Holenderska inauguracja Giro d?Italia to dominacja Marcela Kittela, który wraca na pozycję gwiazdy sprintu nr 1. Różowy blask włoskiego touru nieco przyćmił inne wydarzenia, w tym mistrzostwa Europy Cross Country o których wspominam w kolejnym Poniedziałkowym Skrócie.
Sprinter numer jeden
Przewaga, jaką Marcel Kittel zyskał nad resztą sprinterów podczas dwóch końcówek płaskich etapów Giro d?Italia jest imponująca. Niemiecki lider ekipy Etixx-Quickstep jechał swój własny wyścig, zrywając z koła mocnych przecież rywali. Nie bez znaczenia jest oczywiście ?rozprowadzenie? przez kolegów z drużyny. Fabio Sabatini wyrasta na jednego z najlepszych pomocników w tej specjalności. Para Kittel-Sabatini na tę chwilę wygląda niczym Cavendish-Renshaw czy Cipollini-Lombardi za najlepszych lat.
Co więcej, Kittel jest najskuteczniejszym kolarzem sezonu 2016. Dwie wygrane na Giro spowodowały, że wysunął się na czoło całorocznej tabeli z dziesięcioma zwycięstwami. Dla ekipy Etixx-Quickstep transfer Niemca z zespołu Giant-Alpecin był zdecydowanie najlepszym ruchem kadrowym od wielu lat, choć trzeba przyznać, że wiązał się ze sporym ryzykiem. Po kilku znakomitych latach, w 2015 Kittel zaliczył ewidentny ?dołek?. W belgijskiej ekipie odrodził się i choć nie minęło nawet pół roku, z nawiązką odpłacił za zaufanie, jakim obdarzyło go kierownictwo drużyny.
Czujny Majka
Rafał Majka i Vincenzo Nibali są wśród faworytów klasyfikacji generalnej, którzy w końcówkach płaskich etapów jadą najczujniej. To ważne w kontekście tradycyjnej nerwówki, z jaką wiąże się pierwszy tydzień każdego z wielkich tourów. Gdy peleton napędzany przez drużyny sprinterów rozpędza się na ostatnich kilometrach, i Polak i Włoch są z przodu, tuż za plecami pociągów Etixx-Quickstep czy FDJ.
W niedzielę straty ponieśli już Geniez, Cunego i Niemiec a Peraud wycofał się z rywalizacji. Dobrze więc, że Majka potwierdza swoje aspiracje czujną jazdą.
Z kolei Nibali, nie licząc Dumoulina, który wygrał piątkową czasówkę, najlepiej z grona faworytów spisał się w prologu i przynajmniej w teorii już teraz ma taktyczną przewagę nad rywalami.
Dzień przerwy
W Holandii peleton 99. Giro d?Italia wsiada do samolotów i przenosi się na ?podbicie? włoskiego ?buta?, czyli samo południe kraju. W różowej koszulce będzie spał Marcel Kittel, pytanie, czy sprinter poradzi sobie na dwóch kolejnych etapach, które są bardziej pagórkowate. Możliwe, że we wtorek do mety dojedzie przerzedzony peleton a o zwycięstwo powalczą specjaliści wyścigów klasycznych.
Tak czy inaczej, najpóźniej we czwartek Kittel straci prowadzenie w ?generalce? a pierwszy test zaliczą ?górale? i to wtedy zobaczymy, kto będzie liczył się w walce o podium.
ME XCO bez rewelacji, ale?
Giro d?Italia skutecznie przyćmiło różowym blaskiem inne kolarskie wydarzenia, ale mimo wszystko w szwedzkiej Huskvarnie rozegrane zostały Mistrzostwa Europy XC. Część gwiazd (m.in. Nino Schurter) w sezonie olimpijskim zrezygnowała z walki o tytuł najlepszych na starym kontynencie, ale medale ME to zawsze medale ME, więc ci, którzy pojechali do Szwecji z pewnością zrobili to z myślą o dobrych rezultatach.
W reprezentacji Polski bez zmian. Najlepszy wynik wywalczyła Maja Włoszczowska, która lecząc się z choroby zajęła czwarte miejsce. Powody do zadowolenia ma z pewnością jej sponsor i klub, czyli Kross Racing Team, ponieważ w elicie mężczyzn Szwajcar Fabian Giger był drugi. Trzeci z reprezentantów Krossa, czyli Bartek Wawak pojechał nieco gorzej, bo do mety dotarł 19. Wygrał niezawodny Julien Absalon a wśród pań bezkonkurencyjna była Jolanda Neff.
Warto wspomnieć jeszcze 14. lokatę Katarzyny Solus-Miśkowicz w elicie kobiet, 11. miejsce Aleksandry Podgórskiej i 15. Rity Malinkiewicz w U23. W eliminatorze dziewiąta była Marta Turoboś. Pozostali reprezentanci i reprezentantki pojechali, cóż, ?bez błysku? (pełne zestawienie znajdziecie w mtb-xc).
Jeszcze w czasie mistrzostw na twitterze rozgorzała dość nieprzyjemna dyskusja o zasadności wysłania licznej kadry na Mistrzostwa Europy. W tym miejscu warto zauważyć, że do Huskvarny pojechali de facto najlepsi kolarze górscy w kraju (poza Markiem Konwą i Marleną Droździok). Nawet, jeśli chwilowo materiał, jakim dysponujemy nie wystarcza na ?uszycie? z niego medali lub choćby mitycznych ?miejsc punktowanych?, to czy oznacza to, że najlepszych kolarzy w kraju mamy pozbawiać możliwości reprezentowania nas na imprezach mistrzowskich?
W wielu dyscyplinach czekaliśmy długo, by pojawiła się kadra jakkolwiek nawiązująca do światowej czołówki. Wykonywana w mtb, pozytywistycznie rozumiana ?praca organiczna? wydaje się być wystarczającym argumentem za tym, by na imprezy takie jak mistrzostwa kontynentu w niedalekiej przecież Szwecji jeździć, nawet bez medalowych perspektyw. Bo jeśli nie w tym roku, to za trzy lata, na tej bazie wypracujemy lepsze wyniki. No chyba, że oficjalnie mówimy, że XCO nas, jako ?polskie kolarstwo? nie interesuje.
Horda amatorów
Wydawałoby się, że energia związana z maratonami mtb gdzieś się ulotniła. Że amatorzy przesiadają się na szosę, że nastąpił przesyt masowych imprez kolarstwa terenowego. A tymczasem w drugi weekend maja tylko trzy imprezy: Skandia Maraton w Krakowie, Bike Maraton w Polanicy oraz Poland Bike w Radzyminie zgromadziły ponad 3500 uczestników (wraz z dziećmi będzie ok 4000) a wszystkie weekendowe maratony to 5000 ?osobostartów?.
Z racji mojego patronatu oraz uczestnictwa z młodzieżą w Skandii przygotowuję osobny tekst o krakowskim maratonie, ale w tym miejscu trzeba podkreślić: Maratony MTB mają się więcej niż dobrze.
Zdjęcia: materiały prasowe RCS, materiały prasowe Lang Team