Tag: Giro d’Italia

  • Loverove 26.10.2016

    Loverove 26.10.2016

    Środowe loverove, specjalnie dla Was:

    1. Setne Giro d’Italia, tym razem oficjalnie

    Po przecieku emocje nieco opadły, ale oficjalne materiały promocyjne włoskiego touru zawsze prezentują wysoki poziom. Zatem, voila, Giro d’Italia 2017:

    2. Tak się robi carbonowe ramy

    Wycieczka po amerykańskiej manufakturze Hia Velo. Fajna, ale tak sobie myślę, że nasze firmy „robiące w carbonie” mogłyby pokazać o wiele więcej!

    3. Ćwicz MTB w mieście

    Serio, da się :)

     

  • Kto wystartuje w Giro d?Italia 2017?

    Kto wystartuje w Giro d?Italia 2017?

    Setne Giro d?Italia zapowiada się jako wyścig dla hardcorowców. Kompleksowa trasa wielkiego touru z trudnościami podniesionymi do kwadratu. Kto zdecyduje się na takie wyzwanie, raczej będzie musiał zapomnieć o Tour de France. A nie wiadomo, czy sił starczy na Vueltę.

    Ponieważ przyszłoroczny, włoski wyścig rozegrany zostanie po raz setny, ma to być edycja specjalna. Ukłonem w stronę dwóch najlepszych współcześnie przedstawicieli gospodarzy: Fabio Aru i Vincenzo Nibalego, impreza rozpocznie się na Sardynii by po kilku dniach przenieść się na Sycylię. Z pierwszej wyspy pochodzi Aru, z drugiej Nibali i obaj wstępnie zapowiedzieli, że swój narodowy wyścig w sezonie 2017 potraktują priorytetowo.

    Zainteresowanie Giro wyraził także Rafał Majka, który póki co nie choruje (jeszcze?) na ?żółtą gorączkę?. Jego celem na najbliższe lata jest wygranie jednego z wielkich tourów i większe szanse niż z Francja wiąże z Włochami lub z Hiszpanią. O zrezygnowaniu z Touru przebąkiwał też Thibaut Pinot.

    Zanim trasę swojego wyścigu zaprezentowało ASO, o Giro wspominał Esteban Chaves. Po prezentacji ?Wielkiej Pętli? wygląda na to, że Orica-BikeExchange wszystko, co najlepsze chce rzucić właśnie na Tour de France.

    Z kolei Alberto Contador w nowych barwach Trek-Segafredo chce skupić się na Tourze. Giro wygrał już trzy razy, z czego dwa zwycięstwa zaliczono w kronikach (środkowy z triumfów został mu odebrany gdy po fakcie została na niego nałożona dyskwalifikacja za wcześniejsze, dopingowe przewinienia). Wygranie żółtej koszulki na zakończenie kariery jest dla niego większym wyzwaniem i marzeniem niż kolejna walka o róż.

    Ciekawie na wyciek z informacjami o trasie Giro d?Italia zareagował Chris Froome. Brytyjczyk wrzucił na twittera gif z serduszkami sugerujący, że trasa włoskiego wyścigu bardzo mu się podoba. Czy to oznacza, że trzykrotny zwycięzca TdF myśli o wygraniu ?Corsa Rosa?? A może po – w sumie skutecznym teście na Vuelcie – chciałby pokusić się o dublet?

    Tu trzeba podkreślić, że trasa Giro 2017 zapowiada się szczególnie wymagająco. Co więcej, w najwyższą formę trzeba będzie mieć niemal przez cały wyścig. Poważny górski test – podjazd na Etnę – czeka na kolarzy już czwartego dnia rywalizacji. Moc trzeba utrzymać do samego końca. Zawody wieńczy czasówka, którą poprzedza kilka monstrualnych etapów w Alpach i Dolomitach, gdzie kolarze sporo czasu spędzą powyżej 2000m n.p.m.

    Tour również zaczyna się od mocnego uderzenia. Na przywitanie jest przecież czasówka a już piątego dnia, na La Planche des Belle Filles różnice mogą byś spore. Następnie co chwilę peleton zahacza o kolejne pasma górskie, zatem ani nie ma kiedy ?spokojnie rozpocząć? ani też czekać na ostatnie dni rywalizacji, ponieważ TdF można będzie przegrać znacznie wcześniej niż na Col d’Izoard.

    W Giro zaplanowano 67km jazdy indywidualnej na czas (dwie próby, jedna górzysta, druga płaska) co daje spore pole do zdobycia przewagi i defensywnej jazdy. Taka dała Froome?owi sukces na Tourze i o mały włos nie zakończyła się dubletem z Vueltą. Między Giro d?Italia a Tour de France 2017 są 33 dni, między TdF a Vueltą 2016 było 27 a Froome po drodze zaliczył jeszcze Igrzyska w Rio.

    Mimo wszystko Giro to nie Vuelta. Alberto Contador dwukrotnie przekonał się, że nawet jeśli we Włoszech nie jeździ się tak szybko jak we Francji (tempo na podjazdach wyrażane w VAM czy estymowanym stosunku mocy do masy jest wyraźnie niższe), to nie dlatego, że peleton lub rywale są słabsi a dlatego, że ten wyścig jest piekielnie trudny. Co więcej, w ostatnich latach zdarza się, że ściganie trwa non stop: na etapach płaskich czy pagórkowatych a nie tylko na kilku, kluczowych podjazdach. By kontrolować Giro, trzeba mieć niemal tak samo mocną i zdeterminowaną drużynę co na Tourze. Brak takiej był jedną z przyczyn przegranej Froome?a z Quintaną na Vuelcie.

