Tag: Julian Alaphilippe

  • Ranking kolarskich mistrzów świata, edycja 2022

    Ranking kolarskich mistrzów świata, edycja 2022

    To był bardzo trudny rok dla Juliana Alaphilippe’a. Mistrz Świata 2021 zmagał się z chorobami a gdy tylko dochodził do wysokiej dyspozycji, upadał doznając poważnych kontuzji. Swój drugi sezon w tęczowej koszulce kończy z dwoma zwycięstwami i niewielką liczbą punktów na swoim koncie. 

    “Ranking kolarskich mistrzów świata” to mój wieloletni projekt, w którym śledzę, jak w XXIw radzą sobie zdobywcy tęczowej koszulki w sezonie po zdobyciu tytułu najlepszego szosowca.

    Ponieważ zasady rankingu UCI są zmienne, pod uwagę biorę punktację popularnego “CQ Ranking”, zwracam również uwagę na liczbę zwycięstw. Ta, choć niewątpliwie wpływa na liczbę zdobytych punktów, zależna jest od specjalizacji kolarza. Więcej wygrywał będzie sprinter, mniej zawodnik z ambicjami w wyścigach etapowych.

    Ranking 2020 i 2021 był zaburzony przez lockdowny i zmiany w kolarskim kalendarzu wywołane pandemią COVID-19. W sezonie 2022 co do zasady większość wyścigów odbywała się normalnie. W kolejnym roku znów będzie mniej obiektywnie, ponieważ mistrzostwa świata zostaną rozegrane między Tour de France a Vuela a Espana w ramach projektu multidyscyplinarego, kolarskiego czempionatu zaplanowanego na przełom lipca i sierpnia w Glasgow. 

    Wracając jednak do “panowania króla Juliana”, trzeba przyznać, że jeśli wciąż szukacie argumentów na istnienie klątwy tęczowej koszulki, to cóż, przypadek Alaphilippe’a może poprzeć waszą tezę.

    Po niezłej jesieni (szóste miejsce w rozgrywanym po mistrzostwach świata il Lombardia), w przygotowaniach do nowego sezonu przeszkodziła mu choroba. Nie pierwsza w tym roku, ale jak się okazało podczas Tour de la Provence mistrz świata miał dobrą nogę, dawał radę na etapach jak i w klasyfikacji generalnej. Kolejna infekcja, którą złapał podczas Tirreno – Adriatico wykluczyła go ze startu w Mediolan-San Remo.

    Alaphilippe odbudował formę na kwiecień, zaprezentował świetną dyspozycję w Kraju Basków, gdzie na tamtejszym prestiżowym wyścigu tygodniowym wygrał pierwszy etap, jechał aktywnie i wspierał Remco Evenepoela w klasyfikacji generalnej.

    Celem były ardeńskie klasyki. Czwarte miejsce w Walońskiej Strzale sugerowało, że w Liege-Bastogne-Liege może być nieźle. Tam niestety sezon Alaphilippe’a dosłownie się zawalił. Upadek na jednym ze zjazdów zakończył się licznymi złamaniami (żebra, obojczyk) i i odmą płucną. Fakt, że po takiej kontuzji Francuz zdołał odbudować formę na lipiec, gdzie co prawda nie wystartował w Wielkiej Pętli tylko w Tour de Wallonie pokazuje, jak silny ma organizm i jak zaawansowana jest współczesna medycyna oraz rehabilitacja. 

    Co więcej, w Walonii nie tylko wystartował, ale pokazał znakomitą formę, zwyciężając na etapie z metą na Mur de Huy. Tyle tylko, że z wyścigu wycofał się, tym razem z powodu infekcji covidem. 

    Przed hiszpańską Vueltą, manager ekipy Quick Step, złotousty Patrick Lefevere, nie omieszkał wyrazić swojego niezadowolenia, sugerując, że Alaphilippe myśli tylko o obronie tęczowej koszulki, nie skupiając się wystarczająco na innych wyścigach. W obliczu wszystkich perypetii, z jakimi zmagał się mistrz świata w tym roku brzmi to kuriozalnie. 

