Chcąc nadać powagi zabawom chłopców i dziewczynek ganiających za piłką, okładających się po twarzach i kręcących na rowerkach, dodajemy do relacji z zawodów terminologię wojenną. Nasi bohaterowie atakują, są w odwrocie, eksplodują i rozbijają w pył przeciwników. Za ich sukcesy odpowiada generalicja: sztab złożony z wybitnych strategów.
?Sztab szkoleniowy? został spopularyzowany wraz z eksplozją, wybuchem, wystrzałem (i inne około pirotechniczne określenia) formy Adama Małysza. To wówczas oprócz trenera kadry, Apoloniusza Tajnera pojawił się psycholog, Jan Blecharz oraz fizjolog, Jerzy Żołądź.
By Łukasz Pieczyrak – Praca własna, CC BY-SA 3.0, Link
Współczesny sport wymaga profesjonalizmu i maksymalnego skupienia w każdym, nawet najdrobniejszym aspekcie. By to osiągnąć, buduje się zespoły, w których za kolejne elementy odpowiadają wybitni specjaliści.
Kto inny smaruje narty do kroku klasycznego a kto inny do ?łyżwy?. Mechanik odpowiedzialny za wymianę lewego, przedniego koła bolidu F1 trenuje do upadłego tę, określoną sekwencję ruchów by dojść do perfekcji. Psycholog motywuje lub uspokaja, fizjolog oznacza progi wydolnościowe a inżynier poprawia detale w tunelu aerodynamicznym.
Zaangażowane technologie, wiedza, środki i zasoby często faktycznie mają sporo wspólnego z wojskiem czy awiacją a procedury z nowoczesnymi organizacjami komercyjnymi.
Mimo wszystko nasze zamiłowanie do wojskowości jest nieco przytłaczające. Bo co innego najnowsze włókno węglowe, zapożyczone z Boeinga a co innego cieknąca krew, pot i łzy, z którymi sportowcy walczą na plażach Normandii.
Skoro mamy wojnę, ci, którzy kierują operacją, z pewnością noszą oficerskie pagony. Przywykliśmy więc do tego, że o zespole stojącym za sukcesem zawodnika nie mówimy inaczej niż właśnie ?sztab?.
A to oznacza hierarchię, przemoc i bezwzględne podporządkowanie.
By Extracted by Rambo’s Revenge (talk) 18:01, 18 December 2008 (UTC) – ?
This file has been extracted from another file: Tudor Brailsford Sutton.jpg
, Public Domain, Link
Angielski ?team? w naszym języku ?zespół? jest o tyle lepszy od nadużywanego ?sztabu?, że stawia na udział wielu, mniej lub bardziej równouprawnionych podmiotów, które wspólnie budują sukces.
Kto pracował, tworzył, współdziałał w takim organizmie wie, że doświadczenie dobrej kooperacji jest niezwykle cenne i budujące.
Tymczasem uwielbienie dla autorytarnego modelu z generałem-szefem sztabu na czele nieustająco mnie zaskakuje. Prym wiodą w nim dziennikarze telewizyjni, dla których wszystkowiedzący trener jest autorem, ojcem, matką i patronem sukcesu. Przy okazji również jedynym winnym porażki, ale to już temat na inną okazję.