W sezonie 2021 trenowałem pod wirtualnym okiem algorytmów aplikacji AiTrainer. Realizacja planów treningowych układanych przez “wirtualnego” doradcę była ciekawym doświadczeniem i dała całkiem niezłe efekty.
Dobry czas na eksperymenty
Ten rok był dla mnie ostatnim w kategorii “Masters I” (czy też, według popularnej nomenklatury maratonowej, “M3”), zatem wczesną wiosną stwierdziłem, że to dobry czas na eksperymenty.
Gdy Dawid Markiel z Inpeaka i AiTrainer zaproponował mi przetestowanie nowej platformy treningowej nie zastanawiałem się więc długo.
Przez siedem miesięcy realizowałem plany serwowane przez algorytmy aplikacji. W tym czasie przejechałem 7000km co zajęło mi 340 godzin.
Ponieważ większość moich startów to były wyścigi cross country, to całkiem normalne, że kilometry “uciekały”, zwłaszcza w weekendy. W przypadku regularnych startów w maratonach lub na szosie, dystans zbliżyłby się zapewne do 10000km.
Wziąłem udział w sumie w 18 wyścigach: 14 cross country i 4 maratonach.
Co najważniejsze, większość z nich przejechałem z dobrym samopoczuciem a cały sezon zakończyłem bez poczucia “pustki w baku”, co jest jedną z największych zalet treningu z AiTrainer. Ale o tym za chwilę :)
Śródsezonowy rebranding
W wiosennym wprowadzeniu do tego testu aplikacja nazywała się jeszcze “Inpeak Trainer”. Jest ona bowiem pomysłem i produktem ekipy, która z powodzeniem wprowadziła na rynek znany i lubiany miernik mocy.
By skutecznie korzystać z platformy treningowej miernik mocy jest oczywiście mile widziany, ale po pierwsze nie musi być to być akurat Inpeak, po drugie trening dla bardziej początkujących może być też układany w oparciu o samo tętno.
Ponieważ główną wartością, która przekłada się na działanie całej aplikacji są algorytmy sztucznej inteligencji, rebranding na “AiTrainer” był więc jak najbardziej uzasadniony.
Tak jak wspomniałem, aplikacja obsługuje różne poziomy zaawansowania i doświadczenia użytkowników. Od niego zależne są obciążenia, które na początku będzie serwowała aplikacja.
Ze swoimi wieloma sezonami spędzonymi na rowerze, VO2Max na poziomie 69 i wygospodarowanym czasem na trening ścieżka, którą wybrałem to było “mtb, 5 dni w tygodniu, 11h”, czyli maksimum, oferowane przez platformę.
Życie codzienne z AiTrainer
Aplikacja planuje treningi na dwa tygodnie do przodu. Po wykonaniu zadanego ćwiczenia należy ręcznie zapisać feedback dotyczący jego wykonania lub nie a także zaznaczyć samopoczucie na pięciostopniowej skali: od bardzo łatwego z chęcią trenowania więcej i mocniej do bardzo trudnego skutkującego niewykonaniem ćwiczenia. Oprócz tego (a może przede wszystkim), “w tle” algorytm analizuje zapisane parametry: tętno oraz moc i na tej podstawie planuje kolejne ćwiczenia. Dla ułatwienia sprawy każdego dnia ocenia realizację zadania w czterostopniowej skali: od wykonanego bardzo dobrze do niewykonanego a efekt oznaczony jest kolorem.
Na co dzień korzystam z licznika Garmin Edge 530. AiTrainer bez problemu synchronizuje się z Garmin Connect, który wysyła ćwiczenie na urządzenie. Sam trening można więc wykonywać w oparciu o wskazania komputera, nie zaprzątając sobie głowy pozostającymi do przejechania powtórzeniami czy wartościami mocy, tylko skupić się na tym, co jest do zrobienia w danej chwili.
Po wiosennej przerwie od wyścigów związanej z lockdownem i odwołaniem kolejnych imprez kalendarz zawodów zaczął się zapełniać zacząłem dodawać wyścigi do swojego kalendarza.
AiTrainer pozwala nadawać zawodom priorytet: niski, średni lub wysoki.
Gdy tylko sezon startowy ruszył, weekendów bez ścigania miałem zaledwie kilka. Ponieważ utrzymanie dyspozycji przy takim układzie kalendarza zawsze było dla mnie pewnym problemem, z zaciekawieniem czekałem, jak aplikacja poradzi sobie z tym wyzwaniem.
