Tag: Tour Down Under

  • O czym nie pisałem w styczniu?

    O czym nie pisałem w styczniu?

    Początek roku to od kilku lat początek sezonu. Tak naprawdę angażuje nas tylko częściowo. Postanowiłem więc, razem z kolarzami kumulować siły i zebrać najważniejsze wydarzenia w jedną całość. Zatem przed Wami kolarskie wydarzenia stycznia, o których wcześniej nie napisałem.

    O ministerstwie i prezesie

    Po grudniowym, nadzwyczajnym zjeździe delegatów Dariusz Banaszek obronił swoje stanowisko prezesa PZKol, za to cały zarząd został zmieniony. To było jednak za mało dla ministra sportu, Witolda Bańki, który postanowił finansować najlepszych, polskich kolarzy przez komitet olimpijski, zostawiając Związek de facto bez żadnych środków.

    Krótko mówiąc, w próbie sił minister wygrał z prezesem, który podał się do dymisji.

    Równocześnie warszawska prokuratura zaczęła badać sprawę nieprawidłowości w PZKol w latach 2010-2017. Jak długo to potrwa – nie wiadomo.

    Na koniec zwrócę tylko uwagę na pewną ciekawostkę: kolarstwo finansowane ma być teraz przez transfery z PKOl. Tymczasem w ?komisji sportu? tegoż PKOl od września zasiada były dyrektor sportowy, zwolniony dyscyplinarnie z PZKol w lipcu, wokół postaci którego jest najwięcej kontrowersji. Cóż, życie…

    O przyszłości Chrisa Froome?a

    Wspominałem o tej kwestii w zapowiedzi sezonu 2018. Czas jednak płynie, kolejni kolarze, dyrektorzy sportowi i działacze wypowiadają się na temat konieczności jak najszybszego rozwiązania sprawy przekroczenia przez Froome?a dopuszczalnego poziomu przyjętego salbutamolu.

    Wszyscy: prezydent UCI, dyrektor Giro d?Italia, rywale (m.in Romain Bardet) a nawet koledzy z grupy (Wout Poels) zwracają uwagę, że nie może dojść do takiej sytuacji jak w przypadku Alberto Contadora w 2011r.

    Obecnie Froome rozważa zmianę strategii i zamiast ?iść w zaparte? może dać sobie odebrać zwycięstwo we Vuelcie i przyjąć kilkumiesięczną dyskwalifikację liczoną od września zeszłego roku. Dzięki temu mógłby wystartować jeśli nie już w Giro, to przynajmniej w Tourze.

    A póki co trenuje jak szalony w RPA.

    O Alberto Contadorze w roli eksperta Eurosportu

    Z kolarstwem zawodowym ewidentnie niechętnie żegna się Alberto Contador. W tym sezonie będzie on pełnił funkcję eksperta hiszpańskiego Eurosportu.

    ?Pistolero? cieszy się wyjątkową sympatią fanów na całym świecie. Nie zmienia to faktu, że ma na swoim koncie i dyskwalifikację za doping, jak również w ciągu całej kariery wokół jego postaci można wyśledzić wiele kontrowersyjnych faktów.

    Niewykluczone, że nad tą sprawą pochylę się nieco bardziej. Nie chodzi bowiem o zasadę ?zera tolerancji?, za to bardziej o przejrzystość. Owszem, możemy niechętnie patrzeć na brylującego przed kamerami Richarda Virenque?a, ale przynajmniej mniej więcej wiemy, co robił i jak sięgał po swoje największe triumfy. Jest więc, choćby częściowo, wiarygodny jako komentator.

    Owszem, Contador ma bardzo wiele do stracenia, gdyby opisał kulisy swojej współpracy z postacią taką jak Pepe Marti, albo wyjaśnił temat jednej z najszybszych wspinaczek w historii kolarstwa, czyli Verbier w 2009r. A być może nawet przyznał się do tego, że clenbuterol oraz plastyfikatory w próbkach z Touru 2010 nie pochodziły z ?zatrutego mięsa?.

    Tak czy inaczej, komentatorzy czy eksperci, którzy dwuznacznie milkną, gdy w czasie relacji pojawia się nawiązanie do dopingu z przeszłości to temat wart głębszego omówienia.

    O spotkaniu Petera Sagana z papieżem Franciszkiem

    Jesteś potrójnym mistrzem świata. Nie masz nawet trzydziestki a już wygrałeś tyle, ile spora część peletonu razem wzięta. Fani niemal cię czczą. Pierworodnemu synowi dałeś na imię Marlon a przed wizytą u papieża zastanawiasz się, że może mógłby on osobiście ochrzcić twoje dziecko.

