Tag: Robert Marchand

  • Loverove 05.01.2017

    Loverove 05.01.2017

    Jutro Trzech Króli i pierwszy w tym roku „długi weekend”. W związku z tym dzisiejsze loverove nieco większe niż zazwyczaj :)

    1. Mistrzyni dnia

    Nowy strój mistrzyni Polski, Katarzyny Niewiadomej w barwach WM3 Pro Cycling aka Fortitude. Top!

    2. Masters dnia

    Robert Marchand, 105 letni kolarz pobił kolejny rekord. Francuski weteran znów zmierzył się z legendarną próbą godzinną. Tym razem na torze w Saint-Quentin-en-Yvelines w ciągu 60 minut przejechał 22,547km. To nowy, najlepszy wynik w kategorii 105+. Co ciekawe,  choć w teorii VO2max spada wraz z wiekiem, pan Marchand podniósł ten parametr w ostatnich latach. Wynosi teraz 40ml/kg.

    Galerię zdjęć z tego wyjątkowe wydarzenia możecie zobaczyć w cyclingnews.

    O poprzednich wyczynach Roberta Marchanda możecie poczytać tutaj.

    3. Kurczak dnia

    Pan kurczak przymocowany do rowerowego amortyzatora. Fani „Zapytaj Beczkę” muszą być szczęśliwi!

    4. Koszulka dnia

    Mieli być Chińczycy, są Arabowie. Worldtourowa ekipa Lampre-Merida pod kierownictwem Giuseppe Saronniego przeistacza się w UAE Abu Dhabi i prezentuje nowy strój:

    https://twitter.com/AndreaGuardini/status/816621135802548224

    Fani kolarstwa pamiętający lata ’80 widzą w tym projekcie nawiązanie do dawnej ekipy PDM:

    https://twitter.com/Oa_Zinho_DC/status/639314892391104512

    5. To mówicie, że przełaje są fajne?

    Mistrzostwa USA w cyclocrossie rozegrano w prawdziwie „przełajowych” warunkach:


    Jak tak na to patrzę, to myślę, że może jednak fajniejsze są mistrzostwa świata w zaklinaniu robaków...

    PS Jestem na Patronite!

    O tym, co to jest Patronite, do czego służy i czemu właściwie proszę Was o wsparcie możecie przeczytać tutaj. A klikając w banner poniżej możecie zobaczyć mój profil i zrobić zrzutę na dobrą treść o kolarstwie:

  • Kolarski rok 2014: Luty

    Ściganie w ciepłych krajach sprawia, że możemy wcześniej niż jeszcze kilka lat temu pasjonować się rywalizacją największych gwiazd. Zawody w krajach arabskich oraz na południu Europy pokazały, kto najlepiej przepracował okres przygotowawczy. Później okazało się, że swoisty prolog sezonu w wielu przypadkach pokazał realny potencjał zawodników, który potwierdzali w kolejnych miesiącach.

    Luty rozpoczęliśmy od rekordu godzinnego w kategorii Masters 100. Robert Marchand pobił swoje osiągnięcie sprzed  dwóch lat o dwa i pół kilometra. Nowy rekord to 27 kilometrów bez trzech metrów. Imponujące.

    W holenderskim Hoogerheide rozegrano mistrzostwa świata. Obecnie jestem daleki od ?hajpowania? przełajów, jednak widowisko, jakie zrobili Zdenek Stybar i Sven Nys w wyścigu elity było wyjątkowe. Rewelacyjny pojedynek, a taki rodzaj rywalizacji lubimy najbardziej, zakończył się zwycięstwem Czecha, który w cyclocrossie startuje coraz bardziej sporadycznie. Z kolei Nys dał popis techniki, jednak to nie wystarczyło, by pokonać świetnie dysponowanego Stybara. O ile dla Zdenka dobra forma zimą przełożyła się na udany sezon szosowy, o tyle mistrzyni świata, Marianne Vos, kolejne miesiące ułożyły się nieco inaczej. W lutym jednak cieszyła się ze zdobycia tęczowej koszulki przed własną publicznością.