    Gdy zawodnicy kolejny dzień z rzędu rywalizują na najwyższych obrotach jadąc na wysokości 2000 a bywa, że i 2500m n.p.m. brak tlenu powoduje, że kolejni pretendenci do tytułu padają jak muchy. Dotykają ich kryzysy, popełniają błędy a po zwycięstwo można pojechać w stylu wytrwałego ?diesla?, bez spektakularnych ataków.

    Wstępne deklaracje będą zapewne pojawiały się w najbliższych dniach. O tym, kto realnie zdecyduje się na start w Giro dowiemy się, gdy kolejni pretendenci zaczną startować w wiosennych wyścigach i budować swoją formę na maj.

    Zdjęcie okładkowe: materiały prasowe RCS

  • Zwycięzcy są na mecie

    Zwycięzcy są na mecie

    Trzeci tydzień Giro d?Italia miał być decydujący i taki właśnie był. Vincenzo Nibali wytrwałością, odwagą i wytrzymałością wygrał swój czwarty wielki tour w karierze. Choć wiele osób krytykuje włoskiego kolarza, trzeba powiedzieć jasno: takich wyników nikt nie osiąga przypadkiem.

    Urwana przerzutka podczas jazdy na czas do Alpe di Siusi była symbolem nienajlepszej dyspozycji późniejszego zwycięzcy całego wyścigu. W dwóch trzecich rywalizacji Nibali tracił do lidera, rewelacyjnego Holendra Stevena Kruijswijka prawie trzy minuty. Po dniu przerwy, na mecie ?wariackiego? etapu 16. z metą w Andalo było to już 4?43?.

    Post factum Vincezno Nibali wspomina, że zmagał się z problemami gastrycznymi, których nie ujawniał, by nie dać rywalom dodatkowej motywacji do ataku na swoją pozycję.

    W całym 99. Giro d?Italia ważne było jednak co innego. Nibali od początku twierdził, że przygotowuje się tak, by jak najlepiej sprostać monstrualnym, dwóm ostatnim górskim etapom, których spora część trasy prowadziła powyżej granicy 2000m n.p.m.

    Wygląda na to, że zarówno on, jak i jego trener Paolo Slongo podjęli w ten sposób pewne ryzyko, które zaowocowało dramatycznym przebiegiem wyścigu i zwieńczone zostało sukcesem.

    Nibali próbował ataków już wcześniej, np. w Apeninach na Roccarasso, ale nie był w stanie zgubić rywali, co więcej, za swoje harce płacił stratami. Nazwijmy rzecz po imieniu: Włoch poruszał się jak mucha w smole, brak mu było dynamiki umożliwiającej zdobycie przewagi nad konkurentami.

    Problemy zdrowotne i defekt na górskiej czasówce wzmogły presję i krytykę ze strony mediów oraz kibiców. Nazywany ?Rekinem? kolarz nie poddał się, a gdy peleton dodatkowo wjechał powyżej granicy, gdzie pyłki roślin przestały powodować u Nibalego paskudny, alergiczny katar, był w stanie wywrzeć presję na rywali, którzy kolejni puszczali mu koło i popełniali błędy.

    Dzięki temu, choć tempo jazdy na decydujących o wygranej podjazdach nie było szczególnie wysokie (czasy wspinaczek były gorsze nawet o kilka minut niż np. podczas Tour de France i na Giro w latach ubiegłych), to kumulacja zmęczenia z całego wyścigu, którą Nibali zniósł najlepiej zaowocowała przewagę niewielką, ale wystarczającą do zwycięstwa nad Estebanem Chavezem.

    Niezmiernie istotny był również fakt obecności mocnych, podobnie wytrzymałych co ich lider i nad wyraz oddanych pomocników. Michele Scarponi ?zrobił? sporą część wyniku Nibalego poświęcając szanse na zwycięstwo etapowe w Risoul gdy trzeba było ?Rekina? przeciągnąć przez wielokilometrowe zjazdy i dolinę między przełęczą Agnello a ostatnim wzniesieniem etapu. W tym czasie osamotniony i zmarznięty Kruisjwijk popełniał kolejne błędy a Włosi z Astany powiększali nad nim przewagę.

    Wytrzymałość, spokój i olbrzymie doświadczenie było również kluczem do sukcesu Alejandro Valverde. Szczerze mówiąc przed wyścigiem nie wierzyłem w Hiszpana, sądziłem raczej, że wygra jeden z początkowych etapów w stylu wiosennych ?klasyków? a gdy peleton wjedzie w Alpy, lider Movistaru zgaśnie. Tymczasem ?Piti? aka ?Balaverde? utrzymał formę z kwietnia, wiedział, kiedy puścić koło, kiedy zminimalizować straty a kiedy opłaca się sięgnąć głębiej do rezerw i przycisnąć. Dzięki temu, w wieku 36 lat skompletował etapowe zwycięstwa oraz miejsca na podiach wszystkich wielkich tourów.

    Podobną taktykę co Nibali i Valverde przez większą część wyścigu stosował Rafał Majka. Nie mając tak mocnych pomocników jak rywale z Movistaru i Astany jechał swoje, czekał na błędy rywali a gdy przed peletonem wyrosły przełęcze wysokie na 2700m, niczym najsolidniejsze z silników diesla jechał równo i bez wytchnienia po piąte miejsce w klasyfikacji generalnej. Śmiem twierdzić, że jeszcze jeden, monstrualny podjazd i Majka znalazłby się na podium, ale to oczywiście tylko gdybanie. Tak czy inaczej, zanotował kolejny znakomity rezultat w wielkim tourze. Dla przypomnienia: ma już na swoim koncie 7. 6. i teraz 5. miejsce w Giro d?Italia, 3. w Vuelta a Espana, trzy wygrane, górskie etapy w Tour de France oraz koszulkę najlepszego ?górala? wielkiej pętli.

