Tag: roman kreuziger

  • Czy system antydopingowy działa etycznie?

    Czy system antydopingowy działa etycznie?

    Roman Kreuziger może się ścigać. Wielomiesięczna sprawa o naruszenie zasad antydopingowych oparta o analizę jego paszportu biologicznego dobiega końca. Bez względu na to, czy wierzycie w niewinność czeskiego kolarza czy nie, sposób działania samego systemu śmiało można kontestować.

    Słowem wprowadzenia, bo pewnie nie wszyscy orientują się w meandrach tej sprawy.Roman Kreuziger to czeski kolarz urodzony w 1986r. Niemal od początków swojej zawodowej kariery notował znakomite wyniki. Jako 22 latek wygrał Tour de Suisse i pokazał spory potencjał w jeździe indywidualnej na czas. Grupa Liquigas, którą reprezentował, w owym czasie borykała się z kłopotem nadmiernego bogactwa talentów i nie zawsze mógł jechać na swoje konto. Potwierdził klasę, rok później zwyciężając w Tour de Romandie, jednak w poszukiwaniu większej swobody w 2010r zmienił barwy na Astanę.

    Zdołał wtedy zająć piąte miejsce w Giro d?Italia w 2011r i wygrać etap tamże rok później. Następnie przeszedł pod czułe skrzydła Bjarne Riisa i Olega Tinkowa, gdzie nie dość, że wygrał Amstel Gold Race i zajął piąte miejsce w Tour de France, to jeszcze stał się jednym z głównych przybocznych Alberto Contadora. Taką samą funkcję miał pełnić w sezonie 2014, ale jego kariera została nagle zatrzymana.

    Jak każdy z zawodowców od 2008 jest kontrolowany w ramach systemu paszportu biologicznego. Analiza jego danych z lat 2011 i 2012 sugeruje, że w tym czasie coś nienaturalnego działo się z jego organizmem. Paszport biologiczny, w skrócie, polega na tym, że zapisywane w nim są parametry krwi sportowca, na podstawie których tworzony jest wzór naturalnych reakcji. Odstępstwa od trendu sugerują niedozwolone wspomaganie, co wzmaga czujność stosownych organów i może doprowadzić do dwuletniego zawieszenia w prawach zawodnika.

    Sam kolarz tłumaczy się, że zaburzenia powstały na skutek przyjmowanego przez niego leku na tarczycę. Z kolei eksperci sugerują mikrodawkowanie EPO lub mikrotransfuzje (jego hematokryt rósł zamiast spadać w czasie trzytygodniowych wyścigów). Na skutek tego Czech został powstrzymany przed startem w Tour de France 2014, przez co jego poprzedni sezon de facto legł w gruzach. Skorzystał na tym Rafał Majka, powołany do składu w ostatniej chwili, ale tym razem nie będę pisał o nim, bo jego sukcesy, mam nadzieję, wszyscy pamiętamy.

    Kreuziger ma też na swoim koncie współpracę z Michele Ferrarim, jednak wyjątkowo konszachty z włoskim fizjologiem nie są tematem śledztwa. Sprawa toczy się o wyjaśnienie przyczyny nieprawidłowych wyników krwi z lat 2011-2012, gdy był on kolarzem Astany. Drugim dnem jest więc bardziej powiązanie jej z obecnymi problemami tej drużyny.

    Choć zawodnik dostarczał do UCI oraz WADA rozmaite dokumenty, argumentem by dopuścić go do startów w sezonie 2015 stało się badanie na wykrywaczu kłamstw, któremu poddał się kilka dni temu. Na pytania o stosowanie dopingu, w tym konkretnych substancji i metod jednoznacznie zaprzeczał a ekspert prowadzący badanie potwierdził wiarygodność odpowiedzi. Pierwszym startem startem ma być dla niego Tour of Oman na początku lutego. Sprawą jeszcze zajmie się CAS (Trybunał Arbitrażowy do spraw Sportu) i po przesłuchaniu kolarza nadal może nałożyć karę dwuletniej dyskwalifikacji (na poczet której może zostać nałożony czas od lipca 2014 gdy Kreuziger się nie ścigał).

