Peter Sagan, jakby na to nie patrzeć mistrz świata, twierdzi, że 300km klasyk Mediolan-San Remo to łatwy wyścig do przejechania. Chyba, że chce się go wygrać, wtedy jest o wiele trudniej. Jaka jest recepta na zwycięstwo w pierwszym ?Monumencie? kolarskiego sezonu?
Nawet, jeśli najdłuższy wyścig w kalendarzu nie wydaje się być najtrudniejszym a mimo monstrualnego dystansu o wygranej decyduje postawa na finiszu z większej grupy, tak naprawdę nie jest łatwo. Znajdujące się w końcówce dwa niewielkie podjazdy: Cipressa (5,6km, 4,1% stromizny) oraz Poggio (3,7km, 3,7%) są wystarczające by przynajmniej podmęczyć sprinterów.
Mediolan-San Remo to zawody, w których istotną rolę odgrywają nie bezpośrednie ataki a dokonująca się na całym dystansie selekcja. Owszem, lżejsi, czyli lepiej jeżdżący w górach śmiałkowie (czasem wielkie gwiazdy) próbują swoich sił na wspomnianych dwóch wzniesieniach, ale skoro kolarz taki jak Mark Cavendish jest je w stanie przejechać w grupie a następnie skutecznie zafiniszować, to obiektywnie znaczy, że nie są one przesadnie wymagające.
Być może, gdyby między Cipressą i Poggio nie było niemal 10km płaskiego odcinka, sytuacja wyglądałaby inaczej. Biorąc pod uwagę fakt, że za każdym z faworytów stoi bardzo mocna i wyrównana ekipa, szanse na powodzenie akcji solo lub niewielkiej grupki są znikome.
Dużo ważniejsze są więc ustawienie w peletonie, walka o pozycję i wysoki poziom koncentracji. Jasne, każdy z 300kilometrów trasy ma znaczenie w końcówce, gdzie trzeba się wykazać szybkością i wytrzymałością, zatem myśląc o wygranej należy możliwie jak najlepiej zachowywać energię i dbać o własne zasoby.
Nawet, jeśli lider zostanie bezpiecznie dowieziony do szczytu Poggio, na kilka minut przed finiszem może zdarzyć się coś nieprzewidzianego. Równie ważne co dystans i podjazdy są odcinki prowadzące w dół. Bywa, że to na zjazdach z Poggio naciągnięta grupa pęka i w ten sposób dokonuje się ostateczna selekcja.
W sezonie 2016 o drugą w karierze wygraną spróbuje powalczyć Fabian Cancellara. Szwajcar zwyciężył w San Remo w 2008r a w sumie pięć razy stał tam na podium. Co ważne, to właśnie on był jednym z nielicznym w ostatnich latach kolarzy, który linię mety minął samotnie. Cancellara zaskoczył rywali atakiem 2km przed metą, a że był wówczas w nieziemskiej dyspozycji, dał radę utrzymać kilkusekundową przewagę. Według zapowiedzi, to jego ostatni rok w zawodowym peletonie, w imponującym stylu zwyciężył w Strade Bianche a do tego pokazał moc na trasie czasówki w Tirreno-Adriatico. Czy jednak sprosta zawodnikom, którzy wydają się być stworzeni do wygrania ?Primavery? (tak nazywany jest Mediolan-San Remo): mocnym sprinterom potrafiącym bez większych problemów przejechać niewielkie podjazdy: Alexandrowi Kristoffowi, Peterowi Saganowi czy Michaelowi Matthewsowi, trudno powiedzieć.
Swoje trzy grosze będą zapewne chcieli dorzucić też zawodnicy teamu Sky (Geraint Thomas, Ben Swift i Michał Kwiatkowski), Dimension Data: Edvald Boasson Hagen i Mark Cavendish czy mający bardzo dobrą wiosnę Greg Van Avermaet z BMC.
Pogoda na sobotę (włoskie klasyki, nieco nietypowo, często rozgrywane są właśnie w soboty) zapowiada się dobrze, zatem zawodnicy nie będą musieli cierpieć ponad siedem godzin w deszczu czy zimnie. Na starcie, poza wspomnianymi gwiazdami, staną również kolarze CCC Sprandi Polkowice. Liderami polskiej drużyny będą Włosi: Davide Rebellin i Simone Ponzi.
Relacja na żywo w Eurosporcie od 14.15.
Zdjęcia: materiały prasowe RCS