fbpx

Alberto, który robi różnicę

Tak się pisze historię sportu. Tak się pozyskuje uwielbienie fanów. Wreszcie w ten sposób trafia się na nagłówki gazet całego świata. Alberto Contador nie tylko wygrał etap, został nowym liderem Vuelta a Espana i kompletnie zniszczył plan Joaquima Rodrigueza, który był już o krok od zwycięstwa w klasyfikacji generalnej. Zrobił to wszystko w stylu wielkiego mistrza.

Siedemnasty etap Vuelty miał być dla typowych uciekinierów. Średniej trudności podjazdy po katuszach, jakie przeżywali kolarze w ciągu ostatnich kilku dni, miały dać szansę faworytom na złapanie oddechu przed wielkim finałem, w sobotę na Bola del Mundo. Tymczasem lider, Joaquim ?Purito? Rodriguez poczuł się minimalnie gorzej. Contador to zauważył, momentalnie wysłał swoich pomocników do przodu a na 50km przed metą sam przystąpił do ataku. Zero kompromisów, maksimum ryzyka i czysta intuicja. Tym kierował się Hiszpan zmierzając po etapowe zwycięstwo.

Kompletnie zaskoczonego Rodrigueza i jego drużynę dodatkowo pogrążył Alejandro Valverde, który wkrótce ruszył z kontrą i na mecie niemal dogonił Contadora. Niemałą rolę w tych wydarzeniach odegrali gregario. Zmęczeni kontrolowaniem wyścigu od kilkunastu dni i zaskoczeni atakami kolarze Katushy nie dali rady zawodnikom Saxo Banku i Movistaru. Pomocą Contadorowi służył również Paolo Tiralongo z Astany, były kolega z drużyny, odwdzięczający się za podarowane zwycięstwo etapowe na zeszłorocznym Giro d?Italia.

Komentatorzy rozpływają się nad maestrią Contadora. Przywoływane są duchy wielkich mistrzów i ich heroiczne ataki po których decydowały się losy wielkich tourów. Ostatni z nich, Marco Pantani rozstrzygnął na swoją korzyść Tour de France 1998, gdy rzucił się do szaleńczej ucieczki gdy, tak jak wczoraj Contador, wyczuł, że jego najgroźniejszy rywal (Jan Ullrich) może mu nie sprostać. To tamtą akcją żyli kibice przez ostatnie 14 lat, to do niej porównywano kolejne dokonania kolejnych mistrzów. Wreszcie to ona wyznaczała oczekiwania względem tego, czy dany wyścig przejdzie do historii.

Fani uwielbiają takie rozstrzygnięcia. Dlatego, mimo dopingowej wpadki, szacunkiem i wsparciem cieszył się Aleksander Winokurow. Ukoronowaniem stylu, w jakim jeździł Kazach było jego ostatnie w karierze zwycięstwo w Londynie, gdzie złoto wywalczył właśnie bezkompromisowym, ryzykanckim atakiem. Contador, który właśnie wrócił z przymusowych, ?dopingowych wakacji? przez całą Vueltę atakował. Non stop, dzień w dzień próbował zmęczyć Rodrigueza i odrobić niewielką stratę. Ilość szarpnięć, skoków, akcji zaczepnych, które przeprowadził na najbardziej stromych zboczach gór w Asturii jest niemożliwa do policzenia. Swój cel osiągnął na etapie, gdzie teoretycznie nic nie mogło się wydarzyć. Być może nie byłoby to możliwe, gdyby wcześniej nie zmęczył rywala do granic możliwości.

Jeśli zastanawiać się nad tym, co powoduje, że wyścig jest ciekawy, odpowiedź jest jasna. Charakter faworytów. Wiosenne Giro d?Italia cenię bardzo wysoko, triumf ?czystego? Hesjedala to coś wyjątkowego. Akcja de Gendta w walce o trzecie miejsce była piękna i widowiskowa. Z kolei na Tourze Sky pokazał maksymalną determinację i bolesną dla rywali konsekwencję. Jednak dopiero Contador na Vuelcie dał kibicom to, czego pragną. Emocje.

Za kilka lat będziemy pamiętać właśnie 17. etap tegorocznej Vuelty. Ilość kontekstów, podtekstów i styl tego zwycięstwa mówią same za siebie. Tyle, że Contador w ten sposób jeździł już od pewnego czasu. Zeszłoroczne (anulowane wstecznym wyrokiem o dyskwalifikacji) Giro i Tour rozgrywał w tym samym stylu. Podczas prawdopodobnie najtrudniejszego wyścigu dekady, Giro 2011, izolował rywali od ich pomocników na długo przed metą. Później sam rozdawał karty, by w końcówce zadać decydujący cios, co zaowocowało monstrualną przewagą nad większością stawki. Podczas zeszłorocznego Touru, gdy zmagał się ze zmęczeniem, kontuzją i wreszcie stresem wiszącym nad nim w związku ze sprawą klenbuterolu, mając stratę do liderów również postawił wszystko na jedną kartę. Zaatakował od startu, przez cały etap jechał przed peletonem, ale wtedy poległ, ponieważ wyprzedził go Pierre Rolland a zysk nad konkurentami w klasyfikacji generalnej był niewielki. Mimo tego doświadczenia, na tegorocznej Vuelcie spróbował po raz kolejny. Znów był blisko porażki – konratakujący dzięki pomocy swojej drużyny Alejandro Valverde na mecie był tuż za nim. Ale ?Purito? Rodriguez pękł, stracił dwie i pół minuty i to Alberto jest teraz głównym faworytem do końcowego triumfu.

Jeśli Vuelta jest wyścigiem o serca fanów, zarówno Contador jak i Valverde wygrali. Wyścig jest tak nieprzewidywalny, że możliwych jest jeszcze kilka scenariuszy, choć Joaquim Rodriguez, przynajmniej w poetpaowych wywiadach już złożył broń. Przed kolarzami jeszcze sobotnie, brutalne wzniesienie Bola del Mundo. Tak czy inaczej, Contador i Valverde wczoraj znów nie byli ?klenbuterolem? i ?Pitim?. Byli po prostu wspaniali.


Alberto Contador jedzie po historyczne zwycięstwo na 17. etapie Vuelty. Uwaga – deycdujący atak przeprowadził na tyle wcześnie, że nie znalazł się on w relacji TV!

Tekst pierwotnie opublikowany w portalu natemat.pl 06.09.2012


Opublikowano

w

,

przez

Tagi: