Współczesne kolarstwo sięga po ekstrema, wciąż podnosząc poziom trudności i rzucając zawodnikom nowe wyzwania. Monte Zoncolan, podjazd we wschodnich Alpach to jeden z symboli wielkich tourów w XXIw.
Trudno jednoznacznie stwierdzić, kto rozpoczął ten wyścig górskich zbrojeń. Niewątpliwie ważnym momentem było pojawienie się na trasie Giro d?Italia przełęczy Mortirolo w 1990r, wciąż uznawanej za jeden z najcięższych, szosowych podjazdów na świecie. Najczęściej kolarze pokonują go z miejscowości Mazzo di Valtellina, drogą o długości 12,4km, średniej stromiźnie 10,5% i maksymalnej 18% (przewyższenie 1300m).
Dziewięć lat później piłeczkę odbili Hiszpanie, zapraszając w 1999r peleton Vuelta a Espana na Alto de l?Angliru w Asturii. Różnica wzniesień to 1226m, 12,5km długości, średnia stromizna 10,1%, za to podjazd jest o wiele bardziej nieregularny, w najtrudniejszych miejscach atakując nogi kolarzy wartościami sięgającymi 24%.
Giro d?Italia nie pozostało dłużne, oferując od 2003r w swoim menu właśnie Zoncolan. Za pierwszym razem, nieco nieśmiało, szosą z Sutrio, by od 2007r na dobre zadomowić się na wariancie prowadzącym z Ovaro. Zoncolan w tej wersji, która może rozstrzygnąć o losach ?Corsa Rosa? także w 2018r to 10,1km, 1210m w pionie aż 11,9% średniej i 22% maksymalnej stromizny. Nic dziwnego, że u podnóża kolarzy wita zainscenizowana ?brama do piekła?.
O tym, czy trudniejsze jest Angliru czy Zoncolan mogą wypowiedzieć się jedynie ci, którzy oba monstra pokonali w wyścigowym tempie. Ekspertami mógliby być np. Alberto Contador lub Gilberto Simoni. Hiszpan dwa razy był najszybszy na Angliru a na Zoncolanie był drugi. Z kolei Włoch dwukrotnie triumfował na Zoncolanie i raz na Angliru.
Jak ekstremalne są to wyzwania niech świadczy fakt, że na etapy kończące się tego typu podjazdami nawet zawodowcy zakładają lżejsze przełożenia. W przeszłości eksperymentowali z korbami o trzech zębatkach, następnie z ?kompaktem? czyli korbą ?dla amatorów? a obecnie chętnie sięgają po kasety o rozpiętości, która jeszcze niedawno była dostępna jedynie w rowerach górskich.
By Vomer – Own work, Public Domain, Link
Tak brutalne stromizny powodują, że wyścig sprowadza się do bardzo wymiernego testu mocy generowanej przez zawodnika do połączonej masy ciała i używanego sprzętu. Niewielka prędkość niweluje znaczenie jazdy na kole, obecność partnerów z drużyny ma więc znaczenie głównie psychiczne i taktyczne. O ile oczywiście jacyś pomocnicy zdołają utrzymać się przy swoim liderze.
Sukces na mecie osiągają często nie ci najbardziej błyskotliwi lecz ci, którzy nie ?spalą się?, wytrzymają obciążenie na najbardziej stromych fragmentach a następnie utrzymają tempo tam, gdzie szosa nieco ?odpuszcza?, czyli wraca do wartości, na których na innych podjazdach następuje selekcja.
Jeśli bowiem pomyślimy o Alpe d?Huez, ?kultowym? miejscu Tour de France, tamtejsza średnia 7,9% i maksymalna 13% w porównaniu z Zoncolanem, gdzie ze średnią stromizną 13% kolarze zmagają się przez przynajmniej pięć kilometrów, to francuski podjazd jest niczym piaskownica względem Sahary.
