fbpx
Team Ineos Grenadier

Czy Ineos Grenadier zmieni kolarstwo?

Wykorzystanie drużyny kolarskiej do promocji nowej marki samochodu to ciekawe ćwiczenie, które zaplanował sobie koncern Ineos. Czy sponsor, który faktycznie chce coś zareklamować przy pomocy największych gwiazd pomoże zmienić ten sport?

Sponsorzy bez powodu

Sponsoring w kolarstwie zawodowym to skomplikowany temat. Grupy zawodowe są poniekąd agencjami reklamowymi sprzedającymi powierzchnię i ekspozycję logotypów w mediach. Niektóre włączają też swoich zawodników w szerszą strategię marketingową firm, z którymi współpracują. 

Peleton pełen jest symboli mniej lub bardziej znanych marek. Jeśli jednak przyjrzeć się sprawie bliżej, okaże się, że wielu mecenasów wspierając kolarstwo milionami euro niekoniecznie liczy na zarobek, przynajmniej nie bezpośrednio. 

Hojni darczyńcy mają różne, nie zawsze rynkowe motywacje. Książe Bahrajnu lub postsowieccy oligarchowie starają się wybielić swój wizerunek, podobnie jak firmy mające z różnych powodów kłopoty z reputacją. Dla niektórych pasjonatów, prezentacja logotypu jednej z marek portfela to po prostu wytłumaczenie dla trudnego do zrozumienia kaprysu. Jeszcze inni łudzą się, że obecność marki w telewizji, wynikach czy przy trasach wyścigów zwróci się bazując na “efekcie ekspozycji”. 

Embed from Getty Images

Myszka Miki a kolarstwo

Team Sky był połączeniem pasji inwestora, magnata medialnego, Jamesa Murdocha, syna Ruperta, z interesem narodowym – elementem budowy potęgi brytyjskiego kolarstwa oraz kwestiami biznesowymi. 

Przy okazji kupna 21th Century Fox (logo wytwórni pojawiało się na strojach kolarzy) przez Disneya, koncern medialny Sky trafił w ręce innego giganta, Comcastu. Z wielu powodów Amerykanie postanowili wycofać się ze sponsorowania kolarstwa. Trudno było oczekiwać by potentaci przemysłu rozrywkowego, unikający kontrowersji jak ognia, utrzymywali finansowanie zespołu kojarzonego z wątpliwymi etycznie praktykami.

Ponieważ Team Sky miał największy budżet w zawodowym peletonie, wydawało się, że kierujący ekipą Sir Dave Brailsford będzie miał problem ze znalezieniem sponsora, który udźwignie nie tylko koszty przewagi technologicznej oraz “filozofię marginal gains”, ale przede wszystkim gwiazdorskie kontrakty kolarskich odpowiedników “Galacticos”. 

Sponsoring Ineos to nie był kaprys

Wejście na scenę firmy Ineos, koncernu chemicznego zajmującego się m.in. przetwórstwem gazu czy produkcją plastiku wydawało się dziwne i kojarzyło się z niechlubnymi przypadkami wykorzystwyania sportu to wybielania wizerunku przez szemranych sponsorów pokroju kazachskich spółek czy księcia Bahrajnu. 

Tymczasem, ogłoszenie przez Ineos, a jakże, w lipcu, wejścia na rynek z ekskluzywnym samochodem użytkowym, Grenadier, sprawiło, że cała historia nabrała sensu. 

Ineos Grenadier ma być odpowiedzią na postawienie przez Land Rovera na komfort a równocześnie stworzenie alternatywy dla słynnego Mercedesa klasy G. 

Prace nad kanciastym, solidnym, stworzonym do pracy a równocześnie prestiżowym pojazdem trwały od 2016r. Kolarstwo, będące prostym sportem dla twardych ludzi, pełne nawiązań do tradycji a równocześnie aspirujące do stylu życia wydaje się dobrym medium do promocji nowej marki.

Z tej perspektywy czterdziestomilionowy budżet dający w zamian liczoną nie w minutach czy godzinach a de facto w miesiącach ekspozycję na ekranach milionów Europejczyków wydaje się dobrym posunięciem. 

Co więcej, zespół Brailsforda jest jednym z nielicznych w zawodowym peletonie, który prowadzi marketing z prawdziwego zdarzenia. Wcześniej Sky a obecnie Ineos są liderami w produkcji wartościowych treści, nie unikają również nieszablonowych rozwiązań a także angażują największe gwiazdy peletonu we współpracę ze sponsorami.

To może się udać

Biorąc pod uwagę, że pieniądze, jakie trzeba zainwestować w największy klub kolarski na świecie są niczym w porównaniu ze współpracą z piłkarzami wiele wskazuje na to, że wejście do zawodowego peletonu petrochemicznej korporacji miało więcej sensu niż początkowo nam się wydawało. 

Sprawy oczywiście nieco pokrzyżowała epidemia Covid-19. Zakładam, że premiera nowej marki była zaplanowana na lipiec i tak też została zaanonsowana. Tyle tylko, że kolarze w tym czasie wciąż trenowali a nie ścigali się w Tour de France. W nowych – granatowych barwach i z nowym logotypem na strojach zawodnicy po prostu wystartują w, zresetowanym po lockdownie, sezonie. Niewykluczone, że wcześniejszy plan zakładał zmianę nazwy w dniu przerwy Wielkiej Pętli, być może z liderem najważniejszego wyścigu kolarskiego w roli głównej. 

Musimy pamiętać, że Tour de France jest jednym z najchętniej oglądanych wydarzeń sportowych na świecie. Królewski, górski etap ustępuje widownią tylko takim gigantom jak finał Ligi Mistrzów czy Super Bowl. 

Nawet, jeśli większość kibiców kolarstwa o Grenadierze może tylko pomarzyć, Ineos jest jednym z nielicznych sponsorów, którzy wykorzystują ten sport do promocji konkretnego produktu (nie licząc oczywiście marek stricte związanych z branżą rowerową). 

Będę więc śledził działania Brytyjczyków ze szczególnym zainteresowaniem. Zarówno z zawodowej ciekawości jako przykład ciekawej kampanii reklamowej, ale również wierząc, że taka akcja może zmienić ten sport. 

Odejście od modelu wspierania grup zawodowych przez mecenasów-pasjonatów na rzecz realnej współpracy marketingowej przez najbardziej eksponowany zespół może być, zwłaszcza w czasach post pandemicznych, kluczowe dla przyszłości kolarstwa jako całości.


Opublikowano

w

przez