Tag: fair play

  • Strach i odraza na Mont du Chat

    Strach i odraza na Mont du Chat

    Jeśli czekacie na momenty, w których na żywo doświadczamy historii kolarstwa, to tak, dziś właśnie był ten dzień. Etap Tour de France prowadzący przez Mont du Chat zakończył się dramatami Richiego Porte?a, Gerainta Thomasa i Rafała Majki.

    Alberto Contador anonsował ten odcinek jako najcięższy w całym, tegorocznym Tourze. Doświadczony Hiszpan, który w decydujących momentach nie sprostał mocy rywali miał rację. Działo się wiele i to niemal od samego początku.

    Stromizny jurajskich szos dały się we znaki wszystkim. Selekcja następowała zarówno pod górę jak i w dół.

    Ewidentnie spora część peletonu chce w końcu dobrać się do skóry teamowi Sky. Drugi dzień z rzędu tuż po starcie do przodu pojechało aż kilkudziesięciu zawodników, swoich przedstawicieli w czołówce miała niemal każda ekipa tegorocznej ?Wielkiej Pętli?.

    To zmusza pomocników Chrisa Froome?a do wzmożonego wysiłku od początkowych kilometrów. Etapy 8. i 9. to popisowa jazda Michała Kwiatkowskiego, który przez wiele kilometrów, równym, mocnym tempem kontrolował sytuację. Jeśli Sky wygra ten wyścig, duża część tego sukcesu będzie jego udziałem.

    Tyle tylko, że po etapie z metą w Chambery Froome?owi, Kwiatkowskiemu i spółce będzie trudniej. Stracili bowiem ważny tryb w swojej maszynie. Na zjeździe z pierwszej premii HC, col de Biche upadł Geraint Thomas, łamiąc sobie obojczyk. W tym samym miejscu leżał Rafał Majka, który poważnie potłuczony i poobcierany dotarł do mety 36 minut za zwycięzcą.

    Być może nie doszłoby do tej sytuacji, gdyby nie szalone tempo, które na zjazdach nadawali kolarze Ag2r.

    Kolejna premia, HC, Grand Colombier minęła w mocnym tempie, ale ważne rzeczy działy się i na zjeździe z niej i w dolinie, gdzie kawał zdrowia nadając tempo zostawił Michał Kwiatkowski.

    Do najciekawszych i najbardziej dramatycznych wydarzeń doszło na Mont du Chat, górze, na którą wszyscy czekali.

    W pierwszej części wzniesienia defekt miał Chris Froome, którego, w momencie gdy podnosił rękę zaatakował Fabio Aru. Za Włochem pomknął Quintana, dołączył do nich Porte i Bardet. Po chwili zawahania kolarze jadący w czołówce pod presją Porte’a postanowili zaczekać na Froome?a, który przy pomocy swojego ?górskiego pociągu? szybko dołączył do szpicy.

    Swoją drogą to niesamowite, że w ekipie tak dbającej o detale jak Team Sky tak często zdarzają się upadki i problemy techniczne.

    Zanim tempo znów poszło w górę, Froome wyraził swoją dezaprobatę dla Aru, niemal wypychając go z szosy. Ewidentnie wszystkim zaczynały puszczać nerwy i po raz kolejny w tym sezonie pojawiły się pytania o ginące zasady fair play. Po ucieczce Quintany i Nibalego podczas przymusowej przerwy Toma Dumoulina na Giro d?Italia, teraz próbę pogwałcenia dobrych obyczajów podjął Fabio Aru.

    Im bliżej szczytu, tym kolejni zawodnicy przestawali wytrzymywać kolejne godziny mocnej jazdy w górach. Z czołówki odpadali Louis Meintjes, Simon Yates oraz, ku pewnemu zaskoczeniu, Alberto Contador (wcześniej w tłoku upadł na podjeździe) i Nairo Quintana. Z kolei z duetu Astany Aru został z Froomem, za to do przodu pojechał Jakob Fuglsang. Co chwilę ktoś przyspieszał, co chwilę ktoś tracił kontakt z rywalami. Najmocniejsza piątka: Froome, Porte, Bardet, Uran i Martin tworzyła rewelacyjny show.