    Sportowcy czy gwiazdy kultury popularnej często spotykają się z przywódcami duchownymi i Sagan nie jest tu wyjątkiem. Słowak sprezentował Franciszkowi specjalnie przygotowany rower a przypomnijmy, że Bono ofiarował kiedyś Janowi Pawłowi II swoje okulary.

    Przy okazji wydarzeniami stycznia były również: nowa fryzura Sagana oraz jego autotematyczny tatuaż.

    O przełajach

    Cóż, na uważne śledzenie cyclocrossu tej zimy zwyczajnie brakło mi czasu. A do tego odczuwam pewien przesyt, związany z tym, że przełaje stały się wypełniaczem dla mediów, które walczą o ruch i reklamodawców. Mnogość imprez o podobnym znaczeniu połączona z regularną rywalizacją tych samych, kilku postaci na dłuższą metę jest nużąca.

    Dominacja Mathieu van der Poela zachęca do zastanowienia się, czy utrzyma on koncentrację do mistrzostw świata w Valkenburgu, które zostaną rozegrane już w weekend 3-4 lutego.

    Wyjazd Polaków na wspomniane mistrzostwa długo stał pod znakiem zapytania, ostatecznie rzutem na taśmę do Holandii pojedzie niewielka grupa naszych reprezentantów.

    Na rodzimym podwórku przełaje niby mają się dobrze, natomiast trzeba zauważyć porażkę projektu sponsorowania Pucharu Polski przez Orlen oraz ewidentną dyskryminację kobiet. Pula nagród dla pań jest często wyraźnie niższa niż dla mężczyzn a podczas mistrzostw kraju z rywalizacji o tytuł mistrzowski wyłączono juniorki, mętnie tłumacząc się przepisami UCI (w sytuacji, gdy w wielu krajach medale dla nastoletnich dziewczyn przyznano).

    Muszę też wspomnieć o nieszczęśliwym zderzeniu Jolandy Neff z Pauline Ferrand-Prevot. Szwajcarka z Francuzką miały kolizję podczas finałowych zawodów Pucharu Świata. Prevot wyszła z tej sytuacji bez szwanku, za to Neff ma złamany obojczyk i i łokieć.

    O wyścigach w Australii i Argentynie

    W inauguracji World Touru, czyli Tour Down Under formę oraz wysoką klasę sportową potwierdził Richie Porte, który w swoim stylu zapewnił sobie zwycięstwo na ?Willunga Hill?, klasycznym punkcie trasy australijskiej etapówki.

    Tasmańczyk był jednak wyraźnie wolniejszy od swoich najlepszych osiągnięć w tym miejscu. Może to dobrze w kontekście jego planów na zbudowanie najwyższej dyspozycji dopiero w lipcu.

    Na trasie TdU warta zauważenia jest też dobra postawa jednej z nadziei kolumbijskiego kolarstwa, Egana Bernala, który w barwach drużyny Sky zajął bardzo dobre, szóste miejsce w klasyfikacji generalnej.

    Z kolei na płaskich etapach świetnie zaprezentowały się gwiazdy sprintu. Swoje zwycięstwa zaliczyli: Andre Greipel, Caleb Ewan, Peter Sagan i Elia Viviani. Tym samym w Tour Down Under nie wygrywał nikt z drugiego szeregu.

    Kilka dni później, w Argentynie bardzo solidny trening wykonał Rafał Majka, gdzie pojechał dobrze zarówno na czas jak i w górach, co dało mu piąte miejsce w klasyfikacji generalnej, drugie wśród zawodników World Touru. O zwycięstwo walczyli zawodnicy z lokalnych zespołów, w tym weteran Oscar Sevilla. Triumfatorem całego wyścigu został reprezentant gospodarzy, Gonzalo Najar.

    Prawda jest taka, że prawdziwe, szosowe emocje rozpoczną się dopiero za cztery tygodnie, podczas Omloop Het Nieuwsblad, 24.02.

    I to by było na tyle :) Przed nami kolejny, przejściowy miesiąc. Co przyniesie? Zobaczymy!

  • Dobry start, to zawsze dobry start

    Dobry start, to zawsze dobry start

    Dla Richiego Porte i tak sezon 2017 zostanie rozliczony na mecie Tour de France. Mimo to zwycięstwo w Tour Down Under to dla niego dobre rozpoczęcie roku i szansa na, kolejne w karierze, nowe, lepsze otwarcie.

