Faworyt, pretendent i reszta. Gdyby kolarstwo było tylko testem mocy do masy, miskę na owoce, którą dostaje zwycięzca Tour de France moglibyśmy przyznać już teraz Tadejowi Pogacarowi. Ale do Paryża trzeba przede wszystkim dojechać. A w tym roku, by jakikolwiek test mocy do masy na pierwszym dużym podjeździe w ogóle się odbył, trzeba przetrwać pierwszych 11 etapów!
Dla kogo jest ten Tour de France?
Układanie trasy wyścigu kolarskiego składa się zawsze z kilku aspektów. Jest oczywiście ten finansowy, gdzie samorządy płacą organizatorom by móc ugościć imprezę i wypromować swój region. W przypadku Touru istnieje też zasada cyklicznego odwiedzania każdego z departamentów przynajmniej co kilka lat (traktowana ostatnio nieco bardziej elastycznie, ale nadal funkcjonująca).
Ważny jest także aspekt sportowy – ewolucja tras wielkich tourów pokazuje, że sport kolarski zmienia się by utrzymać atencję widzów. Stąd też nie mamy zbyt wielu płaskich etapów, dodawane są atrakcje w postaci ekstremalnie stromych podjazdów, szosowców spycha się też od czasu do czasu na szutry czy bruki.

Tour przeciwko Pogacarowi?
Tegoroczny Tour de France w teorii jest ułożony “przeciwko” Tadejowi Pogacarowi. Na trasie znajdują się podjazdy, na których przegrywał z Jonasem Vingegaardem (Hautacam, Col de la Loze, Duńczyk był też szybszy od Słoweńca na Mont Ventoux).
Tyle tylko, że Pogacar po zmianie trenera z Inigo san Milana na Javiera Solę już w zeszłym roku pokazał, że jego wcześniejsze słabości: jazda w upale, duża wysokość i podjazdy dłuższe niż 40’ zostały wyeliminowane.
Faktem jest jednak, że tegoroczne etapy górskie są bardzo wymagające, stopień trudności narasta, kumulacja zmęczenia będzie dotkliwa.
Wielka Pętla 2025 to nie jest najbardziej górzysty wyścig ostatnich lat, ale suma przewyższeń plasuje go w pierwszej dziesiątce. W Pirenejach mamy najpierw etap z metą na Hautacam (13,5km, 7,8%), następnie czasówkę pod górę do Peyragudes z bardzo stromą końcówką a dzień później klasyczny przejazd przez pasmo górskie z przełęczami Tourmalet, Aspin i Peyresourde z metą na Super Bagnares (12,4km, 7,3%).
Etap z Mont Ventoux z kolei rozgrywany jest bezpośrednio po dniu przerwy a następnie tylko dzień oddziela go od dwóch etapów alpejskich. Na pierwszym z nich, zanim kolarze zmierzą się z Col de la Loze (26,4km, 6,5%, ale pamiętajcie o super ciężkiej końcówce na alejkach przygotowanych dla rowerzystów, gdzie jest wąsko, kręto i stromo po długim wysiłku i na dużej wysokości), muszą przejechać przez Glandon i Madelaine. Z kolei na drugim, finisz na ciężkim podjeździe do La Plagne (19,1km, 7,2%) poprzedzony jest kilkoma premiami, w tym bardzo ciężką Cold du Pre.











Padną rekordy
Wielce prawdopodobne jest, że w tym roku padną rekordy czasów podjazdu na Hautacam (należący do Bjarne Riisa z 1996r), Mont Ventoux (przynajmniej jako czas ze startu wspólnego – Pantani 1994 a kto wie, może i rekord Ibana Mayo z czasówki 2004) i La Plagne (Indurain 1994).
Skąd takie przypuszczenie? Cóż, kolarstwo jest sportem bardzo wymiernym. Nie tylko na podstawie zeszłorocznego podjazdu na Plateau de Beille, ale całego trendu ostatnich kilku lat można się spodziewać, że będziemy obserwowali wybitny performance, wyrażany w bezwzględnych czasach podjazdu lub też VAM (czyli średniej prędkości podjeżdżania w metrach na godzinę). I tak, rekordzista, jeśli rekordy oczywiście padną, będzie tylko jeden, ale co do zasady grono zawodników, którzy jeżdżą pod górę bardzo szybko jest całkiem spore.
Tyle tylko, że rzeczone grono (na czele z Evenepoelem i Roglicem) po prostu pozostaje w cieniu Pogacara i Vingegaarda.

Truizm: trzeba dojechać do gór
Zanim jednak kolarze wjadą w góry i będą rywalizować na legendarnych wzniesieniach, czeka ich długi, drenujący energię fizyczną jak i psychiczną odcinek liczący aż 11 etapów, prowadzący z departamentu Nord, przez Normandię, Bretanię w Masyw Centralny.
Co to oznacza? Wiatr, wąskie, kręte drogi, sporo niewielkich podjazdów, ale takich, na których można stracić i siły i czas, kraksy, ściganie o bonifikaty na metach, rywalizację między sprinterami, kolarzami specjalizującymi się w klasykach oraz faworytami generalki.
Krótko mówiąc piekło ;)
W porównaniu z Tourami sprzed lat, tych pierwszych 11 dni absolutnie nie jest płaskich. Realnie sprinterzy będą mieli tylko trzy okazje, by powalczyć na klasycznym finiszu z peletonu.
Inauguracja wyścigu da możliwość zdobycia żółtej koszulki właśnie sprinterowi, ale już etapy drugi i czwarty są górzyste, gdzie ścigać mogą się van der Poel, zyskujący formę Alaphilppe z Pogacarem.
Następnie jest 33km czasówka preferująca zawodników mocnych i aerodynamicznych.
Etap szósty prowadzący przez Normandię ma ponad 3500m przewyższenia (czyli prawie tyle co uznawane za “górskie” szosowe mistrzostwa Polski) a siódmy kończy się na Mur de Bretagne (2km, 6,9% czyli coś jak podjazd do Bukowiny na TdP). I dopiero ósmy i dziewiąty są dla sprinterów.
A następnie, w poniedziałek, w Dzień Bastylii na kolarzy czeka – jak zawsze ciężki, etap w Masywie Centralnym, z ciągłą jazdą w górę i w dół oraz finiszem na podjeździe na jeden z wygasłych wulkanów (Puy de Sancy, 3,3km 8%).
To oznacza dziesięć dni intensywnego, nerwowego ścigania bez przerwy, ponieważ pierwszy dzień odpoczynku do dopiero wtorek.
Na rozruch po nim etap do Tuluzy, trochę dla sprinterów, trochę dla ucieczki i następnie zaczyna się decydująca o losach wyścigu górska część, którą opisałem wyżej.
Nie jest niczym odkrywczym napisać, że prawdopodobieństwo, by na etap z Hautacam dojechali wszyscy faworyci jest bardzo niskie. Ukształtowanie terenu, charakter dróg, zmienna pogoda (a przynajmniej wiatr), ewentualne defekty w połączeniu z szansami dla bardzo wielu typów zawodników sugerują, że tych pierwszych dziesięć dni wykluczy z rywalizacji przynajmniej kilku pretendentów.
I, to brutalne, ale prawdziwe, taki jest ten sport, takie są wielkie toury i to są wpisane w niego elementy ryzyka. Co nie zmienia faktu, że układając trasę w ten sposób organizatorzy tego ryzyka nie minimalizują.

Koniec tradycji
A co po Alpach? Jeden etap “wyjazdowy”, nieco górzysty, dla uciekinierów a następnie finał w Paryżu.
Finał kontrowersyjny, ponieważ tradycyjne, honorowe rundy po Polach Elizejskich zostały zamienione na trzy rundy przez wzgórze Montmartre. Sukces wyścigu na Igrzyskach w Paryżu zachęcił organizatorów do złamania tradycji co powoduje, że sprinterzy będą mieli trudniej, hipotetycznie też gdyby jakimś cudem klasyfikacja generalna wciąż nie była rozstrzygnięta, możliwe jest ściganie między zawodnikami walczącymi o żółtą koszulkę!