    Za szczytem, który jako pierwszy minął uciekinier, Warren Barguil, obejmując dzięki temu solidne prowadzenie w klasyfikacji górskiej faworyci klasyfikacji generalnej pomknęli jak szaleni. Na jednym z łuków za bardzo ciął Richie Porte, którego po chwili rzuciło o skały na zewnętrznej zakrętu. W Porte wpadł Daniel Martin, który, zahaczając jeszcze o rower Urana na szczęście uniknął poważnych obrażeń i szybko wrócił do gry.

    Dla Richiego Porte, którego upadek wyglądał makabrycznie był to koniec Tour de France. Wstępne informacje wskazują na złamany obojczyk oraz biodro. Co gorsza, leżącemu na szosie zawodnikowi cały czas towarzyszyły kamery, realizator ewidentnie się zagapił i epatował cierpieniem kolarza.

    Tymczasem z przodu przycisnął Bardet, zdobywając pół minuty przewagi nad Froomem, Aru i sparaliżowanym z przerażenia Fuglsangiem. Po zjeździe dogonił i zgubił podmęczonego Barguila a za ich plecami niczym wściekli gonili Froome, Aru, Fuglsang i Uran, który po kontakcie z Martinem miał do dyspozycji wyłącznie najtwardsze przełożenie.

    Wszyscy jechali ?a bloc?, jednak na kilometr przed metą akcja Bardeta zakończyła się, Francuz chwilę odsapnął i rozpoczął się finisz. O zwycięstwie zadecydowała analiza materiału wideo, o milimetry wygrał Rigoberto Uran, choć początkowo wydawało się, że triumfatorem jest Barguil, który po całym dniu w ucieczce wykrzesał z siebie jeszcze nieco energii.

    Do mety ze stratą 1?15? dotarł Martin w grupie razem z Quintaną, Yatesem, Georgiem Bennetem i pomocnikiem Froome?a, Landą. 3?32? stracił Meintjes a aż 4?19? Contador.

    Rafał Majka, w potarganym stroju i z opatrunkami na niemal całym ciele dotarł do Chambery 36 minut za pierwszą grupą, w towarzystwie Michała Kwiatkowskiego. O tym, czy lider Bora-Hansgrohe pojedzie dalej dowiemy się po dniu przerwy, póki co dobra wiadomość to ta, że obyło się bez złamań.

    Francuski bohater płaskich etapów, który planował walkę o zieloną koszulkę, Arnaud Demare walcząc kolejny dzień ze złym samopoczuciem nie zmieścił się w limicie czasu, razem ze swoimi trzema kolegami z ekipy. Zespół FDJ jest więc mocno przetrzebiony i do końca wyścigu musi liczyć na zmęczonego po Giro d?Italia Thibaut Pinot.

    Ze złamaną nogą do szpitala został przewieziony Robert Gesink.

    Jurajski etap to był sportowy spektakl przekraczający granice. Ekstremalny, niebezpieczny, piekielnie ciężki (przewyższenie prawie 4400m), pokonywany w szaleńczym tempie. Mont du Chat, mimo zwolnienia związanego z czekaniem na Froome?a czołówka pokonała z VAM = 1700m/h (choć trzeba przyznać, że podczas Criterium du Dauphine było tam jeszcze szybciej!).

    Tour otarł się a może nawet przekroczył granice rozsądku, ale cóż, prawda jest taka, że właśnie tego chcieliśmy. Sarkając na jeżdżących zachowawczo kolarzy, narzekając na zabetonowaną rywalizację, ględząc, że zawodnicy boją się atakować.

    No więc się doczekaliśmy. Była rzeź, dosłownie i w przenośni. O tym dniu będą pisać w książkach.

  • Sagan wyrzucony z TdF – to jak karny w ostatniej minucie Mundialu

    Sagan wyrzucony z TdF – to jak karny w ostatniej minucie Mundialu

    Chaotyczny i pełen agresji finisz czwartego etapu Tour de France 2017 zakończył się upadkiem Marka Cavendisha i wyrzuceniem z wyścigu mistrza świata, Petera Sagana. To trudna i zarazem odważna decyzja sędziów.

    Nic nie zapowiadało katastrofy. Etap z Mondorf-Les-Bains do Vittel przebiegał zgodnie z przewidywaniami. Postawmy sprawę jasno: było niesamowicie nudno.

    Przed peletonem przez wiele kilometrów samotnie jechał Guillaume Van Keirsbulck (Wanty – Groupe Gobert), który, gdy grupy sprinterów wzięły się do pracy, stracił przewagę i został doścignięty.

