Kategoria: Klasyki

  • Top 12 zwycięstw Michała Kwiatkowskiego

    Top 12 zwycięstw Michała Kwiatkowskiego

    Michał Kwiatkowski to znakomity specjalista wyścigów klasycznych, oddany pomocnik zwycięzców Tour de France, niezastapiony w trudnych chwilach. Potrafi także wygrywać wymagające etapówki. Jego portfolio zawiera same cenne triumfy. Przeżyjmy to jeszcze raz i obejrzyjmy najważniejsze sukcesy „Kwiato”.

    Strade Bianche 2014

    „Kwiato” w koszulce mistrza Polski ogrywa Petera Sagana w końcówce zdobywającego prestiż wyścigu po toskańskich „Białych Drogach”. Obaj mieli wtedy zaledwie 24 lata. Tak nadchodziła zmiana warty wśród gwiazd wyścigów klasycznych.

    Mistrzostwa Świata 2014

    Po świetnej pracy całej drużyny i odważnym ataku na ostatnich kilometrach wyścigu Kwiatkowski pomknął do mety w Ponferradzie wykorzystując swoje umiejętności zjazdowe. Pokonani to Simon Gerrans i Alejandro Valverde.

    Amstel Gold Race 2015

    Rok w koszulce mistrza świata nie był łatwy dla Michała Kwiatkowskiego. Mimo to przygotował wysoką formę na ardeńskie klasyki. Podczas Amstel Gold Race wytrzymał popisowy atak Gilberta na Caubergu i skutecznie zafiniszował z niewielkiej grupy asów.

    E3 Harelbeke 2016

    Zmiana barw klubowych na Team Sky przyniosła nowe wyzwania. Choć zapowiadał walkę w etapówkach, Kwiatkowski najlepiej spisał się na brukach Flandrii. Po dwójkowej akcji z Peterem Saganem zachował więcej sił w końcówce i wygrał ze sporą przewagą nad Słowakiem w wyścigu E3 Harelbeke.

    Strade Bianche 2017

    Na początku sezonu 2017 Kwiatkowski wraca do najwyższej dyspozycji. W stylu znanym z mistrzostw świata atakuje na kilkanaście kilometrów przed metą i samotnie mija linię mety na słynnym Piazza del Campo w Sienie.

    Mediolan-Sanremo 2017

    Po ataku Petera Sagana na podjeździe Poggio, Kwiatkowski, Sagan i Julian Alaphilippe pomknęli w dół wprost do mety na Via Roma. W walce o zwycięstwo o „błysk szprychy” lepszy był Polak, dzięki czemu wygrał swój pierwszy w karierze kolarski „monument”.

    Clasica San Sebastian 2017

    Po aktywnej jeździe całej drużyny Sky Michał Kwiatkowski dał najpierw popis swoich umiejętności zjazdowych, goniąc trójkę uciekinierów: Tony’ego Gallopina, Bauke Mollemę oraz klubowego kolegę, Michela Landę. Gdy po mistrzowskim pościgu ich dopadł, finisz z pięcioosobowej grupy rozprowadzanej przez wspomnianego Landę rozegrał jak profesor, zapisując na swoje konto zwycięstwo w kolejnym, cennym klasyku.

    Tirreno-Adriatico 2018

    Dobra, drużynowa czasówka w wykonaniu Teamu Sky, aktywność na finiszach etapów płaskich i skuteczna jazda w górach, pomoc kolegom z drużyny a na koniec świetna czasówka indywidualna. „Kwiato” na trasie Tirreno-Adriatico było po postu pełno. Choć start jego ekipy w tym wyścigu znajdował się w cieniu uczestnictwa Chrisa Froome’a mającego niejasną sytuację związaną z pozytywnym wynikiem testu na salbutamol podczas Vuelty 2017, Kwiatkowski skutecznie odwrócił uwagę od swojego lidera i wygrał najważniejszą, tygodniową etapówkę, jaka kiedykolwiek padła łupem polskiego kolarza.

    Tour de Pologne 2018

    Po świetnie przejechanym Tour de France w służbie Gerainta Thomasa i Chrisa Froome’a Michał Kwiatkowski po kilku dniach oddechu przyjechał do Polski, gdzie w sprzyjającym sobie terenie pokazał prawdziwą klasę. Wygrał dwa etapy: z metą na stromym podjeździe w Szczyrku oraz na pagórkowatej rundzie w Bielsku a następnie obronił się przed szarżującym Simonem Yatesem podczas finału w Bukowinie Tatrzańskiej. Po raz kolejny w karierze „Kwiato” wykazał się nie tylko wszechstronnością, ale też odpornością psychiczną i dojrzałością taktyczną. Wygranie dwóch tygodniowych wyścigów World Touru w jednym sezonie to naprawdę spora rzecz, potwierdzająca ambicje naszego kolarza w kwestii rozwoju w stronę zawodnika etapowego.

    18. Etap Tour de France 2020

    Po wielu latach pracy i pomocy dla Froome’a, Thomasa i Bernala Michał Kwiatkowski wykorzystał swoją szansę na 18. etapie Tour de France 2020. Po wycofaniu się z wyścigu Egana Bernala kolejni zawodnicy Ineos Grenadiers szukali sposobu by zaznaczyć swoją obecność w wyścigu. W ucieczce dnia Kwiatkowski i Richard Carapaz byli najmocniejsi, zgubili pozostałych śmiałków i z Plateau des Glières, przez ok. 30km  jechali razem do mety. Carapaz wyszedł na prowadzenie w klasyfikacji górskiej a Polak wygrał upragniony etap Tour de France.

    Amstel Gold Race 2022

    Po pełnym problemów początku sezonu, przechorowanym covidzie, przerwanych lub odwołanych startach, Michał Kwiatkowski wrócił w wielkim stylu. O losach Amstel Gold Race kolejny rok z rzędu zadecydował fotofinisz z udziałem kolarza Ineos-Grenadiers. O ile jednak rok wcześniej Tom Pidcock przegrał z Woutem van Aertem, o tyle tym razem Kwiatkowski pokonał Benoit Cosnefroy. Dla Polaka to pierwsza wygrana od niemal dwóch lat i piękny powrót. Dla takich chwil warto śledzić wyczynowe kolarstwo.

    13. etap Tour de France 2023

    https://twitter.com/Eurosport_PL/status/1679878055433588740

    W dniu święta narodowego Francji Michał Kwiatkowski w imponującym stylu rozegrał finałowy podjazd Grand Colombier. Jechał nie tylko bardzo równo, ale też bardzo szybko, opierając się pogoni grupy liderów napędzanej przez kolarzy UAE Team Emirates. Atomowy finisz Tadeja Pogacara wydarzył się za późno – kilkadziesiąt sekund wcześniej „Kwiato” minął linię mety jako pierwszy notując jedno z najbardziej spektakularnych zwycięstw w swojej karierze.

    https://twitter.com/LeTour/status/1679871823427563521

    Obecnie lista zwycięstw Michała Kwiatkowskiego w oficjalnych wyścigach zawodowców prezentuje się następująco:

    Co jeszcze „Kwiato” dopisze do tego zestawu?

    ZOBACZ TAKŻE:

    Top Zwycięstw Katarzyny Niewiadomej

    Top Zwycięstw Rafała Majki

  • Top zwycięstw Katarzyny Niewiadomej

    Top zwycięstw Katarzyny Niewiadomej

    Po wygraniu klasyfikacji generalnej Tour de France Femmes Katarzyna Niewiadoma wchodzi na zawsze do panteonu polskiego kolarstwa.

    Zawodniczka z Ochotnicy ma wielki talent, który w każdym kolejnych sezonach nie tylko potwierdza, ale i rozwija. Urodzona w 1994r Niewiadoma od dwudziestego roku życia reprezentuje najlepsze grupy zawodowe: najpierw Rabo-Liv, następnie po zmianie przez ten zespół sponsora WM3 Pro Cycling a obecnie Canyon-SRAM.

    Specjalizuje się w jeździe w górach, ale nie raz pokazała, że dobrze radzi sobie także na bruku czy szutrze. Niemal z równą skutecznością spisuje się w wyścigach etapowych jak i w klasykach.

    Licznik jej zwycięstw w profesjonalnym peletonie obecnie wskazuje liczbę „20” a ich lista jest imponująca. Oczywiście w życiu zawodowego sportowca różne rzeczy się zdarzają, ale Niewiadoma jest jedną z tych atletek, które konsekwentnie dokładają kolejne sukcesy do swojego CV. 

    Lista zwycięstw Katarzyny Niewiadomej

    By móc w dowolnej chwili przywoływać najważniejsze z nich, przygotowałem poniższe zestawienie.

    Emakumeen Euskal Bira (2015)

    Czyli tam wszystko się zaczęło, przynajmniej w kwestii sukcesów na wyścigach wyższej kategorii. Ta etapówka w Kraju Basków rozgrywana jest od 1988r a wśród triumfatorek znajdziecie same sławy kobiecego peletonu. W 2015r pięciodniową imprezę młodziutka Polka wygrała minimalnie, zaledwie o jedną sekundę przed Ashleigh Moolman. Choć nie była najszybsza na żadnym z etapów, solidnie zaprezentowała się w krótkiej czasówce a w kolejnych sprawdzianach dojeżdżała do mety wraz z najgroźniejszymi rywalkami, co dało jej pierwsze zwycięstwo w zawodowej karierze.

