fbpx

Froome wygrał o włos

Cztery minuty to przepaść, ale w przypadku tegorocznego Tour de France do bardzo niewiele. Gdzie Chris Froome wygrał ?Wielką Pętlę?? Kto był największą gwiazdą wyścigu? A kto największym pechowcem? Specjalnie dla Was Tour de France 2016 w pigułce.

Froome stał się Wigginsem

Jeśli popatrzymy na przebieg rywalizacji, Froome wygrał ją podczas etapów jazdy indywidualnej na czas i nie przegrał w górach. Poziom czołówki, zarówno w Masywie Centralnym, w Pirenejach, Prowansji, w Jurze i w Alpach był na tyle wyrównany, że nie oglądaliśmy tradycyjnego ?mocnego uderzenia? teamu Sky.

Do tej pory byliśmy przyzwyczajeni do sytuacji, w której Froome na pierwszym etapie z metą na podjeździe niszczy rywali a następnie kontroluje sytuację.

Tymczasem nie oglądaliśmy żadnego ataku Brytyjczyka, który zakończyłby się powodzeniem. Przynajmniej nie pod górę. Nad drugim w klasyfikacji generalnej, Romainem Bardetem Froome zyskał 2?49 w czasie czasówki w Ardeche oraz 42? w Megeve. Daje to 3?31?. Cały wyścig wygrał o 4?5?.

13? (i 10? bonifikaty) Bardet stracił po ataku Froome?a na zjazdach do Luchon oraz 6? (i 6? bonifikaty) na wietrznym etapie do Montpelier. To kolejne 35?. Razem z czasówkami mamy 4?6?. Zatem, uwaga, na etapach ze startu wspólnego, gdzie sytuacja rozwijała się w klasyczny sposób, to Francuz był górą!

Pamiętajmy jednak, że po drodze był ?zneutralizowany? odcinek na Mont Ventoux, gdzie zanim doszło do zamieszania i kraksy z udziałem motocykli, Bardeta obok Froome’a nie było a z kolei przed Le Bettex Froome leżał na asfalcie i do mety jechał na rowerze pożyczonym od Gerainta Thomasa.

Tak czy inaczej, jakby tego nie liczyć, Bardet i reszta rywali teamu Sky przegrała wyścig nie w górach a w jeździe na czas. Być może Froome zdawał sobie z tego sprawę już wcześniej, znając sytuację po Criterium du Dauphine czy innych testach tego sezonu. Być może ma w głowie plan zdobycia złota w Rio de Janeiro albo po prostu część jego wcześniejszej przewagi została zniwelowana przez konkurentów. Tak czy inaczej, poza pomocą drużyny, to jazda indywidualna była w tym roku jego największą zaletą. Tak samo jak Bradleya Wigginsa w 2012r.

Poels, Nieve, Henao, Thomas i Landa

Tych pięciu panów skutecznie kontrolowało sytuację, gdy tylko szosa zaczynała piąć się w górę. Froome mógł zawsze liczyć na swoich pomocników, zarówno gdy trzeba było nadawać tempo, kasować – wbrew pozorom liczne – ataki rywali a gdy trzeba wspomóc go sprzętem.

Dwukrotnie lider wyścigu brał rower od kolegi z zespołu: na Mont Ventoux i na zjazdach z Montee Bisanne. Pomyślcie teraz o osamotnionym na Giro d?Italia Stevenie Kruiswijku, który po kraksie na zjazdach z przełęczy Agnello miał problem z rowerem i już wiadomo, jak kluczowa była obstawa górskich pomocników Chrisa Froome?a.

Co więcej, wyścig w górach nie był wcale tak statyczny, jak może się na pierwszy rzut oka wydawać. Atakować próbował w zasadzie każdy rywal teamu Sky. Nairo Quintana na Mont Ventoux, Richie Porte i Romain Bardet przynajmniej kilka razy ?szarpali? i w Alpach i w Pirenejach, by zdobyć choć kilka metrów przewagi, podobnie jak Daniel Martin, Fabio Aru czy Bauke Mollema.