    Kilka tygodni później, w kolumbijskiej miejscowości Cali, Katarzyna Pawłowska nie zdołała obronić tytułu mistrzyni świata w torowym Scratchu, ale zdołała zająć drugie miejsce, co również jest sporym osiągnięciem.

    Dość szybko uwaga przeniosła się jednak na szosę. 2014 to kolejny sezon, który rozpoczyna się wcześniej od wyścigów rozgrywanych np. na Półwyspie Arabskim. I tak w Omanie triumfował Chris Froome a w Katarze Niki Terpstra przed Tomem Boonenem. Katar zaoferował również ściganie paniom, co jest ciekawe ze względu na sytuację kobiet w tamtejszym kręgu kulturowym.

    Nawet, jeśli w Emiratach ścigały się największe gwiazdy, polscy kibice zwrócili oczy ku Majorce. Tamtejsze zawody przygotowujące kolarzy do właściwego sezonu przyniosły pierwsze zwycięstwo Michała Kwiatkowskiego (co symptomatyczne, po ataku na zjeździe). Wkrótce potem zawodnik Omega Pharma Quick Step rewelacyjnie pojechał w portugalskim Algarve. Na trasie tamtejszej etapówki wygrał etap ze startu wspólnego oraz jazdę na czas (przed Adriano Malorim i Tonym Martinem!) a w górach obronił się przed Alberto Contadorem. Tak jak w wielu innych przypadkach, była to tylko zapowiedź tego, co będzie się działo w dalszej części sezonu.

    Kolarzem, który również błysnął zimą a później jeszcze poprawił swoją formę, był Jean Christophe-Peraud. Francuz z ekipy Ag2r, mający za sobą doświadczenia w mtb, zwyciężył na etapie Tour Mediterraneen z metą na znanym wzniesieniu Mont Faron. Z kolei jego kolega z drużyny, Carlos Betancur, choć wygrał Tour du Haut Var, to jednak z wyraźną nadwagą, zmorą, która doprowadziła do załamanie jego kariery.

    Zimowe miesiące dostarczały nam również kolejnych plotek z obozu Sky. Konflikt między Bradleyem Wigginsem a Chrisem Hoyem kwitł w najlepsze, choć był to dopiero początek emocji niczym z Pudelka, które mieli nam zaserwować nieco później.

    Pierwsze wieści zaczęły również dochodzić ze sceny mtb. Podczas etapówki w Andaluzji znakomite, czwarte miejsce, zajął zespół JBG2 w składzie Adrian Brzózka – Bartłomiej Wawak.

  • Panie Marchand, tak nie wypada!

    Wyczyn studwuletniego Francuza, Roberta Marchanda po raz kolejny znalazł się w wiadomościach całego świata. Niespełna 27 kilometrów, które pokonał na rowerze w czasie godziny jest oficjalnym rekordem świata w kategorii Masters 100+.

    Pan Marchand znów nas zadziwił. Powoli staje się symbolem siły ducha i sportu bez ograniczeń. Sam jeden bardziej promuje kolarstwo niż peleton zawodowców, który w zamian za petrodolary szlifuje formę na Półwyspie Arabskim. Kogo tak naprawdę obchodzą wyniki kolarzy, którzy z niewiadomego powodu ścigają się w zimie na pustyni? Za to dziarski staruszek, do tego o tak pociesznej aparycji jak Robert Marchand, który podąża za swoją pasją i bije kolejne rekordy, jest idealnym newsem do telewizji śniadaniowej.

    W ostatni piątek, zanim Marchand pokonał 26,927km powiedział:

    ?Czuję satysfakcję przystępując do takiej próby. Być może za rok już nie będę miał takiej możliwości?.

