalnym wieku młodzieżowca. Choć do MVDP trzeba tu już stosować czas przeszły, ponieważ w międzyczasie “postarzał się” (teraz ma 26 lat), to z dwudziestodwuletnim Pidcockiem ma wiele wspólnego. 

    Sukcesy w cyclocrossie czy mtb miałyby jednak znaczenie wyłącznie dla koneserów gdyby nie przebojowe wejście do szosowego peletonu (co łączy ich również z inną gwiazdą cyclocrossu, Woutem van Aertem). 

    Embed from Getty Images

    Co ciekawe, istotną rolę w ich karierach odgrywa wyścig Amstel Gold Race. Spektakularny pościg i zwycięstwo van der Poela w 2019r a także kilkumilimetrowa porażka Pidcocka z van Aertem w tym roku to jedne z najważniejszych wydarzeń w kolarstwie w danym sezonie. 

    Kontekstu sprawie nadaje również podpisanie przez Pidcocka kontraktu z najbogatszą szosową grupą, Ineos-Grenadiers.

    Choć to na szosie są pieniądze i sława, obaj myślą o olimpijskim złocie w Tokio a w ich przypadku zdobycie medalu wydaje się całkiem prawdopodobne, w przeciwieństwie do próby Petera Sagana w Rio de Janeiro. 

    Wszystkie oczy na mtb

    Trzeba jednak przyznać, że start będącego u szczytu sławy Słowaka w olimpijskim XCO podczas wspomnianych Igrzysk w Rio zwrócił uwagę na tę, nieco zmarginalizowaną, odmianę kolarstwa. 

    Sagan, który swoją charyzmą, osobowością i sposobem jazdy przyciąga na trasy tłumy widzów podniósł zainteresowanie cross country i wyniósł olimpijski wyścig do rangi prawdziwego wydarzenia. 

    MTB, zarówno XCO jak i jego wersje “grawitacyjne” od lat znajduje się bowiem w dziwnej niszy. Z jednej strony mamy patronat Redbulla czy Mercedesa, z drugiej obecność na igrzyskach a równocześnie stygmę czegoś nie do końca poważnego. A z pewnością nie tak prestiżowego jak jej wysokość szosa. 

    Embed from Getty Images

    Szosowa  gorączka

    Kolarstwo jako takie ma w swojej rodzinie jedno z najważniejszych wydarzeń sportowych na świecie. Tour de France to marka ustępująca nielicznym: Igrzyskom Olimpijskim, piłkarskiemu mundialowi czy Super Bowl. 

    Wielka Pętla przyciąga na trasy i przed ekrany nie tylko fanów sportu rowerowego. Jest globalnym wydarzeniem społecznym i kulturowym, zawłaszczającym na trzy tygodnie anteny stacji telewizyjnych czy okładki wydawnictw.

    Także Giro d’Italia, “monumenty” a także szereg innych wyścigów jest zakorzeniona w świadomości Europejczyków i pobudza wyobraźnię wciąż uczących się kolarstwa Anglosasów. 

    Choć UCI jest często krytykowana za indolencję i konserwatyzm, reformy kalendarza, jego globalizacja wraz z kolejnymi iteracjami World Touru oraz rozciągnięcie sezonu od stycznia do października sprawiły, że z “szosą” obcujemy niemal cały rok. 

    Zmiana podejścia największych gwiazd, które zamiast spędzać czas w ukryciu na zgrupowaniach z otwartą przyłbicą rywalizują w kolejnych wyścigach powoduje, że zawodowy peleton dostarcza nam rozrywki niemal non stop. 

    Mniejsze wyścigi mają problem by przebić się przez rozmach Tour de France o czym przekonuje się co kilka lat Czesław Lang gdy jego wyścig pokrywa się teminem z Wielką Pętlą. Kolarstwo kobiece z trudem walczy o swoją pozycję a nawet gdy “monumenty” dostały w ostatnich latach damskie wersje, ich śledzenie jest utrudnione. Bo ciężko spędzić przed ekranem cały dzień, najpierw oglądając panie a zaraz potem panów. Po głowie wkrótce zapewnie dostanie też kolarstwo torowe, które z komfortowego terminu zimowego zostało przerzucone na lato. Kto będzie kibicował w hali, gdy na Alpe d’Huez czy Tourmalet będzie działa się historia?

    Embed from Getty Images

    Na wzór i podobieństwo przełajów

    Sukces i popularność kolarstwa przełajowego, z którego wywodzą się i van der Poel i Pidcock ma wiele źródeł. Cyclocross wykorzystuje ten jeden moment w sezonie, gdy widzowie mają chwilę oddechu od szosy.

    Co więcej, wykorzystuje swoje okienko do maksimum. Puchar Świata oraz serie komercyjne: Superprestige czy [nazwa sponsora, obecnie X²O Badkamers, wcześniej DVA, GVA czy BPost] Trophy wypełniają jesień i zimę po brzegi.

    Oznacza to, że z gwiazdami przełajów “widzimy się” co weekend a nawet częściej. Cały sezon CX ma swoją narrację a kolejne pojedynki wielkich mistrzów dostajemy w odstępie kilku dni. 

    Tymczasem mtb swój puchar ma rozrzucony często na pół roku a liczba eliminacji jest niewielka. Do tego niżej punktowane wyścigi są niezależne i choć puchary Włoch, Szwajcarii czy Niemiec gromadzą często na starcie śmietankę cross country, są rozrywką wyłącznie dla koneserów. 

    Co więcej, mimo wysokiego i wyrównanego poziomu sportowego, wieloletnia dominacja niewielkiej grupy zawodników spowodowała stagnację. W rzeczonych przełajach co kilka sezonów obesrwujemy wymianę pokoleń. Zatem nie tylko obcujemy z gwiazdami co tydzień, ale też cały czas coś się dzieje.

    Idąc dalej, mający potencjał na “Górski Tour de France” Cape Epic, być może najmocniejsza marka w mtb jako takim, nie jest imprezą docelową dla kluczowych nazwisk i największych gwiazd. Owszem, przyjeżdżają, trenują, ścigają się. Ale zawsze myślą a to o Pucharze Świata a to o Igrzyskach a to o tęczowej koszulce. 

    Choć lokalizacje kluczowych imprez od pewnego czasu są w miarę stałe, trudno po pierwsze wskazać między nimi jakieś różnice a po drugie nie wiążą się z nimi żadne specjalne historie. A przynajmniej nie takie, które zapamiętałaby szersza publiczność. 

    Owszem, zawodnicy i część polskich fanów kochają Nove Mesto, ale sekcje techniczne ze swoimi nazwami nie są ani Laskiem Arenberg, ani Alpe d’Huez, ani Murem d’Huy ani nawet narciarskim Alpe Cermis z Tour de Ski. 

    Mimo kilkudziesięciu lat historii i ćwierćwiecza obecności na Igrzyskach Olimpijskich mtb nie zbudowało dość legend i kultu. Pokuszę się o stwierdzenie, że więcej osób słyszało o Finale Ligure, gdzie można samemu pojeździć i przeżyć swoje własne wspomnienia niż o tym, co wydarzyło się w Albstadt. 

    Kolarze na start

    Van der Poela i Pidcocka z całym ich talentem i wszechstronnością trzeba nazwać po prostu “kolarzami”. Bez przypisywania do odmiany czy konkurencji. Wraz z Van Aertem, który jest prawdopodobnie najwszechstronniejszym kolarzem na szosie robią rzecz becenną. 

    Pobudzają wyobraźnię. 

    Sprawiają, że zastanawiamy się, gdzie są ich granice możliwości. Albo gdzie są granice ludzkich możliwości w ogóle. Dyskutujemy, ile jeszcze są w stanie wygrać. Albo nie tylko “ile” a “co jeszcze”. A także “w jakim stylu”. Czy po atomowym ataku, długiej, solowej ucieczce. A może po spektakularnym finiszu?

    W czasach, gdy wszystko jest policzone, “zyski graniczne” odnalezione w najmniejszych możliwych detalach, budżety ogromne a sprzęt kosmiczny, element charyzmy, który wnoszą do bikebiznesu jest bezcenny.

    Na szosie kontynuują dziedzictwo Sagana. A w mtb? Cóż, olimpijskiemu cross country dają nadzieję na nowe otwarcie pod koniec ery Nino Schurtera.

    Tyle tylko, że Sagan, którego wkład w poszerzenie fanbazy kolarstwa szosowego jest tak istotny, funkcjonował w bardziej komfortowych warunkach. Będąc fenomenem, który na podium staje niemal równie często co Eddy Merckx a na starcie pojawia się 70 dni w roku mógł porwać serca tłumów. 

    Van der Poel i Pidcock nie tylko dzielą uwagę między trzy odmiany kolarstwa, to jeszcze samo cross country najpierw musi się zreformować, skomercjalizować, zglobalizować i wymyślić na nowo. 

    Obawiam się, że mimo fascynacji MVDP startami na rowerze górskim, Holender zdąży albo wygrać wszystkie monumenty na szosie albo zakończy karierę nim w XCO, czy też czymkolwiek co zajmie kiedyś jego miejsce, coś się zmieni. 

    Cóż. Szkoda. 

  • Poniedziałkowy skrót#47

    Poniedziałkowy skrót#47

    Weekend pełen sportowych wrażeń zasługuje na podsumowanie i komentarz. Działo się wiele i wiele pozytywnych emocji dostarczyli nam polscy kolarze. Prowadzę Was na skróty od Ardenów przez Turcję aż po Australię.

    To takie wyścigi ?przechodzą do historii?

    Weźmy jeden z najważniejszych Klasyków w kalendarzu. Zmodyfikujmy jego trasę tak, by była jeszcze bardziej wymagająca a na koniec, niespodziewanie, zaatakujmy peleton załamaniem pogody. Jeśli kolarze, mimo tak trudnych warunków pojadą agresywnie, dostaniemy dokładnie takie zawody, jakie Anglosasi nazywają ?epic? a po polsku możemy opisać je słowem ?wiekopomne?.

    Liege-Bastogne-Liege 2016 faktycznie ?przeszedł do historii?, nie dlatego, że się odbył, ale dlatego, że ten wyścig o randze ?Monumentu? zgromadził wszystkie elementy wymienione powyżej.

    Klasyczna trasa została w tym roku wzbogacona o jeszcze jeden, nietypowy dla tego rejonu, brukowany podjazd a kwietniowy nawrót zimy sprawił, że od startu zawodnicy musieli włożyć sporo wysiłku nie tylko w jazdę, ale też w utrzymanie się na szosie i na samych rowerach.

    ?Staruszka?, ?Dziekanka? czy też jak to zaproponowaliście w komentarzach ?Tetryczka?, czyli najstarszy z wiosennych klasyków miał być głównym celem Michała Kwiatkowskiego. Polak rozliczył początek sezonu nieco wcześniej, wygraną w E3 Harelbeke. W Ardenach nie wiodło mu się zbyt dobrze, ale na trasie z Liege przez Bastogne do Liege w decydującym momencie przypuścił atak, który idealnie ułożył końcówkę dla drużynowego kolegi, Wouta Poelsa.

    To właśnie ?Kwiato? a także Carlos Betancur i Andrej Grivko na niespełna 20km przed metą otworzyli wyścig trzymany wcześniej w ryzach przez zawodników Etixx-Quickstep i Movistaru.

    https://www.youtube.com/watch?v=ipzRC5kIIE0

    Kluczowa selekcja nastąpiła na dodanym w tym roku podjeździe Cote de la Rue Naniot. Ta niepozorna uliczka 3km przed metą była miejscem szarży czwórki kolarzy, którzy rozegrali między sobą finisz. Michel Albasini był najmocniejszy pod górę, ale to Poels najlepiej rozłożył siły i wygrał pierwszy monument dla siebie, ale co chyba ważniejsze, dla drużyny Sky, która długo czekała na taki sukces. Trzecie miejsce zajął były mistrz świata, Rui Costa a czwarte weteran, Samuel Sanchez (to samo miejsce zajął w L-B-L w? 2004r).

    Faworyzowany Alejandro Valverde dojechał do mety 16 a Julian Alaphilippe był 23. Michał Kwiatkowski zajął 36. lokatę.

    Sezon ?Kwiato? jest póki co zagadką. Polak po przejściu do Teamu Sky wizualnie stracił na masie, w związku z czym najlepszy rezultat uzyskał? na bruku. W Ardenach nie błyszczał, za to pojedzie w Tour de Romandie. Co wykluje się z tych eksperymentów, zobaczymy pod koniec roku, tak czy inaczej, Kwiatkowski ma na swoim koncie wygrane E3 i ósmą lokatę w Tirreno-Adritatico.
    Nieco martwi upadek na trasie L-B-L Rafała Majki w kontekście zbliżającego się Giro d?Italia. Lider ekipy Tinkoff na włoski tour sprawdzi swoją formę (i potłuczenia) na trasie Tour de Romandie. Miejmy nadzieję, że zimno i kraksa w Ardenach nie wpłynął na jego dyspozycję podczas Giro.

    Wielką niewiadomą właśnie w kontekście Giro jest dyspozycja Vincenzo Nibalego. Zawiódł w Giro del Trentino, zawiódł w Liege-Bastogne-Liege, pytanie, czy jest zmęczony treningami czy gdzieś popełnił błąd? Oba te wyścigi padły łupem kolarzy Sky: w L-B-L wygrał Poels a w Trentino faworyt Giro, Mikel Landa.

    https://www.instagram.com/p/BElw7MQJhq1/

    Odważny i skuteczny Przemysław Niemiec

    Presidential Tour of Turkey ma kategorię 2.HC, czyli najwyższą poza World Tourem. Oferuje ciekawą, górzystą trasę a organizatorzy podejmują wiele starań, by wypromować ściganie w kraju Erdogana.

    Nieco niespodziewanie, po serii śmiałych ataków i mimo pewnych perturbacji (chwilowa neutralizacja po sporej kraksie) polski kolarz z ekipy Lampre-Merida samotnie minął linię mety, choć inauguracja tureckiego ścigania miała być raczej przeznaczona dla sprinterów.

    Niemiec do Turcji pojechał by złapać wyścigowy rytm przed Giro d?Italia. Zapowiada obronę koszulki lidera, wygrana w wysoko punktowanym wyścigu byłaby z pewnością ładnym wpisem w CV doświadczonego kolarza.

    Warto również zauważyć dobrą postawę Grzegorza Stępniaka z CCC Sprandi Polkowice, który finiszował czwarty z peletonu.

    https://twitter.com/Tour_of_Croatia/status/723500751142682624

    Pierwszy udany start ?pomarańczowych?

    Dla kolarzy CCC Sprandi Polkowice początek sezonu 2016 był zdecydowanie mniej udany niż 2015, gdy etapowe zwycięstwo w Katalonii zaliczył Maciej Paterski a on, Davide Rebellin i Grega Bole zaliczyli kilka dobrych wyników w prestiżowych wyścigach.

    Zdominowany przez Paterskiego rok temu wyścig Dookoła Chorwacji tym razem wygrał Matij Kvasina (Chorwat z tureckiej grupy Synergy Baku), ale trzecie i czwarte miejsce zajęli ?pomarańczowi?: Victor de la Parte i Felix Grossschartner.

