Tag: XCO

  • Byłem – widziałem: Puchar Polski XCO w Skomielnej

    Byłem – widziałem: Puchar Polski XCO w Skomielnej

    Niełatwo o dobry wyścig cross-country. Wiele elementów musi zagrać, aby całość uznać za wartościową imprezę. Puchar Polski w Skomielnej Białej z pewnością taką był.

    Ponad normę

    Puchar Szlaku Solnego to seria zawodów, w której uczestniczę trzeci rok z rzędu. Dla mnie, zawodnika kategorii ?Masters? to wymagające wyścigi, na których zawsze mogę liczyć na pewien sprawdzony standard, uczciwą trasę i kilku mocnych rywali. Kolarze z młodszych kategorii wiekowych również nie mają na co narzekać – to dobra szkoła mtb.

    Pewien problem pojawia się dla juniorów, orlików i elity. Trasy na Pucharze Szlaku Solnego choć wymagające fizycznie, odstają nieco od współczesnych standardów jeśli chodzi o poziom trudności technicznych. Dla mnie to dobry sprawdzian, dla kogoś, kto aspiruje do startów w Pucharze Świata zdecydowanie za mało.

    facebook.com/GBachPhoto Posted by Grzegorz Bachórz Photo on Tuesday, 7 July 2015
      Skomielna Biała wróciła do kalendarza po rocznej przerwie. Zmieniona lokalizacja, wyższa kategoria (eliminacja Pucharu Polski) i dogodny termin (dwa tygodnie przed mistrzostwami kraju) w połączeniu z wyraźnym zaangażowaniem organizatora: klubu KS Luboń sprawiły, że dostaliśmy jedną z ciekawszych imprez w sezonie. Zaproponowana runda obaliła mit, że ?trudna trasa? musi oznaczać przywiezione Kamazem głazy i metrowe dropy. Poza jedną skocznią wiodła leśnymi ścieżkami, których właściwym określeniem jest ?bardzo techniczne?. To było ?Pure MTB? w wydaniu zawodniczym. Trzeba było kręcić, balansować, wybierać a to wszystko na zmęczeniu powodowanym trzydziestoprocentowymi stromiznami na podjazdach.
    facebook.com/GBachPhoto Posted by Grzegorz Bachórz Photo on Tuesday, 7 July 2015
      Do tego dochodzi niezła oprawa zawodów: aktywny spiker, sprawnie działające biuro, dostęp do wody, kurtynka wodna chłodząca zawodników w ekstremalnym upale, zdrowy posiłek ?na bloczek? czy dostęp do bufetu. Korzystny termin i ranga wyścigu zaowocowała dobrą frekwencją, zarówno jeśli chodzi o ilość (ponad 200 osób, nie licząc dzieci, z dziećmi niemal 300) jak i jakość (spora część krajowej czołówki w niemal każdej kategorii). Jednym zdaniem: impreza się udała.

    Co dalej?

    Mam nadzieję, że zawody w Skomielnej nie były jednorazowym wystrzałem. W zeszłym sezonie KS Luboń odwołał swoją eliminację Pucharu Szlaku Solnego, w tym impreza powróciła do kalendarza z przytupem. Trasa, którą z chęcią widziałbym, przynajmniej częściowo, oznaczoną na stałe jest gwarancją rozwoju dla startujących kolarzy i powinna wejść do kalendarza PZKol jako obowiązkowy punkt programu. Szczególnie cenne jest także zaangażowanie lokalnych organizatorów i sponsorów. To dla nich spory wysiłek, tym bardziej należą się im brawa, połączone z życzeniami stabilności finansowej. Szkoda byłoby, gdyby tak dobra impreza okazała się efemerydą.
    facebook.com/GBachPhoto Posted by Grzegorz Bachórz Photo on Tuesday, 7 July 2015
      Dla mnie prywatnie Puchar Polski w Skomielnej był sporym wyzwaniem. Fakt, że całkiem sprawnie (mimo defektu) poradziłem sobie z tak wymagającą rundą jest powodem do satysfakcji. Zdaję sobie sprawę, że jako ?Masters? (czytaj: emerytowany amator) nie jestem grupą docelową zawodów rangi Pucharu Polski, jednak fakt, że organizator traktuje mnie poważnie również jest pewnym argumentem za tym, by oddać mu co jego w postaci dobrego słowa. Co więcej, wiem, że zawody tej rangi i na takim poziomie trudności są niezbędne, by mtb nie tylko przeżywało teoretyczny ?renesans? (przebłyski ożywienia w XC zaczynają być widoczne), ale i realnie wróciło na drogę rozwoju. Głosy o podobieństwie Pucharu w Skomielnej do ?starego grand prix?, czyli zawodów, które wychowały pokolenie najlepszych polskich kolarzy górskich sugerują, że to jest dobry kierunek. Mając w pamięci zeszłoroczny Puchar Polski w Tuchowie (odbędzie się również w tym roku), wiedzę o udanych imprezach w Boguszowie-Gorcach i wyścigu Mai Włoszczowskiej czy zaangażowanie kilku innych, lokalnych organizatorów, wierzę, że jeśli budżety lokalnych klubów wytrzymają, najbliższe sezony w polskim cross-country mogą być całkiem ekscytujące.

  • Środa na skróty

    Środa na skróty

    Ruch na Rzecz Wiarygodnego Kolarstwa chyli się ku upadkowi. Kolejny zawodnik ze wschodu wpada na dopingu. Katarzyna Niewiadoma notuje kolejny świetny wynik w sezonie a Puchar Polski XC trafia do mainstreamu. Krótki komentarz do wydarzeń ostatnich dni w ?środzie na skróty?.

    Co dalej z MPCC?