    Podwójne mistrzostwo Polski (2016)

    W sezonie 2016 Niewiadoma miała już nie tylko wielki talent i potencjał, ale de facto była jedną z najjaśniejszych, wschodzących gwiazd kobiecego kolarstwa. Na rozgrywanych wokół Świdnicy trasach mistrzostw Polski najpierw pokonała w czasówce swoją imienniczkę, doświadczona Pawłowską a następnie w wyścigu ze startu wspólnego była wyraźnie szybsza od Anny Plichty i pozostałych rywalek. Podwójna korona to zawsze wydarzenie wyjątkowe a dzięki jej zdobyciu mogliśmy oglądać „koszulkę z orłem” w każdym wyścigu, w którym startowała Niewiadoma przez kolejnych 12 miesięcy.

    Giro del Trentino (2016)

    Chronologicznie jeszcze przed mistrzostwami kraju nasza bohaterka wygrała wymagający, choć krótki (trzy etapy, w tym jazda drużynowa na czas) wyścig w górzystym Trydencie. Po zwycięstwo sięgnęła dzięki solowemu atakowi na pierwszym etapie. Prowadzenia nie oddała do końca imprezy.

    Ovo Energy Women’s Tour (2017)

    Samotny, prawie 50km rajd dający pierwsze zwycięstwo Niewiadomej w wyścigu World Touru.  Gdyby była mężczyzną, z pewnością czytalibyśmy o epickiej akcji a tymczasem, cóż, kolarstwo kobiet wciąż musi zabiegać o atencję widzów. Polka śmiałym atakiem rozstrzygnęła losy Ovo Energy Women’s Tour już pierwszego dnia pięciodniowej rywalizacji. Przy okazji zyskała też sympatię widzów na całym świecie. Naprawdę chciałbym, żeby triumfatorzy wyścigów szosowych udzielali tak fajnych wywiadów jak Kasia Niewiadoma na tej imprezie.

    Trofeo Alfredo Binda (2018)

    Póki co nasza zawodniczka bezskutecznie poluje na wygraną w Strade Bianche, ale na wiosnę 2018 wygrała w innym włoskim klasyku, mającym ponad dwudziestoletnią historię Trofeo Alfredo Binda. W trudnych, deszczowych warunkach znów popisała się atakiem na podjeździe w decydującej fazie wyścigu, gubiąc rywalki i dojeżdżając do mety samotnie przed nimi.

    Amstel Gold Race (2019)

    Takie ataki na Caubergu przeprowadzał tylko Philippe Gilbert w szczycie swoich możliwości. Niewiadoma zdemolowała rywalki dynamicznym przyspieszeniem, utrzymała tempo i w samej końcówce obroniła się przed ścigającą ją Annemiek van Vleuten. W ten sposób po raz pierwszy wygrała w klasyku zaliczanym do „ardeńskiego tryptyku” i choć to bardzo prestiżowy sukces, oprócz punktów i sławy ważny jest też styl, w jakim po niego sięgnęła. Klasa, czapki z głów i… czekamy na więcej!

    Brązowy medal mistrzostw świata (2021)

    Choć mistrzostwa świata we Flandrii wygrała Włoszka Elisa Balsamo, trzecie miejsce Kasi Niewiadomej trafia na listę najważniejszych sukcesów. Medal w wyścigu o tęczową koszulkę to kolejny kamień milowy zarówno w historii polskiego kolarstwa jak i w karierze samej zawodniczki. Tym bardziej, że w tych mistrzostwach jechała znakomicie, prezentując niezmiernie wysoką dyspozycję a jej kolejne ataki miały istotny wpływ na przebieg rywalizacji. Choć w końcówce jechała sama przeciwko rywalkom z liczniejszych reprezentacji, zdołała wydrzeć trzecie miejsce i stanąć na podium. 

    Walońska Strzała (2024)

    W wyjątkowo trudnych warunkach, w zimnie i deszczu nasza bohaterka sięgnęła po długo wyczekiwany sukces. To symboliczny wynik pokazujący, jak bardzo w wyczynowym sporcie liczą się cierpliwość i konsekwencja. W Top 5 Walońskiej Strzały Niewiadoma była po raz pierwszy w 2015r, wielokrotnie była blisko podium (w sumie stała na nim 3 razy) a nawet zwycięstwa. Podjazd na Mur de Huy wymaga nie tylko znakomitego przygotowania fizycznego, ale właśnie cierpliwości i wyczucia odpowiedniego momentu do ataku. Wiosną 2024 Katarzyna Niewiadoma prezentowała znakomitą dyspozycję, w najważniejszych wyścigach jeżdżąc ofensywnie i zabierając się do decydujących akcji. Kropkę nad „i” postawiła podczas Walońskiej Strzały, gdzie kontrolowała Demi Vollering, nie dała się ponieść emocjom przy ataku Longo Borghini by z wyraźną przewagą minąć linię mety na pierwszej pozycji. 

    Tour de France Femmes avec Zwift (2024)

    Po pechowym wyścigu na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu kilka dni później Katarzyna Niewiadoma stanęła na starcie kobiecego Tour de France. To trzecia edycja damskiej „Wielkiej Pętli”, reaktywowanej po latach przerwy, tym razem oficjalnie organizowana przez ASO, czyli właściciela najważniejszej marki w kolarstwie w ogóle, czyli TdF właśnie.

    Niewiadoma zaczęła wyścig nie najlepiej – dość słabo pojechała na czas w Rotterdamie, natomiast na kolejnych etapach była nie tylko mocna, ale i czujna.

    Kluczowy dla rywalizacji był etap numer 5, gdzie w kraksie leżała obrończyni tytułu, Demi Vollering a Niewiadoma jadąc wyżej w grupie uniknęła perypetii i zyskała przewagę. Trzeba jednak podkreślić, że zarówno na odcinkach w Ardenach jak i górzystych w Burgundii i w Jurze pokonywała była bardzo aktywna i współdecydowała o przebiegu rywalizacji.

    Katarzyna Niewiadoma wygrywa Tour de France Femmes

    Ostateczny test: alpejski etap z przejazdem przez Glandon i z metą na Alpe d’Huez pojechała wyjątkowo mądrze. Po trudnych chwilach na Glandon, gdzie przyspieszyła Vollering, utrzymała równe tempo a na Alpe d’Huez kontrolowała sytuację docierając do mety na czwartej pozycji wygrywając cały wyścig o cztery sekundy.

    Bonus – gravelowe mistrzostwo świata (2023)

    Nawet, jeśli gravel racing to wciąż pewne novum, tęcza to tęcza. Zwłaszcza, gdy wygrywa się ją po liczącym 25km, solowym ataku a za sobą zostawia rywalki z szosy: Silvię Persico i Demi Vollering. Choć wygrane gravelowe mistrzostwo świata nie przebiło się do świadomości szerszej publiki w kraju (Niewiadoma nie została nominowana w Plebiscycie Przeglądu Sportowego), należy docenić ten sukces. Biorąc pod uwagę, że jazda po szutrze w oficjalnym, uznanym przez UCI wydaniu funkcjonuje od niedawna, Polka w ten sposób zapisała się na kartach historii kolarstwa. 

    ZOBACZ TAKŻE:

    Top Zwycięstw Michała Kwiatkowksiego

    Top Zwycięstw Rafała Majki

    Zdjęcie na okładce: materiały prasowe ASO

  • Najlepszy w XXIw

    Najlepszy w XXIw

    Philippe Gilbert pewnie nie wygra już Mediolan-San Remo i nie zgromadzi na swoim koncie wszystkich, kolarskich ?monumentów?. Zwycięstwo w Paryż-Roubaix w połączeniu z wcześniejszymi osiągnięciami sprawia, że jego nazwisko będzie wymieniane przy okazji najważniejszych imprez po wsze czasy.

    W kolarstwie niewiele jest rekordów sensu stricto. Najbardziej znany to rekord w jeździe godzinnej, o najlepszy na świecie rezultat walczą też torowcy w wyścigu na 4km, w sprincie oraz na 1km. Do tego można dołożyć czasy notowane na najbardziej znanych podjazdach z Alpe d?Huez na czele i właściwie na tym temat się kończy. Cała reszta historycznych osiągnięć to różnego rodzaju kombinacje sukcesów w określonych imprezach.

    Mamy więc grono pięciokrotnych zwycięzców Tour de France (plus jednego, zdyskwalifikowanego siedmiokrotnego triumfatora), mamy świętego graala, wielki szlem, czyli Giro, Tour i mistrzostwo świata w jednym sezonie, jego poślednią wersję, dwa wygrane wielkie toury w jednym roku a także zgromadzenie wygranych w Giro, Tourze i Vuelcie.

    Przechodząc na grunt wyścigów klasycznych zdobycie więcej niż jednego ?monumentu? to sprawa wyjątkowa, zwycięstwo we wszystkich pięciu to równie duże osiągnięcie co skompletowanie wygranych w wielkich tourach.