    Ponieważ to wczesna faza wyścigu a i tempo od początku nie było zawrotne, przed finiszem zaczęła się ostra rywalizacja o pozycje. Na czele zmieniały się drużyny sprinterów, momentami brakowało szerokości drogi, by zmieścili się na niej wszyscy chętni.

    Niby nic szczególnego, ale na ok. 1200m przed metą na jednym z zakrętów upadło kilku kolarzy z czoła peletonu. Z przodu została wyselekcjonowana grupka najmocniejszych sprinterów, którzy czujnie uniknęli problemów.

    Szosa pięła się delikatnie w górę, potrzeba była więc nie lada siła, by nabierać prędkości. Sprinterzy zmieniali tor jazdy, z lewej na prawą pędził Arnaud Demare a za nim Mark Cavendish. Brytyjczyka, podobnym torem jazdy dco Demare spróbował minąć Peter Sagan, ale wszystkich zaczęło jeszcze bardziej znosić w prawo. Sagan wystawił łokieć i Cavendish poleciał na barierki.

    Etap wygrał, ewidentnie najmocniejszy Demare, który nota bene znów wrócił na lewą stronę, za nim do kreski dotarli Sagan i Kristoff. W leżącego Cavendisha wpadł jeszcze Degenkolb.

    Skruszony mistrz świata przeprosił poturbowanego rywala, ale sędziowie, zgodnie z przewidywaniami przesunęli go na ostatnie miejsce w grupie i odebrali punkty.

    Wkrótce potem podjęli jednak bardziej drastyczną decyzję. Słowak został wykluczony z wyścigu!

    To spora kontrowersja, równa podyktowaniu rzutu karnego w ostatniej minucie piłkarskich mistrzostw świata. Owszem, Sagan faulował, ale powiedzmy sobie szczerze: to był bardzo chaotyczny i pełen agresji sprint, w czasie którego reguły naginali wszyscy uczestnicy.

    Kontynuując piłkarską abalogię, pod bramką za koszulki łapali się wszyscy, ale sędzia zauważył przewinienie tylko jednego zawodnika.

    Co ciekawe, sam Cavendish zdecydowanie nie jest aniołkiem i często finiszuje na granicy zasad. W grupie walczących o zwycięstwo zawodników znalazł się Nacer Bouhanni, który często jest karany za niebezpieczną i agresywną jazdę.

    Kolarski sprint to nie jest gra dla małych chłopców, ale równocześnie trzeba pamiętać o przestrzeganiu jakiś elementarnych prawideł.

    Dziś przesadzali wszyscy, najbardziej oberwało się Saganowi. To duża kontrowersja, duża strata dla wyścigu, ale też poważne osłabienie ekipy Bora – Hansgrohe i Rafała Majki. Sagan, choć jest niekwestionowaną gwiazdą, wielokrotnie pokazywał, że potrafi pomagać kolegom z zespołu, jego wykluczenie z jednej strony więc wyjaśnia sytuację Polaka (jest jedynym liderem ekipy), ale równocześnie ją komplikuje.

    Ponieważ w sprincie nie uczestniczył Marcel Kittel (stracił czas w poprzedniej kraksie), wykluczono Sagana a Demare wydaje się być w bardzo wysokiej formie, to właśnie Francuz z ekipy FDJ jest teraz faworytem do zdobycia zielonej koszulki najlepszego sprintera.

    Na swoją szóstą i wyrównanie rekordu Erika Zabela Sagan musi poczekać jeszcze rok.

  • Poradnik sympatycznego kolarza

    Poradnik sympatycznego kolarza

    Zawody rowerowe wszyscy bierzemy na serio, ale mimo wszystko to wciąż – tylko i aż – forma spędzania wolnego czasu. Róbmy więc to w miłej atmosferze. Bo warto :)

    Jasne, czasem trafi się przykre indywiduum, które zrobi „wiochę”, w nagrodę za co trafi na fejsika lub nawet na youtube. To jednak wyjątki. Na wyścigi kolarskie, obojętne czy mtb czy szosowe tak naprawdę przyjeżdżają wartościowi i kulturalni ludzie. W ferworze walki zdarza się jednak zapomnieć o podstawowych zasadach. Wybrałem kilka najważniejszych.

    1. Nie śmieć

    Po prostu. Nie rzucaj bidonami do rowów, opakowanie po żelu włóż z powrotem do kieszonki, przebitą dętkę zabierz ze sobą.

    2. Stań tam, gdzie twoje miejsce

    Wykaż się wyobraźnią. Ustaw się na starcie z tymi, z którymi pokonasz większość dystansu. Ułatwisz życie innym i sobie. Przepychanki na pierwszych kilometrach są niebezpieczne i często kończą się poważnymi kontuzjami.

    3. Zrób drogę

    Nie musisz rozwijać czerwonego dywanu przed szybszym zawodnikiem, ale jeśli jest miejsce, to możesz mu ustąpić. To nie boli.

    4. Graj fair

    Nie skracaj trasy, nie jedz tego, co zabronione, nie zajeżdżaj drogi.

    5. Współpracuj

    Jeśli będziesz się cały dystans wieźć na kole, nikt cię nie polubi. A więcej nóg do pracy to wyższa średnia oraz krótszy czas spędzony na trasie. Jak chcesz pojeździć dłużej - wybierz dystans "giga".

    6. Trzymaj ręce na kierownicy

    Nie odpychaj, nie popychaj, nie przepychaj. O tak oczywistych sprawach jak ?nie uderzaj?, bo za to grozi sąd chyba nie muszę pisać, prawda?

    7. Pomóż, gdy trzeba

    Ok, wszyscy jesteśmy na zawodach i nikt nie przyjechał, by rozdawać prezenty. Ale jeśli widzisz, że ktoś leży, to zapytaj, czy jest ok. Jeśli sprawa wygląda jakkolwiek groźnie, zatrzymaj się i sprawdź a gdy trzeba, wezwij pomoc. Trudno, najwyżej przegrasz wyścig. Odrobina empatii jeszcze nikogo nie zabiła. Jej brak - a i owszem. Bidonem czy pompką też się możesz czasem podzielić.

    8. Nie bluzgaj (za bardzo)

    W emocjach każdemu mogą puścić nerwy. Bywa, że solidne ?kurwa? zastępuje tysiąc słów i rozwiązuje sytuację. Nie zmienia to faktu, że miło będzie, jeśli od czasu do czasu zapanujesz nad własnym językiem.

    9. Nie kombinuj

    https://www.youtube.com/watch?v=8YXy-iCUhV4 Po prostu staraj się jechać szybko. Zwycięzcą jest ten, kto najlepiej się przygotował i miał trochę szczęścia. Pokrętne plany podboju świata zostaw myszom laboratoryjnym.

    10. Krótko mówiąc: nie bądź bucem.

    To powinno wystarczyć.

  • Poniedziałkowy skrót#41

    Poniedziałkowy skrót#41

    Komentarz do kolarskich wydarzeń ostatnich dni: śmierć fair play, ekscytujący puchar świata mtb, wahania formy i pech na Vuelcie, świetni juniorzy na torze oraz projekt rozwoju kobiecego kolarstwa.

    Fair play to przeżytek

    Od dłuższego czasu obserwujemy zanik mniej lub bardziej umownych, ale jednak zasad, które przez dziesiątki lat obowiązywały w zawodowym peletonie. Obecnie kolarze ścigają się zawsze, wszędzie i bez względu na okoliczności. Co za tym idzie, nie ma już ?świętości?. Koszulka lidera nie gwarantuje specjalnego traktowania, w grupie brak jest haryzmatycznego przywódcy, który wziął by na siebie ciężar pilnowania porządku. Pytanie więc, czy skoro część zespołów przyspiesza, nie zważając na fakt, że na rywale zostali z tyłu nie przez własną słabość a przez wypadek losowy, można wybaczyć Vincezno Nibalemu próbę pogoni ?na klamce?? I z drugiej strony, czy można oczekiwać, by rywale szanowali mistrza (wszak to zwycięzca wszystkich wielkich tourów i właściciel koszulki najlepszego kolarza Włoch), który dopuszcza się takich zachowań? Na tym tle aferki z niedozwoloną zmianą koła czy ucieczki w momencie, gdy konkurentowi spada łańcuch wydają się błahostką. Skoro Astana atakował Contadora podczas Giro, gdy ten miał defekt, trudno się dziwić, by ktoś czekał na ich lidera, gdy ten został po kraksie. Jeśli Movistar podkręca tempo, gdy z tyłu zostali kolarze LottoNL Jumbo, to pewnie dlatego, że dyrektor sportowy ma w pamięci zgubienie jego liderów na wietrze podczas Touru 2013. Sky nikt nie lubi a między pozostałymi ekipami dość łatwo byłoby znaleźć podobny ciąg przyczyn, skutkujący zdziczeniem obyczajów. Cóż, wygląda na to, że współczesne kolarstwo to ?stan naturalny?, gdzie każdy walczy z każdym.

    Maja Włoszczowska ósmą kolarką Pucharu Świata

    https://instagram.com/p/6wspkQp_Oa/

    Bez względu na to, czy Maja Włoszczowska reprezentuje Lotto, Hallsa, CCC, Gianta czy Krossa, najlepsza polska kolarska górska prowadzi swój sezon w podobny sposób. Kluczową imprezą są mistrzostwa świata (ewentualnie Igrzyska Olimpijskie), po drodze część eliminacji Pucharu Świata wypada na tyle dobrze, że Maja kończy zmagania w ścisłej czołówce. W tym roku jej dyspozycja znów rośnie pod koniec sierpnia. Czwarte miejsce podczas finału w Val di Sole dało Włoszczowskiej ósme miejsce w klasyfikacji generalnej. O tęczową koszulkę będzie walczyła za dwa tygodnie, 6 września w Andorze (Vallnord). Co prawda faworytką do złota jest Jolanda Neff, ale kto wie, może będąca przez cały sezon na wysokich obrotach Szwajcarka będzie miała chwilę zawahania, którą wykorzysta np. Polka?

    Wśród mężczyzn sprawa również jest otwarta. Niby Nino Schurter był bardzo skuteczny w tegorocznym Pucharze, ale specjalistą imprez mistrzowskich jest raczej jego najpoważniejszy rywal, Julien Absalon. Również Jaroslav Kulhavy nie jest bez szans. Trzeba w tym miejscu podkreślić, że to, co wyczyniają specjaliści i specjalistki cross country na współczesnych trasach zawodów przekracza granice wyobraźni. Dynamiczny, siłowy i ekstremalnie męczący sport, wzbogacony o elementy znane z ?grawitacyjnych? odmian mtb stał się jedną z najbardziej wymagających i widowiskowych odmian kolarstwa.

    W tym kontekście spory ukłon należy się w stronę Bartłomieja Wawaka, który zawody w Val di Sole ukończył na 13. miejscu w gronie młodzieżowców, co daje perspektywę top10 podczas mistrzostw świata!

    Tor należy do polskich juniorów

    Podsumowanie mistrzostw świata w kolarstwie torowym juniorów. Posted by Polski Związek Kolarski on Sunday, 23 August 2015
      Nasi juniorzy wracają z torowych mistrzostw świata swojej kategorii wiekowej z rewelacyjnymi wynikami. Daria Pikulik i Justyna Kaczkowska zdobyły złote medale i tęczowe koszulki odpowiednio w wyścigu punktowym oraz w indywidualnych zawodach na dochodzenie. Pikulik dołożyła do tego srebro w omnium, również drugie miejsca zajęli Kaczkowska w Scratchu i Daniel Staniszewski w wyścigu na dochodzenie. Z kolei brąz zdobyli nasi sprinterzy (Mateusz Miłek, Marcin Czyszczewski, Michał Lewandowski) w zawodach drużynowych. Do tego dochodzą 3 czwarte i 3 piąte miejsca, po jednym szóstym, siódmym i ósmym. Wygląda to imponująco i daje nadzieję na zbudowanie solidnej bazy, która być może zaowocuje medalami w sporcie seniorskim. Oby tylko wystarczyło energii i środków, by tak się stało!

    Czy Rafał Majka jest w formie?

    Kolarze, którzy tracą, nawet nie z własnej winy, czas na pierwszych etapach wielkich tourów, często później miewają problemy z odrabianiem w kolejnych fazach wyścigu. Rafał Majka niestety ucierpiał w kraksie na drugim etapie hiszpańskiej Vuelty i ma już minutę straty nie tylko do lidera, Estebana Chaveza, ale i do kilku znaczących rywali, z którymi miał walczyć o pierwszą piątkę klasyfikacji generalnej. Sam mówi, że to dopiero początek ścigania i że potrzebuje kilku dni na ?rozruch? po Tour de France. Również Tejay Van Garderen czy Domenico Pozzovivo nie mogą być zbyt zadowoleni: na ostatnim, dość krótkim przecież podjeździe nie utrzymali koła nie tylko Chaveza, ale i np. Froome?a, Quintany czy Valverde. O ile jednak oni doświadczyli drobnego niepowodzenia, o tyle Przemysław Niemiec, który ze wstrząśnieniem mózgu wycofał się z wyścigu, może mówić o prawdziwym pechu.