    Dla porównania, Steven Kruijswijk, tak komplementowany za jazdę w tegorocznym Giro był 4. a w poprzednich latach 7. i 8. Nie wygrał też żadnego etapu wielkiego touru a od Rafała Majki jest o dwa lata starszy. Nie chodzi tu o nadmierne ?dopieszczanie? Majki, lecz zwyczajne nazwanie rzeczy do imieniu. Polak zalicza się do ścisłego grona czołowych kolarzy specjalizujących się w wyścigach etapowych. Choć do najlepszych jak Froome, Contador, Nibali i Quintana nieco mu brakuje, należy docenić jego dotychczasowe osiągnięcia, które w połączeniu z młodym wiekiem dają imponujący obraz wciąż krótkiej kariery naszego zawodowca.

    Jeśli miałbym znaleźć jedną, najważniejszą konkluzję podsumowującą 99. Giro d?Italia, to byłaby ona taka: włoski Tour to zupełnie inne ściganie niż Tour de France i Vuelta a Espana. To, co wystarcza do wygrania we Włoszech nie będzie działało we Francji. Doświadczenie Nibalego jest tu kluczowym argumentem. Rok temu zniszczony przez Team Sky na pierwszych, górskich etapach nie zdołał odrobić strat w końcówce wyścigu.

    Na tegorocznym Giro wytrzymałość na ostatnich podjazdach była cechą decydującą o zwycięstwie. Mordercza trasa sprawiła, że poza czystym przelicznikiem W/kg znaczenie miało wiele innych elementów, co zaowocowało pięknym i dramatycznym wydarzeniem sportowym. I znów, tak jak w latach ubiegłych, ciężko będzie kolejnym wielkim tourom przebić Giro pod względem napięcia, jakie zaprojektowali twórcy wyścigu a które zrealizowali główni jego bohaterowie: kolarze.

    Zdjęcie okładkowe: materiały prasowe RCS

  • Szacunek

    Szacunek

    W ciągu każdego sezonu kolarskiego jest kilka takich momentów, gdy kibiców ponoszą emocje. Nie, nie wchodzą na meble i nie podskakują ekstatycznie wykrzykując nazwiska swoich idoli. Czy to na brukach Flandrii czy na przełęczach w Dolomitach czy na pirenejskich szczytach najlepsi kolarze świata są odsądzani od czci i wiary za nie dość dobrą jazdę.

    Ogólnie rzecz ujmując fani wyścigów rowerowych prezentują wysoki poziom. Zazwyczaj nikogo nie chcą jebać, nie każą też nikomu wypierdalać, nie nazywają rywali pedałami, i nie wykrzykują rasistowskich haseł. Co więcej, nawet ci, którzy okazjonalnie oglądają kolarstwo mają całkiem sporą wiedzę o swoim ulubionym sporcie, orientują się w niuansach zawodowego ścigania a prowadzeni przez fachowych komentatorów są w stanie docenić kunszt zmagających się na szosie herosów.

    Mimo to zawsze, ale to zawsze przychodzi chwila, że nie tylko ?casualowi? kibice, ale i mniej lub bardziej poważni eksperci zaczynają deprecjonować wysiłek kolarzy. Owszem, daleko im do bluzgów, jakie rzucają pod adresem przegrywającej drużyny piłkarscy kibole. Brak szacunku wyrażany jest w bardziej wyrafinowany, kulturalny i mimo wszystko delikatny sposób, ale fakt pozostaje faktem.

    Nie jestem entuzjastą powiedzenia przypisywanego Marco Pantaniemu, według którego ?nawet najgorszy kolarz jest wciąż wybitnym sportowcem? Tak jak w każdej innej dyscyplinie są zawodnicy lepsi i gorsi, tyle tylko, że ci, których oglądamy w wielkich tourach to realnie absolutna elita. Nawet, jeśli akurat mają gorszy dzień, zajmują drugie, piąte czy dwudzieste piąte miejsce.

    Podczas tegorocznego Giro d?Italia trudne chwile przeżywa Vincenzo Nibali. Trzykrotny zwycięzca wielkich tourów podczas maratonu w Dolomitach niespodziewanie stracił do Stevena Kruijswijka i Estebana Chaveza. Górską czasówkę do Alpe di Siusi pojechał równie słabo, do tego przytrafił mu się defekt. Włoch a być może jego trener, Paolo Slongo prawdopodobnie drugi raz popełnił błąd w przygotowaniach. Tak jak na zeszłorocznym Tour de France Nibalemu brak dynamiki, póki co nie był w stanie odpowiadać na ataki rywali a prezentowane przez niego tempo na podjazdach odbiega od możliwie najwyższego.

    Od pewnego czasu mamy dostęp albo do surowych danych pochodzących od samych kolarzy, albo do szacunków bliskich realnym wartościom. Dzięki temu wiemy, że na długich, alpejskich podjazdach najlepiej przygotowani zawodnicy są w stanie przez kilkadziesiąt minut utrzymywać moc w granicach 5,9-6,2W/kg masy ciała. Te minimalne różnice rzędu 0,1-0,2W/kg decydują o zwycięstwie lub porażce. Zawodowców, którzy choć kilka razy w roku są w stanie pojechać w taki sposób jest w porywach tuzin.

