fbpx

Strade Bianche – Kolarskie Success Story

Jeśli jeszcze nie wsiedliście to “hype trainu” jadącego do Sieny, to właśnie teraz macie ostatnią szansę. Strade Bianche to prawdopodobnie historia największego sukcesu we współczesnym kolarstwie: budowy marki, legendy i prestiżu w ekspresowym tempie. 

Włosi zaczęli skromnie, jako “gran fondo” czyli maraton dla amatorów, w czasach, gdy moda na “vintage” dopiero się rodziła. Pierwszy raz zawodowcy ścigali się po toskańskich “białych drogach” w 2007 i do 2014 włącznie impreza miała zaledwie kategorię 1.1. 

Dla zobrazowania, czym jest kategoria 1.1, w tym samym 2007, miał ją też np. nasz Memoriał Henryka Łasaka. 

Do najwyższej poza World Tourem kategorii “HC” impreza awansowała w 2015 a w 2017 została do niego włączona. 

Od samego początku wygrywali go jednak zawodnicy z najlepszych drużyn. Ani razu nie udało się to kolarzowi ekip kontynentalnych.

Mimo zaledwie czternastoletniej historii, kibice, dziennikarze i sami kolarze uznają go za jeden z najbardziej prestiżowych klasyków, domagając się włączenia go do grona “monumentów”.

Wymagałoby to wydłużenia dystansu, z niespełna 200 do przynajmniej 250km, ale sam fakt, że takie głosy pojawiają się w konserwatywnym środowisku kolarstwa zawodowego pokazuje, o jakiej skali sukcesu mówimy. 

Spróbujmy więc przeanalizować ten wyjątkowy przypadek. 

Po pierwsze termin. Strade Bianche rozgrywany jest na początku sezonu wiosennych klasyków w czasie, gdy spore grono pretendentów jest już w wysokiej dyspozycji. Dzięki temu szansa na odpowiedni poziom sportowy wyrażony nie tylko nazwiskami na liście startowej, ale i ich bezpośrednią rywalizację jest wysoka. 

Po drugie sceneria. Zdjęcia peletonu w chmurze kurzu przez zaczynające zielenić się wzgórza, portrety zmęczonych kolarzy umorusanych niczym po najbardziej spektakularnych edycjach Paryż-Roubaix i wreszcie finisz na Piazza del Campo w Sienie robią imprezie genialną promocję. 

Po trzecie nuda. A raczej remedium na nią. Gdy Strade Bianche zaczynało swoją karierę, kalendarz był pełen podobnych do siebie wyścigów, jazda po szutrze wydawała się czymś niezwykłym, zapomnianym, imponującym. Organizatorzy wyczuli moment rosnącej mody na “vintage” i w stu procentach wykorzystali swoją szansę. 

Trzeba też przyznać, że wyroki zarówno publiki jak i samych kolarzy są trudne do przewidzenia. Bazując na sukcesie Strade Bianche, organizator, czyli RCS próbował reaktywować o wiele bardziej tradycyjną imprezę, czyli Giro del Lazio. Z chwytliwą nazwą Roma Maxima, z brukiem na trasie i Koloseum za plecami finiszujących kolarzy wydawało się, że sukces jest murowany. Choć tradycja tych zawodów sięga 1933r, w 2014 zostały rozegrane po raz ostatni. Za to zaledwie nastoletnie Strade Bianche stało się jednym z symboli kolarskiej wiosny. 

Przy okazji włoski wyścig prowadzący częściowo po szutrowych drogach zbiegł się z, a kto wie, może też przyczynił do powstania mody na “gravel”. 

Bo bez względu na to, w jak malowniczej okolicy byśmy nie jeździli, zjazd z szosy w wijący się przez pola i sady polny trakt zawsze dostarczy większych wrażeń, poczucia wolności i przygody. 

Mamy więc do czynienia z rzadko spotykaną mieszanką dobrego pomysłu, szczęścia, wyczucia chwili, trendów i sympatii całego środowiska. 

Na koniec wreszcie Strade Bianche dość wcześnie zaczęło promować wyścig kobiet, który stał się jednym z istotniejszych wydarzeń w damskim peletonie. Choć trzeba pamiętać, że kwestia wysokości nagród, promocji i wielu innych problemów, z którymi boryka się kobiece kolarstwo wciąż pozostała nierozwiązana. 

Tak czy inaczej kariera Strade Bianche, zarówno męskiego jak i kobiecego jest bezprecedensowa i kto wie, jak się jeszcze rozwinie. 

W sezonie 2021 lista startowa jest imponująca. Znajdziemy na niej nazwiska takie jak Pogacar, Alaphilippe, van Aert, van der Poel, Fuglsang, Almeida, Bilbao, Wellens, Bernal, Van Avermaet, Mollema, Kung, Simon Yates, Bettiol, Valverde, Brambilla, Bardet, Stybar, Sivakov, Pidcock, Konrad i wreszcie poobcierany po ostatniej kraksie Michał Kwiatkowski. 

Krótko mówiąc “wszyscy”. 

Warto wspomnieć, że Michał Kwiatkowski, choć trudno stawiać go w tym momencie w roli faworyta, wciąż może zasłużyć na nazwanie swoim nazwiskiem jednego z szutrowych odcinków. Z aktywnych kolarzy jest bowiem jedynym, który triumfował dwukrotnie. Na tych, którzy dokonają tego trzy razy, jak Fabian Cancellara, czeka nieśmiertelność w postaci okolicznościowego pomniczka przy jednej z “białych dróg”. 

Jeśli więc jeszcze, jakimś cudem, nie przyłączliście się do grona fanów tej wyjątkowej imprezy, w tę sobotę nie pozostaje wam nic innego niż zaplanować wczesne popołudnie przed ekranem i podziwiać zmagania heroin i herosów na szutrach Toskanii. 

Zdjęcie okładkowe: materiały prasowe RCS

Foto LaPresse – Fabio Ferrari
01 Agosto 2020 Siena (Italia)
Sport Ciclismo
14a Strade Bianche 2020 – Gara uomini – da Siena a Siena – 184 km (114,3 miglia)
Nella foto: commerciali. moto rai. elicottero


Opublikowano

w

przez