    Trzydziestodwuletni Tasmańczyk, niewątpliwie wielki talent obdarzony właściwymi genami, talentem i predyspozycjami do odnoszenia sukcesów na najwyższym poziomie wyczynowego kolarstwa tak naprawdę wygrywa rzadko.

    Na swoim koncie ma najważniejsze etapówki: Paryż-Nicea (2013, 15) i Volta a Catalunya (?15), był także mistrzem swojego kraju w jeździe indywidualnej na czas.

    W drużynach Saxo Bank oraz Sky pełnił rolę pomocnika dla bardziej utytułowanych liderów, chcąc w pełni zrealizować swój potencjał przed sezonem 2016 zmienił barwy klubowe na BMC.

    To zaowocowało piątym miejscem w Tour de France, ugruntowaniem pozycji pretendenta i decyzją o kontynuowaniu planów podboju francuskich szos w przyszłości.

    Czy Porte będzie pogromcą Chrisa Froome?a? Trudno stwierdzić. Póki co bukmacherzy stawiają go na drugim, czasem trzecim miejscu,

    Tak czy inaczej, Tour Down Under był od wielu lat celem naszego bohatera i z pewnością wygrana, w przekonującym stylu, jest ważnym krokiem w budowaniu zarówno jego formy jak i morale.

    Nawet, jeśli w Australii większość kolarzy jest daleko od szczytowej formy, przekonujące przyspieszenia Porte?a pokazują jego moc i determinację.

    Mimo, że TDU jest wśród najwyżej punktowanych, tygodniowych etapówek, i tak mało kto będzie pamiętał o jego zwycięzcy. Gdy tylko peleton wjedzie na szutry Toskanii, bruki Flandrii i serpentyny Alp oraz Pirenejów, wygrana w Australii będzie pamiętana w takim samym stopniu jak styczniowy śnieg.

    UCI może sobie wyścigi nazywać i rangować a fani, głównie anglojęzyczni, cieszyć się skróceniem zimowej przerwy w rywalizacji zawodowców, tradycyjny układ i charakter kolarskiego kalendarza jeszcze długo będzie decydował o realnym prestiżu kolejnych imprez.

    Jednak dla samych zawodników, którzy dobrze rozpoczęli sezon ścigając się na Antypodach: Richiego Porte?a czy dominującego w sprinterskich potyczkach, przebojowego Caleba Ewana, to może być ważny element budujący pewność siebie w nadchodzących miesiącach.

    Każdy z nich wie, co pokazywał jego miernik mocy (Porte był tak szybki na Willunga Hill, niespełna siedmiominutowym podjeździe, na którym wygenerował ok 420W) i wie również, ile potrzebuje w lipcu, by być konkurencyjnym w pełni sezonu.

    Dobry start to zawsze dobry start. Nawet, jeśli później zdarzają się inne rzeczy.

  • Poniedziałkowy skrót#45

    Poniedziałkowy skrót#45

    Pierwsze sprawdziany na trasach wyścigów zawodowcy mają za sobą. Szczęśliwcami minionego weekendu są Simon Gerrans i Dayer Quintana. Z dobrej strony zaprezentował się też Rafał Majka. Niestety problemy mają zawodnicy Giant-Alpecin, których na treningu potrącił samochód. Komentarz do najważniejszych wydarzeń ostatnich dni w poniedziałkowym skrócie.

    Bridie O?Donnell rekordzistką w jeździe godzinnej

    Bradley Wiggins przynajmniej na jakiś czas zamknął temat rekordu godzinnego w męskim wydaniu. W kolarstwie kobiet temat jest cały czas otwarty i wierzę, że kolejne zawodniczki będą przesuwały dystans, jaki trzeba pokonać w czasie 60 minut by cieszyć się posiadaniem rekordu świata.

    W ostatni piątek z ?godziną? zmierzyła się Australijka Bridie O?Donnell. Wynik 46,882km to o ponad 600m więcej niż rezultat Molly Shaffer Van Houweling z września 2015r i o ponad 800m więcej niż w 2003r ?w stylu Mercxa? (czyli na rowerze o najbardziej klasycznej konstrukcji) uzyskała Leontien van Moorsel.