    Tym bardziej, że na trasie hiszpańskiego touru spisywał się znakomicie, będąc najmocniejszym ogniwem w belgijskim zespole i nieocenionym wsparciem dla lidera grupy, późniejszego zwycięzcy, Remco Evenepoela. Tyle tylko, że na jedenastym etapie upadł po raz kolejny w tym roku i z wybitym barkiem wycofał się z wyścigu…

    Kontuzja okazała się jednak mniej poważna, Alaphilippe szybko wsiadł na rower i wznowił treningi, by przygotować się do startu w australijskim Wollongong. Podróż na półkulę południową odbyła się już bez problemów, ale nie bez kontrowersji. Komentatorzy kolarstwa dostrzegli, że męska reprezentacja Francji leciała w klasie biznes, podczas gdy reprezentacja kobieca w klasie ekonomicznej. 

    Do obrony tytułu Julian Alaphilippe przystępuje niepewny swojej dyspozycji, jako wspólidera Francuzów wskazuje się Benoit Cosnefroy. 

    Trasa w okolicach Sydney to typowy “wyścig klasyczny”, z niewielkimi podjazdami, która powinna pasować obu reprezentantom trójkolorowych. Obrona tytułu przez Alaphilippe’a byłaby jednak może nie sensacją, ale jednak pewną niespodzianką. 

    Jego tegoroczne przygody i perypetie są doskonałym przykładem na to, że w trwającej kilkanaście sezonów karierze zawodowego kolarza, nawet tak utalentowanego, zdarzają się lata trudne, w czasie których musi zmagać się z wieloma trudnościami. Trzeba jednak pamiętać, że Alaphilippe ma zaledwie 30 lat i choć w ostatnim czasie zmieniły się standardy dotyczące tego, kogo uznaje się za kolarza “młodego”, realnie dopiero wchodzi w najlepszy okres dla reprezentanta dyscyplin wytrzymałościowych. I choć sezon 2022 kończy jako jeden z najmniej skutecznych mistrzów świata w XXIw, zapewne nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. 

    Ranking kolarskich mistrzów świata 2022:

    Zdjęcie na okładce: Julian Alaphilippe upada na trasie 11. etapu Vuelta a Espana. Fot. Materiały prasowe ASO.

  • Ranking kolarskich mistrzów świata, edycja 2021.

    Ranking kolarskich mistrzów świata, edycja 2021.

    Julian Alaphilippe kończy sezon spędzony w tęczowej koszulce z czterema zwycięstwami na koncie. W czasie swojego panowania Francuz kilkukrotnie pokazał nie tylko znakomitą dyspozycję, ale też i niezwykłą charyzmę, która jest jego znakiem rozpoznawczym.

    “Ranking kolarskich mistrzów świata” to mój wieloletni projekt, w którym śledzę, jak w XXIw radzą sobie zdobywcy tęczowej koszulki w sezonie po zdobyciu tytułu najlepszego szosowca.

    Ponieważ zasady rankingu UCI są zmienne, pod uwagę biorę punktację popularnego “CQ Ranking”, zwracam również uwagę na liczbę zwycięstw. Ta, choć niewątpliwie wpływa na liczbę zdobytych punktów, zależna jest od specjalizacji kolarza. Więcej wygrywał będzie sprinter, mniej zawodnik z ambicjami w wyścigach etapowych.


    Uwaga:
    Tak jak wiele innych spraw, także mój mały projekt został zaburzony przez pandemię. Poprzedni mistrz świata, Mads Pedersen nie miał zbyt wielu szans by sprawdzić swoją formę w tęczowej koszulce. Z kolei Alaphilippe kilka wyścigów mógł pojechać dwa razy. Ostatecznie “skorzystał” z tej szansy tylko raz, ponieważ kraksa na trasie jesiennej edycji Ronde van Vlaandereen zakończyła jego sezon 2020. W przypadku Liege-Bastogne-Liege, gdzie rok temu skompromitował się zbyt wcześnie unosząc ręce w geście triumfu (a wcześniej zmieniając linię sprintu), zaliczyłem mu rezultat z wiosny 2021 (drugie miejsce).

    By z kolei oddać sprawiedliwość Pedersenowi, skorygowałem tabelę o wyniki (i zwycięstwa), odniesione już po rozegraniu kolejnych mistrzostw świata (w Imoli), lecz które mu się właściwie “należały” a przez pandemię zmieniły termin (Gandawa-Wevelgem i etap Binck Bank Tour). 