    Cały sprawa ma wiele aspektów proceduralnych i etycznych, które interesują mnie w tym wypadku najbardziej. Intrygująca jest sama istotna paszportu biologicznego, który pozwala karać nie za bezpośredni wynik testu antydopingowego a za poszlaki na to wskazujące. O ile godne podkreślenia jest skuteczne działanie prewencyjne – po wprowadzeniu ?paszportu? powszechne stosowanie EPO i transfuzji na masową skalę zostało przynajmniej ograniczone, o tyle aspekt dyscyplinarny jest wątpliwy. Okazuje się bowiem, że wiedza i ilość zbadanych przypadków są wciąż zbyt małe a możliwe zmienne często tak zaskakujące, że nawet najlepsi eksperci często nie są w stanie jednoznacznie orzec o winie lub jej braku. Co więcej, długotrwała procedura, choć oficjalnie nie jest równoznaczna z dyskwalifikacją, zazwyczaj powoduje odsunięcie zawodnika od możliwości startowania w wyścigach, czyli de facto wykonywania jego pracy. Można oczywiście powiedzieć, że sportowcy sami zapracowali na takie traktowanie, lecz trudno je pogodzić z przyjętymi w zachodnim świecie standardami postępowania sądowego. Idąc tym tropem dalej trzeba zauważyć, że za występki sprzed kilku lat, poza samym kolarzem, nie płaci jego ówczesny pracodawca (Astana), tylko obecny (Tinkoff Saxo). Ekipie Riisa i Tinkowa akurat nie wyszło to na złe (rewelacyjna forma Majki podczas Tour de France), mimo wszystko coś tu jest nie tak. Co więcej, niektóre drużyny obawiając się o swój wizerunek, prowadzą własną kontrolę zawodników i zawieszają ich w oparciu o opinie swoich ekspertów, uprzedzając działania dyscyplinarne do wyjaśnienia sprawy. Całość działa oczywiście na wiedzy naukowej, ale równolegle polega na indywidualnych opiniach a jak potwierdzają to dotychczasowe sprawy, tych potrafi być tyle, co samych ekspertów.

    Tak czy inaczej, Roman Kreuziger wraca do ścigania i oficjalnie jest ?czysty?. Postępowanie dyscyplinarne wciąż nie jest zamknięte, do tej pory zabrało mu pół roku kariery. Jak rozstrzygnie się cała sprawa, czy CAS przyzna rację Czechowi czy też postanowi go jednak zdyskwalifikować zobaczymy wkrótce. Albo za rok.

    Zdjęcie okładkowe: Flowizm, flickr, CC BY 2.o

  • Poniedziałkowy skrót #33

    Sezon szosowy rozpoczęty, przełajowy prawie zakończony. Gwiazdy sprawdzają nogę, kolarze na dorobku pracują na nazwisko.

    Zmiana warty w Australii

    Cadel Evans pożegnał się z World Tourem, w tym sezonie na starcie oficjalnych zawodów stanie jeszcze tylko raz: podczas firmowanego własnym nazwiskiem Ocean Race za kilka dni. Jego przygoda z wyczynowym kolarstwem dobiega końca. Zaczynał ją jako zawodnik mtb, później próbował rywalizować z kolarzami ?Ery EPO? i dopiero w latach, gdy doping zaczynał być ograniczany przyszły jego najlepsze wyniki. Został mistrzem świata (2009) a następnie w 2011r zwyciężył w Tour de France jako jeden z pięciu najstarszych kolarzy w historii. W kolejnych sezonach utrzymywał się w dobrej formie, ale nie był już w stanie walczyć o zwycięstwo wielkiego touru. Karierę kończy mając 38 lat, pozostając w niezłej dyspozycji.

    Tour Down Under 2015 rozpoczął kolejny sezon World Touru. Dla Evansa był to ostatni wyścig na takim poziomie, zatem były mistrz świata przygotował się do niego nad wyraz starannie. W mocno obsadzonej stawce zdołał zająć trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej, co już samo w sobie jest sporym osiągnięciem. Co ważne, na trasie doszło do swoistego przekazania sukcesji w australijskim kolarstwie. Tygodniową etapówkę wygrał młodszy kolega Evansa z drużyny BMC, Rohan Dennis. Ten dwudziestopięciolatek to znakomity specjalista jazdy na czas o sporym potencjale związanym z wyścigami etapowymi. Kto wie, może już niedługo będzie w stanie walczyć o czołowe lokaty wielkich tourów, skoro na swoim koncie ma już dobre wyniki w Criterium du Dauphine czy Tour of California. Australijczycy w ogóle mogą czuć się spokojni o przyszłość swojego kolarstwa. Dennis jest w awangardzie młodego pokolenia, z kolei pokolenie średnie godnie reprezentuje, pochodzący z Tasmanii Richie Porte. Po niezbyt udanym sezonie 2014, kolarz ekipy Sky dobrze rozpoczął nowy rok i w Tour Down Under rozdzielił na końcowym podium Dennisa i Evansa, zatem gospodarze zdominowali czołówkę klasyfikacji generalnej.