    Szczególną estymą darzeni są triumfatorzy Ronde van Vlaanderen i Paryż Roubaix. Dodatkowe punkty i bardziej eksponowane miejsce w kolarskim panteonie można uzyskać będąc najszybszym w obu wyścigach w jednym sezonie oraz za sukces odniesiony w tęczowej koszulce mistrza świata. Można też myśleć o wygraniu wszystkich, najważniejszych imprez na bruku (a przynajmniej tych rozgrywanych na przełomie marca i kwietnia). Podobne znaczenie ma podbój wszystkich imprez ?ardeńskiego tryptyku?, czasami rozszerzanego o Brabancką Strzałę.

    Choć wydaje się, że możliwości jest wiele, zdarzają się pokolenia kolarzy, w których nikt nie zdobywa jednej z tych wyjątkowych kombinacji. Obecnie wygrane w trzech wielkich tourach dzierżą Vincenzo Nibali i Chris Froome, wcześniej po podobny sukces sięgnął Alberto Contador przed którym ostatnim takim kolarzem był Bernard Hinault w latach ?80 XXw (a jeszcze wcześniej dokonali tego jeszcze tylko Merckx, Anquetil, Gimondi).

    Wszystkie monumenty wygrało zaledwie trzech Belgów: Merckx, de Vlaemink i van Looy.

    Kelly, de Bruyne, Derycke, Kuiper oraz od kwietnia 2019 również Philippe Gilbert to ci, którzy byli najlepsi w czterech z pięciu najważniejszych klasyków świata.

    Sukces Gilberta na trasie z Paryża do Roubaix to kolejny krok na jego drodze do skompletowania całej piątki, choć realnie rzecz ujmując trudno sobie wyobrazić, by Belg w jednym z dwóch nadchodzących sezonów był w stanie wygrać Mediolan-San Remo (ma już 37 lat, najwyższa lokata w tej imprezie to 3. miejsce w 2008r). Nawet, jeśli tego nie dokona, ma na swoim koncie dość kolarskich rekordów.

    Brak w portfolio ?wiosennych mistrzostw świata? (czyli M-SR właśnie) rekompensuje zdobyta w 2012r tęczowa koszulka. Do tego jako jeden z dwóch kolarzy wygrał w jednym roku cały ?ardeński tryptyk? (Amstel Gold Race, Walońską Strzałę, Liege-Bastogne-Liege), ale w odróżnieniu od Davide Rebellina nie tylko dołożył do tego Strzałę Brabancką, lecz także nie miał dopingowej wpadki.

    Co więcej, Gilbert potrafił zmotywować się również jesienią, gdy rok po roku wygrywał Giro di Lombardia, w 2009r łącząc charakterystyczny dla ?górali? włoski klasyk z dedykowany sprinterom Paryż-Tours (przy okazji będąc też najlepszym kolarzem Giro del Piemonte).

    Jeśli dołożymy prestiżową obecność w klubie zawodników, którzy wygrywali etapy podczas każdego z trzech wielkich tourów, mistrzostwo swojego kraju zarówno ze startu wspólnego jak i w jeździe indywidualnej na czas a w sumie 75 oficjalnych zwycięstw można śmiało stwierdzić, że mamy do czynienia z tytanem szos.

    Czy Gilbert jest najwybitniejszym specjalistą wyścigów klasycznych w XXIw? Wiele na to wskazuje, że tak. Co o tym sądzą Bettini, Boonen i Cancellara? Cóż, w poszczególnych elementach są od Gilberta lepsi. Bettini wygrał Mediolan-San Remo, Boonen i Cancellara byli skuteczniejsi na brukach. Każdy z nich ma na swoim koncie jakąś niezwykłą serię lub kombinację zwycięstw.

    Jednak to ?Phil? jest przynajmniej na równi utytułowany a przy tym najbardziej wszechstronnym zawodnikiem seryjnie wygrywającym najważniejsze jednodniówki.

    Przeszedł też ciekawą ewolucję, od kolarza znanego z atomowego przyspieszenia na średnio stromym podjeździe (w ten sposób wygrywał i swoje mistrzostwo świata i kolejne edycje Amstel Gold Race) po świetnego gracza zespołowego, wytrwałego uciekiniera i podejmującego ryzyko wczesnych ataków herosa.

    Nie bez znaczenia jest również fakt, że początki kariery oraz pierwsze sukcesy łączą się ze zwiększoną skutecznością w walce z dopingiem. Choć tak imponująca liczba zwycięstw, często połączona w serie, jak również związana z pokonaniem zawodników z niechlubną przeszłością zawsze budzi wątpliwości, kontrowersje omijały Gilberta dość szerokim łukiem.

    Trzeba pamiętać, że w sytuacji, w których dominacja teamu Sky w etapówkach budzi niechęć i krytykę, kilkadziesiąt triumfów rocznie zespołu Decunink-Quickstep jest opisywanych jako wyraz geniuszu prowadzącego go Patricka Lefevere?a. A w zasadzie powinno być traktowane dokładnie tak samo.

    To przykre, że obecnie każda chwila wyjątkowego triumfu, a takim była wygrana Philippe?a Gilberta w Paryż-Roubaix opatrywana jest tego typu komentarzem, ale cóż, doświadczenie pokazuje, że być powinna.

    Tak czy inaczej Belg przechodzi do wieczności, jeszcze przed zakończeniem kariery. Przy każdej okazji gdy zawodowy peleton będzie odwiedzał bruki Flandrii i północnej Francji, Ardeny, Limburgię, Lombardię czy Kraj Basków jego nazwisko będzie wymieniane w pierwszej kolejności. No dobrze, kilka chwil po nazwisku Merckxa.

    Zdjęcie okładkowe: Twitter Trends 2019 Follow, Flickr, CC BY 2.0

  • Wiosenny rant

    Wiosenny rant

    Wiosna. Wiatr. Idealna pora, by ustawić wachlarz i zerwać rywali z koła. Rant to jednak nie tylko formacja w kolarskim peletonie, ale i klasyczna tyrada na określony temat. A tematów się uzbierało, oj uzbierało.

    Patriotyczna biegunka (słowna)

    Obecność w zawodowym peletonie zespołu World Tour z polską licencją to ważne wydarzenie. Inwestycja Dariusza Miłka w drużynę Jima Ochowicza jest spełnieniem marzeń wielu kibiców. Trudno się dziwić ekscytacji, ponieważ na trasie najważniejszych wyścigów oglądamy ?polską flagę?, czego zwieńczeniem będzie start ekipy CCC w Tour de France.

    Dwa zwycięstwa Patricka Bevina w styczniu w Australii oraz lutowy sukces Grega van Avermaeta w Walencji zapewniły chwilę spokoju i ustawiły drużynę w komfortowej sytuacji.

    Trzeba pamiętać, że po ogłoszeniu zakończenia współpracy przez BMC z drużyny Ochowicza zaczął się eksodus kluczowych kolarzy, skompletowany naprędce skład 2019 zbudowany jest wokół, lojalnego do końca, Grega van Avermaeta. Jak pokazały wyniki w Tirreno-Adriatico, Paryż-Nicea oraz kilku rozegranych jednodniówkach, to na jego barkach spoczywa odpowiedzialność za sukces zespołu.

    Polacy: Wiśniowski, Sajnok, Bernas, Owsian i Gradek pełnią funkcje pomocnicze, choć kto wie, zwłaszcza z występami Wiśniowskiego i Sajnoka w wiosennych klasykach można było wiązać pewne nadzieje.

    Jeżeli dodamy do tego dziewięciu naszych kolarzy w kontynentalnym ?CCC Development Team? projekt Dariusza Miłka może długoterminowo przełożyć się na korzyści dla naszego kolarstwa.

    Cenię fakt, że jeden z najbogatszych Polaków rozwija swoją firmę, planuje ekspansję na rynki Europy Zachodniej a elementem jego strategii marketingowej jest inwestycja w kolarstwo zawodowe. Szanuję dokonania Grega van Avermaeta, jest to jeden z najwybitniejszych zawodników drugiej dekady XXIw.

    Nie odbierając nikomu prawa do przeżywania sportowych emocji na swój sposób zwrócę jednak uwagę na fakt, że w sumie CCC jest drużyną jak każda inna. Obecność polskiego sponsora to miła rzecz, o ile oczywiście ktoś ma w sobie pokłady pozytywnie rozumianego patriotyzmu bazującego na ekonomii. Nasi kolarze są w niej pomocnikami, liderem jest Belg a bywają wyścigi, w których w składzie CCC nie znalazł się żaden Polak.

    Wierzę, a raczej chciałbym, by tak się stało, że CCC Team będzie długoterminowym projektem, który przez swój Development Team będzie wprowadzał najbardziej utalentowanych kolarzy z naszego kraju do World Touru, tam dawał im odpowiednie wsparcie a następnie doprowadzał do mistrzostwa.

    Jeszcze zimą, w podcaście Tomka Czernicha wspomniałem, że każda passa ma swój koniec a Van Avermaet miał kilka rewelacyjnych sezonów z rzędu. W nowych barwach, choć robi co może, póki co w najważniejszych wyścigach zawodzi. Być może dzieje się tak ze względu na relatywnie słabe wsparcie pomocników, być może po prostu tym razem brakuje mu jednego, ostatniego elementu decydującego o zwycięstwie lub porażce. To może być inna dyspozycja fizyczna, inny sprzęt, ?zmęczenie materiału? lub cokolwiek innego. Zdarza się najlepszym.