    Ruch na Rzecz Wiarygodnego Kolarstwa zaledwie cztery miesiące temu zamknął swój skład, gdy grupa CCC Sprandi Polkowice jako ostatnia z grona Pro Continental przystąpiła do tej organizacji. Tymczasem z jej szeregów zaczynają wypisawać się kolejne ekipy. W marcu z uczestnictwa w oczyszczaniu sportu wycofał się zespół Lampre-Merida, następnie z MPCC pożegnał się Bardiani-CSF a teraz przyszła pora na World Tourowy LottoNLJumbo.

    Powodem są poważne konsekwencje, w tym ?samozawieszenie? w przypadku nie tylko kolejnych wpadek dopingowych, ale też np. przekroczonego poziomu kortyzolu u konkretnego zawodnika. Zespoły sugerują, że to nie tylko dla nich kosztowne, ale też zbyt zerojedynkowe. Organizmy sportowców różnie reagują na bodźce i niekoniecznie wahania niektóych parametrów muszą się wiązać z dopingiem.

    W tym miejscu trzeba też wspomnieć, że powołanie Ruchu miało pozytywny wpływ na dyskusję i zmianę niektórych, oficjalnych przepisów antydopingowych.

    Do MPCC od początku nie przystąpiły m.in. drużyny Sky i BMC.

    Hormon wzrostu znowu modny?

    Petr Ignatenko z grupy Rusvelo stosował hormon wzrostu. To zaledwie drugi przypadek, gdy jakiś kolarz został przyłapany na stosowaniu tego środka (z licznych ?spowiedzi? wiemy, że hgH był popularny na przełomie XX i XXIw). Ignatenko jest czwartym od 2013r zawodnikiem Rusvelo z pozytywnym wynikiem testu antydopingowego.

    Wydaje się, że to podobny przypadek, co braci Iglińskich (Astana), stosujących EPO w zeszłym sezonie oraz kolarzy kontynentalnej przybudówki kazachskiej drużyny biorących sterydy.

    Wygląda to tak, jakby przedstawiciele spoza ścisłej czołówki próbowali nadrobić dystans ?tradycyjnymi? metodami. Przyspieszenie peletonu w ostatnich miesiącach staje się widoczne gołym okiem, natomiast na dopingu wpadają głównie kolarze mniejszych ekip lub pochodzący z mniej zamożnych krajów.

    Świetny sezon Niewiadomej

     

    Katarzyna Niewiadoma, reprezentantka grupy Rabo Liv w tym roku zajęła już szóste miejsce w Strade Bianche, piąte w Walońskiej Strzale (eliminacja kobiecego Pucharu Świata) i trzecie w Boels Rental Classic. Wczoraj do swojego portfolio dołożyła drugą lokatę w jednodniówce Durango-Durango rozgrywanej w Kraju Basków. Polka przegrała tylko z utytułowaną Szwedką, Emmą Johansson. Pięknym wynikiem zainteresował się nawet ?mainstream? i wynik naszej zawodniczki trafił np. do sport.pl.

    niewiadoma

    Nie wiem, czy bardziej gratulować dobrej jazdy, czy zaistnienia w ogólnopolskim portalu ;)

    Materace, materace

    Niestety większą karierę niż wynik polskiej kolarki zrobił rzut materacem podczas Pucharu Polski XC. Dwa ujęcia tej samej sytuacji linkowałem w dzisiejszym loverove, wcześniej wideo zrobiło karierę m.in. na reddicie, zostało też zauważone przez TVP Info.

    O tym, że trasy zawodów cross country są coraz trudniejsze, spektakularne i wymagające coraz lepszej techniki wiemy od jakiegoś czasu. Mimo wszystko idea, by tworzyć coraz więcej sztucznych przeszkód nie jest najbardziej szczęśliwym pomysłem. Oczywiście, upadki oraz kontuzje zdarzają się wszędzie i nawet najlepszym, ale mam wrażenie, że nawożąc ?rock gardeny? z luźno rozrzuconych głazów twórcy tras coraz bardziej kuszą los.

  • Układam sobie kalendarz

    Układam sobie kalendarz

    Nie chcę mieć problemów. Nikt nie chce mieć. Tym bardziej w sprawach, które co do zasady mają być przyjemnością. Ułożenie kalendarza startów to zatem nie problem – to wyzwanie.

    Informacje o kolejnych terminach zbierałem sobie sukcesywnie w googlowym arkuszu mniej więcej od grudnia. Co roku jest lepiej, na przełomie lutego i marca większość terminarzy jest już ?zaklepana?, a przecież jeszcze kilka lat temu z niecierpliwością czekaliśmy w zasadzie do ostatniej chwili, by organizatorzy i promotorzy zawodów łaskawie zakończyli swoją pracę. Choć część harmonogramów to wciąż wersje w budowie, nawet Polski Związek Kolarski zamknął większość spraw, zatem mogłem przystąpić do zadanego wyzwania.

    Od regularnego powrotu na rower nie mam zobowiązań klubowych, dzięki czemu cieszę się pełną wolnością w układaniu kalendarza startów. Z drugiej strony, myśląc pragmatycznie, staram się unikać długich podróży: kosztownych i męczących. Oferta jest obecnie tak bogata, że nie muszę ruszać się zbyt daleko od domu, by nadal doświadczać klęski urodzaju i dylematu związanego z wyborem.

    Mimo, że nadal nie myślę o startach na szosie, są weekendy, gdy z żalem będę musiał z czegoś zrezygnować. Pewnie spora część z Was również stanie przed koniecznością takiego wyboru. Ci, którzy ?na sztywno? trzymają się wybranej serii maratonów (ze względów sentymentalnych, klubowych czy sponsorskich), teoretycznie mają łatwiej, o ile oczywiście nie będą chcieli złapać zbyt wielu srok za ogon.

    Turieckap 2014

    Wiem jedno. Bardzo chciałbym wystartować w mistrzostwach Polski XC w swojej, emeryckiej kategorii wiekowej. W końcu są blisko, więc nie będę miał wymówek. Do tego dwie lokalne serie cross-country, ale bez wielkiego ciśnienia. Jasne, zbieranie punktów do generalki daje dobrą motywację na cały sezon, ale z drugiej strony, jaka to różnica dla amatora. Wolę skupiać się na konkretnych wyścigach i wracać do domu z garścią fajnych wrażeń niż za wszelką cenę walczyć o punkty.

    Dlatego też na pewno wrócę na kilka imprez na Słowacji. Bardzo je lubię, są dla mnie ciekawym doświadczeniem a poznawanie nowych miejsc i ludzi dużą przyjemnością. Do tego chcę dołączyć te zawody, w których uczestnictwo wiąże się z pozytywnymi doświadczeniami a nie ?walką z materią?. Jeśli organizator zadbał o mnie, jako zawodnika, tym chętniej do niego wrócę. Jeśli traktował mnie wyłącznie jako wartość przelewu z opłatą startową, chciał mnie otruć quasi posiłkiem regeneracyjnym albo, co gorsza, narażał moje bezpieczeństwo i zdrowie, zwyczajnie z niego zrezygnuję.

    Krótko mówiąc, planując sezon 2015 w pełni korzystam ze znanego faktu. ?Start w zawodach nie jest obowiązkowy?. Zatem jadę tylko tam, gdzie chcę, gdzie mogę się pościgać na niezłym poziomie, w dobrych towarzystwie i na godnych warunkach. Rynek mamy na tyle duży, że ułożenie takiego harmonogramu jest w pełni możliwe.

    Mój wstępny plan wygląda tak:

    1.  12.04.2015   Puchar Smoka Brzyska XC
    2.  19.04.2015   Puchar Tarnowa#1 Lasek Lipie XC
    3.  03.05.2015   Puchar Szlaku Solnego#1 Golkowice XC
    4.  16.05.2015   Dolna Marikova Maraton Słowacja XCM
    5.  30.05.2015   Hołda Race Chorzów XC
    6.  07.06.2015   Puchar Tarnowa#2 Marcinka XC
    7.  14.06.2015   Puchar Szlaku Solnego#2 Spytkowice XC
    8.  20.06.2015   Sulovsky Maraton Słowacja XCM
    9.  05.07.2015   Puchar Szlaku Solnego#3, Skomielna Biała XC
    10. 18.07.2015   MP XCO Sławno XC
    11. 25.07.2015   Cyklokarpaty#6 Zakopane XCM
    12. 15.08.2015   Horal Auto MSR XCM Słowacja XCM
    13. 09.08.2015   Puchar Polski XCO Tuchów XC
    14. 22.08.2015   Kralovsky Maraton Słowacja XCM
    15. 23.08.2015   Puchar Szlaku Solnego#4 Orawka XC
    16. 13.09.2015   Puchar Szlaku Solnego#5 FINAŁ Rabka XC
    17. 20.09.2015   Puchar Tarnowa#3 Marcinka XC
    18. 26.09.2015   Puchar Słowacji XCO Słowacja XC
    19. 4.10.2015    Liga Świętokrzyska, Finał Chęciny XCM

    Kilka wolnych terminów daje szansę na włączenie jeszcze np. jakiegoś uphillu w Beskidach lub innej, ciekawej propozycji :)

    A jakie są Wasze pomysły na kalendarz startów?

  • Gdzie było najfajniej?

    Gdzie było najfajniej?

    Pora zacząć czas podsumowań. Rok się kończy, nie ma lepszego momentu na zestawienia, wyróżnienia i dobre wspomnienia. Zaczynam od sprawy najprostszej. Spośród wszystkich imprez rowerowych, w których uczestniczyłem, wybrałem najlepsze.

    Budżet i sprzęt nie pozwoliły w pełni zrealizować przedsezonowych planów, ale i tak w 2014r zaliczyłem kilkanaście startów. Nie oddalałem się więcej niż 220km od Krakowa, stąd też zestawienie ma charakter południowo-lokalny. Starałem się jednak zadbać o różnorodność, myślę więc, że wybór, jeśli nie w szczegółach, to co do zasady ma spory sens i można go potraktować bardziej uniwersalnie. Drugim, ważnym elementem jest oddzielenie własnego samopoczucia i wyniku sportowego od jakości imprezy jako takiej.

    Najlepsza trasa XC

    Spośród wszystkich wyścigów cross country, z którymi miałem okazję się zapoznać w ciągu ostatnich 12 miesięcy zwyciężył debiutant. Zorganizowana ad hoc przez Mirka Bieniasza i jego ekipę eliminacja Pucharu Polski w Siedliskach-Lubaszowie koło Tuchowa okazała się wyjątkowo atrakcyjną propozycją. Około czterokilometrowa runda była techniczna i wymagająca kondycyjnie, urozmaicona i kompletna. W ramach nadążania za współczesnymi trendami dołożono jedną, sztuczną skocznię, pozostałe atrakcje wykorzystywały ukształtowanie terenu.

    Najlepsza trasa maratonowa

    Słowacki Kralovsky Maraton to w mojej ocenie kompletna i uniwersalna propozycja dla miłośników XCM. Nie wiem, co by na to powiedzieli wyznwacy rozwiązanej sekty ?Pure MTB?, ale zawiera ona w sobie wszystko, co potrzeba. Dystans (60km/2200m na mega i 90km/3500m na giga), zdobyta maksymalna wysokość (ponad 1000m n.p.m.), elementy techniczne (fragmenty pokrywają się z odcinkami specjalnymi enduro), ?pogodoodporność? (szutrowa lub łatwo przesiąkająca nawierzchnia) i wreszcie aspekt turystyczno-widokowy (ostatnie kilometry w otoczeniu ruin Spiskiego Hradu). Do tego właściwie bezbłędna organizacja i oznaczenie. Byłem tam drugi raz i już teraz wpisałem Kralovsky Maraton jako ?must ride? w sezonie 2015.

    Najlepszy posiłek regeneracyjny

    Jak wiecie, zwracam uwagę na to, co serwują organizatorzy w ramach wpisowego. Jak zawsze w tym roku było różnie, kilka razy zostałem pozytywnie zaskoczony. Dobry, równy poziom trzymają w tej kwestii Słowacy, ale wyróżnienie wędruje do Jasła i tamtejszego bufetu po maratonie Cyklokarpat. Solidna porcja uczciwych pierogów, do tego w wyborze kilku rodzajów oraz możliwością wybrania wersji wege lub z omastą zasługuje na nagrodę. Pierogi nie tylko są tożsame z dobrym makronem w kwestii wartości odżywczych, to jeszcze wymagają więcej trudu by je przygotować i przetransportować. Jak widać się da, wystarczy tylko chcieć!

     

    Największe zaskoczenie

    Seria maratonów Cyklokarpaty. Niby to lokalne ściganie, ale tam, gdzie byłem (Jasło i Wierchomla) dostałem pełen pakiet wrażeń niczym na poważnych, ogólnopolskich zawodach. Dobry poziom sportowy, uczciwe trasy z bardzo dobrym oznaczeniem, właściwy pomiar czasu, bufety, posiłek i z tego, co wiem, to dające radę nagrody. Do tego dobra osbługa biura zawodów, także drogą mailową. Cyklokarpaty w statystykach ilościowych łapią się ledwo na koniec pierwszej dziesiątki, ale zdecydowanie zasługują na uznanie. Z pewnością jesteście wskazać inne, regionalne serie imprez, które spokojnie mogłyby konkurować z potentatami. Ja trafiłem właśnie na tę i byłem w pełni usatysfakcjonowany.

    Tam najlepiej się bawiłem

    Puchar Szlaku Solnego w Orawce, czyli ściana deszczu, strome niczym ściana zbocze i stado mokrych korzeni. Wybierając tę serię imprez wiem, na co się piszę i zazwyczaj to dostaję. Krótko mówiąc hardcore, ale z głową. Wiele wskazuje na to, że sporo zależy od podejścia - jeśli jadę z nastawieniem, że chcę się upodlić i to dostaję, jestem kontent.

    Kilka rozczarowań

    Nie wszystko, wszędzie grało jak należy. W tym sezonie kilka razy zobaczyłem rzeczy, których nie spodziewałbym się w 2014r. Ciągle zdarza się, że zawodnicy dostają na mecie porcję rozgotowanych (a równocześnie zimnych) kluch z rozwodnionym przecierem pomidorowym pod dumną nazwą ?pasta party?. Starty potrafią się opóźniać a wpuszczanie do sektorów startowych przypomina spęd bydła. Można też trafić na imprezę z regulaminem i harmonogramem, który jest czysto umowny a nagrody mają wartość ironiczną. Ważne jest jednak to, że poziom świadczonych usług wydaje się podnosić i takie przypadki są raczej wyjątkami niż regułą.

  • 100 x Tarnów

    100 x Tarnów

    Seria lokalnych zawodów XC o Puchar Tarnowa organizowana jest od 20 lat. Tak, od 20. Pierwszą eliminację rozegrano w 1995r, zaledwie dwa lata po pierwszych mistrzostwach Polski. To kawał historii mtb. W tym roku wystartowałem we wszystkich eliminacjach tego zasłużonego cyklu.

    Blast from the past

    W Tarnowie debiutowałem dziesięć lat temu. Lub dziewięć. Lub jedenaście. W każdym razie zanim rzuciłem się w wir zdobywających popularność maratonów. Wtedy synonimem wyścigu na rowerach górskich było cross country, spora część zawodów była zamknięta dla uczestników bez licencji a Grand Prix Langa poziomem trudności sytuowało się dwie ligi wyżej. Puchar Tarnowa był blisko i był w moim zasięgu. Po kilku latach przerwy od roweru, gdy postanowiłem wrócić do ścigania mtb, motywacja, by wystartować właśnie w tych zawodach była dokładnie taka sama. Niewielka odległość od domu i otwartość na kolarzy bez licencji.

    Deja vu

    Gdy w kwietniu 2013 stanąłem wraz z innymi mastersami pod bannerem z napisem ?Start? w Lasku Lipie doznałem deja vu. Od ostatniego razu nic się nie zmieniło. Trasa, oznakowanie, zabezpieczenie, styl ścianki za podium czy posiłek regeneracyjny. Wszystko było na swoim miejscu. Kolejne zawody na Górze Świętego Marcina utwierdziły mnie w tym przekonaniu. Pod wieloma względami w Tarnowie czas się zatrzymał. Czy to źle? Wręcz przeciwnie, sprawdzone schematy działają bez zarzutu, nie ma więc powodu, by je zmieniać. Bez względu na to, jak wypadłem na poszczególnych eliminacjach czy w klasyfikacji generalnej, z zawodów wracałem usatysfakcjonowany. Harmonogram jest przestrzegany co do minuty, wiadomo, czego spodziewać się w nagrodę oraz podczas tomboli, jest gdzie umyć rower oraz spłukać błoto z własnego ciała a po zawodach zjeść coś, czym nie tylko nie próbują mnie otruć, ale jest też smaczne. Na koniec zwycięzcy i dekorowani za kolejne miejsca otrzymują unikalne trofea (np. z drewna lub gipsu, w przeszłości pokaźnych rozmiarów ze szkła), zamiast popularnych pucharków z hurtowni sportowej. W związku z jakością świadczonych usług, w sezonie 2014 również zdecydowałem, by wystartować w całej serii tarnowskiego xc.

    Trochę nudno

    Monotonia to największa wada tych zawodów. Otwarcie sezonu zawsze rozgrywane jest w Lasku Lipie na płaskiej, lekko piaszczystej i pełnej zakrętów rundzie przypominającej nieco przełaje. Kolejne trzy (w przeszłości więcej) to Góra Świętego Marcina, czyli runda rozpoczynająca się sztywnym podjazdem po płytach, który przechodzi w kombinację leśnych ścieżek i fragmentów po wykoszonej łące. Dystans i czas jest mniej więcej stały, potrzeba wyjątkowo trudnych warunków, by elita jechała dłużej niż godzinę a masters 40 minut. Po dwóch latach jestem już nieco znużony jazdą po tych samych ścieżkach a są przecież uczestnicy, którzy robią to o wiele, wiele dłużej.

    ABC MTB

    Mimo pewnej dozy znużenia, trudno odmówić Pucharowi Tarnowa kilku zalet. Przede wszystkim to znakomita szkoła jazdy, zwłaszcza dla początkujących. Te wyścigi Cię nie zabiją i nie wyssą całej energii, ale nauczą szybko poruszać w terenie. Tempo jazdy nadane przez czołówkę i bezpośrednich rywali wymusi koncentrację na technicznych elementach, które nie są przesadnie trudne, ale pokonywane szybko spowodują powstanie różnic czasowych. Gdy popada, specyficzna nawierzchnia stanie się kleista i śliska. Niewiele jest miejsc, gdzie błoto robi się tak szybko i zostaje na tak długo. Krótko mówiąc, jeśli myślisz o wyczynowym uprawianiu kolarstwa górskiego, dobrym pomysłem jest zacząć swoją przygodę właśnie od takich wyścigów jak Puchar Tarnowa. Bariera wejścia jest niewielka, poziom zawodników zróżnicowany, więc szansa, że znajdziesz dla siebie rywala spora. Runda jest na tyle długa a wyścig na tyle krótki, że trudniej o demoralizujące zdublowanie. Równocześnie, jeśli chcesz porównać się z silnymi konkurentami, do Tarnowa regularnie przyjeżdża czołówka regionu w poszczególnych kategoriach wiekowych, w związku z czym zyskasz punkt odniesienia w stosunku do kolarzy, którzy regularnie startują w imprezach wyższej rangi. Wreszcie na koniec, jeśli jesteś rodzicem, możesz wziąć ze sobą pociechę i zaproponować, by wzięła udział w wyścigu dla dzieci.

    Paradygmat ciągłego postępu

    Takie mamy czasy, że brak rozwoju uważany jest za kryzys. Puchar Tarnowa MTB nieco temu przeczy. To seria zawodów, która organizowana przez lokalnych społeczników trwa w niemal niezmienionej formie od dwudziestu lat. Brak jej medialnego rozgłosu, balonów przy trasie i VIPów na starcie. Z drugiej strony to wydarzenie nastawione na komfort uczestników, co nie jest sprawą oczywistą w skomercjalizowanej rzeczywistości. Jak widać takie podejście może przynieść sukces, choć należy go rozpatrywać w szerszym kontekście niż tylko przyrost frekwencji, ilość publikacji czy większy zarobek. Dzięki temu w ostatnią niedzielę rozegrano setny wyścig, na pamiątkę czego każdy, kto dojechał do mety, otrzymał pamiątkowy medal.  

  • Puchar Szlaku Solnego 2014

    Puchar Szlaku Solnego 2014

    Seria regionalnych wyścigów xc w Małopolsce zakończona. Z okolic, w których rozgrywane są wyścigi pochodzi wielu dobrych zawodników. Cykl ma sporą tradycję (pod tą nazwą organizowany jest od dekady) i spory potencjał, ale ten nie jest do końca realizowany.

    ?Cross country umarło? to obiegowa opinia, którą łatwo można zweryfikować samemu wybierając się na jedną z eliminacji. Puchar Szlaku solnego to klasyczne xc, zawodnicy ścigają się na naturalnych trasach, rundy mają ok 4km długości i 200m przewyższenia. Są wymagające fizycznie i technicznie, jednak bez spektakularnych elementów, które można spotkać na współczesnych imprezach wyższej rangi. Nie znajdzie się tam uskoków czy skoczni, dominującą nawierzchnią są leśne singletracki, korzenie a przewyższenie uzyskiwane jest np. przez wspinaczkę wzdłuż stoku narciarskiego.

    Frekwencja nie powala, ale trzeba pamiętać, że to po pierwsze regionalna seria imprez a do tego kierowana do zawodników wyczynowych (z licencjami, choć otwarta dla ?amatorów?, których przynajmniej kilkunastu pojawia się na każdej eliminacji). Łącznie sklasyfikowano 364 osób, z czego duża część to dzieci. W kluczowych dla rozwoju kolarstwa jako takiego kategoriach: młodzik, junior młodszy i junior (obu płci) pojawiło się w sumie 132 adeptów sportu. A to już jest obiecująca liczba.