Ta zmiana powoduje wiele negatywnych komentarzy w konserwatywnym środowisku kolarskim. Z drugiej strony ta tradycja “etapów przyjaźni”, choć w jakiś sposób piękna, realnie powodowała, że niektóre wielkie toury zamiast 21 etapów realnie miało 20. Tegoroczny Tour de France dzięki włączeniu Montmartre’u ma realnie pełnowartościowe, 21 etapów.
Kto i o co powalczy w Tour de France 2025?
No dobrze, to kto zatem wygra ten wyścig?
Rzecz, której bardzo nie lubię, to przyznawanie niezliczonej liczby gwiazdek niezliczonej liczbie zawodników. Na Tour de France – jak zawsze – lista startowa jest tak mocna, że wyróżnić w jakiejś kategorii można zdecydowaną większość peletonu.
Faworytem jest Tadej Pogacar. Jego przygotowania przebiegały bez przeszkód, co więcej, choć intensywna wiosna, podczas której ścigał się w wyścigach klasycznych (w tym brukowanych) sprawia, że trudno sobie wyobrazić, by miał trudności w przypominającej kolejne wyścigi jednodniowe pierwszej części wyścigu.
Kolarstwo to sport bardzo wymierny, patrząc na performance prezentowany na kolejnych podjazdach w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy, jeśl Pogacar i Vinegeaard wjadą w góry razem, przewagę powinien mieć Pogacar. Nikt nie kręci mocy takich jak on, nikt nie atakuje tak dynamicznie i nikt nie ustanawia tylu rekordów podjazdów co on.
Z drugiej strony drużyna Visma | Lease a Bike wydaje się być ustawiona nieco bardziej właśnie na tę pierwszą fazę rywalizacji. Van Aert, Benoot, Campenaerts, Affini w teorii mogą zrobić różnicę w pagórkowato-wietrznym terenie. Hipotetycznie, gdyby ekipa Visma chciała wygrać z Pogacarem siłą zespołu, gra na przewagę Jorgensona (który dobrze jeździ w górach i jest równocześnie bardzo skutecznym klasykowcem) w pierwszych dziesięciu dniach mogłaby do jakiegoś stopnia sprawić, że Pogacar straci przed górami zbyt wiele energii i ostatecznie mu jej zabraknie.

Róża jest różą, jest różą, jest różą
Bo Pogacar, cóż, jest Pogacarem. I choć na naszych oczach dojrzewa, wciąż nie jest w stanie okiełznać swojego temperamentu – lubi atakować, pokazywać swoją dominację, przyspieszać, ścigać się o zwycięstwa etapowe i bonifikaty. A realnie, jeśli chce wygrać Tour, następnie Vueltę i mistrzostwa świata to w teorii powinien do Hautacam dojechać tracąc jak najmniej energii. A następnie zniszczyć rywali ustanawiając rekordy na kolejnych 2-3 podjazdach.
Z grona rywali Pogcara (i Vingegaarda) najwyżej teoretycznie należy postawić Evenpoela. Belg, w przeciwieństwie do Primoza Roglica (z którym historycznie są na podobnym poziomie jeśli chodzi o najlepsze występy w górach) jest wciąż w fazie rozwoju. Trudno sobie wyobrazić – patrząc na jego występy rok temu i w tym sezonie (i mając w pamięci kontuzję i rekonwalescencję na przełomie 2024/2025), by to na tym konkretnym Tourze miał wykonać ten ostatni krok w stronę wielkości i przyspieszyć na podjazdach o tych kilka procent, które umożliwią mu walkę o zwycięstwo. Ale podium? Podium jak najbardziej jest w jego zasięgu. Tyle tylko, że Remco zdarza się (podobnie jak Roglicowi) upadać, zajmować złą pozycję w peletonie, plątać w jakieś niesprzyjające sytuacje. Dlatego dla obu tych zawodników największym wyzwaniem będzie pierwsza część wyścigu.