    Tak czy inaczej, zwrot z inwestycji Miłka jest póki co nieco mniejszy. Van Avermaet nie wygrywa, ekspozycja w mediach jest słabsza. Tym bardziej nie ma powodów, by przeżywać ekstazę związaną z każdym mignięciem pomarańczowej koszulki na ekranie monitora. Zwłaszcza, że można ją pomylić ze strojem Fundacion Euskadi.

    Michał Kwiatkowski w wielkich tourach

    To nic, że Michał Kwiatkowski stracił 1?20? do Egana Bernala i Nairo Quintany podczas podjazdu na przełęcz Turini podczas Paryż-Nicea. Cały wyścig zakończył na trzecim miejscu, nie pierwszy raz w karierze popisując się skutecznością i rozwagą przez cały tydzień. To również nic, że nie wygrał czasówki otwierającej wyścig Dookoła Kraju Basków.

    Choć gdyby wygrał ?Wyścig ku słońcu? dywagacji na temat jego przyszłości w wielkich tourach byłoby o wiele więcej (abstrahując od faktu, że sam zawodnik co jakiś czas przypomina, że to jest jego i marzenie i cel zarazem), myślę, że jesteśmy w momencie, gdy owe dywagacje można zakończyć. Dwukrotne podium w Paryż-Nicea, wygrane Tirreno-Adriatico, Tour de Pologne i Volta a Algarve. Do tego skuteczna jazda w górach w roli kluczowego pomocnika w zwycięskiej drużynie podczas Tour de France. Mimo równoległych ambicji związanych z dobrymi występami w wiosennych klasykach (kolejny świetny wynik w Mediolan-San Remo, deklaracja walki o zwycięstwo w Liege-Bastogne-Liege) to właściwa chwila by nie bać się stwierdzenia, że wkrótce powinniśmy zobaczyć go podejmującego próbę walki o czołowe miejsce w jednym z wielkich tourów.

    Czy będzie to możliwe w zespole Sky (który wkrótce zmieni sponsora tytularnego na koncern chemiczny Ineos) czy też, by nie obudzić się o kilka lat za późno jak np. Richie Porte, potrzebna będzie do tego zmiana otoczenia trudno stwierdzić. Traktując Kwiatkowskiego z pewnym dystansem jak zawodowego sportowca a nie naszego, sympatycznego idola pora przestać bić pianę, dmuchać kolejne balony za to uzbroić się jeszcze w odrobinę cierpliwości i spodziewać się ataku na generalkę jednego z trzytygodniowych wyścigów. Bo taka jest kolej rzeczy.

    Dopingowe deja vu

    Nie pierwszy raz daliśmy się oszukać. Klasyczne metody poprawiania wydolności w sportach wytrzymałościowych, związane głównie z pracą nad parametrami krwi żyją i mają się dobrze. Zawodowcy: narciarze, kolarze, lekkoatleci (choć nie tylko oni), wciąż korzystają z pomocy dopingowych magików, którzy przetaczają im płyny ustrojowe czy podają epo. W mniejszych dawkach, w formie, która jak najbardziej ma odwzorowywać zachowanie organizmu poddawanego bodźcom treningowym, oszukując ekspertów badających dane z paszportów biologicznych.

    Po raz kolejny aferę dopingową odkryli nie naukowcy z laboratorium a klasyczne organy ścigania. Podczas mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym w austriackim Seefeld policja zatrzymała kilku sportowców, w tym jednego na gorącym uczynku. Do nielegalnego procederu przyznało się dwóch austriackich kolarzy: Stefan Denifl i Georg Preidler, którzy w ostatnich sezonach imponowało skuteczną i efektowną jazdą w górach. Ciekawostką jest że Denifl wygrał 17. etap Vuelta a Espana 2017. Ten sam, na którym Chris Froome przeżywał trudne chwile trapiony problemami z oddychaniem, co zaowocowało przyjęciem zwiększonej dawki salbutamolu i jedną z najdziwniejszych spraw dyscyplinarnych w historii kolarstwa.

    Bez względu na to, czy mamy do współczesnego sportu wyczynowego podejście cyniczne czy też romantyczne, trzeba pogodzić się z faktami. Mniej więcej osiem lat temu w wyścigu władz antydopingowych z oszustami sportowymi udało się ograniczyć stosowanie niedozwolonego wspomagania. Obecnie szukający skróconej drogi do sławy atleci, choć nie na masową skalę, ale zaczynają znów wysuwać się na prowadzenie. Lawina jeszcze nie ruszyła, ale trzeba reagować szybko i przede wszystkim nie lekceważyć kolejnych alarmów, nie zwracając uwagi na sentymenty.

    Okręt już dawno temu zatonął

    Nie dajcie się nabrać na medal Mateusza Rudyka w sprincie podczas pruszkowskich mistrzostw w kolarstwie torowym. To nie tak, że Titanic tonie a orkiestra gra dalej. Okręt, jakim jest Polski Związek Kolarski zatonął już dawno temu. Co więcej, nie dajemy denatowi spokoju, tylko co miesiąc, gdy listonosz przynosi rentę wystawiamy trupa do okna, by potwierdzić, że renta wciąż się nam należy.

    De facto od roku polskie kolarstwo jest finansowane bezpośrednio z Ministerstwa Sportu i Turystyki. A to za pośrednictwem komitetu olimpijskiego a to za pośrednictwem związków regionalnych. Ktoś kogoś szkoli, ktoś dostaje dotację na zgrupowanie lub start w zawodach. Ba, udało się przeprowadzić piękną imprezę mistrzowską, zapełnić trybuny zadłużonego i deficytowego obiektu a nawet zdobyć medal.

    Prawda jest jednak bolesna: polskie kolarstwo w rozumieniu instytucjonalnym nie istnieje. Słów opisujących czy to indolencję, czy to złą wolę obecnego zarządu już dawno zabrakło. Kolejne niezwołane walne zgromadzenia delegatów, niedopatrzenia proceduralne, nieposprzątany bałagan, niespłacone długi i bierność to nasza codzienność.

    Również działania Witolda Bańki są niejednoznaczne. Kolejne pomysły wpisujące się w szerszą politykę ?narodowych projektów? rządu PiS być może mają potencjał, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że Minister Sportu i Turystyki myślami jest już bardziej przy karierze w Międzynarodowej Agencji Antydopingowej niż przy rozwiązywaniu problemów polskiego kolarstwa.

    Sam mam wiele szacunku i życzliwości do wielu ludzi z ?środowiska kolarskiego?, którzy poświęcili swoje życie na szkolenie młodzieży, organizację imprez, zdobywanie finansowania, układanie kalendarzy i całą masę innych, niedocenianych aktywności. Rozumiem nawet tych komentatorów i dziennikarzy, zwłaszcza bardziej doświadczonych i związanych osobiście z tym czy owym działaczem, którzy postanowili przymknąć oko na degrengoladę w PZKol na czas pruszkowskiego święta. Ostatecznie jestem też w stanie zaakceptować ciągłe wycieranie gąb dobrem tej nielicznej grupy torowców, którzy wbrew wszystkiemu (a zwłaszcza wbrew zdrowemu rozsądkowi) wyrośli nie tylko na całkiem obiecującą, ale przede wszystkim skuteczną kadrę.

    Ale już dość i koniec. Mało kto w polskim sporcie dostał taki kredyt i zaufania i finansów jak kolejne zarządy PZKol. Tu nie ma żadnych ?ale? i nie ma czego relatywizować i czego bronić.

    Bogatemu wszystko wolno? A może jednak nie?

    Zespoły Kross Racing Teamu znakomicie zaprezentowały się na trasie Cape Epic. Najważniejsza etapowa impreza w kolarstwie górskim przyciągnęła w związku z tym większą uwagę w rodzimych, rowerowych internetach.

    Team Kross, w którym obok Mai Włoszczowskiej jeżdżą Ondrej Cink, Ariane Luethi i Sergio Matencon to istotny element marketingu marki. Włoszczowska i Cink to gwiazdy światowego cross country, których wyniki powinny realnie przekładać się na wzrost rozpoznawalności marki na europejskim i światowym rynku.

    Oprócz sukcesów sportowych Kross odnosi też sukcesy w biznesie. Przy współudziale funduszy unijnych w Przasnyszu powstaje linia produkcyjna, na której będą produkowane karbonowe ramy rowerowe. Biorąc pod uwagę, że gros marek ma swoje linie w zakładach na dalekim wschodzie a samo wytwarzanie kompozytowych komponentów jest tematem dość innowacyjnym, mamy więc niewątpliwy powód do dumy.

    Mimo to pojawiało się wiele głosów, że firma nie dość angażuje się w rozwój polskiego kolarstwa górskiego. Obecność Mai Włoszczowskiej poniekąd zamyka temat, ale trzeba pamiętać, że jej przygotowania, jako medalistki olimpijskiej są finansowane z budżetu państwa. Po odejściu Bartka Wawaka, zespół wprost nie sponsoruje ?naszych nadziei? w cross country czy nie przyczynia się do walki o olimpijskie nominacje. Równocześnie trzeba pamiętać, że ze wsparcia Krossa korzysta np. ?Huzar Bike Academy? a także część zawodników indywidualnych.