    Sprinter sezonu?

    https://twitter.com/UCI_cycling/status/635522650870312960 Na ten tytuł pracuje Andre Greipel. Niemiec po trzech zwycięstwach etapowych w Tour de France zwyciężył w klasyku w Vattenfall Cyclassic w Hamburgu. Obecnie ten wyścig znajduje się nieco w cieniu hiszpańskiej Vuelty, ale trzeba pamiętać, że zaliczany jest do World Touru i jest częścią letniego sezonu imprez jednodniowych. Co ważne, Greipel pokonał innych specjalistów sprintu: Alexandra Kristoffa, Giacomo Nizzolo oraz "klasykowców": Boonena i Van Avermaeta. W ten sposób Niemiec zapisał na swoim koncie już piętnasty triumf w sezonie! Poza Hamburgiem i wygranymi etapami w Tourze, wygrywał również na etapach Giro d'Italia, Paryż-Nicea, Eneco Tour oraz kilku wyścigów spoza World Touru.

    Kobiecy World Tour

    Pojawia się szansa na bardziej zrównoważony rozwój kobiecego kolarstwa. Idea utworzenia damskiej kopii World Touru daje przede wszystkim szansę na więcej obecności w mediach oraz mniej żenujące nagrody finansowe, zatem dwa elementy, których obecnie najbardziej brakuje. Co ciekawe, do projektu entuzjastycznie podchodzi Czesław Lang, który przed ?męskim? Tour de Pologne chciałby zorganizować czterodniową imprezę dla pań. Jeśli część zasobów swojej machiny propagandowej skierowałby w stronę kobiecego kolarstwa, z pewnością TdP odetchnąłby świeższym powietrzem, za to nowy byt dostał odpowiedniego, reklamowo-medialnego ?kopa?.

  • W imię zasad

    Christian Prudhomme postanowił na chwilę wstrzymać trzeci etap Tour de France po fatalnej kraksie, ok. 50km przed metą. Spadła na niego spora krytyka, szef wyścigu tłumaczy się określonymi rozwiązaniami regulaminowymi.

    W wypadku poszkodowanych zostało kilkudziesięciu kolarzy. Na skutek doznanych obrażeń z wyścigu wycofali się Tom Dumoulin, Simon Gerrans, Dmitriy Kozontchuk, Daryl Impey i William Bonnet.

    To była jedna z wielu kraks, które zdarzają się w pierwszej fazie Touru właściwie co roku. Można by powiedzieć, przykry standard. Mimo to dyrektor wyścigu w porozumieniu z komisją sędziowską szybko zareagował i wstrzymał rywalizację.

    Decyzja spotkała się z krytyką m.in. szefa Etixx-QuickStep, Patricka Lefever?a

    Z kolei kolarze pochwalili kontrowersyjne działanie dyrektora:

    Uzasadnieniem neutralizacji był przepis 2.2.029, wedle którego można wstrzymać wyścig w szczególnych okolicznościach, zaburzających przebieg rywalizacji. Dodatkowym argumentem był brak wystarczającej liczby karetek w obliczu nie do końca określonej ilości i stanu poszkodowanych.

    Co więcej, w wypadku ucierpiał lider, Fabian Cancellara. Jedną z niepisanych zasad jest, że prowadzący w wyścigu kolarz jest pod szczególną ochroną.

    Zazwyczaj w takich sytuacjach peleton sam zwalnia i przynajmniej przez chwilę czeka na rozwój wydarzeń.

    Ostatnio jednak następuje pewne rozprężenie obyczajów. Czasy, gdy peleton podporządkowywał się jednej, charyzmatycznej postaci (jak np. Bernard Hinault), który decydował, od kiedy można się ścigać, odeszły w zapomnienie, ale z drugiej strony kolarze coraz częściej atakują w strefie bufetu lub w momencie, gdy lider lub rywal zwalnia ?za potrzebą?.

    Do zdobycia przewagi wykorzystywane są kontrowersyjne sytuacje: ekstremalne warunki atmosferyczne, zamykające się przejazdy kolejowe, defekty i kraksy.

