Uwolniony od obowiązków pracy na Chrisa Froome?a Richie Porte to kolejny kolarz, który wyraża ambicje podboju klasyfikacji generalnej wielkich tourów. Na podium Giro, TDF i Vuelty jest w sumie zaledwie dziewięć wolnych miejsc. Chętnych by na nich stanąć kilka razy więcej.
Porte z pewnością ma olbrzymi potencjał. W wieku zaledwie 21 lat był w stanie zająć siódme miejsce w Giro d?Italia. Nie ma tu znaczenia, że do pierwszej dziesiątki wszedł dzięki pokaźnej przewadze z ucieczki na jednym z ?wariackich?, górzystych etapów. Od połowy wyścigu bronił tak zyskanego czasu i ostatecznie ukończył swój debiutancki wielki tour w Top10.
Był wówczas podopiecznym Bjarne Riisa i rok później sprawdził się jako pomocnik Alberto Contadora gdy ten jechał po (odebrane mu później) zwycięstwo we włoskim wyścigu. Porte pokazał się jako skuteczny góral i bardzo dobry czasowiec, czyli krótko mówiąc idealny kolarz mogący walczyć w imprezach wieloetapowych.
Mimo to zdecydował się na przejście do grupy Sky, gdzie owszem, rozwinął się sportowo, ale też i nie miał wielu szans by jechać na własne konto. Najważniejszy wyścig sezonu, Tour de France był zawsze dla niego czasem ciężkiej pracy, ale i tak pochodzący z Tasmanii zawodnik przez cztery lata odnajdywał się w brytyjskiej ekipie. Nie tylko stał się kluczowym pomocnikiem Froome?a, to jeszcze sporo sam się nawygrywał. Niejeden kolarz chciałby mieć na swoim koncie dwa triumfy w Paryż-Nica, wygraną w Volta a Catalunya, Volta a Algarve i Tirreno-Adriatico.
W 2013r Porte był o krok od powtórzenia wyczynu Froome?a, który rok wcześniej holując w górach Wigginsa dał radę stanąć na drugim stopniu podium Wielkiej Pętli. Rywale okazali się jednak bezlitośni i wyeksploatowany Tasmańczyk w końcu stracił na tyle czasu, by spaść na koniec drugiej dziesiątki klasyfikacji generalnej. Ważne jest jednak to, że w kluczowych momentach był ze swoim liderem, na Alpe d?Huez ratując go przed hipoglikemią i pomagając minimalizować strady do szarżującego Nairo Quintany.
Po pechowym Giro d?Italia 2015, gdzie Porte trapiony różnymi przypadłościami wycofał się z rywalizacji i dołku formy w środku sezonu, w wieku 31 lat postanowił pójść za głosem serca i osobiście zmierzyć się z największymi wyzwaniami.
Zmiana zamożnego, wyposażonego w najnowsze technologie Sky na równie bogaty i zaawansowany team BMC jest w jego przypadku dobrych ruchem. Tyle tylko, że pozycją lidera Porte będzie musiał się tam podzielić z Tejayem Van Garderenem. Ponieważ obaj kolarze prezentują zbliżony poziom sportowy, pewne jest jedno, na starcie Touru żaden z nich nie powinien być traktowany jako nominalny lider zespołu.
Obecnie, poza ?wielką czwórką? (Froome, Quintana, Vincenzo Nibali, Alberto Contador) można śmiało wymienić przynajmniej kilkunastu kolarzy, którzy mają potencjał by stanąć na podium trzytygodniowego wyścigu a przy sprzyjających warunkach nawet go wygrać.
Oprócz Porte i Van Garderena mamy Fabio Aru, Mikela Landę, Thibaut Pinota, Romaina Bardeta, Warrena Barguila, Toma Dumoulina, Rafała Majkę, być może wciąż Alejandro Valverde, Joaquima Rodrigueza i Rydera Hesjedala, braci Yates, Bauke Mollemę, Rigoberto Urana, Pierre?a Rolanda, Andrew Talanskiego, Daniela Martina czy Jurgena van den Broecka.
To tylko te najbardziej oczywiste typy poparte wcześniejszymi wynikami a trzeba pamiętać, że w każdym kolejnym sezonie pojawiają się nowe talenty i następni zawodnicy przejawiają grandtourowe ambicje (z kolarza klasycznego w etapowca chce przeistoczyć się Geraint Thomas, wielki potencjał ma podobno Diego Rosa).
Wspomniany wyżej Alejandro Valverde na wymarzone podium Tour de France czekał 13 lat. Owszem, po drodze wygrał Vueltę a cała jego kariera to festiwal znakomitych wyników w najważniejszych wyścigach świata, ale dobitnie pokazuje, jak trudno jest, mimo wielkiego talentu i ambicji, znaleźć się w top3 największej imprezy kolarskiej świata.
Richie Porte, od którego zacząłem dzisiejsze rozważania, ma realnie niewiele czasu, by indywidualnie podbić trasy wielkich tourów. Przeciwko niemu stoi nie tylko wiek, ale też niezmiernie wysoki i wyrównany poziom sportowy, jaki obserwujemy w ostatnich sezonach.
Mimo to ani on, ani kilkunastu czy może nawet kilkudziesięciu innych pretendentów nie składa broni. Każdy z nich pragnie żółtej, różowej lub czerwonej koszulki zwycięzcy wielkiego touru. Co więcej, każdy z nich ma na to szansę i z pewnością zrobi wiele, by to osiągnąć.
Większość z nich zapamiętamy jednak nie jako triumfatorów, ale jako przegranych. Tak jak napisałem we wstępie, miejsc na podium jest mało a chętnych wielu. Kto wie, może większą pracą i wysiłkiem dla sporej części z wymienionych dziś postaci będzie nie wejście na poziom umożliwiający walkę o wygranie a pogodzenie się z sytuacją, gdy mimo wszystko to kto inny okaże się lepszy.
Zdjęcie okładkowe: Richie Porte w koszulce lidera Paryż-Nicea 2013, fot. Dacoucou, wikimedia commons, CC BY SA 3.0