Mazovia MTB Marathon wyrusza na południe. Może Wam się to wydać dziwne, ale Cezary Zamana początkowo przygotowując zawody z myślą o mieszkańcach dużych miast w centralnej Polsce teraz ma ofertę także dla fanów jazdy w górach. Porozmawiałem z nim o zbliżających się wyścigach w Gorcach i Beskidach: uphillu na Turbacz, maratonie w Łopusznej oraz nowej etapówce na rynku, czyli Gwieździe Południa. Ale to nie wszystko…
Marek Tyniec: Zacznę od wspomnienia i mam nadzieję, że nie pomylę faktów, ale o ile mnie pamięć nie myli, to przed zwycięskim Tour de Pologne w 2003r trenowałeś m.in. na podjeździe w Gliczarowie. Odczuwasz teraz satysfakcję wiedząc, że to jest miejsce, gdzie teraz w tym miejscu zapadają decydujące rozstrzygnięcia wyścigu rangi World Tour?
Cezary Zamana: Tak odczuwam, bo Gliczarów odkryty został już dawno temu, a było to 1996 roku kiedy to po złamanym w kilku miejscach obojczyku na Pucharze Świata MTB w Belgii, postanowiłem przygotować się do drugiej części sezonu. Wtedy właśnie zamieszkałem w Gliczarowie, aby móc tam trenować.
O tym podjeździe opowiadałem potem wielu kolarzom, co ciekawe również Markowi Kosickiemu, który jako pierwszy organizator przeprowadził tam jeden z etapów Małopolskiego Wyścigu Górskiego. Postawiłem tam kropkę nad ?i? wygrywając ten etap i dalej całą imprezę. Zresztą pozytywnym efektem moich treningów, na mało wtedy znanym podjeździe, były moje późniejsze zwycięstwa na Orlinku w Karpaczu, gdzie dwukrotnie z rzędu wygrywałem królewski etap Tour de Pologne w 2002 i 2003r.
Oczywiście bardzo żałuję, że nie doczekałem czasów startów w TDP z etapem przez Gliczarów. Dał bym tam innym popalić!
MT: TdP wygrałeś w 2003r, ?Mazovia? wystartowała dwa lata później, w 2005r. Na tyle, na ile kojarzę i obserwuję Twoje wyścigi, a tak się złożyło, że brałem udział w pierwszych zawodach firmowanych tą marką, mam wrażenie, że przez te wszystkie lata udało się Wam zgromadzić nie tylko bardzo liczną, ale przede wszystkim lojalną grupę uczestników, zawodników, klientów. Kim w 2016 roku jest ?przeciętny? maratończyk startujący w Mazovia MTB Marathon?
CZ: Myślę że to fajny gość, który w dobrym towarzystwie chce razem podróżować z rowerem po naszym pięknym kraju ? od południowych rubieży, aż po najdalsze północne zakątki. Lubi ścigać się na różnych trasach MTB, chce doświadczać nowych wrażeń i poznawać nowe miejsca. Jest pewnie nieco cięższy niż przeciętny kolarz górski. Ten maratończyk, to coraz częściej również płeć piękna.
Zauważamy w statystykach bardzo duży wzrost kobiet startujących głównie na dystansie Fit, co bardzo nas cieszy! Ten maratończyk jest także bardzo rodzinny i często zabiera ze sobą osobę towarzyszącą, a nawet całą rodzinę. No i bywa też dzieckiem, a nawet małym dzieckiem, które dopiero co nauczyło się dobrze chodzić i teraz stawia pierwsze kroki na rowerku biegowym. Jak widzisz układa się to wszystko w piękną opowieść o życiu ;)
MT: Jak to się więc stało, że już od ładnych kilku lat, oprócz odnoszących sukces komercyjny i frekwencyjny imprez na Mazowszu w zasadzie co sezon pojawia się jakiś nowy pomysł: a to 24h a to etapówka w nieoczywistej lokalizacji a to próba zabrania Warszawiaków w góry? Teraz doszły jeszcze imprezy szosowe, ale też nie stronisz w nich od innowacji.
CZ: To mnie zwyczajnie kręci, a rutyna, stabilność i powtarzalność usypia!
Każdy człowiek potrzebuje nowych bodźców żeby się rozwijać i nie stać w miejscu. Stagnacja kojarzy mi się z emeryturą, a mi do niej nie spieszno. Ten rozwój potrzebny jest również zawodnikom, którzy u mnie startują. Chcę im to dać. Chcę żeby rozwijali się razem ze mną.
MT: Nazywając rzecz trochę po imieniu, nie łatwiej byłoby siedzieć na Mazowszu, robić co trzy tygodnie maraton dla lokalesów i zwyczajnie liczyć pieniądze, nie narażając się na ryzyko związane z tymi wszystkimi eksperymentami?