    Ludzki organizm to nie maszyna. Delikatny stan homeostazy może zostać zaburzony, maksymalne obciążenia, jakim poddawani są zawodnicy nie zawsze dają takie same efekty. Gdyby było to możliwe, Alberto Contador nie przegrałby Touru z Froomem, Froome nie przegrałby Vuelty z Contadorem a Bradley Wiggins po zwycięstwie w TdF ?ogoliłby? Giro przysłowiową ?jedną nogą?. Z kolei ktoś taki jak Nibali w teorii mający za sobą wygrane Giro i Tour, gdzie prezentował mistrzowską formę powinien, w imię powtarzalności również w kolejnym sezonie „powinien” móc na kilku kluczowych podjazdach jechać przez te 40 minut 6W/kg. Tymczasem jedzie trochę słabiej.

    Za nie dość ?agresywną? jazdę często krytykowany jest Rafał Majka. Z kolei za nierówną formę obrywa się Michałowi Kwiatkowskiemu. Cadel Evans, który wydarł Andy?emu Schleckowi zwycięstwo w Tour de France w wieku 34 lat przez większą część swojej kariery obrywał od wielu ekspertów za pasywną, defensywną jazdę. A gdy kolarze po wprowadzeniu paszportów biologicznych musieli dostosować taktykę i sposób rozgrywania końcówek do nowej rzeczywistości wielokrotnie słyszałem i czytałem, że są do niczego, bo nie atakują wystarczająco ?soczyście?. Za to Armstrong czy Ricco to byli goście, bo potrafili tak bezkompromisowo ?skoczyć? na wiele minut przed metą.

    Ba, nawet największy showman górskich etapów, Alberto Contador nie jest już tak fajny jak wtedy, gdy (prawdopodobnie) robił to, co większość jego rywali (czyli brał doping). Wciąż ma mentalność zwycięzcy, ale charakterystyczny ?taniec? na decydujących podjazdach jest w stanie wytrzymać tylko przez kilka chwil, zyskując nad rywalami nie minuty a sekundy. I co? ?Kiedyś było lepiej?.

    Clue tej przydługiej wypowiedzi jest proste. Bez względu na to, jak rozstrzygnie się tegoroczne Giro, co wydarzy się na Tour de France czy jak wyglądały wiosenne klasyki zakładam, że sportowcy stając na starcie najważniejszych wyścigów sezonu chcę je wygrać. Albo osobiście albo pomóc swoim partnerom z zespołu. Gdy już jadą, to robią co mogą, by osiągnąć założony cel. A że nie zawsze w najwyższej formie są ci, po których się tego spodziewaliśmy albo wrażenie artystyczne jest nie dość dobre? Cóż, tym różnimy się od kiboli, że potrafimy to zrozumieć. Prawda?

    Zdjęcie okładkowe: materiały prasowe RCS

  • Giro w zwolnionym tempie

    Giro w zwolnionym tempie

    Słaba postawa Vincenzo Nibalego to najważniejsze wydarzenie weekendu na Giro d?Italia. Utytułowany Włoch póki co nie prezentuje formy, która umożliwiałaby mu walkę o zwycięstwo w całym wyścigu. Z kolei Rafał Majka po trudnym dniu na maratońskim etapie w Dolomitach, po niedzielnej czasówce wrócił do gry o podium.

    Sytuacja w klasyfikacji generalnej rozwija się powoli, bez szokującej dynamiki, tak samo jak wydarzenia na kolejnych etapach. Nie oznacza to, że wyścig jest nudny, wręcz przeciwnie, nie tylko sporo się już wydarzyło, ale przed ostatnim tygodniem zmagań wciąż nie można być pewnym ostatecznych rozstrzygnięć.

    Lider 99. Giro d?Italia po dwóch tygodniach, Holender Steven Kruijswijk nie jest postacią przypadkową. Jego prowadzenie nie zaskakuje, choć nie bylibyśmy również zaskoczeni, gdyby kolarz LottoNL Jumbo zajmował piąte czy siódme miejsce. To solidny zawodnik, wchodzący właśnie w ?wiek męski? dla sportowców wytrzymałościowych (rocznik 1987). Dotychczas prezentował się jako postać ze ścisłego zaplecza czołówki, tym razem przygotował dyspozycję, która umożliwia mu samemu rozdawać karty w grze o zwycięstwo w wielkim tourze.

    Już rok temu znakomicie spisywał się w wysokich górach, tym razem, choć bez zwycięstwa etapowego, jedzie bardzo równo, mocno i unika większych problemów. Choć nie ma pomocników takich jacy jadą dla Nibalego czy Valverde, dwuminutowa przewaga, którą zbudował nad Estebanem Chavezem powinna być wystarczająca. Owszem, w obliczu ciężkiej, górzystej końcówki wyścigu jeszcze wiele może się zdarzyć i niewykluczona jest zarówno podobna forma co do tej pory jak i kryzys połączony ze stratą, ale te dwie minuty to bardzo solidna zaliczka przed ostatnim tygodniem zmagań.

    Tym bardziej, że te dwie minuty dzielą Kruijswijka od Chaveza a pozostali rywale tracą jeszcze więcej. Faworyzowany przed startem Vincenzo Nibali nie dał rady na ?maratonie? w Dolomitach, nie szło mu także podczas czasówki do Alpe di Siusi a urwana przerzutka tylko powiększyła problemy ?Rekina?. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że defekt był bardziej wyrazem problemów włoskiego kolarz, potwierdzającym, że tego typu kłopoty częściej spotykają kolarzy nie będących w swojej, szczytowej dyspozycji niż tych, którzy są na fali sukcesu. Jak nie idzie, to nie idzie a mającemu gorszy dzień zawodnikowi rower zwalnia nawet podczas zjazdów. Zobaczymy, czy Nibali popełnił podobny błąd co rok temu przygotowując się do ?Wielkiej Pętli? i trafi z formą zbyt późno, czy też w ogóle przeżywa gorszy czas w swojej karierze. Tak czy inaczej póki co trudno wyobrazić sobie sytuację, w której zakłada ?maglia rosa?, ale kto wie. Pomocnicy w wysokiej formie, śmiały atak i przynajmniej jeden dzień wyższej dyspozycji Nibalego mogą wywrócić klasyfikację do góry nogami.