    Sagan leżał, juniorzy punktowali

    Wspomniałem już o tym w porannym loverove, teraz tylko przypomnę. Peter Sagan na kilkanaście dni wrócił do mtb. W austriackim Grazu na wyścigu 1. kategorii jechał mocno, ale rozbił się na jednym ze zjazdów. W tym samym miejscu ścigała się polska kadra juniorów, dziewczyny do kraju przywiozą nieco punktów do rankingu.

    Z kolei Marek Konwa wybrał się na zawody do węgierskiego Pilisszántó, gdzie był siódmy. Na tym samym wyścigu Katarzyna Solus-Miśkowicz była 2. a Paula Gorycka 3.

    Gdyby tylko zawody Pucharu Polski w Białymstoku miały choć drugą kategorię UCI (węgierski wyścig miał 1.), Konwa za pierwsze czy drugie miejsce w kraju zyskałby więcej punktów do rankingu niż za siódme na Węgrzech.

    A tak, mistrz naszego kraju ścigał się u poddanych Orbana, z kolei większość kolarzy JBG-2 startowała na maratonie UCI oraz w XC drugiej kategorii w Rumunii.

    W związku z tym, niezła frekwencja ponad 200 osób (36 to mastersi i amatorzy) na Pucharze Polski organizowanym przez lokalny UKS ?Wygoda? oraz lokalnych działaczy nieco ucierpiała nie tylko na ilości, ale i na jakości.

    Tak czy inaczej, Puchar to Puchar i ci, którzy tam się pojawili z pewnością cenią sobie możliwość rywalizacji o prestiż i nagrody finansowe. W elicie mężczyzn triumfował Filip Helta a w kategorii pań najlepsza była Aleksandra Podgórska.

    Gdzie zmierza XCO?

    Puchar Świata w australijskim Cairns stał pod znakiem, czy raczej w cieniu opuszczanej szytcy Juliena Absalona. Utytułowany Francuz zajął w swoim wyścigu 3. miejsce mimo defektu opony. Uwagę rowerowego światka zwróciła jednak nie jego pogoń za Nino Schurterem a fakt, że Absalon użył ?myk myka?.

    W kategorii kobiet wygrała Anika Langvad a Polki nie startowały. Z kolei Bartłomiej Wawak zajął 40. miejsce. Czy to dobrze, czy to niedobrze oceńcie sami, ale w stosunku do zawodników, którzy nie startowali w Australii będzie w trochę lepszej sytuacji na starcie w maju w Albstadt.

    Kolega Wawaka z temu Krossa, Fabian Giger pojechał w Cairns świetny wyścig, zajął w inauguracji Pucharu Świata świetne, ósme miejsce. Cóż z tego, skoro w stawce był? szóstym Szwajcarem. To mocno utrudnia realizację marzeń o wyjeździe na Igrzyska do Rio i równocześnie pokazuje, jaką potęgą w XCO są Helweci.

  • Poniedziałkowy skrót#23

    Śmierć na Pucharze Świata mtb przyćmiła pozostałe wydarzenia kolarskiego weekendu. Młoda Holenderka, Annefleur Kalvenhaar zmarła na skutek upadku na trasie wyścigu XCE. Zawody jednak dokończono. Równolegle rozgrywano wiele innych imprez, komentarz do najciekawszych z nich znajdziesz w cotygodniowym, poniedziałkowym skrócie.

    Maja Włoszczowska na podium klasyfikacji generalnej Pucharu Świata

    Puchar Świata w żałobie

    Jolanda Neff zwyciężyła w finałowej eliminacji Pucharu Świata w Meribel, tym samym przypieczętowała wygraną w klasyfikacji całej serii. Wśród mężczyzn Julien Absalon musiał wyważyć między kalkulacją związaną z utrzymaniem prowadzenia w ?generalce? a postawą, która nie zawiodłaby licznie zgromadzonych widzów. Podobnie jak w Windham wybrał wariant defensywny: nadrabiał na podjazdach i ostrożnie zjeżdżał by uniknąć defektu lub wywrotki. Dzięki temu do Nino Schurtera stracił zaledwie 13 sekudnd, do mety dojechał drugi i po raz szósty w karierze, za to pierwszy raz od 2009r triumfował w całej serii Pucharu Świata. Maja Włoszczowska walczyła o top3, ale w końcówce zmagała się z kurczami, co kosztowało ją spadek na siódmą pozycję. Zdołała za to awansować na piąte miejsce w klasyfikacji generalnej. Katarzyna Solus-Miśkowicz była 23 a Anna Szafraniec 25. Święto, jakim jest zakończenie całosezonowego, najważniejszego cyklu zawodów w formule olimpijskiej odbywało się niestety w żałobnej atmosferze. Podczas przejazdów kwalifikacyjnych zawodów XCE (?Eliminator?) fatalnie upadła holenderska zawodniczka Annefleur Kalvenhaar. Kraksa okazała się śmiertelna w skutkach. Kalvenhaar miała 20 lat, była mistrzynią Europy U-23 w przełajach. Mimo tragedii, zawody zostały rozegrane, przed kolejnymi wyścigami kolarze czcili pamięć rywalki i koleżanki minutą ciszy oraz jazdą z przypiętymi do numerów startowych kwiatami. W tym miejscu warto wspomnieć, że Eliminator w Meribel był pożegnaniem z tą konkurencją na poziomie pucharu świata - w przyszłym roku znika z kalendarza.