    Podobne zasady zastosuję do rozgrywanego po tegorocznych mistrzostwach Paryż-Roubaix. Nowemu championowi zostanie zaliczony lepszy wynik uzyskany w jesiennej (2021) lub wiosennej (2022) edycji  “piekła północy”. 

    A jeśli świat się nie zawali, po tej korekcie ranking znów będzie funkcjonował normalnie.

    Wracając do Alaphilippe’a, trzeba wrócić właśnie do jesieni zeszłego roku. “Wpadkę” z Liege-Bastogne-Liege naprawił podczas Brabanckiej Strzały, choć trzeba przyznać, że i tam było blisko by koło “wystawił mu” van der Poel. Z kolei podczas Ronde van Vlaanderen, gdy wraz z van der Poelem i van Aertem uciekał w kluczowej fazie wyścigu, został potrącony przez motocykl. Nie tylko stracił szansę na dobre miejsce, ale doznał też złamania kości śródręcza, które zakończyło jego sezon.

    Do ścigania wrócił dość wcześnie, bo już w lutym podczas Tour de la Provence. Podczas Strade Bianche nie był w stanie odpowiedzieć na atomowy atak van der Poela, ale za to zdołał wygrać z Holendrem na etapie Tirreno – Adriatico.

    Wiosenny szczyt formy mistrza świata przypadł jednak na “ardeńskie klasyki”, gdzie kolejno był szósty w Amstel Gold Race, wygrał w Walońskiej Strzale (po raz trzeci w karierze) a w Liege-Bastogne-Liege znów brał udział w decydującym finiszu, ale tym razem szybszy był od niego Tadej Pogacar.

    Przygotowanie do Tour de France Alaphilippe poprowadził przez start w Tour de Suisse, gdzie świetnie spisał się w czasówkach (piąte i drugie miejsce). 

    Wielką Pętlę “rozliczył” dla siebie już pierwszego dnia. Po brawurowym ataku na 2km przed metą samotnie minął linię mety i został liderem wyścigu. To osiągnięcie szybko “poprawił” van der Poel, dzień później popisując się jeszcze większą charyzmą i śmiałością. Musimy jednak pamiętać, że przez cały Tour Alaphilippe odgrywał też kluczową rolę w “pociągu” Marka Cavendisha wydatnie przyczyniając się do czterech wygranych etapowych Brytyjczyka.

    Mistrz świata nie wybrał się na Igrzyska w Tokio, za to zajął szóste miejsce w Clasica San Sebastian a powrót do bardzo wysokiej formy pokazał podczas klasyku w Plouay (drugie miejsce, kolarze Deceuninck – Quickstep zostali ograni przez Benoit Cosnefroy) a także w sprawdzianie przed próbą obrony tytułu, czyli Tour of Britain. Tam jednak bardziej dynamiczni i silniejsi byli od niego Wout van Aert i Ethan Hayter. 

    Na szosowe mistrzostwa świata 2021 we Flandrii Alaphilippe przyjeżdża w dobrej dyspozycji i z mocną drużyną. Z pewnością będzie jednym z kandydatów jeśli nie do zwycięstwa to przynajmniej do medalu. 

    Sezon Francuza w tęczowej koszulce był więc bardzo udany. W gronie mistrzów świata ze startu wspólnego w XXIw plasuje się na siódmym miejscu. Trzeba jednak pamiętać, że pierwszy, trzeci i piąty najlepszy sezon miał Peter Sagan. Alaphilippe niemal cały czas prezentował wysoką formę, decydował o obliczu wyścigów, w których startował a zwycięstwa odniósł w prestiżowych imprezach. 

    Swoją charyzmą i osobowością dodawał tytułowi splendoru, a jego jazda właściwie zawsze wzbudzała wielkie emocje kibiców. Krótko mówiąc Julian Alaphilippe był znakomitym mistrzem świata. 

    Ranking Kolarskich Mistrzów Świata, edycja 2021:

    Ranking Kolarskich Mistrzów Świata, edycja 2021.
  • Mistrz na trudne czasy

    Mistrz na trudne czasy

    Julian Alaphilippe, Anna van der Breggen i Wout van Aert to największe gwiazdy pandemicznych mistrzostw świata w kolarstwie szosowym. W tle mieliśmy nie tylko genialne widoki, ale też bardzo dobrą jazdę Michała Kwiatkowskiego i Katarzyny Niewiadomej. 