    Puchar Szlaku Solnego w Orawce
    Kolejne eliminacje organizowane są przy udziale lokalnych klubów i samorządów oraz wsparciu firm z regionu. W związku z tym, trudno spodziewać się rozmachu znanego z imprez targetowanych ogólnokrajowo, robionych przez komercyjne podmioty specjalizujące się w takich działaniach. Z drugiej strony najważniejsze świadczenia dla zawodników są zapewnione. Największą wadą jest w tym kontekście brak szerszego rozgłosu, to typowe zawody, gdzie kibicami są ?krewni i znajomi królika?. Niewątpliwie na Szlaku Solnym czas do pewnego stopnia się zatrzymał. Od wielu lat startują ci sami zawodnicy lub ich następcy z tych samych klubów. Potencjalny zastrzyk frekwencji wiązałby się z jednej strony z wyjściem do maratończyków (ci jednak mają bardzo napięty grafik oraz nieco obawiają się startów w xc) a z drugiej do rodziców młodych ludzi, którzy mogliby na takie wydarzenie przywieźć swoje dzieci. To z kolei wiązałoby się z koniecznością większej promocji.
    Puchar Szlaku Solnego w Spytkowicach
    Efekt jest taki, że na naprawdę solidnych wyścigach (elita zazwyczaj ściga się ok. 1,5h i pokonuje ponad 1000m w pionie) w każdej z kategorii rywalizuje kilka, maksymalnie kilkanaście osób. Wszyscy się znają, co ma swoje zalety, ale z drugiej strony trudno o rozwój. Tym bardziej, że zdolni juniorzy czy nawet orlicy realnie nie mają dalej co ze sobą zrobić. Chcąc spróbować trudniejszych tras i rywalizacji z bardziej wymagającymi rywalami najbliższej mają na Słowację, do Czech czy do Austrii. Tam też mogą zdobywać punkty niezbędne do rankingu UCI. Czym kończy się ich brak, przekonał się Marceli Bogusławski, mistrz Polski juniorów, który podczas Mistrzostw Świata ugrzązł w dalszej części stawki po starcie z dalekiej pozycji (o rozstawieniu decydują punkty z rankingu). Co za tym idzie w starszych kategoriach wiekowych są pustki, choć z drugiej strony czołówka porusza się szybko i trzeba być naprawdę mocnym, by w elicie nie zarobić ?dubla?. W każdym razie wyznawcy doktryny ?Pure MTB? powinni obowiązkowo wybrać się na choćby jeden z wyścigów, by zweryfikować swoje umiejętności oraz formę.
    Puchar Szlaku Solnego w Golkowicach
    Krótko podsumowując, dobrze że te wyścigi istnieją a lokalni społecznicy i entuzjaści poświęcają swój czas oraz środki na organizację. Ci, którzy uczą się kolarstwa górskiego pod Wieliczką, w Spytkowicach, Orawce i Rabce (oraz w klubach z okolicznych miejscowości), mogą śmiało próbować swoich sił dalej i wyżej - po takiej szkole sobie poradzą. Szkoda tylko, ze po krótkim rekonesansie muszą tu wrócić nie z wyboru (a warto!) a z braku innych możliwości. Jako ciekawostkę podam tylko, że "rzut beretem", po drugiej stronie, nieistniejącej w sumie granicy, czyli na Słowacji, zawody na podobnych trasach, ze zbliżonym poziomem organizacyjnym i szeroko pojętym "rozmachem" mają rangę pucharu kraju (o czym pisałem wiosną).

  • XCO rządzi!

    Cross country jest piękną konkurencją kolarską, co potwierdziły zakończone mistrzostwa świata w Norwegii. Ma swojego króla – Juliena Absalona, jest piekielnie wymagające a przy tym widowiskowe. Co więcej, jeszcze kilka lat temu sądziliśmy, że będziemy ?drugą Szwajcarią? światowego mtb. Były zadatki, by wraz z Helwetami rządzić i dzielić rzeczywistością grubych opon. Póki co dopadły nas ?przejściowe trudności?, co nie zmieniło faktu, że transmisje z Hajfell oglądałem z przyjemnością.

    Mistrzostwa herosów

    Tegoroczny sezon XCO śledziłem uważniej niż w poprzednich latach. Jestem pod wielkim wrażeniem poziomu sportowego, zarówno kobiet jak i mężczyzn. Moc, jaką trzeba dysponować, by liczyć się w walce o czołowe lokaty jest ogromna a do tego należy doliczyć techniczną wirtuozerię i odwagę. Stosunek mocy do masy ciała musi być zbliżony do wartości, jakimi cechuje się czołówka Tour de France a do tego pretendent nie tylko do tytułu, ale i do uniknięcia ?dubla? musi skutecznie skakać, pokonywać ?rock gardeny? i bandy niczym z zawodów downhillowych.

    Mistrzostwa rowerów

    Nie przypominam sobie zawodów o najwyższą stawkę, na których tak wielkie różnice dotyczyły sprzętu. Ilość zmiennych i ich kombinacji sprawiła, że nie była to do końca równa rywalizacja. Dwa rozmiary kół: 29 i 27,5? w połączeniu z możliwością użycia ramy sztywnej lub amortyzowanej wraz ze zobowiązaniami względem sponsorów-producentów to dość skomplikowany zestaw. Catharine Pendrel do maksimum wykorzystała możliwości, jakie na technicznej trasie dała jej nowa Orbea Oiz. Julien Absalon, który w pucharze świata przegrywał z Nino Schurterem i jako jeden z nielicznych w czołówce używał hardtaila, tuż przed najważniejszym wyścigiem sezonu wsiadł na fulla i wygrał tęczową koszulkę ze sporą przewagą. Z kolei Maja Włoszczowska na sztywniaku 27,5? nie tylko męczyła się na zjeździe, to jeszcze złapała gumę, co wyeliminowało ją z walki o medale. Z drugiej strony na jednym odcinku trasy (bardzo wymagającym, ale przejezdnym), gdy wyścig już się nieco ułożył, zarówno panowie jak i panie w większości przypadków biegli z rowerami. Widocznie tak było najbardziej ekonomicznie, zatem ani rozmiar kół, ani amortyzacja nie decydowały bezpośrednio o przewadze, raczej taktyka, umiejętności oraz właściwe decyzje podejmowane we właściwym czasie.

    Legalny streaming to jest to!

    W tym sezonie Red Bull oferował relacje na żywo z większości ważnych wydarzeń mtb. Poziom transmisji w internecie jest na bardzo wysokim poziomie. Co więcej, obraz z mistrzostw świata opatrzony był świetnym komentarzem (w roli eksperta wystąpił Bart Brentjens). W moim pakiecie cyfrowej TV nie mam Polsatu Sport Extra, zatem na rękę było mi, że nie było ograniczeń terytorialnych w odbiorze online. Również oficjalny kanał UCI na youtube oferował dobrze zmontowane, trzymające właściwy klimat klipy podsumowujące kolejne wyścigi. To duży krok w stronę właściwej promocji mtb. Z drugiej strony nie wiem, jaka była oglądalność relacji na żywo, ale ilość wyświetleń wideo na youtube nie powala (rekordzistą jest zapis GoPro z finału eliminatora, który przekleiła choćby większość liczących się fanpejdży rowerowych w Polsce, z zaledwie 200tyś wyświetleń, pozostałe klipy nie przekraczają 20tyś wyświetleń). Zatem powiedzmy sobie szczerze, mtb nadal #nikogo.

