fbpx

Pojedynek gigantów, polska szansa na medal i do tego On.

To jest ten weekend! Na zakończenie Igrzysk fani kolarstwa górskiego dostają wielką bombę ścigania na najwyższym poziomie. Julien Absalon i Nino Schurter stoczą najważniejszy pojedynek podsumowujący ich wieloletnie boje, Maja Włoszczowska postara się o drugi medal w swojej karierze a Peter Sagan, no właśnie, nikt nie wie, co zrobi Peter Sagan.

Gdyby to był tenis, gdyby to była piłka nożna albo choćby szosowa odmiana kolarstwa, rywalizacja Juliena Absalona z Nino Schurterem byłaby ciągle na ?jedynkach? najważniejszych gazet na świecie.

Francuz i Szwajcar są jak Leo Messi i Christiano Ronaldo. Jak Roger Federer i Rafael Nadal. Niczym Usain Bolt i Justin Gatlin. De facto zawłaszczyli dla siebie męskie cross country, zdobywając w ciągu ostatnich 13 lat 10 tytułów mistrza świata i klasyfikację generalną Pucharu Świata osiem razy.

To giganci kolarstwa górskiego, do których poziomem, od czasu do czasu jest w stanie dołączyć ?ten trzeci?, obrońca tytułu mistrza olimpijskiego z Londynu, Czech Jaroslav Kulhavy.

Dla Absalona to szczególny moment, ponieważ zapowiedział, że po sezonie 2016 kończy karierę. Z kolei Schurter ma już w swojej kolekcji wszystko, poza olimpijskim złotem. Jeśli wygra Kulhavy, mimo mniej imponującego portfolio – mistrzem świata xco był ?tylko? raz i raz wygrywał Puchar Świata, drugie olimpijskie złoto niemal zrównałoby go z dwoma, wielkimi rywalami.

Za plecami wielkiej trójki są m.in. Marco Aurelio Fontana, Manuel Fumic, Maxime Marotte, Jose Antonio Hermida, Victor Koretzky czy Mathias Fluckinger, ale postawmy sprawę jasno. Mogą zdobyć medal, ale odebranie złota Absalonowi lub Schurterowi będzie wielką niespodzianką.

W rywalizacji pań trudno wskazać tak zdecydowaną faworytkę, choć myśli same kierują się w stronę Jolandy Neff. Świetny sezon zalicza Annika Langvad, na fali wznoszącej jest Jenny Rissveds, ostatniego słowa nie powiedziały pewnie bardzo doświadczone Gunn-Rita Dahle-Flesja czy Catherine Pendrell, Irina Kalenteva lub Sabine Spitz. Nie wiadomo, czego spodziewać się po Pauline Ferrand-Prevot, która ewidentnie zalicza gorszy czas w karierze, ale choć ?nazwiska nie grają?, to tak wielki potencjał, nawet chwilowo przyćmiony innymi bodźcami może eksplodować w każdej chwili.

Jest też ?nasza? Maja Włoszczowska. To nie tak, że wspominam o niej, niejako z automatu dlatego, że jest Polką. To gwiazda kobiecego kolarstwa, na równi z wymienionymi wyżej. Multimedalistka mistrzostw świata, pierwsza, historyczna mistrzyni świata w maratonie i srebrna medalistka z Pekinu. A co najważniejsze w kontekście startu na Igrzyskach, specjalistka budowania formy na imprezy docelowe. Maja od lat swoją karierę prowadzi w podobny sposób. Cały czas jest w ścisłej czołówce, choć na Pucharach Świata na podium pojawia się rzadko. Gdy jednak przychodzi walczyć o tytuły, jej forma wchodzi na wyższy poziom i wtedy zawsze jest w najwęższym gronie najmocniejszych kobiet jeżdżących na rowerach górskich.

Stąd też zapowiedzi samej zawodniczki o jeździe po medal absolutnie nie są na wyrost. Maja zasługuje na nasze pełne wsparcie. Miejmy nadzieję, że tym razem uniknie przygód ze sprzętem i będzie mogła w 100% skupić się na jeździe po? złoto. Bo przecież jeśli zdobyło się już srebro, to zawsze chce się złota!

Niestety, co pewnie już wszyscy wiecie, w Rio nie wystartuje nasza druga reprezentantka. Katarzyna Solus-Miśkowicz upadła na treningu dwa dni przed zawodami, złamała obojczyk i lekarze musieli zespolić jej kość przy pomocy śrub. Wielka szkoda, szkoda szansy na dobre miejsce, spełnienia ?olimpijskiego snu? i szkoda też wywalczonej kwalifikacji, ponieważ nie byliśmy przygotowani na taką okoliczność i ewentualna rezerwa (Monika Żur) została w Polsce.

Skoro już mowa o kontuzji naszej zawodniczki, trzeba powiedzieć kilka słów o samej trasie w Rio de Janeiro. Jest w 100% sztuczna, prowadzi w otwartym terenie, szutrowe drogi czy też alejki co chwilę przetykane są technicznymi sekcjami ułożonymi z kamieni. Na pierwszy rzut oka przypomina tę z Londynu, można więc spodziewać się dynamicznej, widowiskowej rywalizacji rozgrywanej w wysokim tempie.

Na koniec trzeba zadać pytanie o Petera Sagana. Oglądaliśmy już wiele zakończonych sukcesem konwersji z mtb na szosę. Cadel Evans, Michael Rasmussen, Dario Cioni, Jakob Fuglsang, Fredrik Kessiakoff czy Ryder Hesjedal odnosili sukcesy w zawodowym peletonie. Start aktualnego, szosowego mistrza świata w mtb to raczej ciekawostka niż, choć Peter Sagan zaczynał przygodę z wyczynowym kolarstwem właśnie od ?górala?.

Z pewnością zamieszanie wokół startu Słowaka w Rio powoduje wiele pozytywnych emocji. Ciekawostką jest, że Sagan wybrał mtb zamiast szosy, ponieważ po rekonesansie stwierdził, że trasa wyścigu ze startu wspólnego jest dla niego zbyt górzysta. Tymczasem po złoto sięgnął jego rywal z tras brukowanych klasyków, Greg Van Avermaet.

Głównymi trudnościami, z jakimi Sagan zmierzy się z mtb będą oczywiście techniczne przeszkody, które, mimo znakomitych umiejętności prowadzenia roweru mogą być dla niego nieco zbyt ekstremalne. Druga sprawa to specyfika współczesnego XCO. Sagan, który potrafi spędzić cały dzień w ucieczce na górskim etapie Tour de France, uciec rywalom na brukowanym podjeździe lub odpalić na finiszu na równi z najlepszymi sprinterami może być wciąż za mało dynamiczny dla atakujących niczym wściekłe psy specjalistów mtb.

Co z tego wyjdzie, przekonamy się jak zawsze na mecie. Realnie rzecz ujmując za sukces Sagana powinniśmy uznać miejsce w top10.

Wyścig kobiet rozegrany zostanie w sobotę, 20.08 o 17.30 naszego czasu. Mężczyźni pojadą w niedzielę, 21.08 o tej samej godzinie.


Opublikowano

w

przez

Tagi: