Vincenzo Nibali być może nie jest najlepszym kolarzem drugiej dekady XXIw, ale z pewnością jest jednym z najbardziej skutecznych. Do imponującej listy osiągnięć w wielkich tourach dołożył długo wyczekiwaną wygraną w jednym z klasycznych ?Monumentów?. Do kompletu brakuje mu jedynie mistrzostwa świata i wtedy Sycylijczyk jako sportowiec całkowicie spełniony będzie mógł przejść na emeryturę.
Można Włocha lubić lub nie lubić, jego zwycięstwa uznawać za mniej lub bardziej wartościowe. Za kilka lat mało kto będzie pamiętał okoliczności, w jakich sięgał po najważniejsze wyniki a po Nibalim pozostanie imponująca lista oraz wspomnienia kilku, spektakularnych akcji.
Fakt faktem, Włoch swoje imponujące portfolio uzupełnia powoli i dość mozolnie. Gdy pierwszy raz wygrywał hiszpańską Vueltę, miał 26 lat, w Giro zwyciężył w wieku 29 lat a w Tourze gdy miał na karku ?trzydziestkę?. Monument, czyli Giro di Lombardia padł jego łupem nieco ponad rok po Tourze.
Choć bywa, że Nibali jest stawiany nieco niżej w hierarchii najlepszych kolarzy etapowych świata niż Alberto Contador czy Chris Froome, jego jazda pokazuje coś zgoła innego. Tempo na kluczowych podjazdach, solidna postawa w próbach indywidualnych na czas oraz fenomenalna technika są na najwyższym, światowym poziomie.
Największym problemem, z którym musi zmagać się Włoch jest niedocenianie jego zwycięstw ze względu na brak, teoretycznie równorzędnych rywali. W wygranym przez niego Tourze na mecie zabrakło Contadora i Froome?a, z Giro wycofał się m.in Wiggins a trasę nieco ?wypłaszczył? atak zimy a Vueltę ocenia się jako jedną z najsłabiej obsadzonych w ostatniej dekadzie. Mimo to, wielkich tourów nie wygrywa się przypadkiem.
Nibali, nazywany również ?Rekinem z Messyny? na swoim koncie ma jeszcze dwa mistrzostwa Włoch, jednodniówkę w Plouay, Tre Valli Varesine, etapówkę Tirreno-Adriatico i Giro del Trentino. Do tego pięć wygranych etapów Touru oraz cztery odcinki Giro di Italia.
Co ważne, poza samymi sukcesami ważny jest styl, w jakim włoski kolarz sięga po kolejne triumfy. Nie unika ataków i choć, w przeciwieństwie do Alberto Contadora, nie jest mistrzem budowania napięcia, często szuka swojej szansy a przez nadmierne ryzyko zdarza mu się ponieść porażkę. By potwierdzić swoje moralne prawo do noszenia żółtej koszulki pod nieobecność dwóch głównych rywali, Nibali zdominował górskie etapy Touru 2014. Chcąc uratować sezon 2015, w Giro di Lombardia popisał się swoim znakiem rozpoznawczym, fantastycznymi umiejętnościami zjazdowymi. Z kolei w Liege-Bastogne-Liege i Mediolan-Sanremo jego ataki były nietrafione i najwyżej, na co zapracował to drugie miejsce w L-B-L 2012.
W tym kontekście istotne jest jednak, że nie licząc Alejandro Valverde (zwycięzca Vuelty 2009), Nibali jest jedynym, aktywnym specjalistą wielkich tourów, który stając na starcie klasyku zaliczany jest do grona faworytów. Włoch nie tylko traktuje jednodniówki jako etap przygotowań do Tour de France, ale też chce je wygrywać. Giro di Lombardia 2015, choć jest ?tylko? pocieszeniem po porażce w Tour de France i wykluczeniu z hiszpańskiej Vuelty to rodzaj ukoronowania drogi i starań, jakie Nibali podejmował przez wiele sezonów.
W przeciwieństwie do np. ?Purito? Rodrigueza, kolarza być może bardziej spektakularnego i prawdopodobnie bardziej lubianego przez fanów za dynamiczne ataki, Nibali ma i trzy wygrane wielkie toury i swój upragniony ?monument?. Tymczasem, chwilami rozmieniający się na drobne ?Purito?, choć regularnie staje na podiach najważniejszych wyścigów, trzytygodniówki raczej już nigdy nie wygra.
Zdjęcie okładkowe: Jérémy-Günther-Heinz Jähnick, wikimedia commons, CC BY SA 3.0