Dalej mamy grono pretendentów i pomocników: wspomnianego Jorgensona, Joao Almeidę (UAE, którego perfomance na Tour de Suisse sugeruje, że mógłby powalczyć nawet o podium), Mattjasa Skjelmose z Lidl-Trek, Santiago Buitrago i Lenny’ego Martizneza z Bahrajnu, bardzo mocnego w tym roku Floriana Lipowitza z RedBulla (tu ciekawa może być wewnątrzdrużynowa rywalizacja z Roglicem), Bena O’Connora i Eddiego Dunbara z Jayco AlUla, bohatera Tour de Suisse Kevina Vauquelina z Arkei, mimo wszystko Enrica Masa z Movistaru, Felixa Galla z Decathlonu, Carlosa Rodrigueza z Ineosu, Oscara Onleya z Picknic PostNL, Tobiasa Johanessena z Uno-X i wielu, wielu innych.
Może być tak, że ktoś z nich nawet jeśli nie w klasyfikacji generalnej, ale np. na dwóch pirenejskich lub alpejskich etapach zaprezentuje poziom, który zasugeruje, że w następnych wyścigach przejdzie z “szerokiego grona” do grupy ścisłych pretendentów lub wręcz faworytów. Póki co jednak, mamy Tadeja Pogacara, Jonasa Vingegaarda, zawieszonego między nimi a resztą Evenepoela i Roglica i resztę.

A co poza klasyfikacją generalną? Czyli o sprinterach, góralach i młodzieżowcach
Na żadnym innym wyścigu zwycięstwo etapowe oraz wygrana w pomniejszej klasyfikacji nie są tak cenne jak na Tourze. Grono zawodników, którzy są przygotowani na 100% i jadą w Wielkiej Pętli by zrealizować jeden ze swoich celów jest nieporównywalnie większe niż gdziekolwiek indziej.
Współczynnik jakości listy startowej (suma punktów rankingowych zawodników) na Procyclingstats dla TdF 2025 wynosi 1711 punktów. Dla porównania Giro d’Italia miało 946 a zeszłoroczna Vuelta 916.
Ze względu na charakter pierwszej części wyścigu specjaliści wyścigów klasycznych będą mieli pole do popisu. Liczne górki finisze na krótkich, stromawych podjazdach, wiatr, trudne do kontrolowania warunki mogą sprzyjać ciekawej rywalizacji.
Na starcie mamy najlepszych zawodników w wyścigach klasycznych: Pogacara, van der Poela, Evenepoela, ale też skutecznych w nich zawodników Treka: Skjelmose, Nysa (tu ciekawe, czy zawodnik będzie w stanie wejść na wyższy poziom i wygrać etap w Tourze) i Skujnsa, będącego pierwszy raz od dawna na fali wznoszącej Alaphilippe’a oraz partnerującego mu w drużynie Tudor Hirschiego, pełniących pomocnicze role w Vismie van Aerta i Jorgensona, walecznego Bena Healy, Powlessa (pamiętacie jak pięknie ograł kolarzy Vismy na Dwars Door Vlaanderen?), Corta Nielsena, De Lie i, tak jak wyżej, wielu, wielu innych.
Niewiadomą jest występ van der Poela. Holender ewidentnie na darzy Touru jakąś szczególną miłością, w ostatnich latach skupiał się na pomocy Philippsenowi. Tym razem to jednak on będzie miał więcej okazji do walki o etapy niż kolega z drużyny. I choć twierdzi, że skupi się w tym roku na walce o koszulkę mistrza świata mtb, w teorii mógłby nawet powalczyć o zieloną koszulkę klasyfikacji punktowej. Również w teorii charakterystyka finałowego etapu w Paryżu wydaje się ułożona właśnie dla MVDP. Wszystko zależy od jego formy, nastawienia i priorytetów w drużynie Alpecinu.
Te w ostatnich latach były skierowane na ich topowego sprintera. Jasper Philipsen w tym roku będzie miał bardzo mocne grono rywali. W dobrej dyspozycji są i Jonathan Milan i Tim Merlier. Bohater zeszłorocznej Wielkiej Pętli, Biniam Girmay ma ewidentnie słabszy sezon, w stawce jest jednak jeszcze kilkunastu zawodników, którzy na pierwszym etapie będę zaciekle walczyć o zajęcie dogodnej pozycji do sprintu dającego żółtą koszulkę lidera choć na jeden dzień. Groenewegen, Stewart, Wærenskjold, Dainese, Meeus Bittner, weterani Demare, Ackerman, Coquard… robi się tłoczno. Tym bardziej, jesli weźmiemy pod uwagę, że sprinterzy będą mieli naprawdę niewiele okazji by popisać się swoimi umiejętnościami.
