fbpx

Co wiemy po #Giro?

Piękno wyścigu zostało zaburzone nietrafionymi decyzjami organizatorów. Triumf Nairo Quintany trafi do kronik jako dyskusyjny. Pomysły na ?hardcorową? trasę nie zawsze się sprawdzają. Młodzi z Europy i młodzi z Kolumbii są w zdecydowanej ofensywie a kolarze znów nieco zwolnili. Czego jeszcze dowiedzieliśmy się przez minione trzy tygodnie?

1. Globalizacja z sensem

Giro d?Italia w ostatnich latach chętnie odwiedza odległe od Włoch zakątki Europy. Wyprawa do Irlandii, choć trudna logistycznie i wymagająca sporych nakładów sił i środków, zarówno od organizatorów jak i drużyn, okazała się strzałem w dziesiątkę. ?Zielona wyspa? na kilka dni zmieniła kolor na różowy. Choć nie obyło się bez politycznego incydentu (IRA ustawiła samochód-pułapkę, na szczęście zasadzkę wcześnie wykryły stosowne służby), akcję można udać za nad wyraz udaną. Irlandczycy wykazali ponadprzeciętny entuzjazm i powitali kolarzy tłumami przy trasie. Patrząc na różne wynalazki w tegorocznym wyścigu, wycieczka na Wyspy była jednym z najbardziej udanych.

2. Nonszalancja bez sensu

Sukces Irlandzkiego ?wielkiego otwarcia? został przyćmiony przez dalsze niedociągnięcia. Być może większość energii poszła na właściwe przeprowadzenie Irlandzkiej eskapady. Po powrocie peletonu do Włoch, organizatorzy nie urzymali podwyższonego poziomu koncentracji. Nienajlepiej oznaczone rondo u stóp Monte Cassino wywołało kraksę, która dała prowadzenie Evansowi. Źle rozegrana neutralizacja na królewskim, górskim etapie, wypaczyła losy rywalizacji w trzecim tygodniu wyścigu. Do festiwalu błędów i niedociągnięć szefostwa imprezy dołączyli się realizatorzy telewizyjni, którzy momentami zachowywali się tak, jakby przejęli nawyki od ekipy TVP, goszczącej u nich podczas zeszłorocznego Tour de Pologne. Efekt był taki, że nawet wytrawni obserwatorzy nie wiedzieli, kto jedzie w ucieczce, kto za peletonem, kto ile traci i gdzie się znajduje.

3. Najmocniejszy, ale czy najlepszy?

Nie będę powtarzał opowiadania o 16. etapie. Istotny jest fakt, że Nairo Quintana wygrał Giro d?Italia z przewagą 2?58?. Przed etapem do Val Martello tracił do Rigoberto Urana 2?40?. Wygrana etapowa dała mu dodatkowe 10? bonifikaty. Trudno mówić, „co by było gdyby”, być może po prostu pozostałe etapy przyniosłyby więcej emocji. Quintana, najmocniejszy góral wyścigu, zmuszony byłby to bardziej aktywnej jazdy w miejsce konserwatywnego kontrolowania sytuacji. Tymczasem wystarczyło mu potwierdzenie pozycji podczas czasówki na Monte Grappa. Z atmosfery ciasnej, zaciętej rywalizacji uszło ciśnienie. Tak czy inaczej, typowany do zwycięstwa przed wyścigiem Quintana zrobił, co miał zrobić. Drugi kolarz Tour de France odebrał ?należne? mu zwycięstwo w Giro i to w debiucie na tamtejszych szosach.