CZ: Byłoby to z pewnością lepsze dla mojej rodziny, gdyż miałbym dla niej więcej czasu. Ale jak wspomniałem, to byłaby stagnacja i łatwizna. Zajmując się sportem najpierw liczy się pasja, a pieniądze są jedynie premią! Jeżeli odwrócimy sytuacje to lepiej zabrać się za coś innego. Dziś Mazovia to nie tylko Mazowsze jak mogłoby się kojarzyć z nazwy. Jesteśmy obecni w całej Polsce.
Wielu nam zaufało i chyba nie żałują. Bardzo jestem im za to wdzięczny i dla nich właśnie staram się każdego dnia. Organizacja zawodów w całym kraju, to tysiące kilometrów podróży i całe miesiące w trasie. Ale moje paliwo to pasja jak już mówiłem, więc tym się karmię i pędzę do przodu.
MT: Nie byłem w Tłuszczu na ?szutrowej? eliminacji Kross Road Tour, ale samą ideę przyjąłem ze sporym entuzjazmem. Może nazywanie tego ?Polskim Strade Bianche? jest na wyrost, ale pomysł, żeby skonfrontować szosowców z nieoczywistymi warunkami wydał mi się dość odświeżający. Jakie były komentarze uczestników? Czy jest przestrzeń, żeby ten wyścig wszedł na stałe do kalendarza?
CZ: Wyścig w Tłuszczu już chyba stał się wśród jego uczestników legendą, mimo tego, że odbył się po raz pierwszy. Zaryzykuje stwierdzenie, że to było więcej niż tylko Strade Bianche, bo szutry w Tłuszczu były dużo bardziej wymagające, może nawet za bardzo, bo defektów, przebitych opon wystąpiło wiele, a nawet za wiele. Ale ci którzy to przetrwali zapamiętają ten wyścig do końca życia, tak jak pamięta się udział w Paris-Roubaix.
Taka rywalizacja przypomina kolarstwo międzywojenne, w którym liczył się walczący kolarz, a nie wychuchane, wycieniowane i wypieszczone rowery.
W przyszłym roku postaramy się znaleźć lepsze odcinki szutrów, aby zminimalizować defekty. Wierzę, że takie asfaltowo-szutrowe wyścigi staną się popularne na naszym polskim podwórku. Ludzie szukają nowych smaków, no bo jak często można jeść ziemniaki ze schabowym (śmiech!).
Wracając do pytania. Planując każdy wyścig zakładam, że będzie cykliczny, gdyż dopiero dłuższa historia imprezy daje jej wymierny sukces. Poza tym organizując takie zawody jak w Tłuszczu chcę pokazać, że rower może wiele, że nie powinniśmy się ograniczać jedynie do wypracowanych standardów. Mazowsze dla górala może wydawać się nudne, ale jak wystartuje on na Mazovii, na przykład w Józefowie czy na szutrach w Tłuszczu, to zobaczy, że tego w górach nie znajdzie, i na odwrót. Kolarstwo daje wiele możliwości i to jest w nim piękne.
MT: W tym roku do menu ?Mazovii? wprowadzasz dwa kolejne punkty, które chętnie potraktowałbym wspólnie. Etapówka w Beskidach, czyli ?Gwiazda Południa? zostanie poprzedzona weekendem w Gorcach, na który złożą się Uphill na Turbacz i maraton w Łopusznej. To dość odważny krok, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że Wasz standardowy klient nie zawsze ma doświadczenie w jeździe w górach. Jak chcesz ich przekonać, by spróbowali swoich sił w imprezach, w których w jeden dzień często zrobią więcej przewyższenia niż w miesiąc w Warszawie?
CZ: Po pierwsze miejscówki, które wybrałem są bardzo atrakcyjne i jeszcze mało przejechane ? nie tylko przez Warszawiaków. Po drugie, w obu wypadkach robię na początku czasówki, po to żeby się zawodnicy sami, w swoim rytmie, wprowadzili w jazdę – najpierw pod górę, a potem bez stresu swoim tempem bezpiecznie zjechali.
Dodatkowo jako jedyny organizator tego typu zawodów daje możliwość zmiany dystansu w trakcie imprezy, bez utraty udziału w klasyfikacji generalnej wyścigu. Ktoś przeholował z oceną formy? Proszę bardzo, następnego dnia bawi się z nami dalej, tyle że na połówce dystansu. Tu chodzi o przyjemność z uprawiania sportu i zdrową rywalizację.