    Oczekiwania względem marki o takich ambicjach są uzasadnione. Nie widzę nic złego w wywieraniu presji na firmę by ta np. zainwestowała nie tylko w gwiazdy ze Szwajcarii, ale też, analogicznie do Miłka z CCC, w ?development team? czy choćby dołączenie do składu dwójki stażystów. Tak, od korporacji, od wielkiego biznesu należy wymagać i oczekiwać. Kross to ciekawa firma z dużymi planami i choćby ze względu na inwestycje w innowacyjną produkcję należy jej kibicować.

    Osobiście stoję jednak na stanowisku, że z markami raczej nie ma co sympatyzować (chyba, że jest się ich udziałowcem ;) ), do momentu, gdy szersza polityka i wykonywane gesty takiej sympatii nie zbudują. Kross odrobił już lekcję z marketingu i chylę czoła przed ich umiejętnościami komunikacji i storytellingu. Ale, tak, chcę więcej także w dziedzinie CSR i większego zaangażowania w krajowy sport. Bo zajmuję się kolarstwem, zatem argument, że Kross jest fajny, bo ma w Polsce fabrykę, płaci podatki i zatrudnia ludzi zostawiam przedstawicielom Business Center Club goszczącym w ekonomicznej audycji radia TOK FM.

    Przegrzanie

    Z pewną satysfakcję i przyjemnością śledzę kolejne projekty prezentujące autorskie treści o tematyce około kolarskiej. Równocześnie mam wrażenie, że w tym roku byliśmy szczególnie głodni nie tylko rywalizacji w zawodowym peletonie, ale też ich komentowania. Torowe mistrzostwa świata, CCC w World Tourze, Kross na Cape Epic, dobre wyniki Michała Kwiatkowskiego, solidna postawa szeroko pojętej kadry mtb, do tego bardzo intensywny sezon przełajowy i gwiazdy cyclocrossu (Van der Poel, van Aert) bez kompleksów wchodzące do szosowej czołówki. W lutym można było poczuć się niemal jak w pełni sezonu.

    Nie będę ściemniał, sam w pewnym momencie dałem się ponieść polowaniu na newsy i łapaniu się gorących tematów by ściągać ruch i aplauz publiczności. Mam nadzieję, że refleksja, by nie bawić się w prymitywny ?newsjacking? przyszła w odpowiednim momencie.

    Wciąż wzór czy też wzory kolarskiej publicystyki istnieją głównie w językach obcych. Analiza i komentarz bieżących wydarzeń skupiają się tam na mniej oczywistych aspektach spraw, nawet tych najgorętszych. Więcej jest odwagi i dystansu, mniej obaw o podważenie pozycji ?świętych krów?. Kolarze traktowani są równiej: zarówno ci, którzy popełniają błędy, ci, którzy są na topie jak i ci, którzy przeżywają trudne chwile.

    W tym tonie wynikami, które sprawiły mi najwięcej satysfakcji były wygrane Zdenka Stybara w Omloop Het Nieuwsblad i przede wszystkim BinckBank Classic oraz Alexandra Kristoffa w Gandawa – Wevelgem. Stybar, który stawiany był przez lata jako jeden z najbardziej ?niespełnionych? w zawodowym peletonie dołożył tej wiosny do swojego CV dwa znakomite rezultaty. Z kolei na Kristoffie wielu komentatorów już dawno ?położyło krzyżyk? a tymczasem Norweg wyraźnie zaczyna nawiązywać do swoich największych osiągnięć sprzed kilku sezonów.

    Jaki z tego wniosek? Jeden i prosty :). Wracam do Was z nowymi dostawami jakościowych treści. Najlepszych, na jakie mnie stać.

    Zdjęcie okładkowe: Larisa Birta on Unsplash

  • Milczenie jest złotem

    Milczenie jest złotem

    Czy można być wielką gwiazdą i ulubieńcem kibiców mimo dopingowej przeszłości? Co ma większe znaczenie: osobowość czy wyniki osiągane na szosie? Alejandro Valverde brał, nic nie powiedział a mimo nadchodzącej „czterdziestki” wciąż jest na topie.

    ?Ardeńskie klasyki? to terytorium Valverde, specjalisty Walońskiej Strzały oraz Liege-Bastogne-Liege. Szczwany lis, stary wyjadacz, weteran zawodowego peletonu. Kolarz uniwersalny, charakteryzujący się skuteczną jazdą w górach, dobrym finiszem a także ponadprzeciętną wytrzymałością. Ulubieniec wielu kibiców, nie tylko hiszpańskich, imponujący również tym, że wysoką dyspozycję utrzymuje przez wiele miesięcy i jest zdolny do zwycięstw w de facto w każdym wyścigu, w którym startuje.

    Ten sam Valverde jest pogrobowcem ?Ery EPO?. Latimerią, która jakimś cudem przetrwała wyginięcie dinozaurów, epokę lodowcową i nadal sobie świetnie radzi mimo globalnego ocieplenia.

    Oficjalnie ?nigdy nie miał pozytywnego testu kontroli antydopingowej?, natomiast, co udowodnili Włosi, był klientem Eufemiano Fuentesa. Worki z jego krwią przechowywał niesławny konsultant specjalizujący się w nielegalnym wspomaganiu sportowców.

    ?Operacion Puerto?, akcja hiszpańskiej Guardia Civil, która złamała lub na jakiś czas przerwała kariery Jana Ullricha, Ivana Basso i wielu, wielu innych kolarzy to rok 2006. Valverde miał wtedy zaledwie 26 lat. Długa batalia na polu dyscyplinarnym zakończyła się w maju 2010r (do tego czasu hiszpański kolarz startował w najważniejszych wyścigach), skutkując niespełna dwuletnią dyskwalifikacją.

    Embed from Getty Images

    Będąc ?złotym dzieckiem? hiszpańskiego kolarstwa oraz perłą w koronie grupy Movistar, Valverde w czasie banicji spokojnie trenował oraz ścigał się nieoficjalnie w tamtejszych imprezach dla amatorów, by wrócić do zawodowego peletonu w sezonie 2012.

    Po chwili potrzebnej na złapanie rytmu, ?Bala? (pseudonim, jaki nadali mu kibice) znany również jako ?Piti? (kryptonim na liście klientów Fuentesa) przeżywa drugą młodość. Dokończył kompletowanie zwycięstw etapowych oraz miejsc na podium klasyfikacji generalnej wszystkich wielkich tourów, zdominował rywalizację w Walońskiej Strzale i Liege-Bastogne-Liege a niemal każdy jego sukces można prezentować jako modelowy przykład kolarskiej dojrzałości i taktyki.

    Krótko mówiąc Valverde to kolarski profesor.

    Embed from Getty Images

    Profesor, którego de facto nikt, nigdy o nic nie pytał, który był wyraźnie chroniony zarówno przez swój klub, związek kolarski, media i sądy.

    Patrząc na jego historię zatrudnienia można śmiało powiedzieć, że jest nie tylko pupilem hiszpańskiego kolarstwa, ale też dzieckiem ery dopingu, które pozostało w grze, pomimo zmiany reguł, wprowadzenia paszportów biologicznych i pogoni za ?marginal gains?.

    Ogólnie rzecz ujmując, nie tylko kolarze, ale szerzej, wyczynowi sportowcy, nie mają do opowiedzenia zbyt wielu fascynujących historii. Ich opowieść pisana jest na szosie a później wymyślana na nowo i redagowana przez dziennikarzy. To w jaki sposób i co wygrają liczy się o wiele bardziej niż to, co powiedzą.

    Charyzmatycznych, intrygujących czy niebanalnych postaci z ciekawym wizerunkiem jest niewiele. Jeśli pięknie pedałujesz, wykonasz gest fair play, wygrasz ?monument? lub ważny tour, wchodzisz do panteonu mistrzów kolarstwa. Tak jak strzelając bramkę w finale piłkarskiego mundialu zostajesz ikoną futbolu. Nie musisz do tego za wiele mówić.

    Sportowców rozliczamy ze sportu i może to dobrze, choć ci, którzy reprezentują coś więcej przebrawszy się w strój cywila zyskują dodatkowe punkty. Cadel Evans był zwolennikiem wolnego Tybetu, Mario Cipollini kolarskim celebrytą, Christophe Bassons ?tym czystym?, Michael Rasmussen tym obsesyjnie chudym, ?Purito? Rodriguez miał ze swoim pseudonimem związaną zabawną historyjkę a Peter Sagan jest, cóż, Peterem Saganem.

    Tymczasem hiszpańscy mistrzowie, poczynając od Induraina idąc przez Contadora a na Valverde kończąc prywatnie nie istnieją. By nie szukać daleko, Contador niemal bez słowa wybrnął nawet z tak trudnej sytuacji jak podział ról w jednej ekipie z Lancem Armstrongiem.

    Valverde natomiast nie tylko nie puścił pary z ust o współpracy z Fuentesem, zamkniętą kartą jest także jego młodość pod skrzydłami Vicente Beldy w ekipie Kelme, która, to wiemy, bez ceregieli dopingowała swoich kolarzy.

    Stosunek ?Pitiego? aka ?Bali? do dopingu, zarówno tego z przeszłości jak i rzeczywistości panującej w peletonie drugiej dekady XXIw jest w zasadzie nieznany.

    Embed from Getty Images

    A trzeba tu zaznaczyć, że temat długoterminowych skutków stosowania dopingu jest stosunkowo mało zbadany i nie pojawia się w szerszym dyskursie. I nie chodzi tu o drakońskie kary czy dożywocie po pierwszej wpadce, ale wątpliwość, jaka pojawia się w przypadku postaci takich jak Valverde.

    Czy zawodnik, którego organizm w młodości przez przynajmniej kilka lat poddawany był obciążeniom niedostępnym sportowcom ?czystym? w przyszłości będzie z tego czerpał profitów? Czy jego aparat ruchu, układ krwionośny czy oddechowy nie zaadaptuje się do wykonywania pracy przekraczającej ludzkie możliwości, dzięki czemu nawet po odstawieniu nielegalnego wspomagania i odbyciu prawomocnej dyskwalifikacji nie będzie nadal korzystał z kilku sezonów ?na koksie??

    A co z edukacją kolejnych generacji? Wskazaniem konsekwencji takich a nie innych wyborów, ich motywacji, zagrożeń, szans, bilansem zysków i strat? Postaci w rodzaju Jonathana Vaughtersa czy Davida Millara mogą być solą w oku części środowiska, ale mówiąc otwarcie o dopingowej przeszłości dają szansę na zmianę funkcjonujących schematów.

    Embed from Getty Images

    Trzydziestoośmioletni Valverde jest niewątpliwym beneficjentem maksymy głoszącej, że milczenie jest złotem. Zgrzeszył i to dość poważnie a gdy sprawiedliwość w końcu go dopadła odsiedział co jego i powrócił do world touru ze statusem gwiazdy. To ciekawe o tyle, że Davide Rebellin, starszy o dziewięć lat, miał mniej szczęścia, choć obrał podobną taktykę. Po zakończeniu dyskwalifikacji został poddany swoistemu ostracyzmowi, zatrudnienie znajdując co najwyżej w drugoligowych ekipach.

    Tymczasem Valverde pozostaje idolem kibiców, ba część z nich nawet nie pamięta, że gdzieś, kiedyś miał coś wspólnego z dopingiem. Choć nie opowiada ani o swoich wyczynach z przeszłości ani nie odkrywa zbyt wielu poglądów na sprawy obecne, kibice i dziennikarze cenią go za to, co robi na szosie.

    Koniec końców, to wyścigi na rowerach i liczy się to, jak ktoś na tymże rowerze jeździ.

    Co nie zmienia faktu, że szerszy kontekst ma znaczenie.

     

    Zdjęcie okładkowe: Laurie Beylier, flickr, CC BY ND 2.0

  • Premia za odwagę

    Premia za odwagę

    Wiosenne klasyki w sezonie 2018 wygrywają w większości kolarze szukający swojej szansy w śmiałych atakach inicjowanych wiele kilometrów przed metą. To spełnienie snów kibiców marzących o powrocie do czasów znanych z archiwów i biografii mistrzów z przeszłości. ?Ścigania w stylu vinatge? mamy tyle, że zaczyna zwyczajnie powszednieć!

    Bardet z Van Aertem oraz kontrujący Benoot na Strade Bianche uciekają faworytom przez niemal 50km w wyścigu, w którym praktycznie od początku peleton dzieli się i rwie.

    Specjalista wielkich tourów, Vincenzo Nibali po ataku na Poggio gubi sprinterów i zwycięża w Mediolan-Sanremo.

    Niki Terpstra powtarza rajd Philippe?a Gilberta sprzed roku i po solowej, liczącej ok. 30km akcji zwycięża w swoim drugim w karierze monumencie. Gdyby nie fakt, że podczas E3 Harelbeke kilka dni wcześniej wraz z klubowym kolegą Yvesem Lampaertem uciekał przez kilometrów 65 można by się poczuć zaskoczonym.

    Z kolei na Paryż-Roubaix odwagą wykazuje się Peter Sagan, przyspieszając między odcinkami bruku, gubi rywali, dogania ucieczkę i wygrywa wyścig pokonując na finiszu Sylvana Dilliera, który w ?ucieczce dnia? jechał od samego początku tegorocznego ?piekła północy?.

    Niemal podczas każdego z klasyków (nie licząc Mediolan-Sanremo, który ma swoją, unikatową specyfikę i narrację) próby poważniejszych akcji przeprowadzanych przez największe gwiazdy rozpoczynają się nawet 100km przed metą.

    Owszem, przy wyrównanej stawce efekty są różne, czasem, jak podczas Strade Bianche Valverde, Kwiatkowski i Sagan tak bardzo oglądają się na siebie, że korzysta na tym ktoś inny. Nawet, jeśli do mety, jak w Gandawa-Wevelgem dojeżdża większa grupa, po drodze obserwujemy sporo akcji. Są emocje, jest suspens i świetnie się to ogląda.

    A jeśli dołożymy do tego ?pogodową masakrę? jak na Strade Bianche czy Dwars Door Vlaanderen dostajemy pełen pakiet kolarstwa heroicznego.

    Kontrargumentem może być niewątpliwa przewaga, jaką w tym roku nad resztą peletonu posiadali kolarze Quick Step. Gwiazdom belgijskiej ekipy prowadzonej przez ?geniusza bruków?, Patricka Lefevere?a udało się pogodzić interesy i zagrać do jednej bramki. Niewątpliwie pomocne było w tym przejście na sportową emeryturę Toma Boonena, dzięki czemu Terpstra, Lampaert, ale też Gilbert i Stybar mogli pokazać nie tylko moc i przewagę liczebną, ale przede wszystkim odwagę.

    Bo można mówić co się chce, ale zakładając, że szanse poszczególnych zespołów są mniej więcej wyrównane i za żadnym z tegorocznych ?zwycięstw w stylu vintage? nie kryje się ponury sekret, by zwyciężyć w najważniejszym klasyku po solowej akcji rozpoczętej kilkadziesiąt kilometrów przed metą albo rzucić wyzwanie rozpędzającemu się peletonowi na Poggio zwyczajnie trzeba mieć jaja.

    Ileż to razy w niedalekiej przeszłości obserwowaliśmy Paryż-Roubaix w którym faworyci tak długo ?grali w szachy? zamiast jechać, że o zwycięstwie decydował finisz z peletonu. A w Mediolan-Sanremo wydawało się, że przy obecnym poziomie czołowych grup zawodowych niemożliwe będzie przełamanie hegemonii sprinterów. Tymczasem drugi rok z rzędu zwycięzca zdobywa przewagę po ataku na Poggio.

    Czy sukces Sagana, Terpstry czy Benoota można przypisywać pasywności oglądających się na siebie rywali? Cóż, po pierwsze mogli się nie oglądać a po drugie w grupie zawsze jest więcej interesów niż tylko te Van Avermaerta, Valverde, Kwiatkowskiego czy Sagana.

    Wygranie monumentu czy też ważnego klasyku po kilkudziesięciu kilometrach ucieczki to wielka rzecz i trudno mówić w takim wypadku o szczęściu. Jeśli już, to tylko w kwestii uniknięcia defektu, co tym razem udało się Saganowi, trapionemu w przeszłości przez liczne perypetie na trasie z Paryża do Roubaix. Ale poza szczęściem, trzeba być piekielnie mocnym, zagryźć zęby, cisnąć, cisnąć i jeszcze raz cisnąć. I wierzyć, że tych z tyłu boli tak samo. Albo i bardziej.

    Być może jedną z przyczyn zwiększonej skuteczności uciekinierów jest fakt, że od tego roku o jedną osobę okrojono składy startujące w najważniejszych wyścigach. Siedmiu w miejsce ośmiu kolarzy to mniej par nóg do pracy, zarówno w skali jednej drużyny jak i całego peletonu. To także mniej pomocników w stosunku do liderów, na których barkach spoczywa większa odpowiedzialność. Może być też tak, że zawodowcy wkrótce rozgryzą system i sytuacja wróci do stanu sprzed redukcji stanu osobowego, ale póki co wygląda na to, że nieco łatwiej jest zakończyć sukcesem ambitną akcję.

    Jeśli okaże się, że w najbardziej zablokowanych w ostatnich latach klasykach w Ardenach, Walońskiej Strzale i Liege-Bastogne-Liege również coś się zmieni i zobaczymy bardziej otwartą rywalizację, będę pod dużym wrażeniem. Póki co po prostu cieszę się, że oglądałem dobre ściganie, zaskakujące, pełne zwrotów akcji i emocji.

    Zdjęcie okładkowe: LaPresse – Fabio Ferrari , materiały prasowe RCS

  • Co przyniesie kolarski 2018?

    Co przyniesie kolarski 2018?

    Nowy rok, nowe historie. Niemal każdy wyścig zostanie rozegrany w inny sposób, a nawet, jeśli zwycięzcy będą ci sami co w latach ubiegłych, po drodze doświadczymy świeżych emocji. Kontekst ma jednak kolosalne znaczenie, zobaczmy więc, co czeka kolarzy w sezonie 2018 i jakie czynniki będą miały na to wpływ.

    Rozwiązanie sprawy Froome?a?