    W tej historii ważne jest, że zarówno Van Houweling jak i O?Donell to kolarki bardzo doświadczone (Van Houweling to mistrzyni świata w jeździe na czas, ale kategorii Masters) a O?Donnell jest de facto na sportowej emeryturze. Obie panie swoje rekordy biły po czterdziestce i choć daleki jestem od wypominania komukolwiek wieku, to trzeba sprawę postawić jasno: jeśli do próby podejdzie którakolwiek z aktywnych kolarek zawodowych, ustanowi nowy, o wiele lepszy rekord.

    Tu pojawia się pomysł, by takie wydarzenie zorganizować w Pruszkowie z udziałem jednej z polskich, utalentowanych kolarek. Kto wie, może gdy Igrzyska w Rio przestaną już spędzać sen z powiek zarządowi PZKol, faktycznie do próby dojdzie

    Australia vs Argentyna

    Dwa wyścigi, jeden w World Tourze drugi z kategorią 2.1. Jeden w Australii, drugi w Argentynie. Oba z gwiazdami na starcie i oba z dobrym ściganiem już w styczniu.

    W Tour Down Under fani czekali na Willunga Hill, ale okazało się, że o wygrnej w klasyfikacji generalnej zdecydowała nie znakomita postawa Richiego Porte na tym podjeździe a bonifikaty czasowe, jakie Simon Gerrans uzyskał na finiszach z grupy. Cały wyścig został zdominowany przez gospodarzy. Cztery odcinki padły łupem zawodników Orica-Greenedge (pierwszy i ostatni dla Caleba Ewana, 3. i 4. dla Gerransa), po jednym zaliczyli wspomniany Porte (BMC) oraz Jay McCarthy z zespołu Tinkowa. W pamięć zapadnie z pewnością imponujący sprint Ewana, który jadąc po wygraną na ostatnim etapie przyjął wyjątkowo aerodynamiczną pozycję.

    Z kolei w Argentynie ścigali się bracia Quintana (utytułowany Nairo i mniej znany Dayer), Vincenzo Nibali i Rafał Majka. Z ambiwalentnymi uczuciami wyjadą z Ameryki Południowej kolarze Etixx-Quickstep. Wygrali bowiem jazdę drużynową na czas a ich nowa gwiazda sprintu, Fernando Gaviria triumfował na pierwszym etapie ze startu wspólnego. Niestety solidna kraksa piątego dnia wyścigu wykluczyła go z rywalizacji, co gorsza, Kolumbijczyk złamał rękę, co utrudnia mu przygotowania do europejskiej części sezonu. Z wyścigu musiał wycofać się też jadący w czołówce klasyfikacji Daniel Moreno, co dało Rafałowi Majce awans na siódmą pozycję. Gwiazdą wyścigu był jednak Dayer Quintana. Młodszy brat utytułowanego Nairo powoli zdobywa pozycję w zawodowym peletonie. Ciekawe, jak wpisze się w naszpikowaną znakomitościami ekipę Movistar, gdy przestanie być uznawany tylko za kolarza z dużym potencjałem, ale też częściej będzie chciał jeździć na własne konto.

    Rafał Majka celuje w podium Giro

    Start w Tour de San Luis i niezła postawa na górskich etapach są sygnałem, że Rafał Majka szykuje się do Giro d?Italia. Plany Polaka są proste: po Tour de San Luis sprawdzi trasę Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro a następnie będzie szykował szczyt formy na maj. Jego celem jest podium Giro d?Italia. Na włoskich szosach zmierzy się więc z Vincenzo Nibalim, Mikelem Landą czy Tomem Dumoulinem. W ?corsa rosa? Polak był już siódmy i szósty, ale od tego czasu jego pozycja w peletonie i grupie wyraźnie się wzmocniła. Wygrał trzy górskie etapy Tour de France oraz był trzeci w Vuelta a Espana. Póki co firmy bukmacherskie dają Polakowi notowania w okolicach 12:1. Typowany na zwycięzcę Nibali to niemal pewniak.

    Choć do Giro droga jeszcze daleka, już teraz można szykować się na nie lada emocje. Co więcej, biorąc pod uwagę doświadczenia z sezonu 2014, gdy Majka po dobrze przejechanym włoskim tourze znakomicie spisał się na trasie ?Wielkiej Pętli?, która i tym razem znajduje się w jego programie startowym – w roli pomocnika Alberto Contadora – mam nadzieję na kontynuowanie dobrej passy związanej z górskimi etapami TdF.