    Prudhomme decyzję o neutralizacji tłumaczy przepisami i bezpieczeństwem. Dla mnie, poza oczywistym faktem konieczności udzielenia pomocy były właśnie dobre obyczaje. Tour, jako największa i najbardziej eksponowana impreza na kolarska na świecie powinna dbać o standardy. O ile pewne rzeczy mogą jeszcze przejść podczas ?szalonego? Giro, Wielka Pętla, jak żaden inny wyścig, musi dbać o wizerunek tego sportu.

  • Karma wraca

    Znakomity pod względem dramaturgii etap prowadzący przez przełęcz Mortirolo obnażył zanikający brak poszanowania zasad we współczesnym peletonie.

    W teorii zawodnik jadący w koszulce lidera cieszy się szczególnymi względami. Jednym z nich jest powstrzymanie się od ataków w momencie, gdy z przyczyn obiektywnych ponosi stratę. Na 16. etapie Giro d?Italia 2015 ekipa Astany przyspieszyła, gdy prowadzący w klasyfikacji generalnej Alberto Contador złapał gumę.

    Swoją drogą 16. etep włoskiego touru drugi rok z rzędu przynosi kontrowersje. Rok temu Nairo Quintana zignorował czerwone flagi na zjeździe z zaśnieżonej przełęczy Stelvio i zyskał decydującą o zwycięstwie przewagę. W tym roku między przełęczami Tonale a Mortirolo pogwałcono niepisaną zasadę szacunku dla koszulki lidera.

    O ile jeszcze Quintana a raczej jego przełożeni tłumaczyli się chaosem informacyjnym, sprzecznymi komunikatami na twitterze i w radiu wyścigu, o tyle tym razem ekipa Astany ustami Mikela Landy wyraziła się wprost: przyspieszyliśmy w momencie awarii Contadora, by zmusić go do większego wysiłku na podjeździe Mortirolo.

    Zarówno Contador jak i los zagrali Astanie na nosie. Hiszpan dogonił uciekających mu kolarzy w błękitnych strojach, a następnie zyskał przewagę nad najgroźniejszym rywalem, czyli Fabio Aru. Włoch nie tylko poważnie osłabł i kolejny raz w tym wyścigu zmagał się z brakiem energii na końcowych kilometrach etapu, to jeszcze u podnóża finałowego podjazdu sam miał defekt. Karma wróciła do grających nie fair . Co prawda szybka wymiana roweru sprawiła, że różnica nie urosła ponad to, co Aru i tak stracił przez swój kryzys, ale wierzącym w nadnaturalne siły sprawcze daje to spory argument za ich istnieniem.

    Niesympatycznie zachował się również Mikel Landa, który w końcówce dynamicznie przyspieszył, gubiąc Contadora i Stevena Kruijswijka. O ile jeszcze atak na lidera w tym momencie można zrozumieć, o tyle względem Holendra z LottoNL Jumbo było to nie do końca w porządku. Kruijswijk bowiem wykonał gros pracy na ostatnich kilometrach Mortirolo, następnie w dolinie oraz na większości podjazdu do mety w miejscowości Aprica. Landa w tym czasie bez słowa wiózł się z tyłu, dając de facto tylko jedną, najmocniejszą zmianę po etapowe zwycięstwo.

    O ile we współczesnym świecie można dyskutować o istnieniu zasad etycznych, zwłaszcza, gdy w grę wchodzą sława i pieniądze, to nawet trzymając się wyłącznie merkantylnego podejścia warto być choć odrobinę sympatycznym dla rywali. Po raz kolejny w karierze doświadczył tego Alberto Contador, który w pogoni za Aru i Landą na stromiznach Mortirolo dostał odrobinę pomocy od kolarzy, których sam kiedyś w przeszłości w ten czy inny sposób uszanował.

    Wracając do tematu tytułowej karmy i wspomnianego już Nairo Quintany, Kolumbijczyka za kontrowersyjne zachowanie również spotkała kara. Niespełna pół roku po niesportowym ataku na Stelvio, gdy jechał w koszulce lidera Vuelta a Espana i był typowany do zwycięstwa w całym tourze, pechowo upadł podczas jazdy na czas, solidnie się poobijał i wycofał z wyścigu.

  • Po co komu fair play?

    Po co komu fair play?

