Jedną z najważniejszych porad treningowych dla amatorów jest “nie trenuj jak zawodowcy”. Dlatego też mam dla Was recenzję książki “The Norwegian Method”, dzięki której będziecie jak Blummenfelt, Iden i Ingebrigtsen. Od razu jak wszyscy trzej na raz ;).

A tak naprawdę to nie. Oczywiście.
Jeśli interesujecie się treningiem, rozwojem osobistym poprzez sport, poprawą własnych możliwości, wcześniej czy później spotkacie na swojej drodze trend, który ma być receptą na wszystkie wasze problemy. Wyrwie ze stagnacji, zapewni wzrost parametrów wydolnościowych i wyniki na zawodach przy minimalnym nakładzie czasu i środków. I jest oczywiście lepszy niż wszystkie poprzednie.
Mam wrażenie, że dyscypliny wytrzymałościowe i tak całkiem dobrze opierają się uleganiu chwilowym modom w porównaniu choćby ze światem szeroko pojętego fitnessu. Mimo to i tak ciągle szukamy drogi na skróty, najchętniej dzięki prostym rozwiązaniom, podszytym jakimś rodzajem magii.
Ullrich wygrywa jeżdżąc z niską kadencją: wszyscy jeżdżą z niską kadencją. Armstrong rozkręca swój “młynek”? Przepychanie na twardo staje się passe zanim jeszcze Amerykanin dociera do mety na Alpe d’Huez. Froome zakłada owalne zębatki? Pogacar skraca korby? Wiecie co robić, prawda?
“Metoda Norweska” jest idealnym produktem: ma gwiazdy osiągające wielkie sukcesy, posiada jeden, teoretycznie łatwy do zrozumienia element treningu (“Double Threshold Day”) i jest dodatkowo związana z sentymentem do surowego stylu życia Skandynawów (który kojarzy się ze zdrowiem, ekologią, powrotem do korzeni i charyzmą Travisa Fimmela ;) ). Tyle, że równocześnie “Metoda Norweska” od bycia produktem jest niezmiernie daleko.
Dziennikarz vs Wikingowie
Jeśli myślicie, że książka Brada Culpa weźmie was za rękę i na skróty doprowadzi do sukcesu, cóż, będziecie srogo rozczarowani. Pełny tytuł to bowiem “Metoda norweska: kultura, nauka i ludzie stojący za przełomowym podejściem do treningu w sportach wytrzymałościowych”.
Pochodzący z okolic Chicago Culp sam jest triathlonistą, przede wszystkim jednak dziennikarzem z wieloletnim doświadczeniem. Swoją fascynację sukcesami norweskich sportowców i metodyką ich treningu prezentuje w formie krótkich rozdziałów, w których na przemian nawiązuje do Wikingów, przełomowych momentów w historii Norwegii, zarysowuje kluczowe postaci wpływające na ewolucję tamtejszego systemu szkolenia i wreszcie sam spotyka się z Blummenfeltem i trenuje z nim w Bergen. A także streszcza zasady treningu opartego o pomiar mleczanu, pomiar temperatury ciała, przygotowania na wysokości i dni z dwoma ćwiczeniami o intensywności okołoprogowej.
Cierpliwość, nie magia
Tyle tylko, że najbardziej oczekiwane przez odbiorcę “mięso” dostajemy na końcu w stosunkowo niewielkiej objętości. Zanim dojdziemy do clou, zapoznajemy się z niezbędnym kontekstem. A kontekst w tym przypadku jest wszystkim i bez niego nie ma się co zabierać za próbę imitowania treningu norweskich mistrzów.
Norwegia nie jest jedynym na świecie małym, zamożnym krajem, który osiąga sukcesy w sporcie. Bezpieczeństwo socjalne, tradycja i przywiązanie do spędzania czasu na zewnątrz i kontaktu z przyrodą czy dający przestrzeń do samorealizacji system edukacji to tylko niektóre składowe tej układanki.
I z całym szacunkiem dla osiągnięć naukowych Mariusa Bakkena czy medialnego i komercyjnego rozgłosu wokół Blummenfelta i Ingebrigtsenów, Brad Culp całkiem skutecznie przekonał mnie, że ich osiągnięcia są bezpośrednio powiązane z tym, skąd pochodzą. A w norweskiej metodzie nie ma za wiele magii: jest za to konsekwencja, cierpliwość i precyzja.
“The Norwegian Method”
216 stron
Brad Culp
80/20 Publishing
Książkę kupiłem w grudniu 2024 za 77PLN na Amazonie.
PS
By spiąć ten materiał właściwą klamrą sam kupiłem “The Norwegian Method” by poznać bliżej koncepcję treningu z użyciem miernika mleczanu, którą od niedawna stosuję i lepiej zrozumieć ideę “double threshold days” a nie historię Wikingów czy norweskiego stylu życia. Czyli, tak jak wszyscy szukałem kolejnej recepty na wszystko. Natomiast realnie zacząłem rozważać zmianę metodologii z dość restrykcyjnie stosowanej “80/20” na “norweską” kilka miesięcy wcześniej. Choć teoretycznie nie jest to najlepszy pomysł dla sportowca niezawodowego, eksperyment ten traktuję właśnie jako element samorozwoju. Spośród różnych książek o treningu kolarskim czy też ogólnie o treningu w sportach wytrzymałościowych “The Norwegian Method” jest w najmniejszym stopniu poradnikiem natomiast w większym inspiracją. Ostatecznie napisał ją dziennikarz a nie naukowiec, co w sumie jest jej zaletą.
Dla chcących rozszerzyć temat polecam trzy materiały uzupełniające:
Rozmowę z autorem, Bradem Culpem na podcaście “The Coaching Lab”.
Rozmowę ekipy Fast Talk z Dr Stephenem Seilerem, guru “treningu spolaryzowanego”.
Wideo z Blummenfeltem i Idenem, ikonami “treningu po norwesku”, którzy podsumowują swój sezon 2024. Który był dla nich co do zasady porażką.