Teoretycznie najwyżej punktowane (po 50 za zwycięstwo) są etapy 1,2,3,4,7,8,9,11,15,17,21, jak jednak już wiecie, całkiem płaskie finisze są na 1, 3,8, 9 i 17. Co ważne, bonifikaty czasowe są przyznawane wyłącznie na metach: nie na premiach lotnych, nie ma też specjalnych premii bonusowych, zatem to zwiększa liczbę chętnych do walki na finiszach etapów pagórkowatych. Wytypowanie zwycięzcy zielonej koszulki wydaje się więc w tym roku wyjątkowo trudne.
Klasyfikacja górska w ogóle jest loterią. Z jednej strony może ją po prostu wygrać Pogacar, jeśli zgarnie np. 4 górskie etapy, może też jeden z zawodników, którzy szybko wypadną z walki o generalkę z powodów losowych a nie niskiej dyspozycji a dojechawszy w góry będzie bohaterem licznych, heroicznych ucieczek.
Jeśli zaś chodzi o klasyfikację młodzieżową, jeśli nie pogubi się w pierwszej części wyścigu, faworytem jest Remco Evenepoel.

Święto Kolarstwa każdego dnia
Tour de France to najważniejsze wydarzenie w światowym kolarstwie. Żaden inny wyścig nie przyciąga tylu kibiców, tylu mediów i tylu pieniędzy. Producenci sprzętu prezentują nowe modele, ogłaszani są nowi sponsorzy, Netflix kręcił serial. Ludzie z całego świata przyjeżdżają na kilka dni by uczestniczyć w kulturowym doświadczeniu, jakim jest Wielka Pętla.
Wokół żadnego innego wyścigu nie powstaje też tyle treści. Same drużyny zaleją nas w najbliższych tygodniach galeriami zdjęć, wideo, przepisami, anegdotkami, memami, wywiadami. Do tego dochodzą podcasty, blogi, magazyny. A nad tym wszystkim transmisje w Eurosporcie pokrywające całość rywalizacji.
Jak co roku postaram się pomóc Wam nawigować w tym gąszczu informacji. Na moim profilu facebookowym będą się poajwiać codzienne zapowidzi-podsumowana-analizy-ciekawostki wraz z profilami etapów, planem na dany dzień, wynikami i zdjęciami.
A gdy tylko wróci mi głos, pojawią się przynajmniej w dniach przerwy podsumowujące kolejne części wyścigu podcasty.
Zatem zapraszam Was do wspólnego śledzenia Tour de France 2025!
Najważniejsze etapy:
1. sobota 05.07 Bo pierwszy, finisz z peletonu i koszulka lidera dla sprintera
5. niedziela 06.07 Czasówka 33km, płaska, teoretycznie dająca przewagę Evenepoelowi
7. piątek 11.07 Mur de Bretagne – fajna końcowka w stylu wyścigów klasycznych, rywalizacja Pogacara z klasykowcami
10. poniedziałek 14.07 Ostatni przed przerwą, święto narodowe Francji, przejazd przez Masyw Centralny, ponad 4500m w pionie, finisz na stromym podjeździe na stary wulkan
12. czwartek 17.07 Pierwszy duży podjazd na metę, czyli Hautacam
13. piątek 18.07 Czasówka pod górę z metą w Peyragudes
14. sobota 19.07 Przejazd przez Pireneje z metą w Superbagnares
16. wtorek 22.07 Mont Ventoux
18. czwartek 24.07 Alpy, dwie przełęcze i meta na Col de la Loze
19. piątek 25.07 Nadal Alpy Col du Pre i meta w La Plagne
21. niedziela 27.07 Paryż w nowym wydaniu
Zdjęcie okładkowe: Fot. A.S.O./Billy Ceusters materiały prasowe
Dodaj komentarz