    Cud w Imoli

    Wygląda na to, że zorganizowane rzutem na taśmę szosowe mistrzostwa świata we włoskiej miejscowości Imola były kolejnym elementem ratującym kolarstwo w roku pandemii.

    Zrestartowany po lockdownie sezon oferuje ściganie na najwyższym poziomie i przynajmniej ze sportowego punktu widzenia jest sukcesem. Czy drużyny, organizatorzy, media a nawet sama Międzynarodowa Unia Kolarska wytrzymają go finansowo to temat na inną dyskusję. 

    Gdyby nie odbył się, lub co gorsza, przerwany został Tour de France, z dużym prawdopodobieństwem pożegnaliśmy kilka drużyn zawodowych a pracę straciłoby przynajmniej kilkaset osób. Gdyby nie odbyły się mistrzostwa świata, pogłębiłyby się kłopoty UCI. 

    Przesunięty na późne lato i jesień, maksymalnie intensywny i skoncentrowany sezon 2020 rozgrywany jest mimo licznych przeszkód i niemal codziennie oferuje sportowe widowisko na najwyższym poziomie. 

    Mistrzostwa Świata miały być rozegrane na górzystej trasie nieopodal siedziby UCI w Szwajcarii, ostatecznie ciężar organizacji wzięli na siebie Włosi. Ci sami Włosi, których wczesną wiosną pandemia dotknęła najbardziej w Europie, których gospodarka od lat się chwieje i których kolarstwo, choć wciąż popularne, nie jest w stanie nawiązać do dawnej świetności. 

    Tymczasem, przynajmniej z perspektywy transmisji w Eurosporcie, choć okrojone wyłącznie do wyścigów elity, mistrzostwa w Imoli były sporym sukcesem, czego istotnym elementem była właśnie lokalizacja zawodów. Selektywna trasa i genialne widoki były scenerią znakomitej rywalizacji. W przeciwieństwie do wielu poprzednich czempionatów, ten zapamiętamy na długo. 

    Podwójni medaliści

    Zwycięzcy są na mecie, powinna każdemu powtarzać Anna van der Breggen. Giro Rosa wygrała, owszem, z Katarzyną Niewiadomą, ale po tym, gdy ze złamanym nadgarstkiem wyścig opuściła Annemiek van Vleuten. Tęczową koszulkę w jeździe indywidualnej na czas zdobyła, ponieważ jadąca z wyraźną przewagę Chloe Dygert w fatalny sposób upadła i omal nie złamała kości udowej.

    Być może mając to w głowie, van der Breggen postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce podczas wyścigu ze startu wspólnego, gdzie popisała się znakomitym rajdem i samotnie przez ponad czterdzieści kilometrów powiększała przewagę nad próbującymi zorganizować pościg rywalkami. Dwa złote medale na jednej imprezie mistrzowskiej to wielka rzecz!

    Dwa srebrne medale zdobył z kolei Wout van Aert. Choć oczywiście nowy mistrz świata ze startu wspólnego, Alaphilippe, może dokonać jeszcze w tym dziwnym sezonie rzeczy wielkich, zwłaszcza podczas wyścigów jednodniowych, to Belg jest zdecydowanym kandydatem do “Velo d’Or”, tytułu kolarza roku.

    Wygrane w Mediolan-San Remo, Strade Bianche, na dwóch etapach Tour de France, jednym odcinki Criterium du Dauphine, rewelacyjna praca dla Primoza Roglica na Wielkiej Pętli i wreszcie znakomite występy w Imoli. 

    Owszem, w walce o tęczowe koszulki byli od niego lepsi: Filippo Ganna, który specjalnie przygotowywał się do walki o tytuł w jeździe na czas i Julian Alaphilippe, który, cóż, pojechał tak jak Julian Alaphilippe potrafi pojechać najlepiej górzysty klasyk. 

    Nie zmienia to faktu, że Van Aert jest bohaterem mistrzostw w Imoli niemal równym Annie van der Breggen. Kobiece kolarstwo wciąż umożliwia dominację wybitnych jednostek jak Vos, van Vleuten czy van der Breggen. W męskim tak wielka wszechstronność jaką prezentuje van Aert jest współcześnie fenomenem. 