    Po rekordowym przejeździe stwierdził, że nie pojechał na 100% swoich możliwości. Poruszanie się rowerem torowym nie jest proste i śmiem twierdzić, że spora część siedzących za biurkiem trzydziestolatków nie byłaby w stanie powtórzyć wyczynu Marchanda. Zatem tego typu niepełnego wykorzystania własnych możliwości trzeba życzyć każdemu. Podziw jest więc uzasadniony, podobnie jak życzliwy uśmiech, który budzi cała sytuacja.

    Czy wyczyn Roberta Marchanda jest rzeczywiście osiągnięciem sportowym? Trudno powiedzieć. Niewielu przedstawicieli naszego gatunku dożywa tak sędziwego wieku, o jeździe na rowerze nie wspominając. Zatem jego rekord być może nigdy nie zostanie zweryfikowany przez innego pretendenta. Sam w sobie jest wydarzeniem na tyle nietypowym, że zwraca uwagę największych: swoim wyczynem wiekowy kolarz uświetnił otwarcie Vélodrome de Saint-Quentin-en-Yvelines. To nowy obiekt, wokół którego ma zostać zbudowany renesans tamtejszego kolarstwa. Wzorując się na najlepszych (Brytyjczykach, choć i Polacy próbują wdrożyć podobny model) Francuzi wybudowali centrum treningowe wraz z welodromem, przy którym siedzibę będzie miała krajowa federacja.

    Marchand oczywiście przełamuje stereotyp osoby starszej. Szacunek i uznanie, jakim się cieszy są imponujące. Na tor w Montigny-le-Bretonneux przyjechali kibice z całego kraju. Było ich wyraźnie więcej, niż na imprezach torowych rozgrywanych w naszym Pruszkowie. To świadectwo kultury sportu we Francji. Mimo to, nie jestem w stanie oprzeć się wrażeniu, że dokonania Roberta Marchanda traktujemy z pewną pobłażliwością. Czy jest to wyraz ageizmu (dyskryminacji ze względu na wiek)? Przecież na co dzień fascynujemy się wyłącznie dokonaniami pięknych, młodych i sprawnych. Prawdziwy rekord to ten Usaina Bolta na 100m lub (planowany) Fabiana Cancellary w jeździe godzinnej. Marchand to tylko sympatyczny dziwak, który ukrywając się przed statystyką zabawia nas w zimowe popołudnia. To jest również pytanie o poważne lub nie traktowanie sportu amatorskiego i aktywności innych niż te ściśle zinstytucjonalizowane i profesjonalne. Ale skoro wszyscy mamy szansę, i sami przed sobą podnosimy rangę naszych małych sportowych dokonań, dlaczego odmawiać tego dzielnemu Francuzowi? Ciesząc się dobrym samopoczuciem, które daje mu jazda rowerem, Marchand w pełni korzysta z dobrodziejstw ?najwspanialszego ze światów?. Skoro może coś robić, to dlaczego ma nie próbować? Przysłowiowe pięć minut sławy przyszło do niego dość późno, jako potwierdzenie teorii, że w realizowaniu swojej pasji należy być konsekwentnym i cierpliwym.

    Na wielu zawodach mastersów, obserwując zmagania najstarszych kategorii, młodsi zawodnicy i kibice często powtarzają zdanie ?chciałbym w jego wieku być w takiej formie?. Cóż, nie pozostaje nic innego, jak żyć w sposób, który to umożliwi. I mieć oczywiście nieco szczęścia.