Co ciekawe, Monte Zoncolan nie zawsze miał wpływ na losy różowej koszulki. Podczas inauguracji (2003) Gilberto Simoni faktycznie zbudował tam wyraźną przewagę nad rywalami w marszu po swoje drugie zwycięstwo w Giro d?Italia. Jednak już jego kolejny triumf, w 2007r nie zagroził pozycji ani Danilo di Luca?i ani wicelidera, Andy?ego Schlecka.
W 2010r Ivan Basso dojeżdżając na pierwszej pozycji wyraźnie odrobił straty do kolarzy, którzy nad wyraz długo znajdowali się w czołówce ?generalki? po skutecznej ucieczce w pierwszej fazie wyścigu (młodego wówczas Richiego Porte oraz Davida Arroyo).
Z kolei w 2011 Alberto Contador wszedł w koalicję z kolarzami Euskaltel Euskadi, którzy triumfowali na Zoncolanie (Igor Anton) oraz dzień później w Gardeccia?i (Michel Nieve) a sam ?Pistolero? skupił się na budowaniu prowadzenia w klasyfikacji generalnej.
Ostatnia wizyta Giro na tym podjeździe to rok 2014 i nieco niespodziewane zwycięstwo Michaela Rogersa, który skorzystał na tym, że liderzy pojechali de facto na remis, nie stawiając zwycięzcy wyścigu, Nairo Quintany, pod żadną, szczególną presją.
Istotna informacja to ta, że we wspomnianym 2014 na Zoncolan peleton wspinał się przedostatniego dnia Giro d?Italia, stąd też zapewne i taktyka kolarzy z podium i najwolniejszy w historii czas czołówki: 41?30?. Wcześniej, gdy tak jak w tym roku morderczy podjazd znajdował się mniej więcej w połowie rywalizacji, Basso i Anton wspinali się nieco poniżej 41? a w 2007r duet Simoni – Leonardo Piepoli uzyskali rezultat 39?.
Biorąc pod uwagę rosnące tempo zawodowców oraz dotychczasowy przebieg Giro 2018 należy spodziewać się czasu w granicach 40?30?.
Będzie to ciekawa konfrontacja prezentującego życiową formę Simona Yatesa z nad wyraz solidnym Tomem Dumoulinem. Teoretycznie cięższy Holender, będący głównie specjalistą jazdy na czas powinien stracić do młodego Brytyjczyka, typowego ?górala? kilkanaście a może i kilkadziesiąt sekund.
Popisy Chrisa Froome?a i Bradleya Wigginsa na hiszpańskim Angliru pokazują jednak, że na tego typu wzniesieniach najważniejsze to nie tracić nerwów i kontrolować wysiłek, co może przełożyć się na dobry wynik na mecie.
Póki co to Yates szuka przewagi, wykorzystuje kolejne okazje do ataków i stara się budować przewagę przed jazdą indywidualną na czas, którą z pewnością z Dumoulinem przegra. Oznacza to tyle, że odważna jazda Yatesa może zakończyć się kryzysem, jeśli nie jego samego, to przynajmniej któregoś z próbującym za nim nadążyć rywali.
Na koniec wreszcie muszę wspomnieć o Chrisie Froomie, który jeśli nie zbierze sił i poniesie kolejne straty, po Zoncolanie będzie mógł pożegnać się z dobrym wynikiem w tegorocznym Giro a co za tym idzie marzeniami z ?dubletem? Giro-Tour. I prawdę mówiąc nic nie wskazuje na to, by miało stać się inaczej.
Ostatni element układanki to kumulacja zmęczenia z soboty z niedzielnym, wymagającym i najeżonym premiami górskimi etapem do Sapady. To czynnik, który może zniechęcać do szarży na Zoncolanie i skłonić bardziej zachowawczej jazdy z uwzględnieniem trudności, które czekają na kolarzy w całym ostatnim tygodniu tegorocznej ?corsa rosa?.
Zdjęcie okładkowe: Marco Alpozzi / lapresse/ materiały prasowe RCS. A do tego Godzilla