    Nowy, wielki mistrz

    Wydawałoby się, że Julian Alaphilippe jest z nami “od zawsze”. Tymczasem nowy mistrz świata elity mężczyzn w wyścigu ze startu wspólnego ma wciąż tylko 28 lat i to zaledwie jego trzeci sezon, gdy odnosi realnie wielkie zwycięstwa. 

    Owszem, wcześniej stawał na podium i ogólnie “dobrze się zapowiadał”, natomiast to nie tak, że był (i jest) dominatorem światowego kolarstwa. 

    Wygrane w Walońskiej Strzale, Mediolan – San Remo, Clasica San Sebastian, Strade Bianche, na etapach i w klasyfikacji górskiej Tour de France czy wreszcie czwarte miejsce w Wielkiej Pętli poprzedzone heroiczną obroną żółtej koszulki to imponujące dokonania. 

    Równocześnie, lista celów, po które Francuz może jeszcze sięgnąć jest równie bogata, zaczynając od Liege-Bastogne-Liege, Lombardii, Amstel Gold Race, idąc przez Paryż-Nicea a kończąc albo na jednym z wielkich tourów (przy sprzyjającej trasie) albo, dla odmiany, Ronde van Vlaanderen pod koniec kariery. 

    Poza wymienianiem osiągnięć Alaphilippe’a, tych zaliczonych jak i potencjalnych, istotny jest także inny czynnik, jak najbardziej o charakterze sportowym, lecz mniej wymiernym. Jest to wpływ, jaki jego jazda wywiera na przebieg poszczególnych wyścigów, konsekwencja, z jaką wygrywa kolejne ważne imprezy i wreszcie styl, w jakim to robi. 

    Nowy właściciel tęczowej koszulki jeździ bowiem odważnie, bezkompromisowo, szukając okazji do wypracowania przewagi nad rywalami. Potrafi sięgnąć niezmiernie głęboko do swoich rezerw, wykorzystać talent i potencjał a przy tym wszystkim ma wielką charyzmę i radosny wizerunek. 

    Krótko mówiąc, to mistrz, jakiego kolarstwo w tym momencie najbardziej potrzebowało. 

    Imola a sprawa polska

    Reprezentacja Polski wraca z Włoch z czwartym miejscem Michała Kwiatkowskiego i siódmym Katarzyny Niewiadomej. 

    Nasze gwiazdy były stawiane wśród pretendentów nie tylko do medali, ale wręcz do złota przez ekspertów na całym świecie. Dobre występy w poprzedzających mistrzostwa Tour de France i Giro Rosa, udokumentowany dorobek w ciężkich wyścigach jednodniowych, może nienajmocniejsze, ale solidne drużyny. Nawet bez nuty patologicznego, polskiego patriotyzmu za obojgiem stało dość argumentów, by nie tyle mieć nadzieję, co móc racjonalnie stawiać na ich dobry rezultat. 

    I takie rezultaty odnieśli. 

    Zarówno Michał jak i Kasia dojechali do mety w czołowych grupach. Gdy następowała decydująca selekcja, byli tam, gdzie mieli być. Kwiatkowski jechał bardziej agresywnie, Niewiadoma bardziej podążała za rywalkami, ale kto wie, dzień wcześniej lub dzień później może to oni ubieraliby na podium tęczową koszulkę. 

    To frazes, ale zwycięzcę nie tylko poznajemy na mecie, ale zwyczajnie zwycięzca może być tylko jeden. Dlatego mistrzostwo świata jest sprawą tak wyjątkową, ponieważ zdobywa się je raz w roku, a raczej raz w życiu. Ba, większość nie zdobywa go nigdy. 

    Doświadczenia nie tylko Kwiatkowskiego, ale i Alaphilippe’a z wyścigiem nazywanym “wiosennymi mistrzostwami świata”, czyli Mediolan-San Remo idealnie pokazują, jak niewiele dzieli zwycięstwo od porażki. 