  • Poniedziałkowy skrót

    Dla tych, którzy wolą robić coś innego niż śledzić kolarskie newsy: skrót najciekawszych wiadomości ostatnich dni. Tak, najciekawszych a nie najważniejszych ;)

    1. 102 latek, Robert Marchand po raz kolejny oficjalnie jeździł przez godzinę po torze, ustanawiając rekord świata w swojej kategorii wiekowej. To wydarzenie zecydowanie z pogranicza sportu i popkultury. Wiekowy Francuz z pewnością robi większą promocję kolarstwa niż kontener zawodowców wysłanych w lutym do Omanu. Większy tekst jutro. Już czeka :)

    2. Na tle Marchanda blednie średnia wieku gwiazd drużyny BMC. Mimo to od razu nasuwają się skojarzenia z piłkarskim AC Milan sprzed kilku lat. Do Cadela Evansa (37 lat), Thora Hushovda (36 lat), dołącza Samuel Sanchez (również 36). Tym samym kończy się kolejna transferowa saga, były mistrz olimpijski znajduje roczne zatrudnienie u ekscentrycznego Andy Rhiisa. Rola Sancheza w nowej drużynie będzie niejasna. Zarówno starymi gwiazdami, obecnymi liderami jak i młodą gwardią można by obsadzić więcej niż jeden topowy zespół.

    3. Holendrzy po raz kolejny pokazali, że znają się na przełajach. W Hoogerheide zaoferowali świetną arenę mistrzostw świata: trudną trasę i tłum kibiców. Gospodarze musieli jednak uznać wyższość Belgów a honor pomarańczowych obroniła tylko niezawodna Marianne Vos. Aby Belgom nie było za dobrze, Svena Nysa pokonał, startujacy z doskoku, Zdenek Stybar. Czech pojechał po mistrzostwo w aerodynamicznym kasku, czyżby ?marginal gains? i pogoń za każdym możliwym zyskiem sięgnęły także przełajów?

    Skrót wyścigu elity:

    4. Zawodowcy na szosie rozpoczęli ściganie w Europie. Podobno ci, którzy odnoszą sukcesy w lutym później nie błyszczą, ale ponieważ część kolarzy jest szczególnie zmotywowana by dobrze zacząć sezon, wyniki są ważne dla espertów. ?Men to watch?, to zawodnicy drużyn drugiej ligi: Kenneth Vanbilsen (TopSport Vlaanderen – Baloise) i Simone Ponzi (Nerri Sottoli Yellow Fluo), zwycięzcy w Marsylii i GP Costa degli Etruschi. Znaliście ich wcześniej?

    5. Na koniec narty biegowe i niewiadoma, jaką jest forma Justyny Kowalczyk przed Igrzyskami w Soczi. W ostatnim teście przed wyjazdem do Rosji, Polka na swoim koronnym dystansie 10km klasykiem uległa Bjorgen, Kalli i jeszcze dwóm innym zawodniczkom. Nie wiemy jednak, w jakim stanie jest jej kontuzjowana stopa oraz jakim cyklem przygotowań buduje szczyt formy na Igrzyska. Zatem póki co bez paniki, choć polski twitter przeżywa. Szwedzi też przeżywają: długie włosy Charlotte Kalli 

  • Najstarszy rekordzista świata

    Kolarskim wydarzeniem minionego weekendu nie były rezultaty przedsezonowych wyścigów zawodowców. Nieco w cieniu rywalizacji profesjonalistów po rekord świata w jeździe godzinnej sięgnął Francuz, Robert Marchand. Na torze w Aigle jadąc przez sześćdziesiąt minut pokonał 24251m. Mało? Być może. Tyle, że Marchand ma sto lat.

    Temat mastersów krążył wokół mnie od kilku tygodni, gdy TVP przypomniała świetnydokument o mastersach ? pływakach. Wzruszający, budujący i prawdziwy, ale dziś nie o nim. Można go obejrzeć na stronie telewizji publicznej, trwa pół godziny i z pewnością warto poświęcić chwilę czasu na tę historię. Na pływaniu się jednak nie znam, skończę więc tylko na poleceniu linku. Chętnie za to nawiążę do tekstu o ?Starych ludziach którzy mogą?, zwłaszcza w kontekście osiągnięcia Marchanda.