    Zaskakująca Argentyna

    San Luis konkuruje z Tour Down Under, jednak pod wieloma względami nie dorównuje australijskiej imprezie. Mimo to, część gwiazd sezon rozpoczyna właśnie w Argentynie. W tym roku kolarze zmagali się z obfitymi opadami deszczu i nienajlepszą organizacją. Co więcej, zawodnicy celujący z formą w najważniejsze wyścigi w Europie zostali zaskoczeni przez gospodarzy. Mark Cavendish wygrał finisz z peletonu dopiero za trzecim razem, dwukrotnie uznając wyższość młodego Kolumbijczyka, Fernando Gavirii. Z kolei Nairo Quintana został pokonany przez mało znanych Daniela Diaza i Rodolfo Torresa. Dla obu gwiazdorów start w San Luis był rodzajem przetarcia i zapewne dużo ważniejsza była konfrontacja z rywalami, z którymi będą ścigać się na co dzień za kilka i kilkanaście tygodni. Mogą jednak myśleć o startach w Europie z pewną dozą spokoju, podobnie jak Michał Kwiatkowski, drugi podczas finałowej czasówki i Przemysław Niemiec, trzynasty w klasyfikacji generalnej. Szczególną uwagę zwraca wynik ?Kwiato?, który wysoką dyspozycję zaprezentował w bardzo wczesnej fazie sezonu.

    Epilog błotniaków

    Szosowcy zaczynają sezon, przełajowcy kończą. Ostatnie zawody Pucharu Świata rozegrano w niedzielę w Hoogerheide. Zwyciężył Mathieu Van Der Poel, zaś klasyfikację generalną na swoje konto zapisał Kevin Pauwels. Za tydzień w czeskim Taborze specjaliści i specjalistki cyclocrossu będą walczyć o medale i tęczowe koszulki. Sezon 2014/2015 jest wyraźnie przejściowym w najnowszej historii przełajów. Pokolenie młodych kolarzy doszło do głosu i zaczyna rozdawać karty. Co więcej, dyscyplina zdobywa coraz większą popularność i zagarnia coraz więcej miejsca w mediach rowerowych. Równocześnie pojawiają się kolejne pogłoski o mniej lub bardziej zorganizowanym procederze dopingowym wśród ?błotniaków?. To wszystko sprawiło, że w tym sezonie nie przykuwały mojej uwagi zbyt mocno. Nie przeszkodzi mi to jednak zaplanować następnego weekendu tak, by śledzić mistrzostwa świata.

    Roman nie skłamał?

    Czeski kolarz, Roman Kreuziger, który od dłuższego czasu boryka się z wyjaśnieniem nieprawidłowości w swoim paszporcie biologicznym postanowił dostarczyć argumentu za swoją niewinnością. Dał się przebadać przy pomocy wariografu. Miał odpowiadać na pytania dotyczące stosowania EPO i przetaczania krwi. Oczywiście zaprzeczył a wariograf i specjalista obsługujący to urządzenie potwierdzili jego zeznanie. Trzeba pamiętać, że Kreuziger zaburzenia parametrów krwi podczas Giro d?Italia 2011 i Tour de France 2012 tłumaczy przyjmowaniem leku na niedoczynność tarczycy. Nie zdziwiłbym się, gdyby większość z Was nie wierzyła czeskiemu kolarzowi, ale cała sprawa pokazuje, że system antydopingowy wciąż działa na wątłych podstawach a przypadki będące jakkolwiek nieoczywiste dają pole do bardzo różnych interpretacji.

    Wideo okładkowe: Rohan Dennis wygrywa trzeci etap Tour Down Under i obejmuje prowadzenie w klasyfikacji generalnej wyścigu

  • Domniemanie winy

    Domniemanie winy

    Roman Kreuziger bardzo angażuje się w obronę swojego imienia nie tylko przed organami dyscyplinarnymi, ale i przed opinią publiczną. Sprawa związana z nieprawidłowościami w jego paszporcie biologicznym powoli, ale konsekwentnie zmierza do rozwiązania.

    Czeski kolarz to kolejny przedstawiciel światowej czołówki, który zmaga się z zarzutami o doping. Tym razem jednak sprawa nie dotyczy pozytywnego wyniku testu a interpretacji wartości w paszporcie biologicznym. Jest póki co najbardziej eksponowana, obok Denisa Mienszowa postać, która prawdopodobnie zostanie zawieszona za nie-wprost udowodnione wspomaganie.