Wygląda na to, że zrobiła to całkiem nieźle. Przez cały sezon wykonałem wszystkie zaplanowane przez algorytm ćwiczenia. Zdecydowana większość została przez aplikację oceniona jako “bardzo dobrze”, zaledwie kilka jako “dobrze”.
AiTrainer przeprowadził mnie więc przez ten bardzo intensywny czas bez większych problemów dbając o to, by nie pojawiło się uczucie zmęczenia, znużenia czy wypalenia. W przeciwieństwie do gotowych planów treningowych czy “rozpisek” układanych przez trenerów, z których korzystałem w przeszłości, w zasadzie każdego dnia byłem gotowy do wykonania zadanego planu.
Efekty, czyli co z tego wynikło
Najlepszą rekomendacją byłoby zapewne po prostu napisać: w sezonie 2021 wystartowałem w tylu i tylu wyścigach, z których tyle wygrałem.
Cóż, to się nie udało, ale ten, kto doświadczył, na czym polega sport wie też, że każdy sezon jest inny i różnie się układa.
Po zdjęciu lockdownu na pierwszych wyścigach panowała spora nerwowość, która mnie również się udzieliła. Popełniałem więc sporo błędów: uczestniczyłem w kraksach, łapałem defekty, niepotrzebnie traciłem czas.
Kilka startów, podczas których czułem się naprawdę świetnie kończyło się więc niepotrzebną szarpaniną i gonitwą zamiast walką o wynik. Zabrakło mi więc nieco wejścia w wyścigowy rytm i bezpośredniej rywalizacji, co poniekąd odbiło się na dalszej części sezonu.
Na mistrzostwach Polski XC w Boguszowie-Gorcach również nie obyło się bez błędu, który zaowocował bolesnym upadkiem na tamtejszym rocgardenie. Z perspektywy czasu bardzo tego żałuję, ponieważ nie zweryfikowałem w ten sposób przygotowania przez AiTrainer do wyścigu o “wysokim” priorytecie.
Wszystko wyglądało jednak całkiem dobrze. Jeśli śledzicie wskazania swojego Garmina, dla porównania był to jedyny start w sezonie, przed którym na rozgrzewce “Performance Condition” wskazywało +7 (zazwyczaj było to w okolicach +1).
Z kolei start w Mistrzostwach Polski w maratonie był próbą nieco szaloną, ponieważ przez ponad kwartał nie startowałem w żadnym wyścigu długodystansowym. Jeden start testowy tydzień wcześniej to było dla mnie za mało na adaptację, w związku z tym w Srebrnej Górze zaliczyłem spektaktularną bombę. Natomiast już osiem dni później, w Krynicy, w ekstremalnie trudnych warunkach pogodowych przez trzy i pół godziny w deszczu i błocie utrzymywałem do samego końca moc, która skutkowałaby godnym ukończeniem Mistrzostw Polski.
Co ważne, choć do początku października startowałem co tydzień, podczas kolejnych wyścigów nie notowałem spadków mocy, zarówno na podjazdach różnej długości jak i mocy średniej czy znormalizowanej z całych zawodów.
W porównaniu z poprzednimi sezonami osiągnąłem porównywalny poziom wytrenowania (FTP na poziomie 4,6-4,7W/kg), natomiast po pierwsze, okupione to było mniejszym wysiłkiem, a co być może ważniejsze zajęło 10-12% mniej czasu niż zazwyczaj. Uniknąłem również typowego dla siebie załamania dyspozycji w lipcu a formę utrzymałem od pierwszego do ostatniego startu.
Zazwyczaj utrzymywałem stratę do zwycięzcy na poziomie 10%. Najlepszym miejscem na zawodach Pucharu Polski w kategorii Masters I było szóste na mocno obsadzonej imprezie na warszawskiej Kazurze. Z kolei na maratonach serii “Dare to be” zajmowałem miejsca w top5 open, raz wygrywając i raz stając na trzecim stopniu podium w kategorii wiekowej. W lokalnych zawodach cross country regularnie dojeżdżałem do mety w top5.
Obietnica złożona przez autorów aplikacji została więc spełniona.
Jak korzystać z AiTrainer, czyli kilka praktycznych porad
AiTrainer jest ciekawą alternatywą zarówno dla gotowych planów treningowych jak i dla współpracy z “żywym trenerem”.