    CCC Sprandi Polkowice w Dookoła Flandrii

    Powoli zapełnia się kalendarz grupy CCC Sprandi Polkowice. Po zaproszeniach do Mediolan-Sanremo, Tirreno-Adriatico i Strade Bianche przyszedł czas na? Dookoła Flandrii. W ten sposób ?pomarańczowi? zaliczą przynajmniej dwa kolarskie ?monumenty? tej wiosny.

    Z jednej strony należy się cieszyć z dobrej pracy menadżerów drużyny i korzystnych powiązań biznesowych sponsorów, z drugiej można nieco obawiać się o postawę naszej ekipy na brukach i wzgórzach Flandrii. O ile Maciej Paterski czy Davide Rebellin dobrze dawali sobie radę na trasach górzystych wyścigów, o tyle na kocich łbach zespół Piotra Wadeckiego spisywał się nienajlepiej. Tak czy inaczej zaproszenie do prestiżowego wyścigu cieszy i tego się na tę chwilę trzymajmy.

    Na szosie nawet zawodowcy nie są bezpieczni

    Poważny wypadek kolarzy Giant Alpecin, na których najechała brytyjska turystka prowadząca samochód po niewłaściwej stronie szosy w okolicach Alicante po raz kolejny zwraca uwagę na bezpieczeństwo kolarzy i rowerzystów w ruchu ogólnym.

    Obrażeń doznało sześciu zawodników zespołu, Johnowi Degenkolbowi grozi nawet amputacja jednego z palców. Kontuzji doznali też Warren Baruil, Chad Haga, Frederik Ludvigsson, Max Walscheid i Ramon Sinkeldam.

    Nie wiadomo, czy Degenkolb, bohater wiosny 2015, zwycięzca Mediolan-Sanremo i Paryż-Roubaix zdoła przez ten wypadek zbudować właściwą dyspozycję a wszystko to przez głupotę nierozważnej turystyki. Niestety takie sytuacje zdarzają się na całym świecie, dotyczą zarówno zawodowców, amatorów kolarzy jak i rowerzystów najzwyczajniej w świecie jadących do pracy.

  • Tak, to już

    Tak, to już

    Jeszcze chwilę temu były podsumowania, odpoczynek i regeneracja. Jeszcze nie zdążyliśmy ochłonąć po emocjach zeszłego sezonu. A tymczasem już startuje kolejny. W Argentynie i Australii zawodowcy ruszają na trasy a największe gwiazdy zapowiadają walkę o wygraną.

    Vincenzo Nibali chce spróbować zwyciężyć w Tour de San Luis. Richie Porte zamierza wejść na podium Tour Down Under. Za chwilę peleton zawita też na półwysep arabski, gdzie swoje siły sprawdzą i sprinterzy i górale.

    Nieco ponad dekadę temu Jan Ullrich stawał na starcie Circuit de la Sarthe na początku kwietnia z wyraźną nadwagą a jego głównym celem było po prostu zaliczenie kilkuset kilometrów w wyścigowym tempie. Owszem, specjaliści klasyków testowali formę wcześniej, pod koniec lutego na Tour Mediterranean, ale połowa stycznia była w kolarstwie miesiącem cichych przygotowań. Patrząc na to, co dzieje się obecnie, żyjemy w zupełnie innej epoce. 

    Nie tylko mamy apogeum sezonu przełajowego, nagłaśnianego jak nigdy wcześniej, ale też szosowcy swój ?offseason? zaczęli później i skończyli wcześniej niż kiedykolwiek.

    Relacje z pierwszych zgrupowań, prezentacji i treningów sprawiły, że bez newsów z zawodowego peletonu żyliśmy raptem kilkanaście dni.

    Kolarski sezon trwa więc cały rok, czasu na oddech jest niewiele. Ściganie pod palmami ?na drugim końcu świata? przestało mieć rekreacyjno-ogórkowy charakter, bo i też nie ma już czegoś takiego jak ?drugi koniec świata?.

    Jakkolwiek sport rowerowy nie byłby konserwatywny i europocentryczny, globalizacja stała się faktem. Obserwujemy wydłużenie kalendarza a coraz więcej krajów chce gościć gwiazdy największego formatu i to nie jako celebrytów, lecz głównych bohaterów wydarzenia.

