Będzie ciężko przebić poziom emocji, jakie dostarczył nam ostatni tydzień Giro d?Italia, ale nadchodzące dni zapowiadają się ciekawie. Criterium du Dauphine i Tour de Suisse to główne elementy czerwcowego menu, które często są bardzo ekscytującymi propozycjami dla kibiców kolarstwa.
Owszem, to ?tylko? testy przed Tour de France, ale nie wolno zapominać, że to równocześnie jedne z najważniejszych tygodniówek w kolarskim kalendarzu. Tour de Suisse niegdyś był nawet uznawany za czwarty, najważniejszy wyścig na świecie (a może i trzeci, przed hiszpańską Vueltą), z kolei obecnie Criterium du Dauphine bywa najbardziej emocjonującą etapówką sezonu.
Wysokie góry, spora porcja jazdy na czas, obecność największych gwiazd oraz niewiadoma dotycząca ich formy powodują, że oba te wyścigi często są nieprzewidywalne i dostarczają zaskakujących rezultatów.
Często też się zdarza, że ci kolarze, którzy zyskają zbyt wysoką formę w czerwcu, później nie są w stanie utrzymać dyspozycji podczas startu docelowego, czyli ?Wielkiej Pętli?. Intrygujące jest również porównanie tych śmiałków, którzy po Giro d?Italia wykorzystują resztki sił i mierzą się z będącymi jeszcze kilka procent od swojego szczytu faworytami TdF.
W ostatnich kilkunastu latach obserwujemy większą popularność Criterium du Dauphine wśród najgłośniejszych nazwisk zawodowego peletonu. Istotnym elementem jest możliwość poznania trasy przynajmniej jednego etapu, który powtarza się z trasą Wielkiej Pętli.
By nie szukać daleko, w 2011r Cadel Evans wygrał Tour między innymi dzięki temu, że w czasie CdD poznał trasę długiej czasówki. Miesiąc później, już w czasie walki o właściwą żółtą koszulkę z łatwością rozprawił się z Andym Schleckiem, który nie miał okazji wcześniejszego sprawdzenia się na tej trasie.
Ostatnio właśnie Criterium du Dauphine jest areną ciekawych pojedynków kolarzy ekipy Sky z ?resztą świata?. Górski pociąg brytyjskiej drużyny dociera się na alpejskich szosach i nawet, jeśli zdarzają im się błędy, to właśnie podczas tego testu. Docelowy start w lipcu, poza pechowym sezonem 2014 wychodzi im perfekcyjnie.
Z nieco inną sytuacją mamy do czynienia w przypadku Tour de Suisse. Szwajcarską etapówkę wybierają często ci pretendenci do żółtej koszulki, którzy chcą uniknąć konfrontacji z najgroźniejszymi rywalami. TdS częściej bywa też celem samym w sobie dla zawodników specjalizujących się w tygodniówkach, czy też mocniejszymi na czas i w wyższych górach kolarzami klasycznymi.
O ile Criterium du Dauphine wygrywali w ostatnich latach de facto tylko potencjalni i realni faworyci Tour de France, Tour de Suisse padał łupem postaci takich jak Fabian Cancellara czy Rui Costa (rekordowe trzy wygrane z rzędu).
W tym roku Criterium du Dauphine rozegrany zostanie w dniach 5-12 czerwca. Na trasie znajdzie się tylko jedna, bardzo krótka czasówka (liczący 3,9km prolog za to prowadzący pod górę o stromiźnie 9,7%), trzy ostatnie etapy są mocno górzyste.
Z kolei Tour de Suisse nieznacznie zazębia się z CdD, rozegrany zostanie od 11 do 19 czerwca. W planie są dwie czasówki (6,4 oraz 16,8km) oraz aż cztery górskie etapy, w tym królewski z metą w stacji narciarskiej Solden.