Wierzę, że te elementy przyciągną tych, którzy wahali się do tej pory wystartować w górskiej etapówce, bo naczytali się jakie to straszne i mordercze wyzwanie. Warunkiem koniecznym do satysfakcji w sporcie jest dostosowanie obciążeń do indywidualnych możliwości.
MT: Wjeżdżając w góry wchodzicie w teren wykorzystywany dotychczas przez innych. Co więcej, konkurenci w tym wypadku to jedne z nielicznych imprez w kraju mające wieloletnią tradycję. Z jednej strony Turbacz będzie się mierzył z ?legendarnym? wyścigiem na Śnieżkę, z drugiej na ?Gwiazdę Południa? czeka rozgrywane właściwie za miedzą MTB Trophy. Tymczasem markę trudnych i nietypowych wydarzeń sportowych buduje się latami. Jesteś gotowy na taką, niełatwą konfrontację?
CZ: Zgadzam się z tobą, że aby zbudować markę trzeba uzbroić się w cierpliwość. Wspólnie z samorządami Stryszawy, Zawoi i Makowa Podhalańskiego dajemy sobie na to 3 lata. Mam nadzieję, że połowa sierpnia przyszłego roku, w której planujemy zorganizować Gwiazdę Południa 2017, nie będzie się nakładać na konkurencyjne imprezy. To również pozwoli zawodnikom wybierać świadomie miejsce gdzie chcą startować. Mam wiele głosów od zawodników, którzy mieli ochotę na naszą imprezę, ale dużo wcześniej zaplanowali inne starty. Zapraszam ich do mnie w przyszłym roku.
MT: Dla mnie osobiście wyścigi rowerowe to zawsze coś więcej niż tylko sama trasa. Jasne, wjazd na Turbacz, maraton szlakami Gorców czy stromizny w okolicach Zawoi są same w sobie sporym wyzwaniem i fajnie jest poszukać granic swoich możliwości na takich zawodach, ale czy masz jakiś pomysł, czym te wyścigi mogłyby się odróżniać, co ma sprawić, żeby z jednej strony Warszawiak przyjechał na południe właśnie do Was a lokalny zawodnik, np. taki jak ja ;) wybrał ofertę ?Mazovii? a nie jakiejś bardziej lokalnej serii imprez?
CZ: Nad każdą trasą zaczynając od mini wyścigów dla dzieci mocno się zastanawiamy i szczegółowo ją planujemy. Prawie wszystkie nasze miejscówki to również ciekawe okolice dla osób towarzyszących zawodnikom. Zawsze znajdą się tam atrakcje turystyczne warte zobaczenia.
Moja idea jest taka, że jak już ktoś raz wybierze raz Mazovię, to później wystartuje także w naszej zimowej edycji maratonów MTB, potem spróbuje swoich sił w wyścigu Kross Road Tour, a może nawet w maratonie 24-godzinnym.
Po za tą różnorodnością, mamy dobrze wypracowane standardy organizacyjne ? szczególnie te dotyczące bezpieczeństwa, a to przy jeździe na rowerze jest bardzo istotne. Ponadto wszystko atmosfera na naszych zawodach jest, co tu dużo mówić, naprawdę niepowtarzalna.
Uwielbiam to uczucie, kiedy rusza peleton, kibice, dzieci dopingują i to wszystko pulsuje jak adrenalina we krwi. Zresztą sam zobaczysz w Łopusznej jak to wszystko u nas wygląda. Założę się, że spotkamy się znowu pod koniec lipca na Mazovii 24H, bo na pewno w takiej imprezie jeszcze nie startowałeś.
MT: Ile dajesz sobie i ?Mazovii? czasu na sprawdzenie wyników takich eksperymentów jak szutry na Kross Road Tour w Tłuszczu, etapówka w Zawoi, czyli ?Gwiazda Południa? czy Uphill na Turbacz? Co będzie miarą sukcesu tych imprez i sprawi, że będę mógł pomyśleć o nich jako jednym z punktów programu w sezonie 2017?
CZ: Miarą sukcesów imprez jest ich frekwencja. Dajcie mi trzy lata na ich ocenę, bo to dopiero początek.
MT: I jeszcze na koniec: czy jest jakiś limit innowacji, którego nie planujesz przekraczać? ;)
CZ: Limit, który mnie ogranicza, to czas, którego mam ograniczone zasoby. Jednak już dziś mogę Ci zdradzić, że bardzo chcę wrócić z przerwanym projektem sprzed lat, czyli Pętlą Karkonosko-Izerską ? etapówką na szosie na zasadach OS. Jak widzisz pomysłów mam cały worek i do tego bez dna.
Zdjęcie okładkowe oraz ilustracje w tekście: fot. zamanagroup