    W tym tygodniu na trasy Tour de San Luis i Tour Down Under ruszają więc m.in. Nairo Quintana, Fernando Gaviria, Andrew Talansky, Jean-Christophe Peraud, Grega Bole (już nie w barwach CCC Sprandi Polkowice a Nippo-Vini Fantini), Vincenzo Nibali, Peter Sagan, Rafał Majka, Paweł Poljański i Maciej Bodnar, Rohan Dennis, Richie Porte, Simon Gerrans, Celeb Ewan, Geraint Thomas, Adam Hansen, Ryder Hesjedal, Domenico Pozzovivo, Lars Boom, Louis Meintjes i wielu, wielu innych.

    Krótko mówiąc: ?grubo?.

    Nawiązując to facebookowych komentarzy pod jednym z zeszłotygodniowych tekstów, tak, to wciąż nie będą te same emocje i ta sama waga wydarzeń co wiosną w Europie. Mimo tej samej kategorii, etap Tour Down Under wciąż będzie mniej istotny niż wygrana na trasie Paryż-Nicea czy Criterium du Dauphine, ale dobre umiejscowienie w kalendarzu, konsekwentna i intensywna praca w zakresie marketingu i PR sprawiają, że imprezy bez bogatej historii, wcześniej co najwyżej traktowane jako alternatywa dla zgrupowania treningowego w ciepłych krajach zyskują na znaczeniu.

    W sytuacji, gdy drużyny kolarskie nieustająco borykają się z problemami finansowymi, te kilka tygodni więcej, podczas których sponsorzy dostają obecność w mediach to cena, którą warto zapłacić by przetrwać lub mieć możliwość rozwoju.

    Co ważne, swój sezon rozpoczęły również panie. Zarówno Tour Down Under jak i Tour de San Luis mają swoje „damskie wersje”. W Argentynie, w rozegranym po raz trzeci Tour Femenino de San Luis (2.1) drugie miejsce zajęła Małgorzata Jasińska.

  • Nie zdążyłem zgłodnieć

    Nie zdążyłem zgłodnieć

    Cavendish, Quintana, Kittel, Kwiatkowski, Niemiec? Już? Przecież to dopiero styczeń a najlepsi zawodowcy rozpoczęli sezon. Czas, gdy kolarze odpoczywają zdecydowanie się skrócił, chwila oddechu dla kibiców również nie była długa.

    W nieodległej przeszłości od połowy października do połowy lutego co najwyżej mogliśmy śledzić poczynania przełajowców. Sport to jednak biznes a ten nie znosi przestojów. W ten sposób sezon szosowy wydłuża się w szybko i skutecznie. Imprezy, które jeszcze niedawno były egzotycznym dodatkiem, dziś stają się pełnoprawnymi punktami w kalendarzu. Nawet, jeśli gwiazdy nie są w pełnej formie na trasach wyścigów rozgrywanych w okolicach zwrotników, sama ich obecność podgrzewa emocje bardziej niż południowe słońce.

    Bez względu na to, czy to World Tour (jak w przypadku australijskiego Tour Down Under) czy wyścigi niższych kategorii, czy ekskluzywne, za pieniądze szejków (Oman, Katar, Dubaj), czy nieco chaotyczne jak Tour de San Luis w Argentynie, przyciągają naszą uwagę. Trudno obronić się przed zmasowanym atakiem komunikatów prasowych, relacji, zdjęć, twittów i streamingów. Emocje sportowe są być może i drugoligowe (trenujące gwiazdy vs lokalni herosi vs młodzi na dorobku), ale dostajemy jeszcze prezentacje nowych trendów, strojów, kolekcji sprzętu, prototypów.

    W tym roku nie byłem głodny nowości, nie czekałem na Tour Down Under. Sam przed sobą mam cały czas ustaloną hierarchię wyścigów, i dla mnie te ważne zaczynają się na przełomie lutego i marca od Omloop Het Nieuwsblad. Mimo to, dałem się ponieść komunikacyjnej fali, przekonać marketingowcom i agencjom PR, że to, co dzieje się teraz na półkuli południowej ma znaczenie. Nawet, jeśli w podsumowaniu sezonu 2015 zasłużą na nie więcej niż dwa zdania. Od tego trendu nie ma już odwrotu. Sezon szosowy w wydaniu zawodowym trwa już teraz dwa miesiące dłużej. Dołóżmy do tego informacje o transferach, obozach przygotowawczych i nietypowych wyjazdach integracyjnych (jak choćby Tinkoff-Saxo na Kilimandżaro) i mamy zapewnioną kolarskie newsy na całe 12 miesięcy.

    Zdjęcie okładkowe: Scott Caleja, flickr, CC BY 2.0