Portugalczyk wcale nie jest takim niespodziewanym mistrzem, jak mogłoby się wydawać. Nie tylko ma za sobą kilkanaście miesięcy obfitujących w znakomite wyniki, ale też historię bardzo obiecujących występów w młodszych kategoriach wiekowych.
Mistrzostwa we Florencji były dla kolarzy jednym z większych wyzwań sezonu. Wymagająca trasa w połączeniu z koszmarnymi warunkami atmosferycznymi zmieniły wyścig w szkołę przetrwania. Najwybitniejsi zawodnicy pokotem kładli się na śliskim asfalcie. Twitter huczał od wypowiedzi typu ?cieszę się, że wyszedłem z tego cało?.
Sytuację na trasie najlepiej obrazuje ten klip:
Mistrzostwa świata to nietypowy wyścig, ponieważ kolarze rywalizują w barwach drużyn narodowych a nie zawodowych (jak na co dzień). Układ sił jest inny, do tego dochodzą ambicje wielu gwiazd zgromadzonych w poszczególnych ekipach. Zdarza się więc, że po szansę sięgnie zawodnik będący w świetnej dyspozycji, który wykorzysta błędy taktyczne faworytów. Tak właśnie pojechał Rui Costa. Portugalczyk ograł Hiszpanów: Joaquima Rodrigueza oraz Alejandro Valverde i sięgnął po tęczową koszulkę, w której dumnie będzie jeździł przez kolejny rok.
Nowy czempion ma dwadzieścia sześć lat i jego kariera nabiera coraz większego rozpędu. Dwa lata z rzędu wygrywał Tour de Suisse, ciężki, tygodniowy wyścig będący jednym ze sprawdzianów formy przed Tour de France. W ?Wielkiej Pętli? pełnił zawsze rolę pomocnika w zespole Movistar, ale potrafił godzić to ze swoimi ambicjami. W 2011 roku wygrał etap, w 2012 był 18. w klasyfikacji generalnej a w tym sezonie zabłysnął triumfując na dwóch odcinkach. Największym sukcesem kariery (do zeszłej niedzieli, gdy został mistrzem świata) było wygranie dziewiętnastego etapu tegorocznego Touru. Rui Costa spędził cały dzień w ucieczce, na trasie prowadzącej przez najsłynniejsze alpejskie przełęcze. W końcówce jeszcze przyspieszył i na Col de la Croix de Fer podjechał najszybciej w historii by kilkanaście minut później samotnie minąć linię mety!
W drugiej części sezonu Costa odbudowywał organizm i przygotował się do jesiennych mistrzostw świata. Pojechał do Kanady, gdzie w dwóch wyścigach jednodniowych zaprezentował wysoką, równą dyspozycję. We Florencji jechał czujnie, znalazł się w odpowiednim miejscu i czasie, wykorzystał niezdecycydowanie Hiszpanów a tuż przed linią mety był zdecydowanie silniejszy od Rodrigueza.
Dwadzieścia sześć lat to świetny wiek, by odnosić wielkie sukcesy a równocześnie, dla sportowca wytrzymałościowego, dopiero początek kariery. Aktualny mistrz świata w czołówce najlepszych zawodowców jeździ jednak od samego początku. Pierwsze szlify zdobywał w prestiżowych, ale krótszych wyścigach, takich jak np. 4 dni Dunkierki. Później piął się coraz wyżej, dostając wolną rękę w coraz ważniejszych imprezach. Po tegorocznym Tour de France podpisał kontrakt z włoską drużyną Lampre i w lipcu 2014 będzie liderem włoskiego zespołu podczas najważniego wydarzenia kolarskiego świata.
Rui Costa na trasie Tour de France 2011?fot. Petit Brun, Flickr, licencja CC BY SA 2.0
Zanim wszedł na salony, pokazywał spory potencjał jeszcze, gdy był młodzieżowcem. Wyścigi takie jak Tour de l?Avenir czy Giro delle Regioni to tradycyjnie poligon dla młodych talentów do dwudziestu trzech lat. Kolarze, którzy tam zabłysną, później często zostają gwiazdami dorosłego peletonu. U progu kariery Costa w Tour de l?Avenir był drugi a Giro delle Regioni wygrał. Co więcej, podczas mistrzostw świata młodzieżowców plasował się w pierwszej piątce.
Wielu medalistów kategorii juniorskich i młodzieżowych robi później wielką karierę w elicie. By nie szukać daleko, Vincenzo Nibali, Fabian Cancellara, Marcel Kittel czy Michał Kwiatkowski byli medalistami mistrzostw świata juniorów a Carlos Betancur, Rohan Dennis czy Gerald Ciolek stawali na podium wśród ?orlików? (do 23 lat). Kariera Mai Włoszczowskiej również zaczęła się bardzo wcześnie: mając 21 lat była 6. na Igrzyskach Olimpijskich w Atenach, jej obecnie największa rywalka, Julie Bresset, aktualna mistrzyni świata i olimpijska urodziła się w 1989r!
Tegoroczny sezon przyniósł sukcesy wielu polskich kolarzy. Od wczesnej wiosny do jesieni są oni obecni w czołówce najważniejszych wyścigów. Część z nich, jak Michał Kwiatkowski czy Rafał Majka niemal od początku międzynarodowej kariery jeździ w najlepszych grupach. Inni, jak Przemysław Niemiec czy Bartosz Huzarski musieli czekać, aż będą po drugiej stronie ?trzydziestki? by regularnie rywalizować ze światową szpicą. Ich następcy również rywalizowali we Florencji. Wśród juniorów w pierwszej, wyselekcjonowanej grupie faworytów, zajmując miejsca w top20 przyjechali Gracjan Szeląg i Piotr Konwa. W jeździe na czas ten sam Piotr Konwa oraz Michał Paluta również zmieścili się w pierwszej dwudziestce, podobnie jak Szymon Rekita wśród młodzieżowców. W top20 znalazła się również juniorka, Agata Drozdek. Nie są to może rezultaty, o których napisałyby gazety, ale wszyscy nasi reprezentanci w młodszych kategoriach pojechali przynajmniej solidnie. Trzeba pamiętać, że w sporcie, w którym kariera trwa kilkanaście lat a najlepsze efekty wieloletni trening przynosi około trzydziestego roku życia, spektakularne rezultaty za młodu nie zawsze przekładają się na zwycięstwa w elicie. Z drugiej strony juniorowi, nie tylko z dobrymi wynikami badań wydolnościowych, ale i z bogatym portfolio łatwiej znaleźć dobry klub za granicą. Czy nasi juniorzy, którzy startowali we Florencji za cztery lata podążą śladami Kwiatkowskiego i Majki nie wiadomo. Sukcesy tych pierwszych to znakomita okazja, by ci drudzy dostali więcej wsparcia na miejscu. To jest ten moment!
Tekst pierwotnie opublikowany w portalu natemat.pl 04.10.2013