Zespoły Astany i Movistaru wiele razy nadawały piekielnie mocne tempo chcąc odizolować Froome?a od jego pomocników, tyle tylko, że bez widocznego efektu.

Pierwszych dziewięciu kolarzy klasyfikacji generalnej było w stanie przez cały wyścig utrzymywać równą dyspozycję w górach, bez względu na pogodę i taktykę. W tym miejscu trzeba powtórzyć to raz jeszcze: była to dyspozycja absolutnie mistrzowska.

https://twitter.com/richie_porte/status/755858631132786688

Pechowiec wyścigu

Richie Porte, który przed Tour de France mierzył się ze zdaniem opinii publicznej w myśl którego nie jest w stanie przejechać całego wielkiego touru w dobrej dyspozycji to jedna z najjaśniej świecących gwiazd tegorocznego wyścigu a zarazem największy jego przegrany. Defekt w końcówce etapu do Cherbourga, zaledwie drugiego dnia wyścigu, zaowocował stratą 1?45? do Froome?a i Bardeta. Drugie miejsce w końcowej klasyfikacji generalnej Porte przegrał z młodym Francuzem o 1?12?…

Problemy nie ominęły też Bauke Mollemy. Holender, rewelacja dwóch pierwszych wyścigów popełnił błąd na zjazdach przedostatniego, górskiego etapu, co zbiegło się w czasie ze spadkiem formy. To nie pierwszy raz, gdy Mollema nie wytrzymuje trudów trzytygodniowej rywalizacji i zdecydowanie będzie musiał zastanowić się, jak dalej prowadzić swoją karierę. Podobnie jak Tejay van Garderen, który drugi raz z rzędu całkowicie osłabł po dniu przerwy.

Fabio Aru potwierdził, że jest tak samo błyskotliwy co nierówny i choć wprowadza sporo zamieszania, zanim będzie się liczył w walce o wygraną Tour de France, minie jeszcze trochę czasu.

Z kolei Nairo Quintana, oficjalnie zmagający się z osłabieniem związanym z alergią, spotkał się ze sporą krytyką związaną z pasywną jazdą. Tymczasem i on i jego koledzy z drużyny robili co mogli, by zyskać przewagę nad Froomem. Tym razem było to za mało, choć wszystko wskazuje na to, że Kolumbijczyk wcale nie jechał wolniej niż w latach poprzednich. Tak czy inaczej znów stanął na podium Tour de France, po dwóch drugich miejscach przyszła pora na trzecie. Czy to źle? Cóż, dla kogoś, kto celował w zwycięstwo z pewnością, ale wciąż to rewelacyjny wynik.

Man of the day

Największą gwiazdą wyscigu nie był ani Froome, ani Poels ani Bardet. Był nią Peter Sagan, aktualny mistrz świata, który był najbardziej widocznym, najbardziej charyzmatycznym i najbardziej wszechstronnym kolarzem Tour de France.

Słowak wygrał trzy etapy, atakował na lotnych premiach, zabierał się w ucieczki na górskich etapach co zaowocowało zdobyciem piątej z rzędu zielonej koszulki. Jeszcze tylko jeden raz dzieli go od wyrównania rekordu Erika Zabela.

Sagan jednak nie tylko brylował w sprincie, ale też był nieocenionym pomocnikiem Rafała Majki w walce o koszulkę w grochy oraz Romana Kreuzigera przy jego awansie do top10 ?generalki?.

Krótko mówiąc ?człowiek orkiestra? i nie dziwne jest, że jury przyznało mu tytuł najbardziej walecznego kolarza Wielkiej Pętli.