    W kontekście słabszej dyspozycji Nibalego intrygująco zapowiada się walka Rafała Majki o podium. Polak do Włocha traci co prawda prawie dwie minuty a między nimi jest jeszcze Alejandro Valverde. Co więcej, tuż za plecami czyha Ilnur Zakarin. Majka miejsce w top3 będzie musiał wydrzeć siłą i wytrzymałością, co w kontekście planowanej końcówki wyścigu ma sporą szansę powodzenia, o ile oczywiście nasz zawodnik uniknie chwil słabości.

    Ważne jest to, że póki co wyścig rozgrywa się w mocnym, ale prawdopodobnie dostępnym dla Majki tempie. Kolejne podjazdy kolarze pokonują z prędkością, która wydaje się być realna do osiągnięcia, zarówno dla polskiego kolarza, wyśmienitego górala, który w ostatnich sezonach prezentował już taki poziom, jak i czołówki zawodowego peletonu w ogóle. Szacunki wskazują, że póki co nikt nie ?wyskoczył? z absurdalnie wysoką mocą i choć niewątpliwie wyścig jest ciężki a ostatnie etapy będą ekstremalne, to jeśli Rafał Majka wzniesie się na wyżyny swoich możliwości, podium jest w jego zasięgu.

    Jeśli już mowa o wyskokach, to oczywiście wygrana Rosjanina Foliforowa z Rusvelo na górskiej czasówce jest wielką niespodzianką, ale cóż, takie w przeszłości się zdarzały, sam zawodnik nie liczy się w klasyfikacji generalnej a w związku z nienajlepszą opinią, jaką ?cieszy się? jego zespół, na wieszczenie wielkiego talentu jest nieco za wcześnie. Bez względu na niego, czołówka walcząca o róż pojechała na wyrównanym, choć realnym, wysokim poziomie.

    Po dniu odpoczynku do końca rywalizacji pozostaną jeszcze dwa płaskie etapy (w środę dla chwili wytchnienia oraz w niedzielę na zakończenie wyścigu). Pozostałe dni to góry: we wtorek i czwartek nieco mniejsze, choć etapy do Andalo i Pinerolo mogą zaskoczyć rozstrzygnięciami, oraz w piątek i sobotę do Risoul i Sant’anna di Vinadio, po drodze z przełęczami powyżej 2700m. Ważne są prognozy pogody: możliwe, że część trasy zostanie zmieniona i odwołana, zatem równie istotne, co Bonette i Agnello mogą się okazać nie tak spektakularne, za to położone niżej szosy, na których trzeba będzie wykazać się koncentracją i mocną nogą.

    Krótko mówiąc, choć klasyfikacja generalna wygląda na ułożoną, top15 prezentuje się następująco:

    1 Steven Kruijswijk (Ned) Team LottoNl-Jumbo 60:41:22
    2 Esteban Chaves (Col) Orica-GreenEdge 02:12
    3 Vincenzo Nibali (Ita) Astana Pro Team 02:51
    4 Alejandro Valverde (Spa) Movistar Team 03:29
    5 Rafał Majka (Pol) Tinkoff Team 04:38
    6 Ilnur Zakarin (Rus) Team Katusha 04:40
    7 Andrey Amador (CRc) Movistar Team 05:27
    8 Bob Jungels (Lux) Etixx – Quick-Step 07:14
    9 Kanstantsin Siutsou (Blr) Dimension Data 07:37
    10 Jakob Fuglsang (Den) Astana Pro Team 07:55
    11 Domenico Pozzovivo (Ita) AG2R La Mondiale 08:12
    12 Rigoberto Uran (Col) Cannondale 08:19
    13 Giovanni Visconti (Ita) Movistar Team 16:31
    14 Stefano Pirazzi (Ita) Bardiani CSF 17:03
    15 Darwin Atapuma (Col) BMC Racing Team 17:21

    Jeszcze wiele może a nawet powinno się wydarzyć.

    Na koniec mała ciekawostka. Nie licząc Michele Scarponiego, który ?odziedziczył? zwycięstwo w Giro d?Italia 2011 po najszybszym na trasie Alberto Contadorze (dla przypomnienia: Hiszpan został retroaktywnie pozbawiony zwycięstwa po tym, gdy przegrał sprawę dotyczącą dopingu na Tour de France 2010r), ostatnim kolarzem, który wygrał Giro d?Italia jadąc na rowerze włoskiej marki był w 2002r Paolo Savoldelli (Scarponi używał Wiliera, Savoldelli jechał na ramie sygnowanej marką Coppi). Ekipa LottoNL Jumbo, którą reprezentuje Steven Kruijswijk jeździ na sprzęcie marki Bianchi, dla której ostatnio wielki tour wygrał? Marco Pantani w 1998r (słynny dublet Giro-TdF).

    Zdjęcie okładkowe: materiały prasowe RCS

  • Giro zaczyna się teraz

    Giro zaczyna się teraz

    Miał rację Vincenzo Nibali, miał rację Rafał Majka. By liczyć się w walce o zwycięstwo w Giro d?Italia 2016 trzeba trafić z formą na ostatnie dni wyścigu. To nie jest szczególnie odkrywcze, ale ponieważ większość faworytów póki co przejechała pierwszą fazę włoskiego touru bezpiecznie i na remis, wyścig, w zasadzie od zera, zaczyna się w ten weekend. Tyle tylko, że kolarze mają już w nogach ponad 2000km.

