Założenie klubu kolarskiego nie jest łatwe. Wielu dobrych zawodników mtb ma sponsorów, współpracuje lub samemu tworzy ?teamy? a mimo to na ich licencjach widnieje hasło ?niestowarzyszony?.
Aby nie było wątpliwości: działalność klubów sportowych w Polsce reguluje Ustawa o Sporcie. Zatem, nawet jeśli ktoś chce, za zaistniały stan nie można winić Polskiego Związku Kolarskiego. Ten gra wedle istniejących reguł. Te natomiast głoszą, że klubem sportowym może być jedynie ?osoba prawna?.
Standardową formą, w jakiej działa wiele klubów jest Stowarzyszenie lub Stowarzyszenie Kultury Fizycznej. Jednym z licznych mankamentów tego rozwiązania jest długotrwały i bardzo uciążliwy proces rejestracji, który nie tylko wymaga zmagania się z inercją urzędów, ale też zaangażowania 15 osób. Pozornie wydaje się to mało, ale standardowy ?team? kolarski, przynajmniej u progu swoje działalności to zaledwie kilka osób, które wspólnie reprezentują barwy sponsora czy lokalnego samorządu. Do wymaganej przepisami piętnastki jest daleko, zatem zakładanie Stowarzyszenia wiąże się z chodzeniem ?po prośbie? i zbieraniem podpisów od rodzin i przyjaciół.
Ten tekst miałem pisać zaraz po Mistrzostwach Polski MTB. W Sławnie przynajmniej kilku kolarzy ze ścisłej czołówki, choć na swoich strojach ma nazwy sponsorów, z którymi regularnie współpracują, występuje jako ?niestowarzyszeni?. Inni, na których licencjach widnieje taki sam napis skorzystali z pewnej luki w systemie i przy zapisach internetowych w polu ?klub? wpisali nazwę swojej istniejącej, funkcjonującej, ale oficjalnie nieformalnej grupy lub sponsora indywidualnego.
Biorąc pod uwagę, jak niewielu mecenasów mają nasi kolarze, każdy z nich jest na wagę złota. Konieczność kombinowania, by jego nazwa znalazła się w wynikach jest zwyczajnie słaba. Ciekawa sytuacja zachodzi również w momencie, gdy kolarz, zazwyczaj dla własnej wygody (zorganizowanie licencji nie jest szczególnie kłopotliwe, ale mimo wszystko wymaga pewnego wysiłku) zapisuje się do klubu, który wyrabia mu dokument, jednak na co dzień jeździ dla kogoś innego.
Interesująco wygląda też sprawa mistrzostw regionalnych. Nie wiem do końca, jak to wygląda w innych województwach, posłużę się więc przykładem Małopolski. Lokalny oddział Związku Kolarskiego działa dość prężnie, z tutejszych klubów pochodzi wielu znakomitych zawodników a narybek wciąż płynie, m.in. dzięki ponadprzeciętnej ilości organizowanych wyścigów oraz działających klubów i UKSów.
Jeśli jednak spojrzeć na wykaz zawodników, drugi, najbardziej popularny ?klub?, na który wystawiona jest licencja to właśnie ?niestowarzyszony?.
Mimo tego, w oficjalnych Mistrzostwach Małopolski (w każdej z kolarskich konkurencji) klasyfikowani są wyłącznie zawodnicy zrzeszeni w klubach zarejestrowanych w MZKol. Dzięki temu, choć licencję z przerwami mam od 1994r, nigdy nie zostałem ujęty w mistrzostwach mojego regionu.
Sytuacja, w której np. lokalny sklep, który wspiera dwóch, trzech zawodników lub zawodniczki nie ma nawet satysfakcji z zobaczenia swojej nazwy np. ?Nazwa – Miasto? jest dziwna. Podobnie musi czuć się trener szkolący ośmiu kolarzy, każdemu z których zorganizował wsparcie warte kilka tysięcy złotych, w zamian za co patrzy na ?niestowarzyszonych? lub reprezentujących obce kluby.
Będącej wysoko w hierarchii aktów prawnych Ustawy o Sporcie obejść się nie da. Klub Sportowy musi być osobą prawną i wierzę, że za takim rozwiązaniem stały określone i pozytywne przesłanki. Co więcej, myślę, że należy uszanować tych, którzy ponoszą wysiłek prowadzenia Stowarzyszenia czy Uczniowskiego Klubu Sportowego. Ba, należy im się właściwe wsparcie, choćby w postaci dotacji ?na szkolenie młodzieży? czy też preferencja w postaci możliwości walki o oficjalne drużynowe mistrzostwo Polski w sztafecie XCR.
Z drugiej strony być może sensowną propozycją byłoby umożliwienie rodzaju uproszczonej rejestracji grupy kolarskiej, choćby na potrzeby minimalnego ?dopieszczenia? i zachęcenia sponsorów do kontaktu z kolarstwem, podobnie jak uwzględnianie dotychczas ?niestowarzyszonych? zawodników w rankingach, ?challenge?ach? czy mistrzostwach.
Co sądzicie o takiej sytuacji i proponowanym rozwiązaniu? Jakie są Wasze doświadczenia związane z funkcjonowaniem klubów i wyrabianiem licencji? Piszcie w komentarzach…