Od kilku dni głośno jest o projekcie Velon. 11 drużyn z licencją Pro Team w poszukiwaniu nowych źródeł finansowania postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce.
Zawodowe zespoły kolarskie to nietypowe twory. Właścicielami licencji są firmy, najczęściej kierowane przez byłych sportowców, czasami dofinansowywane przez hojnych mecenasów, raczej w ramach ich kaprysu niż interesu sensu stricto. Poza projektami narodowymi (jak Astana i Katiusza), drużyny funkcjonują dzięki umowom ze sponsorami i producentami sprzętu. Przez to nie znamy realnych nazw klubów, kolarze występuję w barwach płacących im firm. Owszem, mają swoje siedziby i często są związane z konkretnym regionem, jednak brak im jednoznacznej identyfikacji.
Co więcej, ich budżety są często niestabilne. Poza obowiązkiem wpłacenia kaucji do Międzynarodowej Federacji Kolarskiej, która gwarantuje wypłaty zarobków w razie wycofania się jednego lub więcej sponsorów, menadżerowie muszą zabiegać o względy biznesmenów niemal co roku. W zasadzie poza sprzedażą klubowych gadżetów (które i tak reklamują sponsora a nie klub jako taki), ?startowego? i nagród, nie mają większych zysków. W tej kwestii chodzi głównie o udział w dochodach z praw telewizyjnych.
Kolarstwo wkrótce czekają spore zmiany, największe od czasów reformy kalendarza związanej z wprowadzeniem cyklu Pro Tour. Ich ostateczny kształt jeszcze nie jest znany, ale jedno jest pewne: czeka nas jakiś rodzaj rewolucji.
Jest to zatem dobry czas na dyskusję o zmianach. Mam więc wrażenie, że Velon, choć ma menadżera, który wcześniej pracował dla UEFA, zatem świetnie zna się na dużych pieniądzach, ma głównie sprowokować do polemiki nad zasadami funkcjonowania grup zawodowych. W tym miejscu trzeba pamiętać, że nie mówimy o miliardach Euro, raczej o dziesiątkach milionów. Kolarstwo na tle wielu dyscyplin sportu pod względem finansowym wygląda blado. W zasadzie jedyną imprezą, która może się równać z tenisem czy motosportem jest Tour de France. To ważne, ponieważ w ten sposób wchodzimy na grząski grunt konfliktu interesów. Oprócz grup zawodowych, UCI i organizatorów wyścigów jako takich, są jeszcze koncerny medialne jak ASO (Tour de France) i RCS (Giro d?Italia), które same występują w dwóch rolach. W ich portfolio znajduje się bowiem spora część najważniejszych wyścigów w kalendarzu, zatem w kwestii podziału zysków są sędziami we własnej sprawie.
The revolution will be televised…& look a bit like this, according to @sportwereld_be & @janpieterdv #Velon pic.twitter.com/5pqNHyJTs3
— Daniel Friebe (@friebos) November 26, 2014
Czy tak wkrótce będzie wyglądał ekran tranmisji z wyscigu?
Zespoły zawodowe zrzeszone wokół projektu Velon już osiągnęły pewien sukces. Publikując informacje w listopadzie, zdobyły zainteresowanie mediów, które po sezonie startowym szukają newsów o większej wadze niż transferowe plotki i zdjęcia kolarzy wypoczywających w tropikach. W którą stronę pójdzie główny nurt dyskursu, tak naprawdę nie wiadomo. Moją największą obawą jest dalsze pogłębienie różnic między drużynami najbogatszymi a średnio zamożnymi i biednymi oraz dalsze problemy na rynku wyścigów. Już teraz z powodów finansowych bankrutują mniejsze imprezy, co będzie, jeśli nie załapią się do pakietów medialnych czy sponsorskich, którymi zarządzać będzie kolejna grupa interesów?
11 WorldTour teams create Velon business group > http://t.co/OsILLfD5DK pic.twitter.com/Z7AE66pcEV
— Bike Hub (@bikehubber) November 25, 2014
Na koniec mała uwaga. Tłumacz Google podpowiedział, że Velon to słowo określające w języku esperanto żagiel. To by tłumaczyło identyfikację wizualną i logo projektu.
Zdjęcie okładkowe: Port of San Diego, flickr, CC BY SA 2.0