    Od piątku do kolejnej niedzieli przewidziano tylko dwa płaskie etapy, w tym kończące cały wyścig świętowanie na ulicach Turynu. Trudno wskazać, które dni będą decydujące, wcale nie musi być tak, że największe różnice powstaną na największych przełęczach, choć tak nakazywałby rozsądek.

    Niewykluczone, że klasyfikacja generalna na dobre ułoży się w tę niedzielę (22 maja) podczas indywidualnej czasówki pod górę z metą w Alpe di Siusi. To co przed i to co po tej próbie będzie co do zasady wyłącznie korektą.

    Tak czy inaczej, dziać powinno się sporo. Nieco niespodziewany lider, Bob Jungels z Etixx-Quickstep ma nad zajmującym 14. miejsce Domenico Pozzoviovo (Ag2r) 4 minuty przewagi. Alejandro Valverde (3. Movistar), Steven Kruijswijk (4. LottoNL Jumbo), Vincenzo Nibali (5. Astana), Rafał Majka (6. Tinkoff), Ilnur Zakarin (7. Katiusza) i Esteban Chavez (8. Orica Greenedge) mieszczą się w odstępie 1?36?.

    Jedyną niespodzianką jest do tej pory odpadnięcie Mikela Landy. Bask miał trudny początek sezonu, potem wystrzelił z formą podczas Giro dell Trentino by następnie wycofać się na 10. etapie Giro d?Italia z powodu choroby. Nie wiadomo, czy faktycznie zmogła go infekcja, czy też za wcześnie przyszedł szczyt formy i osłabiony organizm nie dał rady, ważne jest to, że nieobecność Landy zmienia sytuację i taktykę pozostałych w grze rywali. Choćby dlatego, że zabraknie mocnej ekipy, której zależałoby na nadawaniu tempa i kontroli sytuacji w górach.

    Z kolei Tom Dumoulin, zeszłoroczny bohater Vuelta a Espana chyba faktycznie przyjechał do Włoch po zwycięstwo w prologu i kilka dni w koszulce lidera, zatem fakt, że również i on wrócił już do domu nikomu nie spowodował szczególnego uczucia pustki u żądnych wrażeń kibiców.

    Oczy wszystkich skierowane są teraz na Vincenzo Nibalego. Lider Astany ma teoretycznie otwartą drogę do drugiego w karierze zwycięstwa w Giro i czwartego w wielkim Tourze. Z pozostałych w grze faworytów teoretycznie prezentuje najwyższy poziom sportowy. Ani Kruisjwijk ani Majka nie jeździli w swojej karierze tak szybko pod górę jak Nibali.

    Nie oznacza to jednak, że Giro d?Italia 2016 zakończy się wygraną ?Rekina?, jak nazywany jest Nibali. Majka, Chavez, Zakarin i Kruijswijk stoczą zapewne zaciętą batalię o miejsca na podium i kto wie, czy Nibali nie dostanie rykoszetem. Tym bardziej, że ktoś z wyrównanej grupy rywali może wejść na poziom dostępny dotychczas tylko dla Nibalego (po popisach na górskich etapach Tour de France można przypuszczać, że blisko tego jest Majka).

    Z kolei po Alejandro Valverde spodziewamy się przede wszystkim wytrzymałości doświadczonego weterana, która powinna wystarczyć do miejsca w trójce, ale czy ktoś oczekuje od Hiszpana zwycięstwa? Pytanie tylko, jaką rolę odegra jego kolego z ekipy, czyli Andrey Amador. Niby czwartego kolarza Giro 2015 nie można lekceważyć, z drugiej strony trudno uwierzyć, by reprezentant Kostaryki mógł poważnie zagrozić pozostałym faworytom.

    Wiele będzie też zależało od pogody. Przełęcze Bonette i Agnello położone powyżej granicy 2700m n.p.m. czekają jednak na kolarzy dopiero pod koniec przyszłego tygodnia, w razie czego przygotowane są dla nich alternatywy, zatem póki co nie ma się co nimi przejmować.

    Przed nami dzisiejszy, bardzo ciekawy etap z krótszymi, za to bardzo stromymi wzniesieniami w regionie Friuli, wysysający energię sobotni maraton w Dolomitach (kolejno do pokonania przełęcze: Pordoi, Sella, Gardena, Campolongo, Giau i Valparola) a w niedzielę, na zmęczonych nogach czasówka pod górę.

    Z dużym prawdopodobieństwem w poniedziałek w różowej koszulce odpoczywał będzie ktoś inny niż Bob Jungels, zatem szykujcie się na sporą porcję górskich emocji.

    Top 15 klasyfikacji generalnej:
    1 Bob Jungels (Lux) Etixx – Quick-Step 49:32:20
    2 Andrey Amador (CRc) Movistar Team 00:24
    3 Alejandro Valverde (Spa) Movistar Team 01:07
    4 Steven Kruijswijk (Ned) Team LottoNl-Jumbo
    5 Vincenzo Nibali (Ita) Astana Pro Team 01:09
    6 Rafał Majka (Pol) Tinkoff Team 02:01
    7 Ilnur Zakarin (Rus) Team Katusha 02:25
    8 Esteban Chaves (Col) Orica-GreenEdge 02:43
    9 Gianluca Brambilla (Ita) Etixx – Quick-Step 02:45
    10 Diego Ulissi (Ita) Lampre – Merida 02:47
    11 Rigoberto Uran (Col) Cannondale 03:12
    12 Jakob Fuglsang (Den) Astana Pro Team 03:39
    13 Ryder Hesjedal (Can) Trek-Segafredo 03:56
    14 Domenico Pozzovivo (Ita) AG2R La Mondiale 04:01
    15 Stefano Pirazzi (Ita) Bardiani CSF 04:27

    Zdjęcie okładkowe: materiały prasowe RCS

  • Co Ty wiesz o Giro d’Italia?

