Uczestnictwo w krakowskiej Skandii pod wieloma względami zaskoczyło mnie pozytywnie. Najważniejszy cel, czyli jazda z wychowankami Specjalnego Ośrodka Wychowawczego zakończył się pełnym sukcesem. Chłopaki spisały się więcej niż świetnie!
Od powrotu na rower w 2013r rzadko pojawiam się na krajowych maratonach w roli uczestnika. Skupiając się na wyścigach cross country częściej obserwuję wyścigi długodystansowe przy okazji startów mojej szanownej małżonki.
Tak czy inaczej krakowska Skandia wstępnie znajdowała się na mojej liście przed sezonem 2016. W tym terminie nie było innych, ciekawych startów w okolicy a i uczestnictwo w ?domowym? maratonie zawsze było dla mnie czymś szczególnym.
Gdzieś pod koniec zimy pojawił się pomysł, by z wychowankami Ośrodka, w którym jako wychowawca pracuje Marianna, czyli wspomniana małżonka, i dla których razem prowadzimy zajęcia rowerowe wybrać się testowo na jakieś zawody. Następnie, nieco dla mnie niespodziewanie, dostałem propozycję objęcia patronatu nad imprezami Lang Teamu. Moje synapsy zaczęły dość szybko łączyć co trzeba, po wymianie kilku maili klamka zapadła. Jako przedstawiciele ?Stowarzyszenia Wielkie Serce? wspierającego Ośrodek pojedziemy wraz z wychowankami w krakowskiej Skandii.
Idea była dość prosta: każdy z wychowanków pojedzie z opiekunem. Choć nasi zawodnicy w większości są pełnoletni, nie mieli doświadczenia w zawodach, zatem towarzystwo osób, które wielokrotnie startowały w wyścigach rowerowych miało być dla nich odpowiednim wsparciem.
Do dystansu Mini przystąpiliśmy zachowawczo, ustawiając się na końcu sektora dla debiutantów.
Pierwsze zaskoczenie, jakiego doświadczyłem dotyczyło ułożenia pierwszych kilometrów trasy. Runda rozjazdowa na Błoniach sprawiła, że nabraliśmy rozpędu, bez problemu wyprzedzając kolejnych zawodników. Także po wjeździe w ścieżki Sikornika i właściwą część Lasku Wolskiego nie mieliśmy problemów z przechodzeniem do przodu stawki, mimo wcześniejszych obaw o tłok na trasie. Od czasów, gdy krakowski maraton zaczynał się brukowanym podjazdem do Zoo nie było równie sensownego początku tej imprezy.
Dalej było już tylko lepiej. W każdej z par jadącej w koszulkach Stowarzyszenia Wielkie Serce nasi wychowankowie cisnęli ile sił w nogach. To była wielka przyjemność patrzeć na ich zaangażowanie i serce, jakie wkładają w jazdę, mimo niewielkiego doświadczenia radząc sobie więcej niż bardzo dobrze.
Dariusz Bil, Sylwester Balicki, Jakub Płoszaj i Konrad Partyka nie tylko zajęli miejsca w połowie stawki open to jeszcze w swoich kategoriach wiekowych załapali się do ?top50?. Biorąc pod uwagę, że nie jeżdżą nawet w pedałach zatrzaskowych, na rower mimo wszystko wsiadają tylko w sezonie wiosenno-letnim i dopiero uczą się jeździć, to super wynik.
Nie on jednak był najważniejszy, lecz sama możliwość uczestnictwa w tak fajnej imprezie, jaką była krakowska Skandia.
Po ładnych paru latach przerwy pojawiłem się na maratonie Lang Teamu jako uczestnik. Elementy, na które ostatnio najbardziej zwracam uwagę były na wysokim poziomie a biorąc pod uwagę rolę, w jakiej wystartowałem, doceniam je szczególnie. Licznie widoczne osoby techniczne obstawiające trasę to duży plus, o który trudno na rodzimych imprezach mtb a w tym wypadku był on dla mnie wyjątkowo ważny. Sporym plusem był także posiłek regeneracyjny. Smaczny, sporych rozmiarów, przygotowany z dbałością i higienicznie podany. Jak może pamiętacie ?żarcie po zawodach? to od pewnego czasu mój konik.
Co do samego wyścigu, muszę docenić zwycięzcę. Wojtek Halejak, który niełatwe 90km dystansu / 1900m przewyższenia pokonał z imponującą średnią 27km/h to raczej oznaka dyspozycji, jaką prezentuje niż ?łatwej trasy?. Krakowskie maratony zawsze miały podobną charakterystykę, z ciężkim początkiem i końcem oraz rundą właściwą, połączonych ze sobą płaskimi odcinkami po polnych drogach. Taki ?urok? imprezy startującej z centrum miasta. I choć nie jest to ?ekstrema?, lokalne pagórki i zarośla niejednemu dały już się we znaki a trzeba pamiętać, że maratony z Błoń startują od 2003r (w wydaniu Lang Teamu od sześciu lat).
Pozytywne doświadczenie z Krakowa powoduje, że chętnie wybiorę się 11.06 do Bukowiny Tatrzańskiej. Tam już jednak pojadę jako zawodnik a nie opiekun. Start z zawodnikami Stowarzyszenia Wielkie Serce zapamiętam jednak na długo jako jedno z cenniejszych doświadczeń w mojej rowerowej karierze i mam nadzieję, że będę mógł je jeszcze nie raz powtórzyć.
Start młodzieży ze Specjalnego Ośrodka Szkolno Wychowawczego nr 1 w Krakowie na Skandia Maratonie był możliwy dzięki uprzejmości Organizatora, czyli firmy Lang Team a także zaangażowaniu wolontariuszy i ludzi dobrej woli, których pozwolę sobie tutaj wymienić: Tamara i Paweł Werońscy ze sklepu Profidea Body Geometry Fit Studio, Marek Franaszek, Robert Baś i Anna Ziernicka. Dziękuję także redakcjom Velonews i MTB-XC za puszczenie informacji o naszej akcji.