    W 2017 po genialnym finiszu na Via Roma Kwiatkowski wystawił koło i o milimetry pokonał Sagana i Alaphilippe’a. W 2019 to Alaphilippe zaimponował w sprincie, pokonując Naessena i właśnie Kwiatkowskiego. A w pandemicznym 2020, ten sam Alaphilippe uległ van Aertowi po dwójkowym finiszu by kilka tygodni później na mistrzostwach świata odpalić swój rakietowy atak na ostatnim podjeździe dnia, wykorzystać kilka chwil zawahania rywali, pojechać “a bloc” do samej mety i spowodować, że rywale z San Remo musieli obejść się smakiem.

    A jeśli myślicie o Niewiadomej jako o przegranej faworytce, to, cóż, tak, niewątpliwie taką jest. Tyle tylko, że jak pokazuje Alaphilippe, kolarstwo premiuje cierpliwość i konsekwencję. Owszem, przykłady Bernala, Evenepoela czy Pogacara a wcześniej Sagana uczą nas, że można sięgać po wielkie cele już od początku zawodowej kariery. Równocześnie szereg wybitnych kolarzy na swój przełom czekało latami, by wspomnieć choćby Grega Van Avermaeta. 

    Nie ma szczególnego sensu udowadniać, że ich jazda w Imoli była genialna, bo fakty są proste: i Michał Kwiatkowski i Katarzyna Niewiadoma przegrali. Bo taki był dzień, bo tak ułożył się wyścig, bo tak układa się ten sezon. Z wielu różnych powodów. 

    A równocześnie ich postawa była znakomita, wpływali na przebieg wyścigu, ich obecność w ścisłej czołówce w decydujących momentach rywalizacji sprawiła, że obserwowaliśmy takie a nie inne rozstrzygnięcia na mecie. I to należy zarówno docenić jak i wprost nazwać jako bardzo dobrą jazdę.

    Wiadomo, że każdy sportowiec, czy to indywidualny czy drużyna, jest tak dobry jak jego ostatni wynik. Ale równocześnie jest szersza perspektywa, tych konkretnych zawodów, całego sezonu czy całej kariery. I z niej, zarówno Kwiatkowski, Niewiadoma, ale też ich pomocnicy i pomocniczki, za występ w Imoli zasłużyli na wielkie gratulacje. 

  • Poniedziałkowy skrót#38

    Poniedziałkowy skrót#38

    Weekend pełen kolarskich wrażeń zachęca do podsumowań i rozliczeń. Wygrani są: Michał Kwiatkowski, Alejandro Valvede, Julian Alaphilippe, Maciej Paterski i ekipa CCC Sprandi Polkowice. Przegrany tylko jeden: dział PR Lang Teamu.

    Wiosna rozliczona

    Michał Kwiatkowski zwyciężył w Amstel Gold Race, później w Walońskiej Strzale i Liege-Bastogne-Liege już tak nie błyszczał. Mimo to wiosnę ma niezwykle udaną. Dwa zwycięstwa (czasówka w Paryż-Nicea oraz ?Piwny Wyścig?), trzy drugie miejsca (w klasyfikacji generalnej Volta a Algarve, Paryż-Nicea oraz Dookoła Kraju Basków) to dość, by mistrz świata mógł być zadowolony z odniesionych rezultatów. Owszem, pozostaje nieco przestrzeni do marudzenia, porównując zeszłoroczną kampanię w ardeńskich klasykach do sezonu 2015, ale pamiętajcie, że zwycięstwo to zwycięstwo, które przewyższa wartością miejsca na podium, nawet jeśli tych w 2014 było więcej. Trudno wyrokować, czy ?Kwiato? celował z formą w Amstel Gold Race i kosztem większej skuteczności na dłuższych podjazdach postawił na szybkość, czy też po prostu tak ułożył mu się sezon, dość powiedzieć, że teraz może w spokoju przygotowywać się do pierwszego tygodnia Tour de France.

    Rekordy Valverde

    https://twitter.com/SkyCycling/status/592357077324013568

    Doświadczony Hiszpan wyrównał tej wiosny kilka rekordów. Wygrywając Walońską Strzałę dołączył do grona kolarzy z trzema zwycięstwami na koncie. W Liege-Bastogne-Liege również powiększył swój dorobek do trzech, ale do Merckxa (5) mu jeszcze daleko. Jest za to drugim kolarzem w historii (po Ferdim Kublerze w latach ?50 XXw), który dwukrotnie był pierwszy w obu tych wyścigach w jednym sezonie. Valverde poprzednio zrobił to w 2006r, co jest o tyle ważne, że Kubler swój podwójny dublet ustrzelił rok po roku (1951,52). Hiszpan jest też kolarzem, którego pierwsze i – póki co – ostatnie zwycięstwo w Liege-Bastogne-Liege oddziela od siebie najdłuższy czas (9 lat).