    Od szybkiego podjęcia decyzji, co zrobić z pozytywnym wynikiem kontroli antydopingowej Chrisa Froome?a podczas ubiegłorocznej Vuelta a Espana zależy wiele narracji sezonu 2018. Najważniejsze to uniknąć sytuacji, która była udziałem Alberto Contadora w roku 2011, gdy jego start i zwycięstwo w Giro d?Italia uznano za niebyłe, ponieważ werdykt w sprawie śladowych ilości klenbuterolu w pobranej od niego próbce niemal rok wcześniej, zapadł zbyt późno.

    Jeśli Froome zostanie ukarany i odebrane zostanie mu zwycięstwo w Vuelcie, Vincenzo Nibali będzie tylko o krok – jedną wygraną w Tour de France by sięgnąć po imponujący, dwukrotny triumf w każdym z trzech wielkich tourów. Jeśli natomiast Froome zostanie uniewinniony, sam będzie mógł zrobić coś wyjątkowego: wygrać trzy a może nawet cztery wielkie toury z rzędu, dokładając do tego dublet Giro-Tour.

    Ostatecznym terminem dla WADA i UCI na zdecydowanie, co zrobić z niemal dwukrotnie przekroczonym poziomem salbutamolu w próbce moczu Chrisa Froome?a jest koniec kwietnia. Miejmy nadzieję, że tym razem sportowe władze staną na wysokości zadania. A jeśli przed rozpoczęciem Giro pozostaną jakieś wątpliwości, sam Froome i Team Sky zrezygnują ze startu dla dobra całego kolarstwa.

    Warto zwrócić uwagę, że przedstawiciele środowiska kolarzy zawodowych coraz częściej wypowiadają się negatywnie o ewentualnym uniewinnieniu Brytyjczyka. Jeśli do niego dojdzie, Team Sky będzie jeszcze mniej lubiany niż jest obecnie.

    Dublet Dumoulina?

    Nerwowa atmosfera wokół Froome?a otwiera drogę dla Toma Dumoulina. Holender zapowiedział, że chce obronić tytuł zwycięzcy Giro d?Italia. Jeśli mu się to uda, lider drużyny Sunweb rozważa start w Tour de France i walki o ?dublet?. Będzie się działo!

    Czekając na przełom

    Grono kolarzy, którzy czekają na swoje pięć minut jest bardzo szerokie. Zarówno w wielkich tourach, tygodniowych etapówkach jak i w klasykach. Z jednej strony mamy utytułowanych zawodników, którzy potrzebują postawić kropkę nad ?i?, by potwierdzić swoją klasę i wielkość, z drugiej postaci po przejściach, z trzeciej wielkie talenty zasługujące na wielkie zwycięstwa.

    Nairo Quintana potrzebuje wygranej w Tour de France. Richie Porte wymiernego sukcesu w wielkim tourze. Fabio Aru powrotu do formy, która dała mu drugie miejsce w Giro i wygraną w Vuelcie. Rafał Majka udanego Tour de France, Geraint Thomas jakiegokolwiek wielkiego touru bez dnia kryzysu i bez kraksy. Mikel Landa chce udowodnić, że jest pełnoprawnym pretendentem do walki o żółtą, różową lub czerwoną koszulkę. Utalentowane pokolenie francuskich kolarzy z Thibautem Pinotem, Warrenem Barguilem i Romainem Bardetem przebiera nogami by w końcu wygrać trzytygodniowy wyścig.

    Z kolei w klasykach Julian Alaphilippe będzie chciał zdetronizować ?niezniszczalnego? Alejandro Valverde w Ardenach, na odrodzenie czekają John Degenkolb i Alexander Kristoff. Złą karmę, którą poniekąd sam na siebie ściąga musi przełamać Nacer Bouhanni a po kontuzji do formy powrócić pragnie Mark Cavendish.

    Mistrzostwa Świata dla ?górali?

    Po serii wyścigów o tęczową koszulkę preferujących albo sprinterów albo specjalistów wyścigów klasycznych przyszła pora na trasę czempionatu zaprojektowaną dla ?górali?. To może być ostatnia szansa dla Alejandro Valverde by sięgnąć po upragniony tytuł, zęby na wyścig w Innsbrucku ostrzy sobie Vincenzo Nibali. Przy sprzyjających okolicznościach o dobry wynik mogą pokusić się tam również Polacy: Rafał Majka czy Michał Kwiatkowski.

    Owszem, do końca września jeszcze sporo czasu, ale trzeba przyznać, że tegoroczne mistrzostwa zapowiadają się wyjątkowo i powinny być ciekawą odmianą od obserwowanego w ostatnich latach schematu.

    Drugi monument Sagana?

    Trzy mistrzostwa świata z rzędu, realnie brak perspektywy na czwarte (z powodu opisanego powyżej), przerwana passa w walce o zieloną koszulkę Tour de France? to wszystko powoduje, że Peter Sagan powinien skupić się na walce o najważniejsze, wiosenne cele. W mnogości sukcesów zaskakujące jest, że Słowak do tej pory zwyciężył tylko w jednym ?monumencie?.

    Spośród pięciu, najbardziej cenionych wyścigów jednodniowych trzy: Mediolan-San Remo, Ronde van Vlaanderen i Paryż-Roubaix są jak najbardziej w jego zasięgu. Sagan jest obecnie największą, a kto wie, może realnie jedyną, prawdziwą gwiazdą zawodowego kolarstwa. Jego sukces byłby dobrym bodźcem dla przeżywającego niełatwe chwile sportu.

    Porządki w PZKol

    ?Afera medialna?, potyczki z ministrem sportu, utrata sponsorów, nadzwyczajny zjazd delegatów, zmiany w składzie zarządu i wreszcie sprawa w prokuraturze mająca wyjaśnić nieprawidłowości w latach 2010-2017. Polskie kolarstwo stojące u progu ?złotego wieku? zamiast zrobić krok w przyszłość, robi krok w przepaść.

    Co więcej, nawet biorąc poprawkę na krnąbrność prezesa Banaszka, w tym momencie większość kart mają gracze poza Polskim Związkiem Kolarskim.

    Jeśli rozpocząłem to zestawienie od wskazania, że szybkość działania UCI i WADA w sprawie Chrisa Froome?a będą miały kolosalne znaczenie dla światowego kolarstwa, tak w przypadku kolarstwa polskiego niezmiernie istotne będzie sprawne działania warszawskiej prokuratury. Biorąc pod uwagę, że finansowanie sportu w naszym kraju opiera się o pieniądze z budżetu państwa, wszelkie niejasności trzeba rozwiać jak najwcześniej, by zapewnić zawodnikom i zawodniczkom komfort przygotowań do Igrzysk Olimpijskich w Tokio w 2020r.

    Zdjęcie okładkowe: Tom Dumoulin, Giro d’Italia, fot. materiały prasowe RCS, Foto LaPresse – Gian Mattia D’Alberto

  • Kwiatkowski ma sezon życia i wygrywa w San Sebastian

    Kwiatkowski ma sezon życia i wygrywa w San Sebastian

    Po rewelacyjnej wiośnie i po świetnie przejechanym Tour de France Michał Kwiatkowski wykorzystał kolejną szansę na znakomity wynik. Wykorzystując formę z ?Wielkiej Pętli? oraz pracę kolegów z drużyny Sky w dobrym stylu wygrał ważny wyścig jednodniowy – rozgrywany w Kraju Basków Clasica San Sebastian.

    Choć kolarskie ?klasyki? nieodłącznie kojarzą się z wiosną, ściganie w jednodniówkach nie kończy się wraz z wjazdem ostatniego zawodnika na welodrom w Roubaix. W dalszej części sezonu, zdominowanej przez imprezy etapowe i wielkie toury również jest sporo ciekawych jednodniówek.

    O ile przy wielu wyścigach pojawia się wątpliwość, czy nazywać je ?klasykami?, Clasica San Sebastian ma ?klasyk? nie tylko w nazwie, ale jest też tradycyjnym elementem kolarskiego kalendarza od wczesnych lat ?80 XXw.

    Kraj Basków to ważny region dla naszego sportu, skąd pochodzi wielu wielkich mistrzów, gdzie rozgrywane są prestiżowe imprezy oraz gdzie siedziby ma wiele firm z branży rowerowej. Dla samych Basków kolarstwo to element wyrażania dumy narodowej, ważnej ze względu na ich niepodległościowe ambicje.

    Podobnie jak wiosenna etapówka, ?Dookoła Kraju Basków? tak i Clasica San Sebastian to zawody dla dobrze jeżdżących po górach a przy tym dynamicznych, potrafiących nie tylko przetrwać tempo na stromych wzniesieniach, ale też dysponujących dobrym finiszem. Nie bez znaczenia jest też umiejętność sprawnego zjeżdżania. Z opisu wygląda więc jak wyścig niemal zaprojektowany z myślą o Michale Kwiatkowskim.

    W przeszłości wygrywali tam albo kolarze specjalizujący się w górzystych klasykach: np. Paolo Bettini, Philippe Gilbert czy Alejandro Valverde. To także impreza, w której jeden z nielicznych triumfów w jednodniówkach zaliczył Lance Armstrong.

    W ostatnich latach Clasica San Sebastian to konfrontacja kolarzy, którzy wracają do ścigania na najwyższym poziomie po chwili oddechu niezbędnym po intensywnej wiośnie oraz tymi, którzy mają w nogach dopiero co zakończoną ?Wielką Pętlę?.