    Richie Porte za przyjęcie koleżeńskiej pomocy przed finiszem 10. etapu Giro d?Italia otrzymał dwuminutową karę. To wyraźnie utrudnia mu walkę w klasyfikacji generalnej wyścigu. Zachowanie fair play, choć niezgodne z przepisami doczekało się więc nagany w sytuacji, gdy dużo poważniejsze sprawy pozostają bez konsekwencji.

    Jeden z faworytów wyścigu na kilka kilometrów przed metą (ale jeszcze poza zneutralizowaną strefą trzech kilometrów) łapie gumę. Rozpędzony peleton nie czeka, ponieważ ściga ucieczkę. Poszkodowanemu pomaga kolega, rodak reprezentujący jednak inną drużynę. Zgodnie z przepisami jest to ?niedozwolona obca pomoc techniczna? karana grzywną i dodaniem dwóch minut do całkowitego czasu zawodnika.

    Richie Porte, trzeci kolarz klasyfikacji generalnej Giro d?Italia znalazł się w takiej właśnie sytuacji. Szybko wspomógł go Simon Clarke z Orica Green Edge a następnie Michael Matthews oraz koledzy z własnej ekipy (Team Sky). Mimo szybkiej akcji Porte stracił kilkadziesiąt sekund do peletonu, w którym jechali Alberto Contador i Fabio Aru. Zdjęcia z gestu Clarke?a szybko obiegły internet spotykając się z jednoznacznie entuzjastycznym odzewem.

    Tymczasem sędziowie przynali Porte regulaminową karę, gasząc tym samym ducha fair play.

    Przepis o obcej pomocy wbrew pozorom ma sens. Służy wyrównaniu szans między drużynami, każda z nich jedzie na własne konto. Trzeba jednak pamiętać, że zespoły często ze sobą współpracują dzieląc się pracą a to w ucieczkach a to w nadawaniu tempa peletonu a także w wielu innych, mniej widocznych sytuacjach.

    W czasie tegorocznego Giro, na jednym z pierwszych etapów Philippe Gilbert dzielił się piciem z towarzyszami ucieczki a z samochodu drużyny BMC podawano bidony wszystkim zawodnikom w czołówce.

    Kilka lat temu Alberto Contador był chwalony za ?piękne gesty?, gdy po mistrzowsku oddawał etapy włoskiego Touru a to kolarzom Euskaltel Euskadi a to Paolo Tiralongo z Astany. W zamian za to Baskowie i Włoch wiele razy pomagali mu w trudnych chwilach, gdy osamotniony Hiszpan potrzebował wsparcia na górskich etapach.

    Kolarstwo wciąż boryka się z problemami wizerunkowymi. Jest postrzegane jako sport, gdzie trudno coś osiągnąć bez łamania reguł, głównie dopingowych. Z prostego gestu można by uszyć piękną historię o pomocy i zasadach fair play. Wygląda jednak na to, że komisja sędziowska Giro d?Italia ma ewidentny problem z tym, co jest etyczne a co nie.

    Przypomnę, że rok temu Nairo Quintana decydującą o zwycięstwie w całym wyścigu przewagę zdobył podczas zamieszania związanego z neutralizacją fragmentu etapu rozgrywanego w trudnych warunkch atmosferycznych. Bez względu na to, czy złamał przepisy czy nie jadąc przed motocyklem z czerwoną flagą, było to dalekie od fair play.

    Idąc dalej, znane są przypadki handlowania nie tak małymi wyścigami (Liege Bastogne Liege czy etapów Tour de France), które to sprawy ciągną się latami i właściwie są zamiatane pod dywan.

    O korupcji związanej ze współpracą Lance?a Armstronga z zarządem Międzynarodowej Unii Kolarskiej nawet nie ma co wspominać.

    Naprawdę są dużo poważniejsze wykroczenia niż koleżeńska pomoc, które trzeba wykrywać, ścigać i penalizować. Sędziowie Giro mogliby np. zająć się dyscyplinowaniem kibiców, którzy póki co doprowadzili do kilku poważnych kontuzji zawodników, ale by to zrobić, trzeba wykonać sporą pracę. Mając gotowe zdjęcia, które obiegły cały świat dużo prościej wykluczyć z rywalizacji jednego z faworytów za nieistotne przewinienie. Po wygaśnięciu licencji, komisarzom z tegorocznego Giro proponuję zatrudnić się w straży miejskiej. Znajdą tam spełnienie.