    Paterski na fali

    Maciej Paterski rok temu odszedł z World Tourowego Liquigasu i związał się z ?drugoligową? grupą CCC (wówczas Polsat, teraz Sprandi) Polkowice. Wydawało się, że to dla niego degradacja, tymczasem dzięki wymuszonemu zbiegowi okoliczności zawodnik z pomocnika wyewoluował do skutecznego lidera. Rok temu wygrał etapówkę klasy HC w Norwegii oraz klasyfikację górską worltourowego Tour de Pologne. W tym sezonie zdobył dla siebie i swojej drużyny etap prestiżowej Volta a Catalunya, pięknie pokazał się w ?ardeńskich klasykach? (dwa dziewiąte miejsca: w Brabanckiej Strzale oraz Amstel Gold Race) by kończąc przygotowania do Giro d?Italia zgarnąć niemal wszystko (etap, klasyfikacja generalna, górska i punktowa) podczas mającego kategorią 2.1 Dookoła Chorwacji.

    Co ważne, drużyna CCC Sprandi Polkowice pojechała tę imprezę jako faworyt i w 100% wywiązała się z tej roli. Trzecie miejsce zajął Sylwester Szmyd, szóste Branisłau Samojłau, dziewiąte Marek Rutkiewicz a dziesiąte Grega Bole. Nie chodzi nawet o to, by napawać się wynikami z imprezy o kategorii, jaką jeszcze do niedawna miało kilka polskich etapówek, ale o fakt, że CCC weszła na zdecydowanie wyższy poziom. To czołowa drużyna ?II dywizji? (zespołów Pro Contintental), zarówno pod względem punktów jak i liczby zwycięstw w niemal dowolnym rankingu znajduje się na granicy World Touru. Gdy ściga się w zawodach niższej rangi, decyduje o obliczu rywalizacji, gdy mierzy się z elitą, może być traktowana jako równorzędny przeciwnik.

    Nowa gwiazda na horyzoncie

    Patrick Lefevre zawsze ma ?Plan B?. Gdy w Walońskiej Strzale i Liege-Bastogne-Liege Michał Kwiatkowski nie był w stanie nawiązać do wyników z ubiegłego roku, od razu zastąpił go Julian Alaphilippe. Młody (rocznik 1992) Francuz pojechał rewelacyjnie, dwukrotnie finiszując za Alejandro Valverde. Praca Zdenka Stybara na trasie L-B-L nie poszła dzięki temu na marne. Gdyby nie to, że Kwiatkowski sam nadal jest młody, można by mówić o Alaphilippie jako jego potencjalnym następcy. Tymczasem, nie pierwszy raz w swojej karierze, kierownictwo Etixx-Quickstep będzie musiało zmagać się z klęską urodzaju.

    Kontrowersyjna Skandia

    https://twitter.com/1001ptsPL/status/592295107916890112

    Maratony rowerowe organizowane przez Czesława Langa jakie są, każdy widzi. Stawiam, że większość uczestników jest zadowolona ze świadczeń, które otrzymuje. Problem pojawia się, gdy te imprezy o ewidentnie masowym, popularyzującym nawet nie kolarstwo a jazdę rowerem jako taką, mieszane są z kolarstwem wyczynowym. Dochodzi wtedy do takich kuriozów, jak w ostatni weekend w Warszawie, gdzie na absolutnie rekreacyjnej, płaskiej i w dużej części asfaltowej trasie, kolarze mtb, w tym część zawodowców musiała walczyć o kwalifikacje na mistrzostwa Europy. W takim układzie trudno powstrzymać się od sarkastycznych komentarzy, również oficjalne komunikaty organizatora zmieniają się w wewnętrznie sprzeczną, nieprzyswajalną papkę. Głównym pytaniem jest więc wielkie ?dlaczego?, bo raczej nie dla pieniędzy.