fbpx

Kolarski 2015: Lipiec

Gdy rekord godzinny został ustanowiony na wystarczająco wysokim poziomie, nie pozostało nic innego jak skupić się na Tour de France. ?Wielka Pętla? co roku zawłaszcza sobie kolarski lipiec.

Fantastyczna czwórka

Już dawno na starcie wielkiego touru nie było tylu gwiazd. Alberto Contador, Chris Froome, Vincenzo Nibali i Nairo Quintana mieli zagwarantować najwyższy poziom rywalizacji. Każdy z nich miał coś do udowodnienia, każdy też dysponował umiejętnościami, potencjałem i wsparciem by ten wyścig wygrać. Bogactwo postaci drugoplanowych, świetnych kolarzy czekających na swoje pięć minut, również imponowało. W połączeniu z wyjątkowo górzystą trasą zapowiadało się wielkie widowisko.

Było jak zawsze

Wielkie oczekiwania zweryfikował pierwszy tydzień wyścigu. Będący hołdem dla wyścigów klasycznych (etapy w Ardenach, na Bruku i w północnej Francji) zniszczył marzenia wielu pretendentów podczas bolesnych kraks. Na uwagę zasługują dwie wygrane etapowe Andre Greipela, zwycięstwo Marka Cavendisha oraz wyjątkowo uważna jazda Chrisa Froome?a.

Brytyjczyk od początku zachowywał czujność, liderem został już po wygranym przez ?Purito? Rodrigueza etapie z metą na Mur de Huy. Choć koszulkę oddał na kilka dni, odzyskał ją po etapie jazdy drużynowej na czas (wygranej przez BMC) a następnie zrobił to, czego nikt się nie spodziewał a równocześnie nikogo nie zaskoczył.

Pierwszy etap z metą na podjeździe: La Pierre-Saint Martin zakończył spekulacje co do możliwego dubletu Contadora czy obrony tytułu przez Nibalego. Tak jak w 2013 na Ax3-Domaines, Team Sky rozłożył rywali na łopatki. Praca całego zespołu, imponująca forma pomocników (Geraint Thomas zadziwił świat swoją jazdą pod górę) i mistrzowskie wykończenie w wykonaniu samego Froome?a de facto zamknęło sprawę wygranej w wyścigu.

Tempo, jakie zaprezentowali kolarze Sky po raz kolejny wzbudziło wiele kontrowersji i emocji. Brytyjczycy pojechali bowiem na granicy ludzkich możilwości.

Froome kiedyś się na tym potknie

Taktyka znana z sezonu 2013 okazała się skuteczna: Froome ostatecznie wygrał wyścig i obronił żółtą koszulkę. Z dnia na dzień tracił jednak formę a tę zyskiwał Nairo Quintana. Niewiele zabrakło, by Kolumbijczyk z zespołu Movistar złamał lidera i wygrał wyścig. Dla całej rywalizacji kluczowe okazały się straty, jakie Quintana poniósł w pierwszym, ?klasycznym? tygodniu wyścigu. Po drugim, wietrznym etapie z Utrechtu do Zeelandii Kolumbijczyk tracił już do Froome?a 2?27?. Na mecie w Paryżu było to tylko 1?12?.

Etapowe rekompensaty

Vincenzo Nibali, Thibaut Pinot i Romain Bardet bez szans na pokonanie Froome?a czy nawiązanie rywalizacji z kolarzami Movistaru o pozostałe miejsca na podium szukali swoich szans na uratowanie wyścigu na wybranych etapach. Popisali się imponującymi atakami, dzięki czemu na ich koncie znalazły się piękne zwycięstwa w ważnych dla kolarstwa miejscach. Szkoda tylko, że Nibali nie poczekał kilku chwil, by odjechać grupie liderów w momencie, gdy Froome wyjaśnił już swoje problemy techniczne, ale z perspektywy czasu to mało znaczący detal.
Swoją chwilę chwały miał też Rafał Majka. Gdy okazało się, że Alberto Contador nie ma szans na ?dublet?, Polak zabrał się do ucieczki na etapie ze słynną przełęczą Tourmalet i drugi rok z rzędu wygrał górski etap Tour de France.

Pogoń za marzeniami

Peter Sagan, choć wygrał czwartą w karierze zieloną koszulkę zwycięzcy klasyfikacji punktowej, nie wygrał żadnego etapu. Słowak szukał swojej szansy niemal na każdym kilometrze trasy, finiszował, atakował, zabierał się w ucieczki, nawet walczył w górach. Wszystko to bezskutecznie. Z jednej strony wzbudziło to pytania o zasadność klasyfikacji ?sprinterskiej?, której nie wygrywa najlepszy sprinter wyścigu (Andre Greipel do dwóch zwycięstw w pierwszej fazie Touru dołożył prestiżową wygraną na Polach Elizejskich), z drugiej przydało Saganowi wiele sympatii kibiców.

Inną postacią, która przez wiele lat ścigała swoje marzenie był Alejandro Valverde. Doświadczony Hiszpan przez niemal całą swoją karierę próbował stanąć na podium Tour de France. Osiągnął to w końcu mając 35 lat, do tego aktywnie wspomagając młodszego kolegę z drużyny, Nairo Quintanę w walce o zwycięstwo (jak już wiadomo, było blisko).

Zmęczenie zabiło dublet

Na koniec muszę wspomnieć o Alberto Contadorze. Hiszpan podjął planową próbę połączenia wygranej w Giro d?Italia z Tour de France. Pierwszą część zadania wykonał, drugiej nie podołał. Na francuskich szosach jechał w czołówce, ale wyraźnie brakowało mu i mocy i świeżości by włączyć się do walki choćby o podium. Piąte miejsce to wciąż świetny rezultat, ale Contadorowi zdecydowanie chodziło o coś innego. W tym roku nie był w stanie choćby na chwilę zagrozić Froome?owi. Ciężkie Giro, w którym każdego dnia musiał zmagać się z dominującą drużyną Astany a także doznana w czasie włoskiego touru kontuzja barku nie pozostały bez konsekwencji. W związku z tym, w anonsowanym jako ostatni w gronie zawodowców sezonie 2016, Contador wszystkie siły skupi na ?Wielkiej Pętli?. Na kolejnego śmiałka, który podejmie się legendarnego wyzwania będziemy musieli poczekać przynajmniej kilka lat.

I taki to był Tour. Apogeum kolejnego sezonu zostało zapisane w kronikach sportu. Choć co roku niemal taki sam, wyścig znów dostarczył nam nową historię i tak jak zawsze pozostawił z pytaniem, co po tak wielkich emocjach zrobić z resztą kolarskiego sezonu.

Zdjęcie okładkowe: Vishwas Krishna, flickr CC BY 2.0


Opublikowano

w

przez

Komentarze

Jedna odpowiedź do „Kolarski 2015: Lipiec”