Pomyśl o dowolnej czynności lub rzeczy. A teraz włącz telefon i przekonaj się, że do każdej z nich jest odpowiednia aplikacja. Jak się okazuje, do kasku rowerowego również. O ile jest to kask ?smart?.
Livall powstał dzięki skutecznej kampanii crowdfundingowej na portalu Indiegogo. Bardzo skutecznej, co warto podkreślić, ponieważ pomysłodawcy zebrali dwukrotność potrzebnej kwoty, w sumie ponad $100.000.
Kask ze zintergowanym oświetleniem, zestawem głośnomówiącym, powiadomieniem o wypadku i łącznością z zewnętrznymi czujnikami przemówił do wyobraźni inwestorów jako przykład ?smart? sprzętu outdoorowego.
Livall szybko trafił na rynek i znalazł polskiego importera. Co ciekawe, związanego z branżą elektroniczną a nie rowerową.
Jeśli popatrzymy nie tylko na kolarstwo, ale szerzej pojęty outdoor, elektronika i ?smart? przedmioty śmiało wkraczają w naszą rzeczywistość. Współczesna, topowa szosówka w zasadzie bez niej nie istnieje. Od sterowania przerzutkami przez czujniki dosłownie wszystkiego? dramatem rowerzysty XXIw jest sytuacja, gdy przy awarii serwerów niemożliwe staje się wgranie danych z przejażdżki na Stravę zaraz po wciśnięciu przycisku ?stop?.
Tak czy inaczej, to jest nasza codzienność i, jeśli się zastanowić, poza ?czczym gadżeciarstwem? znajdziemy w niej sporo wartości dodanej.
W tym miejscu na scenę wchodzi Livall, ze swoim ?smart? kaskiem. Początkowo byłem nieco sceptycznie nastawiony do niego, bo choć cenię innowacje, sam dokonuję raczej konserwatywnych wyborów, jeśli chodzi o używany przeze mnie sprzęt.
Livalla kojarzyłem właśnie ze względu na crowdfunding, nawet wrzuciłem go jako ciekawostkę w jednym z porannych wydań ?loverove?. Pomysł, żeby sprawdzić działanie ?kasku z internetu? wydał się więc intrygujący, nawet, jeśli sądziłem, że to raczej propozycja raczej do użytku miejskiego czy rekreacyjnego. Ale skoro i tak codziennie dojeżdżam rowerem do pracy, to czemu nie…

Kask Livall na wadze. Srebrny element to głośnik.

Pilot bluetooth sterujący funkcjami kasku livalla
Okazało się, że po pierwsze, kask wygląda jak normalny kask ?sportowy?, co więcej, mimo zamontowanej w nim elektroniki waży całkiem przyzwoicie: 286g dla rozmiaru ?M? to bardzo dobry wynik.
Po drugie dobrze leży na głowie, ilość i usytuowanie otworów sugeruje właściwą wentylację, regulacja i dopasowanie są przemyślane. Jeździłem więc w nim zarówno po szosie oraz w terenie i w obu zastosowaniach spisał się dobrze. Na tyle, że nie brałem go pod uwagę jako sprzęt do miasta, tylko zamiennik swoich kasków na trening.
Pytanie, co z ?funkcjami smart?? Cóż, jest ich multum. Livall ma wbudowane oświetlenie: zarówno czerwone: stałe i pulsujące jak również ?kierunkowskazy?. Do tego wbudowane głośniki i mikrofon, dzięki czemu można zarówno słuchać muzyki jak i prowadzić rozmowy telefoniczne oraz wywołać migawkę aparatu fotograficznego. Do tego, po sparowaniu z telefonem, w przypadku poważnej kraksy wysyła na wskazany numer wiadomość alarmową. Z wiadomych względów tej funkcji nie testowałem, testować nie zamierzam i mam nadzieję, że wy też nie będziecie musieli. Ale brzmi dobrze i na tym poprzestańmy.

Pilot Livall na kierownicy
Kaskiem można sterować za pomocą smartfona albo pilotem mocowanym na kierownicy oraz przyciskami umieszczonymi z przodu kasku. Telefon, pilota i kask łączymy przez bluetooth, sprzęt ładuje się przez standardowy kabel USB.
I teraz pytanie, czy to wszystko jest potrzebne?
Cóż, w czasie jazdy nie słucham muzyki, więc dla mnie ta funkcja odpada. Ale, jeśli wy słuchacie, to w przypadku Livalla ma to sens. Wbudowane głośniki zaskakująco dają radę, dźwięk dociera do uszu a przy tym nie odcina od bodźców z zewnątrz jak klasyczne słuchawki.

Screenshot z aplikacji LivallRiding
Na pewno spory sens ma możliwość prowadzenia rozmów. Mikrofon fajnie zbiera głos, głośniki, jak w przypadku muzyki, sprawdzają się.
?Kierunkowskazy? w teorii są typowym gadżetem – zgodnie z Prawem o Ruchu Drogowym nie zastępują sygnalizowania skrętu ręką, ale mają jedną, istotną zaletę. Póki taki kask nie stanie się powszechny, zwraca na siebie uwagę, a co za tym idzie na tego, kto ma go na głowie. A to duży krok w stronę poprawy bezpieczeństwa.
Z kolei wbudowane, czerwone ledy, które w ciągu dnia są niewidoczne, po zmroku okalają sporą część tyłu głowy. Jest ich na tyle dużo i świecą pod różnymi kątami (w tym lekko z boku), że zarówno w mieście i na szosie robią dobrą robotę.
Ponieważ często jeżdżę o wschodzie słońca i zdarza mi się rozmawiać przez telefon w czasie jazdy, właśnie te dwie funkcje: poprawa widoczności i zestaw głośnomówiący są dla mnie najważniejsze.
Aplikacja, która nagrywa dane z jazdy będzie raczej pomocna użytkownikom, dla których Livall będzie wejściem w świat sportowych aplikacji. Raczej nie przekona fanów Stravy czy nawet Endomondo do ich porzucenia, będzie więcej służyła do komunikacji z kaskiem i pilotem.
Tak czy inaczej, Livall w ciekawy sposób wyznacza kierunek, w którym może iść sprzęt rowerowy w erze wszechobecnej elektroniki. Nie tracąc nic z właściwych sobie funkcji (czyli bycia fajnym kaskiem rowerowym) dodaje kolejne funkcje, zarówno związane z bezpieczeństwem jak i rozrywką. I to wszystko razem wzięte jest bardzo ok!
PS Do kasku dostępne są również dodatkowe akcesoria, w tym interesująco zapowiadający się czujnik kadencji montowany w osi suportu.
Więcej informacji znajdziecie na stronie http://livall.pl/.
Materiał powstał we współpracy z importerem kasków Livall, firmą Horn Distribution S.A.