Druga młodość Cavendisha

Zawodnika z wyspy Manx wielu ?ekspertów? wysyłało już na emeryturę, kontrakt z ekipą Dimension Data uznawano raczej za próbę przedłużenia kariery a pomysły startu na torze podczas Igrzysk w Rio de Janeiro za gwiazdorski kaprys.

Tymczasem Mark Cavendish w nowym otoczeniu (nowa grupa) i z nowymi bodźcami treningowymi (przygotowania torowe) odzyskał dawny błysk i podczas płaskich etapów kończących się finiszem z dużej grupy był nie do zatrzymania.

Bez rozumianego tradycyjnie ?pociągu?, szybkością, brawurą i sprytem wygrał cztery etapy, śrubując swój rekord zwycięstw na trasie Tour de France do 30. By zrównać się z Eddym Merckxem brakuje mu czterech a by go wyprzedzić pięciu triumfów. Mark Cavendish ma 31 lat i jeszcze przynajmniej cztery-pięć lat, by to osiągnąć. Wygląda na to, że należy rozpocząć odliczanie.

Szczególne wyróżnienia

Rafał Majka po piątym miejscu w Giro d?Italia i wycofaniu się Alberto Contadora wdrożył w życie plan znany z sezonu 2014. Polował na zwycięstwa etapowe i punkty na górskich premiach. Nie wątpię, że sięgnął bardzo głęboko do swoich rezerw energetycznych, ale solidność i moc jego ?diesla? były odpowiednią bronią na walkę o koszulkę w grochy. Choć etapu nie wygrał, był na tyle regularny, by zająć dziesiąte miejsce w klasyfikacji punktowej i by pewnie pokonać kilku rywali chętnych do walki w klasyfikacji górskiej. Dzięki Polakowi, żegnający się z zawodowym peletonem Oleg Tinkow mógł cieszyć się z dwóch koszulek na podium Tour de France a Rafał Majka potwierdził, że jest jedną z najważniejszych postaci we współczesnym peletonie.

Słowa uznania należą się również Maciejowi Bodnarowi. To on pociągnął Sagana po etapowe zwycięstwo w Montpelier, co zostało dostrzeżone i przez mistrza świata i przez rywali i przez dziennikarzy na całym świecie.

Ważne osiągnięcie zanotował Andre Greipel, który przez większość wyścigu nie był w stanie nawiązać rywalizacji z Cavendishem czy Saganem, ale prestiżowa wygrana na Polach Elizejskich spowodowała, że niemiecki sprinter triumfował podczas swojego 11 wielkiego touru z rzędu!

Z kolei Alejandro Valverde jest nie tylko mocny, ale piekielnie wytrzymały. Po trzeciej lokacie w Giro d’Italia we Francji zajął szóste miejsce, pomagając wspiąć się na podium Quintanie.

Na drugim biegunie kolarskiej przemiany pokoleń stoi Adam Yates. Brytyjczyk, zwycięzca klasyfikacji młodzieżowej i czwarty zawodnik klasyfikacji generalnej zakładał, że nie poradzi sobie w trzytygodniowym wyścigu. Bardzo się pomylił i teraz, już oficjalnie, będzie uznwany za „wielką nadzieję Wyspiarzy”.

https://www.youtube.com/watch?v=CwWT90bPh94

Na koniec jeszcze dwa słowa o Woucie Poelsie. Holender był najbardziej widocznym z pomocników Chrisa Froome?a. Moment, w którym kasując jeden z odjazdów popija colę stanie się jedną z kolarskich anegdot.

Warto przypomnieć, że na szerszą skalę o Poelsie stało się głośno mniej więcej w tym samym czasie, co o Chrisie Froomie. Podczas Vuela a Espana 2011, na etapie kończącym się na morderczym podjeździe Angliru, Poels był na mecie drugi, tuż przed Froomem i pół minuty przed Wigginsem.

Zdjęcie okładkowe: japrea, flickr, CC BY SA 2.0


Opublikowano

w

przez