    Król Julian

    Król jest tylko jeden

    Julien Absalon zasłużył na miano legendy kolarstwa górskiego. Dwa tytuły mistrza olimpijskiego, trzy tęczowe koszulki, pięć wygranych klasyfikacji generalnych pucharu świata. Gdy wydawało się, że jego kariera będzie powoli dobiegać końca, w tym roku wzniósł się na absolutne wyżyny. Mimo kontuzji w połowie sezonu, po pięcioletniej przerwie wygrał puchar świata a do tego, choć w ostatnich tygodniach przegrywał z Nino Schurterem, był w stanie zmobilizować się na najważniejszy wyścig w roku. Był silniejszy fizycznie od Szwajcara a oprócz tego w ciągu zaledwie kilku dni przesiadł się z hardtaila na fulla i zniwelował przewagę, jaką jego rywal miał na odcinkach technicznych. Zagrał va banque, co się opłaciło. Na dwa lata przed Igrzyskami Olimpijskimi znów możemy rozpatrywać Absalona jako kandydata do złota! W tym samym wieku co on jest nowa mistrzyni świata, Catharine Pendrel. Kanadyjka nie jest aż tak utytułowana co Francuz, ale z dwiema wygranymi w klasyfikacji pucharu świata oraz dwiema tęczowymi koszulkami zalicza się do najwybitniejszych postaci tego sportu. Swój wyścig rozegrała inaczej niż Absalon. Zaatakowała zaraz po starcie, zdobywając półminutową przewagę, którą nastęnie utrzymywała sprawnie pokonując zjazdy. Jako jedna z nielicznych kobiet jechała na rowerze w pełni amortyzowanym, co z pewnością zadziałało na jej korzyść.

    A co z Polakami?

    Sporą dyskusję na facebooku wywołał brak naszej sztafety. Nie chcę się powtarzać, więc w skrócie zarysuję sytuację. Oficjalnym powodem było zgrupowanie wysokogórskie, w którym uczestniczyli nasi zawodnicy elity. Rówocześnie do Norwegii pojechał zaledwie jeden junior, który startował dzień po wyścigu rozstawnym, zatem ?pierwszy skład? był niedostępny, ?drugiego? postanowiliśmy nie wystawiać. Nie będę polemizował z wieloletnimi praktykami oraz ludźmi z tytułami naukowymi w kwestii metodologii przygotowań. Mogę natomiast wypowiedzieć się w duchu zdroworozsądkowym. Uczestnikom innych narodowości, bez względu na kategorię wiekową, start drużynowy nie przeszkodził w osiągnięciu dobrych rezultatów indywidualnych. Jolanda Neff, Nino Schurter, Michiel Van Der Heijden, Jordan Sarrou czy Simon Andreassen decydowali o obliczu swoich sztafet a zaraz potem zdobywali medale solo. Z drugiej strony żaden z naszych reprezentantów nie pojechał indywidualnie wyraźnie lepiej niż można by się tego spodziewać. Decyzja, by, jako w zasadzie jedyny, jakkolwiek liczący się w mtb kraj, nie wystawić drużyny była co najmniej dziwna.
    Duńczyk, Simon Andreassen jedzie po złoto w kategorii juniorów
    Aby była jasność, Anna Szafraniec oraz Katarzyna Solus-Miśkowicz mają za sobą dobry wyścig (miejsca w top20) a Marlena Droździok zmieściła się w top10 juniorek. Z kolei Marceli Bogusławski robił co mógł, ale ustawienie na starcie w jednym z tylnych rzędów z pewnością mu nie pomogło w walce z czołowymi juniorami (tu kłania się brak zawodów z kalendarza międzynarodowego UCI na terenie naszego kraju, by zawodnicy mogli zdobywać punkty do rankingu na miejscu a nie wydawać sporych pieniędzy na podróże!). Monika Zur na dwudziestym miejscu w U-23 to przyzwoity rezultat, a występ Bartłomieja Wawaka, potencjalnie drugiego najmocniejszego zawodnika mtb w kraju zakończył się przedwcześnie. Maja Włoszczowska nie zawiodła, to kolarka, która od wielu lat znakomicie spisuje się na imprezach mistrzowskich a w Norwegii zaprezentowała formę godną medalu. Należy jednak zauważyć, że pech (w postaci defektu, ale w przeszłości zdarzały się jej również groźne upadki i kontuzje) przytrafia jej się ponadstatystycznie często, co z pewnością skłania do refleksji. Z kolei Marek Konwa ma nieco gorszy sezon i na mistrzostwach pojechał na prezentowanym przez siebie poziomie. Nie mając więc pretensji do samych zawodników, występ całej kadry, trzeba ocenić jako najwyżej przeciętny, zwłaszcza porównując go z potencjałem, jaki mamy w stosunku do państw ościennych. Z pewnością rzutuje na to brak sztafety oraz skromnych rozmiarów reprezentacja. W tym miejscu muszę, nie po raz pierwszy, przytoczyć argument gospodarczy. Nie jesteśmy krajem co do zasady biedniejszym niż wielu naszych konkurentów, zatem pytanie, gdzie tkwi problem pozostawiam otwarte.