    Najlepszy sprinter sezonu?

    Mediolan-Sanremo, dwa etapy Tour de France a teraz Vattenfall Cyclassic. Alexander Kristoff, Norweg z ekipy Katiusza ma naprawdę świetny rok. O klasyku w Hamburgu nie napisałem w zapowiedzi weekendu. To nie jest szczególnie intrygujące wydarzenie, można powiedzieć, że to taki ?Tour de Pologne? wyścigów jednodniowych. Ma jednak kluczowe znaczenie dla niemieckiego kolarstwa. Oprócz tego, że rywalizują zawodowcy, Hamburg gości jeden z największych wyścigów dla amatorów. Dodatkowo jest jedyną imprezą w Niemczech zaliczaną do kategorii World Tour. Nie jest tak prestiżowy jak inne jednodniówki, ale punkty to punkty i zwycięstwo to zwycięstwo. Idąc tym tropem, wygrana Kristoffa to kolejny, ważny moment jego sezonu. Trudno, by równała się z tą z Mediolan-Sanremo, ale trzeba pamiętać, że w Hamburgu nie wygrywa byle kto. Zabel, Musseuw, Bettini, O?Grady, Freire czy McEwen na liście zwycięzców to wystarczający argument, by hamburski klasyk wziąć na poważnie. Alexander Kristoff jest kolarzem silnym i szybkim zarazem. W bezpośrednim pojedynku na płaskim terenie po rozprowadzeniu przez drużynę przegrywa z Kittelem, prawdopodobnie jest też wolniejszy niż Bouhanni, ale co z tego? Nie tylko ma najwięcej zwycięstw w sezonie (14), ale też cechuje się szczególną umiejętnością. Jest tam, gdzie powinien być, do tego w odpowiednim czasie. Oprócz wypełniających statystyki wygranych w Norwegii, wygrał dwa etapy Tour de France, monument i ceniony klasyk. Czego chcieć więcej?
    Bartosz Huzarski siódmy w wyścigu kategori iHC

    Polacy świetnie w Colorado

    Rafał Majka czwarty, Bartosz Huzarski siódmy a Paweł Poljański 14. Mało kto spodziewał się, że US Pro Cycling Challenge będzie tak pomyślny dla naszych kolarzy. Majka miał tam kończyć sezon i pojechać w tempie relaksacyjnym, tymczasem na Monarch Mountain utrzymał tempo Tejaya Van Garderena (co dało mu drugie miejsce w klasyfikacji) i nieznacznie gorzej pojechał czasówkę (zaowocowało to spadkiem na czwartą lokatę). Z kolei Bartosz Huzarski po kilku ucieczkach podczas Tour de France utrzymał wysoką dyspozycję i w Stanach pojechał bardzo dobry wyścig. Co więcej, wiemy już, że w przyszłym roku nadal będziemy go oglądali na trasach ważnych imprez. Jego drużyna nie tylko przedłużyła z nim kontrakt, ale ma też spore ambicje związane ze swoim rozwojem. Tygodniowe zawody w Colorado być może nie są najważniejszym wyścigiem w sezonie, ale jest spora grupa kolarzy, która traktuje go jako jeden z głównych celów. Stąd też rezultaty Polaków można śmiało uznać za bardzo cenne.

    Valverde liderem Vuelty

    Drużyna Movistaru potwierdziła, że chce wygrać hiszpański tour. Sobotnia jazda drużynowa na czas była bardzo techniczna i dynamiczna. Kolarze Eusebio Unzue w tego typu próbach spisywali się już bardzo dobre w przeszłości, tym razem udało im się zwyciężyć, zyskując niewielką przewagę nad Cannondale. Pierwszym liderem został Jonathan Castroviejo, ale nieco pogubił się w końcówce niedzielnego etapu, zatem czerwoną koszulkę przejął Alejandro Valverde. To ciekawe, w kontekście faktu prowadzenia zespołu przez Nairo Quintanę, ale nie doszukujmy się na siłę konfliktu. Finisz z grupy wygrał Nacer Bouhanni z FDJ, który po serii zwycięstw w Giro d?Italia dołożył sukces na Vuelcie. Z zespołową czasówką musiała się zmierzyć drużyna Garmin-Sharp. Po traumie z Giro, gdzie już pierwszego dnia stracili swojego lidera oraz sporo czasu, tym razem pojechali bardzo zachowawczo. Udało się przetrwać próbę, jednak 18. miejsce i starta 41 sekund na niespełna 13km pokazuje, jak wielkie było to dla nich wyzwanie. Dziś pierwszy dynamiczny finisz na niewielkim wzniesieniu - szasna dla Sagana, Gilberta, ale i Valverde na wygraną etapową oraz sekundy bonifikaty (dla Sagana może to oznaczać objęcie prowadzenie w wyścigu).

  • Poniedziałkowy skrót#21

    Poniedziałkowy skrót#21

    Rafał Majka wygrał Tour de Pologne. Sięgnięcie do najgłębszych rezerw energetycznych opłaciło się. Jest teraz prawdziwym liderem i już wkrótce może zostać wielkim mistrzem. Nie zapominajmy jednak o Przemysławie Niemcu, kolarzach CCC Polsat Polkowice i Reprezentacji Polski.

    Tour de Majka

    Kariera Rafała Majki rozpędziła się na dobre. Po obiecujących wynikach w Giro d?Italia (6 i 7 miejsce rok po roku), drugim miejscu w Milano-Torino, trzecim w Giro di Lombardia i czwartym w Criterium International nastąpiła eksplozja jego formy. Dwa wygrane etapy Tour de France oraz klasyfikacja górska przyniosły zmianę w sposobie jazdy, pewność siebie, skłonność do ataków i dojrzałość taktyczną. Stawiam dolary przeciwko orzechom, że rok temu na analogicznej trasie, Majka Tour de Pologne by przegrał. Teraz nie tylko potrafił atakować w górach i obronić się na czasówce, ale miał 100% wsparcie drużyny. Po naszym wyścigu nie pozostały żadne wątpliwości: pozycja Majki w ekipie Tinkoff-Saxo jest bardzo mocna. Na Tour de France Michael Rogers i Nicolas Roche a w Polsce Oliver Zaugg wykonali dla niego rewelacyjną pracę. To utytułowani kolarze z solidnym dorobkiem a jednak z pełnym poświęceniem jechali na naszego zawodnika.

    Aby nie rozpisywać się zanadto w tym miejscu, wspomnę tylko o jeszcze jednej myśli. Bjarne Riis kilka lat temu miał w swojej drużynie inną, wschodzącą gwiazdę. Andy Schleck po wygraniu klasyfikacji młodzieżowej Giro d?Italia nigdy w pełni nie zrealizował swojego potencjału. Tour de France wygrał po dyskwalifikacji Contadora, ale tak naprawdę nie stał się wielkim zwycięzcą. Wydaje się, że tym razem ekipa Tinkoff-Saxo kuje żelazo, póki jest gorące. Majka będąc na fali szybko zmienia się z nadziei w prawdziwego lidera i doświadcza tego, czego nie doświadczył Schleck. Nawet, jeśli Tour de Pologne nie jest najważniejszym wyścigiem w kalendarzu, zmierzenie się z presją kibiców, mediów i własnych oczekiwań to niezwykła lekcja, która zaprocentuje w przyszłości. Zaprezentowany styl pokazuje, że Rafał Majka jest nie tylko obiecującym zawodnikiem, ale ma predyspozycje do bycia realnym mistrzem.

    Maciej Paterski najlepszym góralem TdP
     

    Liga Europejska

    To temat na większy wpis, mam nadzieję rozwinąć go w najbliższych dniach. Porównania do piłkarzy zawsze są czerstwe, ale w tym momencie ciężko się powstrzymać. CCC Polsat Polkowice to w teorii ?druga liga? drużyn zawodowych. Niektórzy kolarze reprezentacji Polski to liga ?trzecia?. Chciałbym, aby nasi piłkarze prezentowali tak wysoki poziom sportowy jak kolarze. Szukając analogii, 11 miejsce Rutkiewicza po solidnej - jak zawsze - jeździe w górach, koszulka najlepszego górala Macieja Paterskiego, znkomita czasówka Mateusza Taciaka i aktywna jazda pozostałych kolarzy w pomarańczowych oraz biało-czerwonych koszulkach to niczym dojście dowolnego klubu do ćwierćfinały Ligi Europy. Nie wolno również zapominać o Przemysławie Niemcu. Doświadczony zawodnik Lampre-Merida zajął w Tour de Pologne świetne, 5. miejsce. Rozpuszczeni ostanim wysypem znakomitych wyników nieco zapominamy, że to jeden z najlepszych polskich rezultatów w wyścigu World Tour, dający sporo punktów w rankingu oraz zwiastujący wysoką dyspozycję. Mam nadzieję, że to dopiero zapowiedź dobrej jazdy na Vuelcie!
    Catharine Pendrell wygrywa Puchar Świata XC w Windham