4. Nowi gracze

Czterech kolarzy poniżej 25 lat w pierwszej dziesiątce wielkiego touru to rzadkość w ostatnich latach. Powody do zadowolenia mają oczywiście Kolumbijczycy. Doczekali się zastępu mocnych górali, którzy wyraźnie okrzepli i stanowią jedną z głównych sił w zawodowym peletonie. Dwa pierwsze miejsca w klasyfikacji generalnej, wygrane etapy i klasyfikacja górska, do tego aktywna jazda w ucieczkach. Quintana, Uran, Arredondo, Duarte, Pantano, Henao? najbliższe lata będą należały do nich. Zadowoleni muszą być też Włosi. Wygląda na to, że nie będą już skazani wyłącznie na Vincenzo Nibalego. Fabio Aru nie tylko generuje wysoką moc pod górę, ale też zużywa ją w efektowny sposób. Jedyny kłopot to przyszły podział ról w drużynie Astany, gdyż i on i Nibali reprezentują barwy tej samej ekipy. Kolejną nadzieją Holendrów jest Wilco Kelderman, pytanie, czy tak jak jego poprzednicy: Gesink i Mollema pozostanie w pierwszej dziesiątce, czy będzie w stanie wybić się wyżej, tak, jak zrobił to Francuz, Pierre Rolland, czwarty w klasyfikacji generalnej. Dla niego to wyraźny postęp i choć wysokie miejsce zawdzięcza po części ucieczce z Quintaną, występ w Giro to przejście z roli ?dzielnego Francuza? i nadziei trójkolorowych do roli poważnego gracza liczącego się w walce o podium wielkich tourów.

5. Polacy

Również Rafał Majka zanotował spory postęp, nie tylko jeśli wziąć pod uwagę awans z siódmego na szóste miejsce. Stracił minutę mniej niż rok temu do zwycięzcy wyścigu, dłużej też liczył się w grze o podium. Znakomicie pojechał długą czasówkę (czwarte miejsce!), na większości górskich etapów trzymał się z najlepszymi, na zmianę nadrabiając sekundy nad kolejnymi rywalami. Dobrze spisał się też na morderczym Zoncolanie. Niestety dzień słabości pogłębiony przez zatrucie pokarmowe dopadł go na górskiej czasówce. O czym jednak zapomina wielu komentatorów, ów dzień słabości, choć zepchnął go na szóste miejsce w klasyfikacji generalnej, zakończył się siódmym czasem na etapie. Na uwagę zasługuje też bardzo solidna postawa Pawła Poljańskiego. Pomocnik i debiutant w ekipie Tinkof Saxo ukończył swój pierwszy wielki tour na pięćdziesiątym miejscu. Powinniśmy mieć z niego pociechę w najbliższych latach. Niestety pechowo jechał Przemysław Niemiec. Lider Lampre-Merida stracił sporo czasu i zdrowia w pierwszej części wyścigu. Spróbował swoich sił w ucieczce na zboczach przełęczy Gavia i w ten sposób zaznaczył swoją obecność w peletonie Giro. Mam nadzieję, że dalsza część sezonu będzie dla niego bardziej udana.

6. Tempo w granicach rozsądku

Średnia prędkość podjeżdżania, moc wyrażana w watach na kilogram masy kolarza, tempo, w jakim wyścig jest rozgrywany mogą wskazywać na wynik walki systemu antydopingowego z ciemną stroną sportu. Całe Giro było dość szybkie. Nairo Quintana przejechał je z prędkością około 39,1km/h, jedną z wyższych w historii. Biorąc pod uwagę, że wyścig był bardzo górzysty, to rezultat, który budzi respekt. Z drugiej strony, tempo na poszczególnych wspinaczkach mieściło się w rozsądnych normach. Kolarze byli daleko za osiągnięciami mistrzów ?ery EPO?, a tam, gdzie tempo rosło, było to uzasadnialne przebiegiem trasy. Krótko mówiąc, suche fakty świadczą raczej o tym, że kolarze jadący w Giro d?Italia 2014 znajdowali się bardziej w granicach ludzkich możliwości niż poza nimi. Co oczywiście w żaden sposób nie świadczy o stosowaniu lub nie stosowaniu dopingu.

Na kolejne wyścigi sezonu patrzę więc z ciekawością i optymizmem. Na przyszłoroczne #Giro czekam z mniejszym entuzjazmem, oczekując nie tylko piękna i emocji, ale przede wszystkim większego profesjonalizmu. Nie chcę wiedzieć, jak w zaistniałym bałaganie czuli się kolarze.


Opublikowano

w

przez