  • Byłem – widziałem: Puchar Polski XC w Tuchowie

    Byłem – widziałem: Puchar Polski XC w Tuchowie

    Puste pola w kalendarzu zostały zapełnione, w środku sezonu skompletowano większość imprez składających się na Puchar Polski cross country. Olimpijska odmiana kolarstwa górskiego ma więc szansę na odrodzenie. Do Lubaszowej w gminie Tuchów miałem niedaleko, postanowiłem więc sprawdzić jak wygląda ścigania na najwyższym poziomie w kraju.

    marta-turoboś-tuchów

    Rzut oka w przeszłość

    XC to kolarstwo górskie w czystym, wyczynowym wydaniu. W Polsce złoty okres przypada na popularność serii Grand Prix MTB organizowanej przez Lang Team pod patronatem kolejno Żywca, Skody i Banku BPH. Sukcesy kadry narodowej, wsparcie korporacyjnych mecenasów oraz relacje w Telewizji Publicznej dały kilka lat poczucia, że wszystko jest na dobrej drodze, abyśmy zostali światową potęgą. Z czasem coś zawiodło, sponsorzy zaczęli odchodzić a same wyścigi przybrały karykaturalną formę. W miejsce technicznych tras kształtujących przyszłych mistrzów pojawiły się rundy oparte o górki saneczkowe. Ubywało zawodników, malały kategorie UCI oraz wartość nagród finansowych. Zabrakło ogólnokrajowej serii imprez na najwyższym poziomie, pozostało kilka cykli regionalnych oraz pojedynczych wydarzeń. Okazji, by większość polskiej czołówki oraz kilku rywali z państw ościennych mogło rywalizować na wymagających trasach niemal nie było.

    mariusz-kowal-tuchów

    Pospolite ruszenie

    Po niezbyt udanych próbach zebrania pogrobowców XC we wspólnej serii zawodów wydawało się, że nad wyczonowym cross country pora odmówić ostatnią modlitwę. W tegorocznym kalendarzu w zarezerwowanych terminach widniały pustki, majowy wyścig w Kielcach odwołano. Nie wnikam, pod czyim wpływem i z czyjej inicjatywy (medale proszę rozdać sobie we własnym zakresie), ale rzutem na taśmę udało się wypełnić luki. Sytuację uratowali KKW Jama Wałbrzych ze swoimi zawodami ?Górale Na Start? oraz KCP Bieniasz Team z wyścigiem w Tuchowie. Ma również dołączyć Sławno. Pięć lub sześć eliminacji to dobry początek. Mam nadzieję, że końcowa klasyfikacja zostanie potraktowana poważnie przez Związek a zwycięzcy właściwie nagrodzeni (poza finansami ważna jest też symbolika!).

    Niewielka skocznia na trasie

    Jak było na miejscu?

    Organizator wyścigu w Lubaszowej debiutował w tej funkcji i myślę, że dobrze wywiązał się z zadania. Przygotowana trasa była ciekawa: wymagająca kondycyjnie, z interesującymi sekcjami technicznymi, ale nie przesadzona. Dwa newralgiczne miejsca posiadały objazdy, natomiast sekcje w lesie, choć trudne, nie były niebezpieczne. Całość stosownie otaśmowano, zabezpieczono, oznaczono i obstawiono. Choć tendencja budowania tras na świecie zmierza w stronę ekstremalizowania XC, po latach posuchy złym pomysłem byłoby rzucanie kolarzy na rundę rodem z pucharu świata. Ciężkie, ale w większości naturalne i w ?starym stylu? okrążenie zapewnia niezłe warunki ścigania a przy tym jest dostępne dla większej ilości zawodników, w tym tych z młodszych kategorii wiekowych. To ważne, ponieważ w całej tej zabawie to oni są największą wartością i gwarancją, że za pięć lat będzie miał się kto ścigać w elicie.

    tuchów

    Przyjechał, kto mógł

    Dodanie wyścigu do kalendarza startów w środku sezonu jest obarczone ryzykiem niższej frekwencji. Mimo to główne kategorie były mocno obsadzone, choć oczywiście zabrakło kilku nazwisk. Rywalizacja Mariusza Kowala z Markiem Konwą w elicie mężczyzn była jednak bardzo ciekawa, również kobiety zaoferowały ciekawe widowisko. Tłumaczę sobie, że to późne wpisanie do terminarza, brak punktów do rankingu UCI czy też po prostu odzwyczajenie od możliwości ścigania na wysokim poziomie w kraju przyczynił się do absencji niektórych postaci. Jeśli za rok idea Pucharu Polski zostanie utrzymana, oczekiwałbym regularnych startów wszystkich zainteresowanych, tak jak to było kilka lat temu.

    tuchów2

    Wiosną pisałem o Pucharze Słowacji właściwie w samych superlatywach. W Tuchowie udowodniono że, przy sporym zaangażowaniu lokalnych organizatorów i sponsorów, można spokojnie pokusić się o porównywalną lub lepszą imprezę u nas. Trasa, zabezpieczenie, logistyka czy nagrody (600PLN, na Słowacji 100? dla najlepszego w elicie) spełniają sensowne standardy i nie tylko nie musimy się wstydzić i jeździć za granicę, ale bez problemów możemy się ścigać u siebie. Jedyny mankament, typowy dla rodzimych imprez kolarskich to ciągły brak zainteresowania kibiców. Mimo patronatu lokalnych mediów, przy trasie pokrzykwiali głównie sami zawodnicy oraz ?krewni i znajomi królika?. Nie jest to nic nietypowego, spędzenie dnia na świeżym powietrzu w formie wizyty na zawodach sportowych to ciągle niezbyt popularna forma spędzania wolnego czasu.

    tuchów3

    Jeśli więc w przyszłym roku nadal będę bawił się w ściganie mtb, z chęcią znów przyjadę do Lubaszowej. Mam nadzieję, że wraz ze mną pojawi się tam więcej zawodników a ci przywiozą ze sobą przyjaciół. To miłe miejsce, uczciwa trasa i solidny wyścig. Krótko mówiąc, dobrze spędziłem ten dzień.

    Galeria zdjęć na facebooku

    Pełne wyniki (pdf)