    Co Ty wiesz o Giro d’Italia?

    Pora na Quiz! Ten o wiosennych klasykach bardzo Wam się spodobał. Dlatego teraz przygotowałem kolejny zestaw pytań. Zgodnie z kalendarzem dotyczy on Giro d’Italia. Quiz ma średni poziom trudności, w sam raz, by dobrze się bawić.

    Tak jak ostatnio, jest trochę geografii, kulinariów, dopingu, ale przede wszystkim to quiz o kolarstwie. Zatem do dzieła i bawcie się dobrze:

    W quizie o Klasykach nagrodą był tylko mój wirtualny uścisk ręki. Tym razem, dzięki uprzejmości Carbon Workshop miałem dla Was coś bardziej fizycznego. Ci, którzy najlepiej odpowiedzieli na pytania (90% i więcej, na końcu znaleźli kod, który dawał szansę na wylosowanie carbonowego portfela zCARBONka.

    Nagroda wygląda tak (nie zawiera karty ;) ):

    Processed with VSCO with acg preset
    Co Ty Wiesz o Giro d’Italia – wygraj zCARBONkę

    Zgłoszenia mogliście przysyłać mailem do piątku 20.05.2016, do godz 23.59. A zwyciężyła…
    Jesika Wojtanowicz
    Gratuluję!

    Zdjęcie okładkowe: materiały prasowe Giro d’Italia

  • Pół roku w piach

    Pół roku w piach

    Przygotowania, wyrzeczenia, wielkie ambicje i plany. I nagle, z dnia na dzień, z godziny na godzinę cały misterny plan się sypie. Mikel Landa, wielki faworyt Giro d?Italia jeszcze przed półmetkiem wyścigu wycofał się z rywalizacji. Nie on pierwszy i nie on ostatni.

    To wielkie rozczarowanie: dla samego zawodnika, dla jego drużyny, dla pozostawionych bez lidera pomocników, dla kibiców całego Giro d?Italia. Baskijski kolarz przeszedł do teamu Sky po tym, gdy rok temu został okrzyknięty najlepszym ?góralem? włoskiego touru. Poprawił jazdę na czas i choć jego przygotowania były przerywane chorobami, stanął na starcie w roli faworyta.

    Do dnia przerwy włącznie znakomicie pełnił tę funkcję a po niedzielnej czasówce wróżono mu nawet pokonanie Vincenzo Nibalego. Rok temu Landa kompletnie poległ na próbie indywidualnej (do Alberto Contadora stracił aż cztery minuty), tym razem uzyskał jeden z najlepszych rezultatów wśród zawodników walczących o klasyfikację generalną.

    Po dniu przerwy zapowiadał atak a tymczasem od pierwszych kilometrów górzystego etapu zaczął tracić dystans do peletonu i, zgodnie z oficjalnym stanowiskiem drużyny, z powodu choroby wycofał się z dalszej jazdy. Koniec, kropka, przygoda Mikela Landy z Giro d?Italia 2016 jest skończona. Wiele miesięcy przygotowań można wyrzucić do kosza. Grube tysiące funtów zmarnowane, psychika kolarza w strzępach, morale drużyny na poziomie zerowym.

    Przenieśmy się do roku 2005. Ivan Basso, lider zespołu CSC nie tylko świetnie radzi sobie w górach, ale też zaskakuje postawą w jeździe na czas. Choć w klasyfikacji generalnej jego przewaga nad Paolo Savoldellim jest niewielka, mało kto wierzy, że Basso znajdzie swojego pogromcę.

    Już dwa dni później Włoch traci czas, zatrucie pokarmowe jest bezlitosną przypadłością, choć zawodnikowi udaje się zminimalizować straty. Na kolejnym odcinku, prowadzącym przez przełęcz Stelvio, eskortowany przez kolegów, były lider traci kolejne minuty i wypada z gry o klasyfikację generalną. Później zwycięża jeszcze na dwóch etapach i jest okrzyknięty bohaterem wyścigu, ale przecież nie po to przyjechał na Giro. To miał być jego wyścig i jego triumf, na który musiał poczekać i pracować kolejny rok (po drodze zajmując drugie miejsce w Tour de France).

    W sezonie 2014 Alberto Contador miał wziąć rewanż na ekipie Sky i w wielkim stylu zwyciężyć w Tour de France. Z kolei Chris Froome chciał zainicjować serię kolejnych, nieprzerwanych triumfów na francuskich szosach. Tymczasem obu kolarzy nie było już w stawce zanim peleton na dobre wjechał w góry. Kontuzjowani i poobijani starli się dwa miesiące później na trasie Vuelta a Espana. Niewątpliwie był to ?pojedynek gigantów?, ale powiedzmy sobie szczerze, czym jest hiszpański wyścig w porównaniu z ?Wielką Pętlą??

    Sport bywa okrutny. Biorąc pod uwagę ilość wydatkowanej energii i szansę porażki być może kolarstwo jest najokrutniejszą z dyscyplin. Mikel Landa przekonał się o tym po raz pierwszy, cały Team Sky po raz kolejny. Cóż, zobaczymy, co będzie za rok.

