Wtorkowe loverove pod znakiem kosmicznie wysokiego tempa na Lagos da Covadonga.
1. Quintana jak Heras
Lagos da Covadonga, „kultowy” podjazd Vuelta a Espana przyniósł emocjonujące ściganie na najwyższym poziomie. Nairo Quintana pokonał ostatnie 12km w 32’35”, zaledwie sekudnę wolniej niż Roberto Heras w 2005r, 35″ szybciej niż Alberto Contador w 2014r i 42″ szybciej niż Chris Froome w tym samym sezonie.
Drugi na mecie Robert Gesink po całym dniu spędzonym w ucieczce, zależnie od pomiarów pojechał w ok. 36 minut. Ponieważ Holender udostępnia swoje dane na Stravie, wiemy, że przez ten czas generował 422W. To daje 6W/kg, zatem czołówka klasyfikacji generalnej z dużym prawdopodobieństwem pędziła tam z wartościami rzędu 6,2W/kg. Krótko mówiąc – kosmos!
2. Alberto – bohater
The best photos from @lavuelta Stage 10 are here! Spirited final push by @albertocontador ! https://t.co/fxkC9Hk5AQ pic.twitter.com/sQCU3OowyX
— Tinkoff (@tinkoff_team) August 29, 2016
Choć nie dał rady Quintanie a w końcówce osłabł i dał się wyprzdzić kilku innym rywalom, nie można odmówić Alberto Contadorowi serca do walki. Poobijany, zabandażowany, oklejony taśmami atakował, kreował przebieg rywalizacji i choć w klasyfikacji generalnej traci już blisko 3 minuty do lidera z pewnością się nie podda. Walka hiszpańskiego mistrza na zdjęciach teamu Tinkoff do obejrzenia tutaj.
What an enthralling day of #LV2016 action. Recap the drama with our gallery:
📷 https://t.co/dPsisgfNrq pic.twitter.com/vvkA4bxRXH
— INEOS Grenadiers (@INEOSGrenadiers) August 29, 2016
A tak, dla porównania, niezwykły powrót do gry Chrisa Froome’a relacjonuje Team Sky.
Na koniec jeszcze wideo przygotowane przez Velon, czyli dziesiąty etap Vuelty na „onobardach” z wnętrza peletonu:
3. Jeleń dnia
https://twitter.com/bikecomesfirst/status/770247160659111936
Podczas triathlonowych zawodów w Dublinie jeden z uczestników zderzył się z parzystokopytnym mieszkańcem okolicznych zarośli. Prawda jest taka, że interakcje kolarzy z agresywną przyrodą rzadko kiedy kończą się dobrze…
PS. Życzliwy czytelnik donosi, że to nie jeleń a daniel. Jeśli jest na sali jeszcze jakiś ekspert od rogacizny, to proszę potwierdzić :)