W stosunku do tych pierwszych jest bardziej elastyczna, dostosowuje się do postępów zawodnika, bierze pod uwagę jego zmęczenie i reakcję na zadawane bodźce. W porównaniu z planami pisanymi przez trenera jest z kolei bardziej obiektywna. Algorytm to algorytm, po prostu analizuje dane. Nie występuje więc w jego wypadku konflikt interesów, każdy klient traktowany jest tak samo.
Z drugiej strony AiTrainer skupia się wyłącznie na fizycznej stronie przygotowania zawodnika do sezonu. Choć mam mierniki mocy zarówno w rowerze szosowym jak w i górskim, wygospodarowanie miejsca na trening techniki jazdy nie było takie proste.
W razie wątpliwości związanych z realizacją planu, w ramach platformy istnieje możliwość konsultacji z opiekunem, jednym z doświadczonych trenerów i zawodników współpracujących z AiTrainer. Realnie nie miałem takich potrzeb, bardziej testowo zadałem krótkie pytania i szybko dostałem na nie odpowiedź. Bardziej dociekliwi użytkownicy mogą jednak pytać o kwestie treningowe czy okołotreningowe a nie tylko o detale planu serwowanego przez aplikację.
Ponieważ właściwie każde ćwiczenie zaplanowane przez aplikację jest mocno ustrukturyzowane, główny wysiłek, poza oczywiście wykonaniem treningu, wiąże się z odpowiednim zaplanowaniem trasy.
Po kilku tygodniach jazdy zmodyfikowałem nieco swoje zwyczajowe trasy tak, by lepiej dopasować się do układanego planu. Po tym czasie właściwie wszystko szło już niemal całkiem automatycznie.
Przed rozpoczęciem jazdy warto jednak, poza spojrzeniem na liczbę czy intensywność powtórzeń, przeczytać opis zadanego ćwiczenia, dotyczący sugerowanego terenu, kadencji czy sposobu jazdy (np. czy określone powtórzenia wykonywać na stojąco).
Na koniec dość istotna uwaga dotyczy czasu przeznaczonego na trening. Zależnie od miejsca zamieszkania, ukształtowania terenu i dostępnej infrastruktury, z dużym prawdopodobieństwem dłuższy niż ten proponowany przez aplikację.
W moim przypadku po wykonaniu ćwiczenia zostawałem kilka-kilkanaście kilometrów za miastem. Nie wpływało to jednak na wykonanie kolejnych treningów, natomiast przy planowaniu dnia czy tygodnia warto doliczyć nieco czasu do tego, który znajdziemy w kalendarzu AiTrainer.
Dla kogo jest AiTrainer?
Po całym sezonie jazdy z planem treningowym układanym przez AiTrainer mam wrażenie, że ta platforma sprawdzi się przede wszystkim w sytuacjach, gdy macie ograniczony czas na trening.
Stosunek poświęconego czasu do osiągniętych efektów jest po prostu znakomity. Muszę przyznać, że stojący za projektem od strony naukowo-treningowej Rafał Hebisz zrobił w tym temacie świetną robotę.
Myślę, że największą korzyść odniosą średniozaawansowani kolarze-amatorzy. Ci, którzy już trochę potrenowali, ale znaleźli się w pewnej stagnacji i potrzebują nowych bodźców do dalszego rozwoju.
Regularna cena dostępu do aplikacji to 149zł miesięcznie. Nowi użytkownicy mogą skorzystać z dwutygodniowego okresu testowego, natomiast do końca tego roku obowiązuje promocyjna cena 79zł miesięcznie.
Jeśli szukacie pomysłów i motywacji do przetrenowania zimy oraz przygotowania się do nowego sezonu, AiTrainer jest ciekawą propozycją wartą rozważenia.
Z dużym prawdopodobieństwem skorzystacie na niej bardziej niż na gotowych, “sztywnych” planach, podobnie jak na wysyłanych taśmowo rozpiskach typy “kopiuj-wklej”.
W poszukiwaniu wiedzy i inspiracji polecam Wam też nowy kanał na Youtube, na którym Rafał Hebisz radzi, jak trenować nie tylko skutecznie, ale przede wszystkim rozsądnie:
Porady, analizy i artykuły związane z treningiem kolarskim znajdziecie również na blogu AiTrainer (jest tam również kilka moich artykułów). Zapraszam :)
PS Dobra wiadomość jest taka, że promocyjna cena dla tych, którzy rozpoczną korzystanie z aplikacji może zostać utrzymana nieco dłużej. O szczegóły zapytajcie np. na facebooku AiTrainer.