    Kreuziger posunął się nawet do opublikowania swoich danych z paszportu, prezentując sporne wartości krwi z Giro d?Italia 2011, 2012 oraz Tour de France 2011. Jego argumentacja jest znana i zgrana zarazem: nie miałem nigdy pozytywnego wyniku testu a do tego wszystkie parametry są w dopuszczalnych normach. Wedle prawa, zdrowego rozsądku i praktyki sprzed ery paszportów biologicznych, sprawa była zakończona. Gdyby sprawę oddać do amerykańskiego sądu i postawić Kreuzigera przed dwunastoma gniewnymi ludźmi, przynajmniej część z nich powiedziałaby ?niewinny? i Czech mógłby ścigać się dalej. Tym tropem poszła swoją drogą jego rodzima federacja kolarska, która chciała go dopuścić do jesiennych startów.

    Jak jednak pokazuje historia, można podawać zabronione środki tak, by w testach nie wyszło nic podejrzanego. Dodatkowo ciągły postęp medycyny w połączeniu z dostępem do czarnego rynku jeszcze niedopuszczonych substancji powoduje, że laboratoria wciąż są w tyle za doperami. Dlatego też powołano do życia program paszportu biologicznego, który ma udowadniać nie przyczyny niedozwolonego wspomagania a jego skutki i na tej podstawie sportowcy mają być dyskwalifikowani.

    Spustoszenie, jakie w organizmie człowieka powoduje jazda w trzytygodniowym wyścigu kolarskim jest ogromne. Codzienny, wielogodzinny wysiłek drenuje zasoby, powodując m.in. spadek hematokrytu i wiele innych zaburzeń. W teorii kolejne próbki powinny zawierać więc coraz ?słabszą? krew. Tymczasem materiał pobierany od Kreuzigera pokazywał nienaturalne zmiany. Giro 2011 skończył z wyższym hematokrytem niż rozpoczął a ilość retikulocytów (niedojrzałych krwinek) podczas całej imprezy była wyraźnie wyższa niż ?ustawa przewiduje?. To samo działo się w czasie dwóch kolejnych wielkich tourów, w których startował. Według ekspertów to sugeruje transfuzję krwi, mikrodawkowanie epo lub? użycie jakiegoś środka, który jeszcze nie jest do końca przetestowany. Argument Kreuzigera, który tłumaczy się zażywaniem Tyroksyny (jeden z hormonów tarczycy odpowiedzialny m.in za rozpad tłuszczów do glicerolu i kwasów tłuszczowych), na co miał pozwolenie. Ponieważ nie jest to typowe, wskazuje, że miało to zaburzać funkcjonowanie jego organizmu. Cóż, tłumaczenie tak samo dobre, jak to, że Jonathan Tiernan-Locke odwodnił się na skutek ostrego picia na imprezie, gdzie świętował podpisanie kontraktu z grupą Sky.

    Niewykluczone, że w normalnym świecie byłby to wystarczający argument do uznania człowieka za niewinnego. Wszak w naszej kulturze prawnej obowiązuje domniemanie niewinności. Zawodowi sportowcy wieloletnimi praktykami doprowadzili jednak do sytuacji, w której stosuje się wobec nich domniemanie winy. Muszą więc nie tylko podawać alibi, ale szczegółowo udowadniać swoje racje. Jednymi z nielicznych przypadków są te, dotyczące faktycznie zanieczyszczonego klenbuterolem mięsa podawanego w hotelach podczas azjatyckich wyścigów. W ten sposób spod topora komisji dyscyplinarnej uciekł Michael Rogers. Szansa, że Kreuziger wymiga się od kary jest raczej niewielka.

    Na koniec jeszcze jedna uwaga, pokazująca, jak wątpliwy jest system paszportów biologicznych oraz kontroli dopingowych w ogóle. Tak naprawdę ilość badanych jednostek jest niewielka a okoliczności często drastycznie różne. Co więcej, zawodnicy poddawani są różnym bodźcom, przyjmują różne – legalne – substancje, mają wypadki, odwadniają się, przegrzewają, podróżują itd. To samo w sobie podważa wiarygodność systemu ze względu na olbrzymią ilość nieprzewidywalnych zmiennych. A pamiętajmy, że ludzka biomachina nie została jeszcze całkowicie poznana i potrafi zaskakiwać największych eekspertów Równocześnie, jeśli Kreuziger faktycznie coś brał, co niemal jednoznacznie sugeruje jego paszport, jakim cudem żaden z jego testów nie dał wyniku pozytywnego?

    Zdjęcie okładkowe: admires, flickr, CC BY 2.0