    Świetna Włoszczowska, solidna Solus-Miśkowicz

    Amerykańskie Windham gościło w ten weekend kolarzy górskich. Do zakończenia zmagań w Pucharze Świata została jeszcze jedna eliminacja, we francuskim Meribel za dwa tygodnie. Z kolei za cztery w Norwegii rozegrane zostaną mistrzostwa świata. Forma Mai Włoszczowskiej wydaje się zwyżkować. Tydzień temu w Mont Saint Anne była dziesiąta, wczoraj w Windham już szósta. Przed finałem ciągle zachowuje szanse na trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej (choć Catharine Pendrell będzie dogonić trudno: zwyciężczyni z Windham ma nad Polką 100 punktów przewagi). Wiadomo już, że tegoroczny Puchar zabierze do domu koleżanka Mai z drużyny Liv, Jolanda Neff. Cieszy również bardzo dobra postawa Katarzyny Solus-Miśkowicz. Zawodniczka Krossa dojechała do mety czternasta, z 3?23? za Pendrell i raptem 1?38? za Włoszczowską. Za nią uplasowały się m.in. Katerina Nash, Elisabeth Osl czy Julie Bresset. To już jest ścisła czołówka, z którą Polka po raz kolejny w tym roku rywalizuje jak z równymi sobie!
    Nino Schurter zjeżdżał jak natchniony
    O ile wyścig kobiet był emocjonujący nie tylko ze względy na walkę w szpicy, ale i obecność naszych zawodniczek, o tyle mężczyźni dali popis jako taki. Nino Schurter i Julien Absalon jechali ?ile fabryka dała? od startu do mety. Było to o tyle ciekawe, że Szwajcar uciekał na zjazdach, następnie Francuz nadrabiał straty na podjeździe. Miłośnicy technikaliów mają po tym wyścigu ciekawe pole do rozważań. Absalon jako jeden z nielicznych w czołówce jechał na hardtailu, Schurter oraz kolega Absalona z ekipy BMC, Lukas Fluckinger na fullach. Wygląda na to, że wybór roweru w pełni amortyzowanego był w Windham lepszym rozwiązaniem. Jest to ciekawe o tyle, że na tle innych eliminacji, trasa nie wyglądała na szczególnie karkołomną. Mimo drugiej z rzędu przegranej z Schurterem, Absalon jest o krok od wygrania klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Ma 210 punktów przewagi, podczas finałowych zawodów wystarczy więc, że dojedzie do mety na czwartym miejscu.

  • Poniedziałkowy skrót#13

    Poniedziałkowy skrót#13

    Kto wygra Giro? Nie wiadomo. Różnice się zacieśniają, kolejni kolarze dochodzą do wysokiej formy. Rafał Majka jedzie równo i nadal jest trzeci. Tymczasem w Novym Mescie Puchar Świata XC nie poszedł po myśli polskich zawodników. Przegląd wydarzeń ostatnich dni, czyli ?poniedziałkowy skrót?:

    #Giro

    Zwycięzcą weekendu w Piemoncie i Lombardii jest Fabio Aru. Młody Włoch z ekipy Astana wygrał ciężki, niedzielny etap na Montecampione, w sobotę atakował na metę przy sanktuarium Oropa i to on zyskał najwięcej czasu nad rywalami. Po początkowych problemach do formy dochodzi też Nairo Quintana (Movistar). Ta dwójka, oraz Pierre Rolland z Europcaru najlepiej zaprezentowała się na – jak do tej pory – najdłuższych podjazdach wyścigu.

    Różnice między najważniejszymi kolarzami klasyfikacji generalnej zmniejszyły się wyraźnie. Lider, Rigoberto Uran (Omega Pharma Quick Step) ma nad szóstym, Domenico Pozzovivo (Ag2r), zaledwie 2?42? przewagi. Co ważne, na kolejnych etapach atakują różni zawodnicy i trudno wskazać zdecydowanie najmocniejszego z szeroko pojętej czołówki. Najrówniej jedzie lider oraz Rafał Majka (Tinkoff Saxo). Zarówno Polak jak i Kolumbijczyk nie dali rady pojechać za Aru, Quintaną i Rollandem podczas wspinaczki na Montecampione, z drugiej strony równym mocnym tempem zyskali przewagę nad słabnącymi Evansem i Pozzovivo. Taka jazda może przynieść zarówno zwycięstwo i podium jak i wypadnięcie z czołowej trójki wyścigu.
    Istotne jest jednak, że Giro d?Italia 2014 dopiero teraz wchodzi w decydującą fazę. Ekonomiczna jazda może się zwrócić. Po dzisiejszym dniu przerwy do końca rozstrzygnięć pozostanie tylko jeden łatwiejszy (choć długi) etap - we środę. Wtorek to monstrualne przełęcze Gavia i Stelvio a etap kończy się podjazdem do Val Martello. W czwartek na zawodników nie tylko czekają trudne wspinaczki, ale i przejazdy przez doliny - istotna będzie dyspozycja nie tylko liderów, ale ich pomocników. Piątek to czasówka pod górę na Monte Grappa a w sobotę wielki finał na ultra stromym Zoncolanie. Powiedzmy sobie szczerze - w tej perspektywie niespełna trzy minuty róniżicy między Uranem a Pozzovivo to niewiele, choć akurat to nie Włoch jest największym kandydatem do zwycięstwa.
    W kontekście możliwości Rafała Majki, ważne, że Polak tam gdzie może, nadrabia sekundy nad ważnymi rywalami. Podczas czasówki pokonał Quintanę i Aru, w górach zgubił Evansa (28 sekund), Urana (2 sekundy), Kiserlovskiego i Keldermana. Nadal jest trzeci, prowadzi w klasyfikacji młodzieżowej i każdy rezultat z zakresu 1-6 miejsce jest możliwy. W tym kontekście nieco przykry wydaje się skromy entuzjazm, by nie powiedzieć jego brak, wyrażany przez większość komentatorów kolarstwa w kraju. Panowie, tu dzieje się historia!
    Ta uwaga dotyczy w ogóle percepcji współczesnego kolarstwa. Fabio Aru, na którego nie było mocnych na podjeźdie Montecampione pokonał to wzniesienie 3,5 minuty wolniej niż Marco Pantani ze sztucznie podniesionym hematorkytem. W przeciwieństwie do zeszłego sezonu, gdy zawodnicy zbliżali się do osiągnięć ?Ery EPO? (zwłaszcza podczas Tour de France), póki co na Giro jadą w stylu podobnym do do osiągnięć kolarzy uchodzących za czystych. Sportowy spektakl ma więc inny wymiar, do którego trzeba się przyzwyczaić.