    Kwiatkowski w tym roku zaliczył świetną, długą wiosnę, okraszoną wygranymi w Strade Bianche, ?monumencie? Mediolan-Sanremo oraz podiami w Amstel Gold Race i Liege-Bastogne-Liege. Następnie odsapnął tylko przez moment, by pokazać rosnącą dyspozycję na trasie Criteirum du Dauphine i wygrać mistrzostwo Polski w jeździe indywidualnej na czas.

    W trakcie Tour de France był kluczowym pomocnikiem Chrisa Froome?a, budzącym uznanie fanów i ekspertów na całym świecie nie tylko swoją mocą, tempem, które nadawał w najtrudniejszych momentach wyścigu, ale też spokojem, taktyczną dojrzałością i pełnym poświęceniem dla swojego lidera. Tylko jednej sekundy zabrakło mu do etapowego zwycięstwa podczas czasówki w Marsylii, gdzie ubiegł go Maciej Bodnar, ale, tak jak wtedy napisałem, dla Bodnara było to piękne ukoronowanie kariery i najpiękniejszy jej moment a na Kwiatkowskiego wciąż czekało wiele zwycięstw.

    Kolejne przyszło zaledwie kilka dni później podczas prestiżowego klasyku w Kraju Basków. Polak z ekipy Sky pokazał na nim wszystkie swoje atuty. W górach trzymał się z najlepszymi a nawet, jeśli na chwilę odstał, potrafił odrobić stratę dzięki brawurowo pokonywanym zjazdom. A na finiszu nie pierwszy raz zachował zimną krew, skorzystał z pracy Mikela Landy (nota bene Baska), wyczekał do odpowiedniego momentu z atakiem i linię mety minął z wyraźną przewagą nad Tonym Gallopinem.

    Dzięki wygranej w San Sebastian portfolio zwycięstw Kwiatkowskiego w wyścigach klasycznych już teraz wygląda imponująco: mistrzostwo świata, Mediolan-Sanremo, Amstel Gold Race, E3 Harlbeke, dwa razy Strade Bianche i teraz Clasica San Sebastian. Co będzie następne?

  • To oni wygrali wiosnę 2017

    To oni wygrali wiosnę 2017

    Wraz z Liege-Bastogne-Liege kończy się kolarska wiosna. Wyścigi klasyczne ustępują etapówkom. Żegnamy bruki, żegnamy Ardeny, szutry i tym podobne wynalazki. Kilka postaci zalicza tę część sezonu jako wyjątkowo udaną. Kto? Zobaczcie sami.

    Greg van Avermaet

    To był zdecydowanie czas mistrza olimpijskiego. Belg, który do tej pory odnosił sukcesy głównie w mniej prestiżowych wyścigach, po zdobyciu złota w Rio nabrał apetytu na więcej. Wygrał Omloop Het Nieuwsblad, E3 Harelbeke, Gandawa-Wevelgem i upragniony monument, Paryż-Roubaix. Co ważne dla budowania własnej legendy, w „Piekle Północy” triumfował po defekcie i spektakularnym pościgu za czołówką.

    Do tego był blisko podium w Dookoła Flandrii a także utrzymał dyspozycję (choć już nie skuteczność) w ?ardeńskim tryptyku?, jak mało który zwycięzca z bruków, podjął próbę walki na bardziej górzystych trasach. Wiosna 2017 stała bez dwóch zdań pod znakiem GvA.

    Philippe Gilbert

    Wielka forma i przełamanie passy budzą emocje podobne jak powrót do mistrzostwa po dłuższej przerwie. Philippe Gilbert nie tylko nawiązał do swoich największych sukcesów, wygrywając po raz czwarty Amstel Gold Race, ale też zrealizował swoje wielkie marzenie, czyli triumf w Ronde Van Vlaanderen.

    Co ważne, obie wygrane odniósł po śmiałych atakach na wiele kilometrów przed metą. Jego rajd na trasie RVV jest jednym z najjaśniejszych punktów tego sezonu. Być może, mając świadomość, że Van Avermaet jest od niego szybszy na finiszu (pokonał go w bezpośredniej walce na mecie E3), Gilbert decydował się na ryzyko, które nie tylko jemu się opłaciło, ale też przyniosło nam wielu emocji.

    Szkoda, że kontuzja doznana na trasie Amstel Gold Race wykluczyła go ze startu w Walońskiej Strzale i Liege-Bastogne-Liege. Być może utrudniłby życie Alejandro Valverde i jego pomocnikom.

    Michał Kwiatkowski

    ?Kwiato? to połączenie historii GvA i Gilberta, choć polski kolarz jest od nich o dobrych kilka lat młodszy. Po nienajlepszych kilkunastu miesiącach reprezentant teamu Sky w pięknym stylu, po raz drugi w karierze, wygrał Strade Bianche. Następnie ograł Petera Sagana na finiszu Mediolan-Sanremo, co jest, obok mistrzostwa świata największym sukcesem w jego karierze. Po przerwie odbudował dyspozycję i błyszczał w Ardenach, choć do pełnego spełnienia zabrakło trochę szczęścia i trochę innych, niż podejmowane na trasie decyzji.

    Tak czy inaczej, drugie miejsce w Amstel Gold Race, siódme w Walońskiej Strzale i trzecie w Liege-Bastogne-Liege, to w połączeniu z marcowymi wygranymi piękne podsumowanie wiosny w wykonaniu Kwiatkowskiego i najlepsze otwarcie sezonu.

    Alejandro Valverde

    Hiszpan, którego śmiało można nazywać ?weteranem szos? (w wieku 37 lat mógłby bez przeszkód startować w kategorii ?masters?) wygrał trzy, górzyste etapówki: w Andaluzji, Katalonii i Kraju Basków, co było tylko krokiem do sukcesów w Ardenach.

    Piąta (i czwarta z rzędu!) wygrana w Walońskiej Strzale (jest samotnym rekordzistą z wynikiem, którego pobicie trudno sobie wyobrazić) oraz czwarta w Liege-Bastogne-Liege (ma ich tyle samo co Moreno Argentin, do wyrównania osiągnięcia Merckxa brakuje mu ?tylko? jednego zwycięstwa) to wielki sukces nie tylko ze względu na same statystyki, ale i na styl.

    W preferowanym przez siebie terenie Valverde wydaje się być nie do zatrzymania. Wszyscy wiedzą, jak rozegra wyścig, jak szybko pojedzie w końcówce i co trzeba zrobić, by go pokonać a mimo to linię mety w Huy i w Ans jako pierwszy mija właśnie on.

    Quick Step Floors – praca zbiorowa

    Kolarze grupy kierowanej przez Patricka Lefevere?a nie zeszli z podium wyścigów klasycznych od Mediolan-Sanremo. Gdyby nie Philippe Gilbert, zapewne ta wiosna zostałaby uznana za porażkę w ich wykonaniu (pierwsze miejsce Kittela i rekord – 5- zwycięstw w Scheldeprijs oraz Lampaerta w Dwars door Vlaanderen to za mało dla grupy o tak wielkiej specjalizacji i ambicjach), ale na szczęście dzięki jego, wspomnianym już, śmiałym akcjom kończą wiosnę z monumentem w postaci Ronde van Vlaanderen oraz cennym Amstel Gold Race.

    Co prawda Daniel Martin nie znalazł sposobu na Valverde w Ardenach, ale trzeba pamiętać, że kontuzje wykluczyły z udziału w górzystych klasykach i Gilberta i, trzeciego w Sanremo, Juliana Alaphillipe?a.

    Do tego spory udział w sukcesach kolegów miał Tom Boonen, którego pożegnalne tournee zakończyło się na velodromie w Roubaix, gdzie o włos z van Avermaetem przegrał Zdenek Stybar.

    O ile w poprzednich sezonach kolarze Quick Stepu często gubili się w najtrudniejszych momentach wiosennych klasyków, o tyle sezon 2017 rozegrali wyśmienicie, zatem należy im się wyróżnienie za pracę zespołową.

    Van der Breggen, Deignan i Niewiadoma

    W tym roku kobiety dostały swój, pełnowymiarowy ?ardeński tryptyk?. Co ciekawe, podium każdego z wyścigów: Amstel Gold Race, Walońskiej Strzały i, zorganizowanego po raz pierwszy, 125 lat po inauguracyjnej, męskiej edycji, Liege-Bastogne-Liege wyglądało dokładnie tak samo: Anna van der Breggen przed Lizzie Deignan i Katarzyną Niewiadomą.

    Polka, niczym Dan Martin na Alejandro Valverde, nie znalazła sposobu, by samotnie pokonać dwie rywalki z grupy Boels-Dolmans, ale warto pamiętać, że wcześniej stała jeszcze na drugim stopniu podium Strade Bianche.

    Na wyróżnienie w damskim peletonie zasługuje też Coryn Rivera, która wygrała Trofeo Alfredo Binda i Ronde Van Vlaanderen (gdzie Niewiadoma była ósma).

    Ponieważ mogliśmy oglądać głównie skróty kobiecych wyścigów i musimy bazować bardziej na relacjach tekstowych, trudno na jednoznaczną ocenę, ale wygląda na to, że zawody pań były tej wiosny nie tylko ciekawe, ale i na wysokim poziomie sportowym.

    Kto wygrał kolarską wiosnę 2017?

    View Results

    Loading ... Loading …