    Zdjęcie okładkowe: materiały prasowe RCS

  • Giro zgodnie z planem

    Giro zgodnie z planem

    Tydzień minął jak z bicza strzelił. Peleton 99. Giro d?Italia przeniósł się z Holandii na południe Włoch. Zawodnicy zaliczyli pierwszy górski etap, ale sytuacja w wyścigu rozwija się dość niemrawo. W sumie nie jest to zaskoczenie, raczej powrót do bardziej klasycznego scenariusza po zeszłorocznym szaleństwie.

    Pamiętacie, co działo się rok temu na pierwszych etapach Giro? Niemal od startu każdego etapu szedł pełen gaz. Głodna sukcesu ekipa Astany próbowała w zasadzie dosłownie ?zamordować? Alberto Contadora. Tempo było dzikie, co drugi pagórek był wykorzystywany do wściekłego ataku.

    Efekt był taki, że pod koniec wyścigu kolejni faworyci padali jak muchy a paliwo skończyło się najbardziej zainteresowanemu wykończeniem Contadora, czyli Fabio Aru. Długofalowo, wariackie Giro odbiło się na formie Hiszpana w lipcu podczas Tour de France. Cóż z tego, skoro lider Astany, Vincenzo Nibali przygotował swoją dyspozycję w taki sposób, że jej szczyt przyszedł, gdy zwycięzcy wyścigu właśnie schodzili z paryskiego podium.

    Tym razem jest inaczej. Nie tylko trasa wyścigu wydaje się być bardziej zrównoważona, to jeszcze spokojniejsi są bohaterowie Giro. Póki co nie było dramatycznych kraks, poza J.C. Peraud, który paskudnie rozbił sobie twarz, nadal jadą wszyscy faworyci.

    Astana, a i owszem, próbuje agresywnej jazdy, ale póki co na podjeździe Roccaraso idea doskoczenia Nibalego do Jakoba Fuglsanga i zyskania przewagi nad rywalami została zweryfikowana przez wiejący w twarz wiatr.

    Z wiatru za to nic nie robił sobie Tom Dumoulin. Holender systematycznie zbierał kolejne sekundy. Wygrał prolog, jest aktywny w kolejnych końcówkach etapów, w Roccaraso odjechał najgroźniejszym konkurentom a po niedzielnej czasówce pewnie będzie prowadził w ?generalce? o dwie a może i o trzy minuty.

    Czy to oznacza, że szefowie Astany, Movistaru i Tinkoffu zdążyli już zapomnieć o zeszłorocznej Vuelcie? Wtedy ich połączone siły zdołały urwać Dumoulina dosłownie w ostatniej chwili, co dało zwycięstwo Fabio Aru i podium Rafałowi Majce. Sam Dumoulin twierdzi, że nie myśli o klasyfikacji generalnej, że nie ma za sobą obozu wysokogórskiego i że w ogóle wszystko ?nie?, ale bądźmy szczerzy, póki co jedzie tak, jakby przygotowywał się do obrony ?maglia rosa? w ostatnim tygodniu Giro.

    Vicenzo Nibali of Astana (C) team arrive on the finish after the sixth stage of the Giro d'Italia 2016, Ponte to Roccaraso, Italy, 12 May 2016 ANSA/LUCA ZENNARO
    Vicenzo Nibali of Astana (C) team arrive on the finish after the sixth stage of the Giro d’Italia 2016, Ponte to Roccaraso, Italy, 12 May 2016
    ANSA/LUCA ZENNARO

    Tak czy inaczej, możemy się cieszyć, że wspomniany Rafał Majka na Roccaraso ?sprawdził nogę? i choć szkoda, ze nie zabrał się z Dumoulinem i tak zyskał kilka cennych sekund, które mogą mu się przydać w najbliższych dniach.

    Z drugiej strony, w porównaniu z monstrualnymi przełęczami, jakie czekają na peleton w ostatnim tygodniu Giro i gdzie tracić będzie się nie sekundy a minuty, obecna sytuacja nie ma szczególnego znaczenia.

    Na koniec pierwszego tygodnia 99. Giro d?Italia postacią numer jeden są i tak nie ?górale? a sprinter, Marcel Kittel. Niemiec, który po nieudanym sezonie 2015 przeszedł z Giant-Alepcin do Etixx-Quickstep jest nie do zatrzymania, gdy trasa jest płaska a rozprowadzenie przez ekipę i sam finisz w jego wykonaniu to absolutne mistrzostwo w tej specjalności. Na pochwałę zasługuje też rodak Kittela, Andre Greipel. Nazywany ?Gorillą? sprinter Lotto Soudal nie jest tak szybki, za to potrafi przetrwać niewielkie pagórki a do moc i wytrzymałość, jakie zaprezentował na mecie piątego etapu budzą najwyższe uznanie.

    Przed poniedziałkowym dniem przerwy w menu wyścigu znajduje się etap sprinterski (piątek), ciekawy odcinek sobotni, gdzie na 20km przed metą w Arezzo czeka na kolarzy Alpe di Poti, wzniesienie, na które prowadzi stroma, a co ważne, szutrowa droga oraz niedzielna, licząca 40,5km pofałdowana czasówka w regionie Chianti. To wtedy poznamy pierwszych przegranych klasyfikacji generalnej, zobaczymy, czy Tom Dumoulin zdobędzie dość przewagi nad ?góralami? oraz czy Rafał Majka nawiąże do znakomitej postawy dwa lata temu podczas podobnej próby w Barolo, gdzie zajął świetne, czwarte miejsce.

    Zdjęcie okładkowe i  tekście: materiały prasowe RCS