    Tour of Norway

    Słyszeliście o takim wyścigu? Cóż, nie zdziwię się, jeśli nie. Wyścig Dookoła Norwegii został zorganizowany dopiero po raz czwarty, nie przeszkadza mu to w posiadaniu kategorii 2.HC (najwyższa poza World Tour). W tym roku cztery z pięciu etapów wygrali zawodnicy Pro Teams: dwa razy zwycięzca Mediolan-Sanremo, Alexander Kristoff z Katiuszy, po razie Sep Vanmarcke i Bauke Mollema z Belkinu - zacne nazwiska, czyż nie? Klasyfikacja generlna zaś, dzięki dobrej jeździe w ucieczce i czujnej pracy całej drużyny padła łupem Macieja Paterskiego z CCC Polsat Polkowice. To świetna sprawa: polski kolarz zdobył punkty dla siebie i dla zespołu. Co więcej, wygląda na to, że polityka zatrudnienia ?spadkowiczów? z Pro Teams zaczyna się zwracać i ekipa nie musi już polegać głównie na Davide Rebellinie. Dodatkowo Paterski, który w Liquigasie/Cannondale był pomocnikiem, tu sprawdził się jako lider. To dobry znak w kontekście jego dalszej kariery: albo powrotu do najwyższej ligi albo rozwoju drużyny CCC.

    Puchar Świata MTB

    To nie tak miało być, przynajmniej nie do końca. Maja Włoszczowska ewidentnie jest w innej fazie sezonu niż jej główne rywalki. Piąte miejsce w zawodach Bundesligi odzwierciedlało jej rzeczywistą dyspozycję i w Nowym Mieście na Pucharze Świata zdołała dojechać do mety jako dwunasta. Wygrała jej młoda koleżanka z teamu Liv Giant: Pauline Ferrand Prevot, wyraźnie odjeżdżając pozostałym rywalkom: doświadczone Catherine Pendrell i Gunn-Rita Dahle straiły do Francuzki około trzech minut! O ile miejsce Mai może rozczarowywać (choć trzeba przyznać, że nie tylko ona pojechała słabiej, dziesiąte miejsce i również sporą stratę zanotowała Tanja Zakelj), siedemnastą lokatę Katarzyny Solus-Miśkowicz można dla odmiany uznać za sukces. Zawodniczka Krossa straciła do Mai Włoszczowskiej dwie minuty, niedaleko przed nią była Katerina Nash a tuż za nią Emily Batty. Z mieszanymi uczuciami musi z Novego Mesta wracać Marek Konwa. Dobra postawa w eliminatorze (półfinał i klasyfikacja na piątym miejscu!) została zrównoważona słabą jazdą w niedzielnym wyścigu głównym (73 miejsce i 10 minut straty). Konwa był jedynym polskim zawodnikiem, który nie został zdublowany.Triumfował, po solidnym przetarciu w szosowym Tour de Romandie, Nino Schurter. Szwajcar ma przed sobą kolejny start w ?górskim? Pucharze Świata a następnie znów zagości w szosowym peletonie podczas Tour de Suisse. Trzeba podkreślić, że w przeciwieństwie do wyścigu kobiet, grono mężczyzn walczących o zwycięstwo było zdecydowanie szersze. Julien Absalon tym razem ukończył szósty, ale do Schurtera stracił mniej niż pół minuty! Zebrane wyniki Polaków i Polek, w tym z młodszych kategorii wiekowych znajdziecie w tym wpisie na mtb-xc. Mimo braku budzących entuzjazm wyników, tak jak napisałem w zapowiedzi tego weekendu, ważny jest fakt, że do Czech na jedne z najważniejszych zawodów w sezonie wybrała się naprawdę spora grupa naszych zawodników. Doświadczenie startu w takiej imprezie jest bezcenne i w przyszłości zaprocentuje.

    Maratony mtb

    Bohaterem weekendu w kraju był z pewnością Bartosz Janowski. Zawodnik teamu Romet zaliczył dwa maratony na dystansie Giga. W sobotę był trzeci w Wałbrzychu by w niedzielę triumfować w Karpaczu. Bikemaraton był wyraźnie górą nad MTB Marathonem, gromadząc na starcie mniej więcej dwa razy więcej uczestników (~ponad 1000 vs ~ponad 500). Obecność wałbrzyskiej imprezy w oficjalnym kalendarzu umożliwiła również start zawodnikom licencjonowanym. Triumfował Adrian Brzózka (JBG2) przed Dariuszem Batkiem (Sante BSA), czwarty był Bogdan Czarnota a piąty Radosław Rękawek (obaj Kross) Zdjęcie okładkowe: "Fabio Aru", fot. Manfred Werner, wikimedia Commons CC BY SA 3.0