    Przede wszystkim nie traktowałbym ludzi, którzy odbiegają od wzorca młodego gladiatora jako ewenementów. Gdy mówi się o sportowcach, którzy kontynuują karierę po czterdziestce często przywoływana jest Jeanie Longo. W dyscyplinach wytrzymałościowych, do tego niszowych, wybitna jednostka może utrzymywać się na szczycie bardzo długo. Longo to oczywiście ekstremum, ale wielu kolarzy, biegaczy narciarskich, maratończyków oraz zawodników dyscyplin ekstremalnych przeciąga swoje kariery niemal w nieskończoność. Nie w tym rzecz.

    Kiedyś pojawia się granica, za którą rywalizacja z młodszymi przestaje być możliwa. Wielu zawodowców zajmuje się wtedy biznesem i osiąga sukces. Inni nie dają sobie rady w ?cywilnym? życiu i do końca swoich dni borykają się z wieloma problemami. Można też wybrać drogę pozostania w sporcie jako trener lub działacz.

    Ale co z wieloletnimi przyzwyczajeniami i pasją? Nie trzeba wieszać roweru na haku i ze smutkiem zerkać na zakurzone, zdobyte za młodu trofea. Dla kolejnych kategorii wiekowych niemal w każdej dyscyplinie organizowane są zawody ?Masters?. Tam byli zawodowcy spotykają amatorów. Tych, którzy z różnych powodów nie zdecydowali się na poświęcenie całego życia wysiłkowi fizycznemu.

    Niektórzy wracają do aktywności po wielu latach. Inni zaczynają swoją przygodę już jako dojrzali ludzie. Przerwana studiami, powołaniem do wojska, założeniem rodziny kariera młodzieżowca. Zalecenie lekarza. Poszukiwanie nowych wyzwań. Nagabujący kumple. Powodów jest mnóstwo. Liczy się efekt.

    Robert Marchand bije rekord świata w jeździe godzinnej:

    Robert Marchand w pierwszych zawodach startował mając 14 lat. Do tej pory uczestniczy w regularnych treningach grupy mastersów. Takiej, jaką można spotkać w większości naszych miast. Ma sto lat i o swojej przygodzie ze sportem mówi z charakterystycznym dystansem. Na torowy rower z ostrym kołem w ubiegły piątek wsiadł po? osiemdziesięciu latach. Jak sam wspomniał, potrzebował chwili czasu, by się przyzwyczaić. Przy aplauzie widzów w godzinę pokonał dwadzieścia cztery i pół kilometra ustanawiając rekord świata w swojej kategorii wiekowej. Tym samym został wpisany na oficjalne listy UCI i stał się nieśmiertelny. Choć z pewnością była to dla niego wzruszająca chwila, warto wspomnieć też o dokonaniu sprzed dekady, gdy jako dziewięćdziesięciolatek pokonał trasę wyścigu Bordeaux ? Paryż (600km) w 36 godzin!

    Krótki materiał telewizji TF1 o stuletnim rekordziście:

    Historia Marchanda jest piękna (szerszy artykuł po angielsku na stronie UCI), ale chcę powiedzieć o czymś nieco innym. Francuz jest na szczycie pewnej piramidy. Mniej lub bardziej zinstytucjonalizowanego ruchu ludzi, którzy nie mówią ?stop?, chcą żyć i mieć z tego radość jak najdłużej. Nie przejmują się kanonami piękna, społecznym tabu czy posądzeniami o śmieszność. W zamian dzielą się optymizmem i doświadczeniem. Dla juniora kilka przejażdżek z Mastersami to lekcja warta więcej niż wiele tomów napisanych przez współczesnych specjalistów. A na zawodach najpowszechniejszym komentarzem z ust młodych zawodników oglądającym wyścigi najstarszych kategorii jest ?chciałbym w ich wieku być w takiej formie?. Z dużym prawdopodobieństwem dla spieszącego się do pracy przechodnia staruszek w lycrowm stroju i niemodnym kasku jawi się jako niegroźny dziwak, ale to nie on a ów staruszek ma rację. Bo robi to co kocha.

    Tekst oryginalnie opublikowany w portalu natemat.pl 23.02.2012